Ludzie tacy jak Józef Piłsudski nie przychodzą na świat po to, aby zaświecić jak meteor w nocy i zostawić po sobie mrok. Dani są narodom jako wieczne światło, jako drogowskaz, i właśnie za grobem są ich największe zwycięstwa” – napisał w maju 1935 r. po śmierci Marszałka jeden z najwybitniejszych polskich poetów Jan Lechoń. Miał sporo racji, bo Piłsudski chciał nie tylko ukształtować i wychować pokolenie sobie współczesne, ale też pozostawić coś, co nazwać można ponadczasowym testamentem politycznym, mimo że takowego nigdy wprost nie zapisał. Pisał go życiem.
Filozof czynu
Reklama
Piłsudski urodził się jako pogrobowiec powstania styczniowego, a chęć dokończenia wolnościowej insurekcji, którą znienawidzeni Moskale utopili we krwi, zdeterminowała jego młodzieńcze i dojrzałe życie. Niepodległość Polski traktował jako absolut i sprawę najważniejszą. Ze smutkiem patrzył na polskie społeczeństwo, które po klęsce powstańczej i pod wpływem straszliwych represji odrzuciło marzenia o kontynuowaniu walki i popadło w marazm. Strach zdominował polskie umysły. „By jarzmo niewoli nie wpiło się nam w barki, by nie upodliło naszego ducha cierpliwym znoszeniem zniewag i poniewierki, musimy zawsze stać na straży swej godności” – napisał na łamach Robotnika w 1895 r., gdy po powrocie z zesłania syberyjskiego stał się jednym z przywódców Polskiej Partii Socjalistycznej. Popularny wtedy socjalizm traktował jako narzędzie do walki niepodległościowej, w którą należy włączyć szerokie masy robotnicze. W dyskusjach i działaniach stawiał sprawę jasno: „Socjalista w Polsce dążyć musi do niepodległości kraju”. Parafrazując metaforę, którą posłużył się po latach – wsiadł do czerwonego tramwaju i zaczął kierować nim tak, że przestał dryfować po torach marksistowskiego internacjonalizmu, a obrał kurs w stronę przystanku Niepodległość. Chciał, aby wrzenia rewolucyjne, które objęły zabór rosyjski w 1905 r., stały się bardziej czwartym powstaniem narodowym niż pierwszą rewolucją. Starał się przekonać Polaków, że prawo do wolności i poczucie godności są rzeczą najcenniejszą w życiu ludzi, narodów i państw. „Pokora i uległość tylko do wzmocnienia i utrwalenia niewoli prowadzi” – przekonywał. Gdy we wrześniu 1908 r. szykował się do akcji bojowej pod Bezdanami, która miała zapewnić środki na działalność niepodległościową, napisał list do swego przyjaciela Feliksa Perla. Miał świadomość, że z akcji na rosyjski pociąg pocztowy może nie wrócić żywy, list traktował więc jak testament. Znalazły się w nim słowa, które są kluczem do zrozumienia, co cenił najbardziej i do czego chciał przekonać Polaków. „Walczę i umrę jedynie dlatego, że w wychodku, jakim jest nasze życie [pod zaborami], żyć nie mogę, to ubliża – słyszysz! – ubliża mi jako człowiekowi z godnością nie niewolniczą” – napisał. Akcja, w której notabene wzięło udział czterech późniejszych premierów Polski, zakończyła się pomyślnym zdobyciem zawrotnej kwoty 200 tys. rubli. Gdy uczestniczka akcji Aleksandra Szczerbińska patrzyła z dumą na zdobyte worki z pieniędzmi, Piłsudski powiedział: „To nie pieniądze. To są książki o taktyce i dzieła, które nam dadzą siłę. To jest wolność tych, co dzisiaj są niewolnikami”. Nie była to tylko przenośnia. To, co zdobyli wówczas bojowcy PPS, pozwoliło zorganizować w kolejnych latach ruch strzelecki, który stał się kadrą przyszłej odrodzonej armii polskiej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Chcieć to móc
„Chciałem, aby Polska, która tak gruntownie po 1863 r. o mieczu zapomniała, widziała go błyszczącym w powietrzu w rękach swoich żołnierzy” – napisał Piłsudski w 1916 r. w jednym z listów do Władysława Jaworskiego. Uzasadnił w ten sposób, dlaczego w sierpniu 1914 r. postawił przed zgromadzonymi na krakowskich Oleandrach strzelcami uformowanymi w I Kompanię Kadrową zadanie dokończenia powstania przerwanego pół wieku wcześniej. Był to cel militarny, który, niestety, się nie powiódł, ale rzecz miała też aspekt polityczny i symboliczny, który się szczęśliwie ziścił. Dzięki determinacji Piłsudskiego i jego żołnierzy na szalach losów wojennych nie zabrakło ani orłów polskich, ani polskiej szabli, a „sprawa polska” powróciła w najbardziej sprzyjającym ku temu momencie dziejowym. Piłsudski potrafił „zarażać wiarą w zwycięstwo” nawet wtedy, gdy z racjonalnego punktu widzenia wydawało się ono niemożliwe. „Kto się boi Maciejowic, ten nie ma Racławic” – powiedział w 1917 r. Stefan Żeromski, który odwiedzał Marszałka wielokrotnie w czasie szkoleń strzeleckich odbywanych jeszcze przed wybuchem wojny w Zakopanem. Piłsudski opowiadał pisarzowi o przyszłej niepodległej Polsce, o tym, jakie powinna mieć ustrój i granice. Rozprawiał o tym, siedząc w kalesonach, bo jedyne spodnie, które posiadał, oddał do krawieckiej naprawy. „Jakąż trzeba było mieć niewzruszoną wiarę w to, co się robi – relacjonował autor Przedwiośnia – aby siedząc w gaciach, mówić o wolnej Polsce, której jeszcze nie ma i nie wiadomo, czy kiedykolwiek będzie”. A Piłsudski przekonywał, że „tylko ten jest wart nazwy człowieka, kto ma pewne przekonania i potrafi je wyznawać czynem”. Mawiał też żartobliwie: „W dzieciństwie moim często szeptano mi w uszy tzw. mądre przysłowia: «nie dmuchaj pod wiatr», «głową muru nie przebijesz», «nie porywaj się z motyką na słońce». Doszedłem potem do wniosku, że silna wola, energia i zapał mogą te właśnie zasady złamać”. Nie inaczej było w dramatycznym momencie, gdy hordy bolszewików szły w sierpniu 1920 r. na Warszawę i wielu straciło wiarę w ocalenie dopiero co odzyskanej niepodległości. Szef francuskiej misji wojskowej gen. Maxime Weygand zapisał w swych wspomnieniach: „W ciągu trzech dni, które Marszałek spędził wśród wojsk, zelektryzował je. Przelał z własnej duszy w duszę walczących ufność i wolę pokonania wielkich przeszkód. Nikt poza nim nie mógł tego dokonać”. Znamienne, że słowa te wyszły spod pióra człowieka, którego część przeciwników Marszałka próbowała przedstawiać jako autora zwycięskiego planu odparcia bolszewików spod Warszawy. „Być zwyciężonym i nie ulec – to zwycięstwo!” – powtarzał Piłsudski wielokrotnie, a słowa te stały się mottem działania Polaków w czasie niemieckiej, sowieckiej i komunistycznej okupacji.
Jaka Polska?
Piłsudski przekonywał, że Polska w swym położeniu geopolitycznym nie może sobie pozwolić na małość i słabość, w przeciwnym razie – położona między Niemcami i Rosją – stanie się państwem sezonowym. Marzył o stworzeniu federacji państw, które w Europie Środkowo-Wschodniej staną się z jednej strony skuteczną zaporą przed rosyjskim imperializmem, a z drugiej – liczącym się i poważanym partnerem dla Zachodu. Niestety, nie z winy Polski, koncepcji Międzymorza nie udało się wtedy zrealizować, za co niebawem przyszło płacić cenę ogromną nie tylko Polsce, lecz także Litwie, Łotwie, Estonii, Ukrainie czy Białorusi. Piłsudski chciał też, aby Polacy tworzyli kraj silny wewnętrznie, pragnął wyzwolić w Polakach energię i wolę działania ukierunkowane na budowanie dumnej wspólnoty państwowej, w której dobro państwa i narodu stoi ponad partykularnymi interesami. „Martwi mnie, że w odrodzonym państwie nie następuje odrodzenie duszy narodu. Ponad wszystkim w Polsce zapanował interes jednostki i partii” – stwierdzał jednak z żalem, upatrując w tym stanie rzeczy nie tylko smutne dziedzictwo zaborów, ale też uzewnętrznienie polskich wad narodowych. Dostrzegał w tym wielką przeszkodę w budowaniu szczęśliwej dla naszego kraju przyszłości. A jakiej Polski chciał? Celnie ujęli to dwaj wielcy poeci. Kazimierz Wierzyński w poetyckiej wizji wkładał w usta Marszałka słowa wypowiedziane zza grobu do rodaków: Skazuję was na wielkość! Bez niej zewsząd zguba. Podobnie rzecz ujmował Marian Hemar, który już w czasie wojennej zawieruchy pisał z dala od ojczyzny: O, Panie Marszałku!/ O, Marszałku Piłsudski (...)/ Przez łzy nawisłe u rzęs/ Pytają bezradne spojrzenia –/ Jaki był w Polsce sens/ Jego istnienia?/ Odpowiedź surowa./ Ale brzmi najprościej./ Jego testament – dwa słowa: / Nakaz wielkości. Bo – jak kończył wiersz Hemar – Jutro będziemy wielcy –/ Albo nie będzie nas wcale!
Autor jest historykiem, doradcą Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, w latach 2016-24 był szefem Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych