Reklama
Ks. Robert Gołębiowski: Wierni naszej archidiecezji gratulując nominacji, pragną poznać swojego nowego Pasterza, zapytam więc o budowanie sfery wiary w domu rodzinnym i o wzrost w łasce powołania.
Abp Wiesław Śmigiel: Pochodzę z bardzo zwyczajnej rodziny, która mieszka do tej pory na wsi. Religijnie formowałem się w parafii św. Jana Chrzciciela w Grucznie, pięknie położnej w pradolinie Wisły, naprzeciw Chełmna. Wychowywałem się przez to w środowisku bliskim naturze. Mój tata zmarł dość wcześnie, miałem wówczas 12 lat, zostaliśmy więc z mamą i bratem, ale dookoła mieszkała nasza liczna rodzina. Wspomnienia z dzieciństwa mam bardzo dobre. Byłem ministrantem, lektorem a duży wpływ na odczytanie powołania miał nasz ks. prob. Franciszek Kamecki, poeta, duszpasterz akademicki i katechetyk. Od dzieciństwa towarzyszyła mi naturalna wiara, a więc coniedzielna Eucharystia, wspólna modlitwa, ale także pracowitość. Moja mama jest wzorem pracowitości, a gdy spotyka jakieś przeszkody, pokonuje je. Jest dla nas wspaniałym przykładem godnego przyjęcia trudów życia mimo osiągnięcia wieku ponad 83 lat i trudności zdrowotnych. Kiedy postanowiłem wstąpić do seminarium duchownego powiedziała mi, abym się bardzo dobrze zastanowił, gdyż jest to niezwykłe powołanie, wyjątkowe, wiążące się z ogromną odpowiedzialnością. Wspomagała mnie w formacji seminaryjnej, dając mi przestrzeń wolności i zarazem zmuszała mnie, do potwierdzania tej decyzji, aby nie być złym księdzem. Gdy zbliżały się święcenia diakonatu powiedziała: „Od tej pory to jest Twoja droga, nie możesz szukać innych rozwiązań, zrób wszystko abyś wytrwał w powołaniu a ja będę się za Ciebie modliła”.
Większość posługi to sfera naukowo-dydaktyczna. Skąd wybór właśnie teologii pastoralnej?
Po święceniach kapłańskich pierwszą moją parafią w funkcji wikariusza była Kościerzyna na Kaszubach i dość duża, bowiem 20 tys. parafia z ks. proboszczem, który przybył na mój ingres. Była to parafia wymagająca, ale dająca zarazem wiele satysfakcji, chociażby wtedy kiedy przychodził czas spowiedzi, to trwała ona od rana do wieczora. Następnie przez prawie trzy lata byłem kapelanem i sekretarzem bp. Jana Szlagi. Był to dla mnie taki „mały uniwersytet”, gdyż był bardzo mądrym człowiekiem, biblistą i sporo się nauczyłem, towarzysząc ks. biskupowi. Po przeszło dwóch latach poprosiłem ks. biskupa o to, bym mógł zakończyć moją posługę i wrócić do duszpasterstwa. Biskup Jan był człowiekiem roztropnym i po wysłuchaniu mojej prośby powiedział: „a ja bym chciał, abyś poszedł na studia!”. Najpierw zaproponował mi teologię życia wewnętrznego. Odczytałem to jako perspektywę bycia ojcem duchownym i szczerze powiedziałem, że nie za bardzo widzę siebie w tej roli, ale jeśli ks. biskup tak to widzi, to z posłuszeństwem przyjmę taką decyzję.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Podziękował mi za szczerość i niedługo otrzymałem dekret z dopowiedzeniem, że diecezja potrzebuje kogoś po teologii pastoralnej, a ty masz taką „smykałkę”, nieustannie szukasz kontaktu z duszpasterstwem, lubisz czytać i jesteś dociekliwy. Nie był to więc do końca mój wybór, ale gdy rozpocząłem studiowanie zobaczyłem, że są to studia dla mnie. Zrozumiałem wówczas również, że wszystkie te decyzje życiowe dotyczące mnie osobiście potwierdzają prawdę o tym, że gdy człowiek jest posłuszny Kościołowi, to prędzej czy później, w tym posłuszeństwie odkrywa naprawdę dobre decyzje i jest za nie wdzięczny Panu Bogu. Niekiedy wydaje się, że decyzje przełożonych są trudne, jakby nie dla mnie, obok mnie, ale kiedy przyjmujemy je z posłuszeństwem, to okazuje się, że jest to palec Boży.
Studia wspominam, jako czas przestrzeni do rozwoju i początkowo nie planowałem, aby zostać na stałe na KUL-u. Jednak ks. prof. Ryszard Kamiński, znany teolog pastoralny, w jednej z rozmów zaproponował, abym został na uczelni ze względu na ogrom pracy, gdyż studiowało wówczas naprawdę wielu studentów, szczególnie jeśli chodzi np. o kierunek nauki o rodzinie. Odpowiedziałem, że muszę uzyskać zgodę bp. Szlagi. Od biskupa otrzymałem ojcowskie pytanie: „A czego Ty byś chciał?”. Odpowiedziałem, „że pracować dla diecezji i …na KUL-u”. Finalnie uzyskałem zgodę i pracowałem na KUL-u, starając się mieć cały czas kontakt z duszpasterstwem parafialnym. W diecezji pelplińskiej, w czasie wakacji, przez dłuższy czas przyjeżdżałem do Chojnic, gdzie w bazylice Chojnickiej pomagałem w duszpasterstwie.
Reklama
Jak przyjął Ks. Arcybiskup nominację na biskupa pomocniczego diecezji pelplińskiej, będąc najmłodszym członkiem Episkopatu Polski?
Z uśmiechem powiem, że byłem wówczas podobno jednym z najmłodszych biskupów na świecie. Starsi biskupi witali mnie serdecznie i mówili, że mam się cieszyć młodością, bo ona bardzo szybko przemija. Powiem szczerze, że gdy zbliżał się czas nominacji, docierały do mnie jakieś głosy, ale wydawało mi się to nie realne, gdyż przecież wiedziałem, że jest wielu kandydatów lepszych ode mnie. Kiedy pojawiła się wola Ojca Świętego i gdy pytałem siebie, czy ją przyjąć to powróciły myśli o tym, że ilekroć zgadzałem się na jakieś decyzje, to później odkrywałem, że to jest dla mnie, jakieś zadanie i dar ofiarowany od Pana Boga.
Przyjąłem tę posługę, ale początek był bardzo trudny, gdyż moim konsekratorem miał być bp Jan Szlaga, jednak w dniu święceń dowiedziałem się, że miał krwotok i jest w szpitalu. Musiałem szukać konsekratora, prosić o wygłoszenie homilii a po trzech dniach od moich święceń biskupich bp Jan zmarł, a ja zostałem administratorem diecezji pelplińskiej. Wcześniej zdążyłem go jeszcze odwiedzić w szpitalu, rozmawialiśmy i mówił: „o nic się nie martw, wracam do sił, tylko zastąp mnie na te trzy dni”, gdyż miał zaplanowanych wiele ważnych posług w diecezji. Niestety po tych trzech dniach zmarł.
Zostałem administratorem, zorganizowałem pogrzeb, więc ogólnie ten początek był trudny, chociażby poprzez fakt zarządzania diecezją. Myślałem, że będę tego się uczył przy boku ks. biskupa. Byłem wówczas wdzięczny za to, iż byłem jego kapelanem i miałem przynajmniej mgliste pojęcie o posłudze biskupa. Odczułem wówczas mocno obecność Ducha Świętego, a po ludzku pomoc księży z naszej diecezji. Później przybył bp Ryszard Kasyna. Tę współpracę również wspominam bardzo pięknie, wtedy także mogłem się uczyć zarządzania diecezją, ale było to już inne spojrzenie.
Reklama
Biskupie drogi poprowadziły do Torunia. Co szczególnie istotnego pozostanie w sercu Ks. Arcybiskupa z tych siedmiu lat posługi w tamtej diecezji?
Najpierw pragnę powiedzieć, że diecezja toruńska i pelplińska z racji historycznych są bardzo bliskie sobie, ponieważ w wyniku nowego podziału administracyjnego Kościoła w Polsce wyłoniły się one z dawnej diecezji chełmińskiej. Idąc do Torunia miałem świadomość, że jest to ważny ośrodek intelektualny, jest uniwersytet, ale także jest to centrum kulturalne. A do tego dochodziła piękna historia, wspaniałe zabytki, o których mówi popularne w Toruniu hasło: „Dotyk na gotyk”. Toruń miał to szczęście, że nie został zbombardowany w czasie II wojny światowej, dlatego pozostało Stare Miasto, piękne kamienice czy mury miejskie. Co zostawiam w Toruniu? To już ocenią diecezjanie.
A co zabieram ze sobą? Zabieram bardzo dobre wspomnienia i po raz kolejny mogę powiedzieć, że miałem ogromne oparcie w księżach, z którymi nawiązałem głębokie więzi. Spotkałem tam też wielu szlachetnych i dobrych ludzi, mogę powiedzieć, że zyskałem także przyjaciół. Zabieram również poczucie dumy, a to wynika z tego, że torunianie są dumni ze swego miasta! Uczyłem się wraz z nimi tej dumy i zawsze przy okazji różnorodnych rozmów czułem to, że są mieszkańcami wyjątkowego miasta. Często to podkreślali.
Spotkałem się tam z ogromną życzliwością. Doświadczyłem wielu niezwykłych chwil przez współpracę z księżmi, władzami samorządowymi i uniwersytetem. Były to dobre, budujące relacje. Toruń to także Radio Maryja, Telewizja Trwam, AKSIM i muszę przyznać, że to była dobra współpraca. Ojciec Tadeusz Rydzyk zapraszając licznych biskupów do sanktuarium czynił to zawsze w porozumieniu ze mną. Moja stała obecność wynikająca z tego, że stałem na czele Zespołu ds. Troski Duszpasterskiej o Radio Maryja, dotyczyła trzech momentów: urodzin Radia Maryja w grudniu, Dziękczynienia w Rodzinie Radia Maryja oraz starałem się również być na inauguracji Roku Akademickiego w AKSiM.
Abp Wiesław Śmigiel jest doktorem habilitowanym nauk teologicznych. Zajmuje się m.in. dynamiką zrzeszeń religijnych, sprawami rodziny i teologią kultury.