Po raz pierwszy w historii Francji lider opozycji został pozbawiony przez sąd możliwości startu w wyborach prezydenckich. Zakaz kandydowania w wyborach w 2027 r. wobec Marine Le Pen wchodzi w życie od razu po ogłoszeniu wyroku i obowiązuje przez 5 lat. Dziennikarz Kacper Kita, autor książki Saga rodu Le Penów, na swoim kanale Nowy Ład na YouTubie zwrócił uwagę na istotną okoliczność. „To decyzja pojedynczego sędziego, co więcej – była ona możliwa, bo kilka dni temu Rada Konstytucyjna orzekła, że można wykluczać z wyborów decyzją jednoinstancyjną. A prezesem sądu konstytucyjnego jest Richard Ferrand, jeszcze 4 miesiące temu polityk partii Macrona i były przewodniczący izby niższej parlamentu, który w grudniu 2024 r. był szefem biura wykonawczego partii Odrodzenie Macrona”.
Demokratura europejska
Reklama
A zatem jeden z najbardziej zaufanych współpracowników Macrona odbiera prawa obywatelskie jego głównej przeciwniczce politycznej – Marine Le Pen. Demokratura europejska na szóstym biegu. Gdzie są ci wszyscy zatroskani o praworządność na czele z Ursulą von der Leyen i komisarzem Didierem Reyndersem? Dlaczego się nie oburzają, że czynny jeszcze 4 miesiące temu polityk przeszedł do sądu konstytucyjnego? Czyżby wróciło hasło: „Nie ma wolności dla wrogów wolności”, a jeśli ktoś jest przeciwnikiem lewackiej rewolucji, to zostanie zgilotynowany, tylko tym razem nie dosłownie, a politycznie? Le Pen została skazana za dętą sprawę rzekomej defraudacji środków unijnych – jej asystenci mieli realizować cele partii zamiast Parlamentu Europejskiego, w którym są zatrudnieni. Kryteria oceny są płynne – przecież asystent ma prawo np. opracowywać nowy program partii w zakresie polityki migracyjnej, który następnie europosłanka Le Pen prezentuje na forum parlamentu. Do defraudacji nie doszło, bo nikt nie postawił zarzutu, że asystenci nie pracowali. Kacper Kita zwraca uwagę na to, że w ubiegłym roku w analogicznej sprawie nie zostali wykluczeni asystenci aktualnego premiera François Bayrou ani on sam. Wyrok jest niezwykle surowy, bo przewiduje aż 4 lata więzienia, w tym 2 w zawieszeniu. Oznacza odebranie kilkunastu milionom Francuzów prawa do wyboru swojego kandydata. Orzeczenie sądu apelacyjnego – do którego odwołała się Le Pen – może zapaść już po wyborach w 2027 r.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Le Pen jest kolejnym znaczącym politykiem, który zostaje wykluczony z wyborów prezydenckich. Kilka tygodni temu to samo spotkało kandydata w wyborach w Rumunii – Călina Georgescu, który podobnie jak Francuzka prowadził w sondażach i szedł po zwycięstwo.
Co zrobi prawica?
We Francji może jednak zadziałać efekt Donalda Trumpa – im bardziej chcieli go wyeliminować z wyborów, tym więcej zyskiwał zwolenników. Zjednoczenie Narodowe w miejsce Marine Le Pen wystawi najpewniej lidera ugrupowania Jordana Bardellę. Problem w tym, że nie jest on tak popularny. Ponadto partia musi zapłacić 1 mln euro kary, co istotnie ograniczy możliwości prowadzenia kampanii. Le Pen konsekwentnie budowała poparcie i wszystko wskazywało na to, że w wyborach prezydenckich w 2027 r. przerwie kordon sanitarny, którym odgrodzono jej partię – Zjednoczenie Narodowe – za to, iż opowiada się za całkowitym zerwaniem z Zielonym Ładem, rewizją traktatów europejskich, ograniczeniem współpracy z Niemcami. Mówi o konieczności wydalania z Francji migrantów i uznania wyższości konstytucji nad prawem europejskim.
Wiceprezydent USA J.D. Vance przestrzegał w Monachium przywódców UE przed łamaniem zasad demokracji w stosunku do antyestablishmentowych polityków prawicy. „Kiedy radykalna lewica nie może wygrać przez demokratyczne głosowanie, nadużywa systemu prawnego, aby uwięzić swoich przeciwników” – napisał Elon Musk. W Europie próbuje się doprowadzić do sytuacji, w której narodowa, konserwatywna, realnie chrześcijańska prawica nie będzie mogła wrócić już do władzy. Dotyczy to również Polski. We Francji liderzy Zjednoczenia Narodowego nie zwlekają z odpowiedzią i już 6 kwietnia zorganizowali manifestację. Bardella zapowiada wielką kampanię w obronie demokracji. Prawica narodowa zwalczana jest tam od 25 lat, a i tak staje się coraz silniejsza. Być może więc nadchodzi zmiana, której lewoskrętni politycy nie zdołają powstrzymać.