Reklama

Rodzina

Sposób na dobre życie

Z jakimi nadziejami wchodzimy w małżeństwo i rodzinę? Czy zmieniają się one w ciągu życia? Jak budują je członkowie Spotkań Małżeńskich?

2025-04-08 15:22

Niedziela Ogólnopolska 15/2025, str. 60-61

[ TEMATY ]

rodzina

małżeństwo

nadzieja

Adobe Stock

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Każde małżeństwo ma różne nadzieje. Młodzi małżonkowie mają nadzieję, że będą się zawsze kochać, a ich życie będzie ciekawe. Marzą o podróżach, o dzieciach i ich sukcesach, o dobrej pracy. Niektórzy marzą o budowie domu. To są takie „nadzieje dnia powszedniego”. Nie wszystkie jednak się spełniają. Najtrudniej małżonkowie przeżywają sytuację, gdy ich nadzieje i marzenia okazują się odmienne, gdy przestają się rozumieć i każde z nich kurczowo trzyma się swoich nadziei, marzeń czy wyobrażeń. Ich życie zamienia się wtedy w pasmo awantur, wzajemnego obwiniania się albo zamknięcia i milczenia. Czy to znaczy, że nadzieja ich zawiodła?

Nadzieja wbrew nadziei

W Spotkaniach Małżeńskich rozpoznaliśmy, że nadzieją, która „zawieść nie może” (Rz 5, 5), nadzieją, którą można mieć „wbrew nadziei” (Rz 4, 18), jest nadzieja na taki dialog, który pozwoli małżonkom budować, a nierzadko odbudować miłość.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Te rekolekcje umocniły w nas nadzieję, że wytrwamy ze sobą w miłości przez całe życie. Oboje pochodzimy z rozbitych rodzin, więc baliśmy się, że i nam może się zdarzyć rozstanie. Na tych rekolekcjach świadectwa starszych wiekiem małżeństw pozwalają mieć nadzieję, że i nasze małżeństwo będzie trwałe – powiedzieli uczestnicy Spotkań Małżeńskich z zaledwie kilkumiesięcznym stażem.

Reklama

– W naszym życiu nie było już nadziei. Wewnętrzne przemiany zaczęły się tutaj. Przeżyliśmy burzę. Był to jakby na nowo przeżyty sakrament małżeństwa. Odzyskaliśmy nadzieję – wyznał Łukasz z 20-letnim stażem małżeńskim.

– Przyjechałam z nadzieją na cud. I cud się stał. Do tej pory bardzo dużo rozmawialiśmy, ale zupełnie się nie rozumieliśmy. Mam wrażenie, że coś we mnie zasiano, że zaczął się jakiś proces, że mogę wyjść ze ślepych zaułków, a co najważniejsze, że będziemy mogli zacząć wspólnie przeżywać i starać się zrozumieć sprawy wiary – powiedziała Magda.

Co sprawia, że kilkadziesiąt godzin spędzonych na tych warsztatach rekolekcyjnych może spełnić nadzieje małżeństw, które chcą, by ich miłość uległa pogłębieniu, odnowieniu, a nierzadko uratowaniu?

Dialog i nadzieja

Reklama

Pozornie są to ćwiczenia z zakresu psychologii komunikacji. Ale ta psychologia jest przeniknięta łaską Bożą. Mówimy dużo o uczuciach, potrzebach psychicznych, temperamentach. Wracamy do źródeł miłości, do tego, co nas połączyło przed wielu laty, lecz gdzieś po drodze się zakurzyło lub nawet zagubiło. Stwarzamy uczestnikom w domu rekolekcyjnym, do którego wyjeżdżamy, warunki do spokojnej rozmowy. Na dwie doby zapominają o wszystkich sprawach domowych i zawodowych, są tylko dla siebie. Małżeństwa i kapłan prowadzący te rekolekcje dzielą się swoim życiem. Pod wpływem tego dzielenia się uczestnicy rekolekcji starają się w swoich małżeństwach wzajemnie się słuchać, a nie tylko mówić; rozumieć siebie nawzajem, a nie oceniać; dzielić się sobą, a nie dyskutować. To zbliża ich do siebie. Prowadzi do wzajemnego przebaczenia tego, co mogło ich podzielić, i do spojrzenia z nadzieją w przyszłość. To jest swego rodzaju wędrówka pod prąd codziennej rutyny we wzajemnych relacjach. I taki dialog spełnia ich nadzieję.

Dystans do codziennych nadziei

Przeżycie dialogu w takich warunkach, jakie zapewniamy uczestnikom, pozwala im nabrać dystansu do „codziennych nadziei”. Te nadzieje nie są złe i mogą być drogą do szczęśliwego życia, ale najważniejsza jest nadzieja na własne relacje przeżywane w słuchaniu siebie nawzajem, rozumieniu się, a nie ocenianiu; dzieleniu się sobą, a nie dyskutowaniu; i na przebaczaniu. Niespełnione nadzieje często pokazują, że plany Boże były inne niż nasze. Okazuje się, że były lepsze niż nasze własne. Były często inspiracją do rozpoznania miłości przekraczającej nasze wyobrażenia. Potrzebne jest do tego jednak całkowite zawierzenie Panu Bogu, że On wie, czego nam potrzeba i co jest prawdziwą drogą szczęścia.

Kiedy nasze nadzieje nas zawodzą, mamy czasem pretensje do Pana Boga. Ale to nie On nas zawiódł, to nie nadzieje nas zawiodły – to my zawiedliśmy nadzieję, którą Pan Bóg miał wobec nas, a my wobec siebie nawzajem. Przykładem są rozwody wśród małżeństw bardzo religijnych, które nie potrafiły zbudować własnych relacji.

Zacząć nazywać nadzieję

Reklama

Wielu uczestników przyjeżdża bez sprecyzowanych nadziei. Dopiero na tych rekolekcjach zaczynają rozpoznawać, co może być ich nadzieją. Zaczynają ją nazywać. To jest przede wszystkim nadzieja na małżeński dialog, na dialog z dziećmi i z innymi ludźmi. A nade wszystko – z Panem Bogiem. Odkrycie tej nadziei wyznacza kierunek dalszego życia. Rozpoznanie, że słowa Jezusa: „Trwajcie w miłości mojej” (J 15, 9b), są skierowane do ich małżeństwa, pozwala im mieć nadzieję, że dbanie o miłość w małżeństwie jest tym, o co przede wszystkim warto dbać w swoim życiu. Zaczynają rozpoznawać, że istnieje coś takiego jak nadzieja – i warto ją ożywiać.

Dialog przeżyty na tych rekolekcjach napełnia wielu uczestników nadzieją, że zmianie mogą ulec relacje z dziećmi. Zaczynają mieć nadzieję, że uważne wysłuchanie dzieci, zrozumienie ich emocji i niereagowanie emocjonalnie na ich złość czy bunt mogą przynieść wzajemne zaufanie. Wiele małżeństw po latach od przeżycia rekolekcji mówi, że spełniły one nazywaną na tych rekolekcjach nadzieję na poprawę dialogu z dziećmi.

Własne doświadczenie nadziei

Żeby być źródłem nadziei dla innych i żeby podtrzymywać nadzieję u innych w duchu słów św. Pawła Apostoła: „abyśmy podtrzymywali nadzieję” (por. Rz 15, 4), prowadzący sami muszą przeżyć taką nadzieję w swoim własnym życiu, we własnym małżeństwie, w swoich własnych relacjach z dziećmi, z Panem Bogiem. A o to jest najtrudniej. I nie trzeba tego ukrywać. Sami mamy trudności ze słuchaniem siebie nawzajem, zrozumieniem siebie, jakże często mówimy niejasno, bo trudno nam nazwać to, co przeżywamy, czym się chcemy podzielić. Trudno nam zachować dystans do emocji. Ale zasady dialogu, które sami opracowaliśmy, są dla nas samych punktem oparcia. Staramy się dbać o nie na co dzień.

Nadzieja czy pewność?

Od samego początku małżeństwa mieliśmy nie tyle nadzieję, ile pewność, że nasze wspólne życie nie będzie zmarnowane. Ta pewność wynikała stąd, że staraliśmy się poddawać prowadzeniu przez Pana Boga. To On pisał scenariusz naszego życia. Odczytywanie tego scenariusza było źródłem nadziei w naszym małżeństwie. Rozpoznanie obecności Pana Boga w naszym życiu, poddanie się Jego prowadzeniu, własne nieudolne próby dialogu przyniosły nam styl życia, który stał się nadzieją dla innych, tych, którzy dalej niosą nadzieję na trwanie w dialogu, czyli trwanie w miłości Jezusa. Bo tej nadziei nie można zatrzymywać dla siebie. Nasza droga zbliża się do końca. Mamy nadzieję, że TAM się przekonamy, iż ta nadzieja nas nie zawiodła.

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Tak mało...

W ubiegłym tygodniu udało nam się wyskoczyć na dwa dni nad piękny lodowaty Bałtyk. Skorzystaliśmy z okazji. Po odwiedzinach u syna na obozie harcerskim nieopodal Słupska zamiast do Warszawy skręciliśmy do Ustki, by z naszego nazbyt napiętego grafiku wykraść parę wakacyjnych chwil.
CZYTAJ DALEJ

Obrońca wiary

Niedziela Ogólnopolska 18/2022, str. VIII

[ TEMATY ]

święty

commons.wikimedia.org

Św. Atanazy Wielki

Św. Atanazy Wielki

Za życia nazywany był „Ojcem prawowierności”, po śmierci mówiono o nim, że jest „filarem Kościoła”.

Święty Atanazy urodził się w pobożnej rodzinie najprawdopodobniej w Aleksandrii, będącej jednym z największych miast Cesarstwa Rzymskiego. Jako młodzieniec udał się do pustelni, gdzie rozwijał swoją duchowość pod opieką św. Antoniego. Dorastał w cieniu prześladowań chrześcijan. Poprzez obserwowanie męstwa i odwagi męczenników, sam nabrał chartu w obronie tego, co najcenniejsze – wiary. Jak się wkrótce okazało, ta cecha pozwoliła mu stać się obrońcą wiary, gdy herezja Ariusza zaczęła zdobywać popularność na dworze cesarskim.
CZYTAJ DALEJ

Słowacy w Łagiewnikach

2025-05-02 13:42

Małgorzata Pabis

    W czwartek 1 maja do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach już po raz 18. przybyła pielgrzymka katolików ze Słowacji organizowana przez Radio Lumen.

Uroczystej Eucharystii, sprawowanej przy ołtarzu polowym, przewodniczył arcybiskup koszycki Bernard Bober, przewodniczący Konferencji Episkopatu Słowacji. W pielgrzymce wzięło udział ponad 11,5 tysiąca Słowaków. Hasłem pielgrzymki były słowa: „Pielgrzymi nadziei w świetle Bożego Miłosierdzia".
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję