Reklama

Niedziela Łódzka

Dumni z historii, tradycji i wiary

Jeżów zawdzięcza swój początek i rozwój benedyktynom. Gdyby ich tutaj nie było, nie wiadomo, jaka byłaby historia tego miejsca – podkreśla ks. kan. Krzysztof Nalepa w rozmowie z Niedzielą.

Niedziela łódzka 14/2025, str. I

[ TEMATY ]

historia diecezji łódzkiej

Ks. Paweł Kłys

Uroczystości 750-lecia istnienia parafii w Jeżowie (11 czerwca 2023 r.)

Uroczystości 750-lecia istnienia parafii w Jeżowie (11 czerwca 2023 r.)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Paweł Gabara: Jak to się stało, że u podstaw chrześcijaństwa w Jeżowie stoją benedyktyni?

Ks. kan. Krzysztof Nalepa: Według przekazów benedyktyni przyszli do Jeżowa ok. 1108 r. To początki chrześcijaństwa w Polsce. Zakonnicy przybyli z opactwa w Lubiniu, które swój początek ma ok. 1070 r. Otrzymawszy następnie od książąt mazowieckich te tereny, osiedlili się także w Jeżowie, rozpoczynając pracę duszpasterską, ale przede wszystkim na początku misyjną. Polegała ona na uczeniu ludzi uprawy roli i rzemiosła, zajmowali się lecznictwem, opieką, edukacją itd. Według niepotwierdzonych podań pierwszym przełożonym klasztoru jeżowskiego został Gall Anonim – słynny kronikarz. Miał podobno otrzymać Jeżów jako podziękowanie za prace na dworze Bolesława Krzywoustego, który ok. 1113 r. ufundował niewielki klasztor. Z czasem przekształcił się on w prepozyturę. Trzeba jasno stwierdzić, że Jeżów zawdzięcza swój początek i rozwój benedyktynom. Gdyby ich tutaj nie było, nie wiadomo, jaka byłaby historia tego miejsca i czy w ogóle Jeżów by istniał. Nie wiadomo też, czy nazwę miejscowości nadali zakonnicy, czy wcześniej już istniała.

Czy wiemy, w którym miejscu znajdował się benedyktyński klasztor?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Klasztor usytuowany był na rynku miasta, przy wejściu do kościoła od strony południowo-zachodniej. Dzisiaj w miejscu klasztoru znajdują się domy mieszkalne. Niestety nie zachowały się żadne przekazy opisujące wygląd klasztoru, ale wiemy, że było on murowany. Historycy porównują go do innych konwentów benedyktynów. Zapewne dzięki takiej tajemnicy rozbudza się nasza wyobraźnia, tym bardziej że klasztor dość szybko uzyskał pozycję i znaczenie, bowiem już w II połowie XII wieku odbył się w Jeżowie synod archidiecezji gnieźnieńskiej z legatem papieskim abp. Reginaldem.

Benedyktyni w Jeżowie posługiwali wcześniej niż została powołana parafia ku czci św. Józefa. Co wiemy o początkach parafii?

Zanim powstała parafia, ojcowie jako duszpasterze podlegali proboszczowi w Rawie. Taki stan był do 1273 r., w którym erygowano parafię w Jeżowie i oddano ją pod opiekę ojcom benedyktynom. Wówczas Jeżów leżał na terenie archidiecezji gnieźnieńskiej. Nie wiadomo, kto powołał parafię do istnienia, bo wówczas był wakat na stolicy biskupiej. Wielu autorów podaje arcybiskupa gnieźnieńskiego Marcina II, lecz ten zaczął pasterzowanie w 1278 r. Być może decyzję o powstaniu parafii podjęło kolegialnie grono kanoników katedralnych. Sądzę, że czynnikiem mobilizującym było nadanie Jeżowowi po raz pierwszy praw miejskich w 1272 r. Dziwne by było, aby w mieście nie było parafii.

W świątyni spotkać możemy obraz Matki Bożej Jeżowskiej. Jaka jest jego historia i czy obraz ten otoczony jest kultem, ze strony wiernych?

Reklama

W głównym ołtarzu obecnego kościoła parafialnego św. Józefa, którego budowa zakończyła się w 1914 r., znajduje się obraz Matki Bożej Jeżowskiej. Znajdował się także w poprzedniej szesnastowiecznej świątyni św. Andrzeja Apostoła w głównym ołtarzu. Dlatego, jako związany z tym miejscem, nazywany jest lokalnie. To obraz barokowy, typu częstochowskiego, nieznanego autora z XVII wieku, pokryty koszulką i rokokowymi koronami z XVIII wieku. Ozdoby mogą świadczyć o dawnym kulcie. Obecnie przed wizerunkiem odprawiana jest w każdą środę nowenna do Matki Bożej. To pewne, że wielu parafian patrząc na ten obraz umieszczony centralnie w kościele, zanosi przez Maryję modlitwy do Boga. Gdyby on zniknął z naszej przestrzeni, pojawiłaby się pustka. Kult jest, ale przede wszystkim prywatny, serdeczny i autentyczny.

W tej wiekowej świątyni zapewne znajdują się relikwiarze błogosławionych i świętych. Przez jakich świętych wierni oddają cześć Bogu?

Najstarsze relikwiarze zaginęły lub zostały skradzione kilkadziesiąt lat temu, wśród nich relikwiarz Krzyża Świętego. Pozostałe skradzione były puste, więc nie wiadomo, których świętych skrywały. Przed II wojną światową, po kanonizacji św. Teresy od Dzieciątka Jezus, sprowadzono relikwie tej świętej i kult ożył. Był nawet jej obraz w bocznym ołtarzyku. Do dzisiaj nic się nie zachowało. Natomiast relikwiarze, które obecnie są ozdobą kościoła, zostały wprowadzone w ostatnich latach przez mojego poprzednika i przeze mnie. Cieszymy się zatem obecnością świętych: Faustyny Kowalskiej i Maksymiliana Kolbego oraz błogosławionych męczenników i wyznawców: Jerzego Popiełuszki, Karoliny Kózkówny, Zbigniewa Strzałkowskiego i Michała Tomaszka, Stefana Wyszyńskiego i Wincentego Kadłubka. Ich opiece i wstawiennictwu powierzamy się szczególnie w dniach wspomnień liturgicznych, ale są też inne okazje.

Parafia jeżowska ma swojego męczennika bł. ks. Romana Archutowskiego. Proszę przybliżyć nam jego postać?

Reklama

W długiej historii parafii – dwa lata temu świętowaliśmy 750-lecie – mamy jednego duszpasterza wyniesionego na ołtarze. To bł. ks. Roman Archutowski. Beatyfikowany w grupie 108 męczenników II wojny światowej w 1999 r. Żył w latach 1882 – 1943. Po święceniach kapłańskich pracował jako wikariusz w parafii jeżowskiej na przełomie 1904 i 1905 r. Był kapłanem archidiecezji warszawskiej, na terenie której wówczas leżał Jeżów. Był naukowcem, wychowawcą i prefektem w szkołach, przyjacielem młodzieży i ubogich oraz rektorem seminarium duchownego. Życie zakończył w obozie koncentracyjnym na Majdanku. Dał świadectwo umiłowania kapłaństwa. Pozostawił po sobie wiele publikacji: kilka książek i setki artykułów. Uważam, że jego obecność i wikariat w Jeżowie trwały ok. pół roku. W naszym kościele umieszczona jest tablica mu poświęcona w 2018 r. Świętowaliśmy także 20-lecie beatyfikacji w 2020 r. i polecamy się jego wstawiennictwu szczególnie 12 czerwca, we wspomnienie 108 męczenników II wojny światowej.

Parafia to przede wszystkim wierni. Czy dla mieszkańców parafii wiara w Boga i wierność tradycji, również tej lokalnej, w ocenie Księdza Proboszcza jest ważna?

Chociaż szczycimy się historią, miejscami i świątyniami, to jednak parafię stanowią żywi ludzie należący do Kościoła. Oni tworzą historię, obecni są w miejscach i wypełniają modlitwą świątynię. W naszej parafii jeżowskiej wierni praktykują w sposób tradycyjny. Uświęcone przez wieki nabożeństwa są tutaj popularne. Duża grupa wiernych odnajduje się na Roratach czy Drodze Krzyżowej, rekolekcjach i przystępuje do sakramentu pokuty. Wspólnoty parafialne to grupy tradycyjne. Są koła Żywego Różańca, chór parafialny, grupy formacyjne przygotowujące do sakramentów, rada duszpasterska, Liturgiczna Służba Ołtarza z szafarzami oraz szkolne koło Caritas i duszpasterstwo chorych. Parafianie nie są zamknięci na nowe formy modlitewne i formacyjne, ale jednak przeważają te powszechnie znane. Czasem zapraszamy świadków wiary, osoby ewangelizujące i okazuje się, że jest i na nich otwarcie. Trzeba wielkiej mądrości i wyważenia, by łączyć stare z nowym, by pokazywać wielkość i możliwości Kościoła, by w parafii każdy znalazł coś dla siebie.

2025-04-01 17:21

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Miłość jest twórcza

Niedziela łódzka 34/2023, str. IV

[ TEMATY ]

Łódź

historia diecezji łódzkiej

Archiwum parafii

Wierni licznie uczestniczą w uroczystościach kościelnych

Wierni licznie uczestniczą w uroczystościach kościelnych

Wychodzimy z założenia, podobnie jak św. Maksymilian, że nie można stać w miejscu, tylko trzeba szukać dróg dojścia do człowieka – mówi o. Sebastian Bielski, proboszcz parafii św. Maksymiliana Marii Kolbego w Łodzi.

W latach 60. i 70. XX wieku sen z powiek ordynariuszy diecezji łódzkiej spędzały budowane w Łodzi nowe osiedla mieszkaniowe, m.in. Dąbrowa, na którym wrogo nastawione wobec Kościoła władze PRL uniemożliwiały powstanie świątyni. Miało to być typowo socjalistyczne „osiedle bez Boga”.
CZYTAJ DALEJ

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus - "Moim powołaniem jest miłość"

Niedziela łódzka 22/2003

[ TEMATY ]

św. Teresa z Lisieux

Adobe Stock

Św. Teresa z Lisieux

Św. Teresa z Lisieux

O św. Teresie od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, karmelitance z Lisieux we Francji, powstały już opasłe tomy rozpraw teologicznych. W tym skromnym artykule pragnę zachęcić czytelników do przyjaźni z tą wielką świętą końca XIX w., która także dziś może stać się dla wielu ludzi przewodniczką na krętych drogach życia. Może także pomóc w zweryfikowaniu własnego stosunku do Pana Boga, relacji z Nim, Jego obrazu, który nosimy w sobie.

Życie św. Teresy daje się streścić w jednym słowie: miłość. Miłość była jej głównym posłannictwem, treścią i celem jej życia. Według św. Teresy, najważniejsze to wiedzieć, że jest się kochanym, i kochać. Prawda to, jak może się wydawać, banalna, ale aby dojść do takiego wniosku, trzeba w pełni zaakceptować siebie. Św. Teresie wcale nie było łatwo tego dokonać. Miała niesforny charakter. Była bardzo uparta, przewrażliwiona na swoim punkcie i spragniona uznania, łatwo ulegała emocjom. Wiedziała jednak, że tylko Bóg może dokonać w niej uzdrowienia, bo tylko On kocha miłością bez warunków. Dlatego zaufała Mu i pozwoliła się prowadzić, a to zaowocowało wyzwoleniem się od wszelkich trosk o samą siebie i uwierzeniem, że jest kochana taką, jaka jest. Miłość to dla św. Teresy "mała droga", jak zwykło się nazywać jej duchowy system przekonań, "droga zaufania małego dziecka, które bez obawy zasypia w ramionach Ojca". Św. Teresa ufała bowiem w miłość Boga i zdała się całkowicie na Niego. Chciała się stawać "mała" i wiedziała, że Bogu to się podoba, że On kocha jej słabości. Ona wskazała, na przekór panującemu długo i obecnemu często i dziś przekonaniu, że świętość nie jest dostępna jedynie dla wybranych, dla tych, którzy dokonują heroicznych czynów, ale jest w zasięgu wszystkich, nawet najmniejszych dusz kochających Boga i pragnących spełniać Jego wolę. Św. Teresa była przekonana, że to miłosierdzie Boga, a nie religijne zasługi, zaprowadzi ją do nieba. Św. Teresa chciała być aktywna nie w ćwiczeniu się w doskonałości, ale w sprawianiu Bogu przyjemności. Pragnęła robić wszystko nie dla zasług, ale po to, by Jemu było miło i dlatego mówiła: "Dzieci nie pracują, by zdobyć stanowisko, a jeżeli są grzeczne, to dla rozradowania rodziców; również nie trzeba pracować po to, by zostać świętym, ale aby sprawiać radość Panu Bogu". Św. Teresa przekonuje w ten sposób, że najważniejsze to wykonywać wszystko z miłości do Pana Boga. Taki stosunek trzeba mieć przede wszystkim do swoich codziennych obowiązków, które często są trudne, niepozorne i przesiąknięte rutyną. Nie jest jednak ważne, co robimy, ale czy wykonujemy to z miłością. Teresa mówiła, że "Jezus nie interesuje się wielkością naszych czynów ani nawet stopniem ich trudności, co miłością, która nas do nich przynagla". Przykład św. Teresy wskazuje na to, że usilne dążenie do doskonałości i przekonywanie innych, a zwłaszcza samego siebie, o swoich zasługach jest bezcelowe. Nigdy bowiem nie uda się nam dokonać takich czynów, które sprawią, że będziemy w pełni z siebie zadowoleni, jeśli nie przekonamy się, że Bóg nas kocha i akceptuje nasze słabości. Trzeba zgodzić się na swoją małość, bo to pozwoli Bogu działać w nas i przemieniać nasze życie. Św. Teresa chciała być słaba, bo wiedziała, że "moc w słabości się doskonali". Ta wielka święta, Doktor Kościoła, udowodniła, że można patrzeć na Boga jak na czułego, kochającego Ojca. Jednak trwanie w takim przekonaniu nie przyszło jej łatwo. Przeżywała wiele trudności w wierze, nieobce były jej niepokoje i wątpliwości, znała poczucie oddalenia od Boga. Dzięki temu może być nam, ludziom słabym, bardzo bliska. Jest także dowodem na to, że niepowodzenia i trudności są wpisane w życie każdego człowieka, nikt bowiem nie rodzi się święty, ale świętość wypracowuje się przez walkę z samym sobą, współpracę z łaską Bożą, wypełnianie woli Stwórcy. Teresa zrozumiała najgłębszą prawdę o Bogu zawartą w Biblii - że jest On miłością - i dlatego spośród licznych powołań, które odczuwała, wybrała jedno, mówiąc: "Moim powołaniem jest miłość", a w innym miejscu: "W sercu Kościoła, mojej Matki, będę miłością".
CZYTAJ DALEJ

Leon XIV: przed Bogiem zdamy sprawę z troski o bliźnich i świat stworzony

2025-10-01 17:47

[ TEMATY ]

Leon XIV

Monika Książek

„Bóg zapyta nas, czy pielęgnowaliśmy i dbaliśmy o świat, który stworzył (por. Rdz 2, 15), dla dobra wszystkich i przyszłych pokoleń, oraz czy troszczyliśmy się o naszych braci i siostry” - stwierdził Ojciec Święty podczas konferencji zorganizowanej w 10. rocznicę publikacji encykliki Laudato si’ w Centrum Mariapoli w Castel Gandolfo.

Zanim przejdę do kilku przygotowanych uwag, chciałbym podziękować dwojgu przedmówcom, [Arnoldowi Schwarzeneggerowi i Marinie Silva - brazylijska minister środowiska i zmian klimatycznych - przyp. KAI], ale chciałbym dodać, że jeśli rzeczywiście jest wśród nas dziś po południu bohater akcji, to są to wszyscy, którzy wspólnie pracują, aby coś zmienić.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję