Reklama

Polska

Do końca byli z ludźmi i dla ludzi - jutro w kościołach zakonnych list o misjonarzach-męczennikach

W niedzielę 9 sierpnia we wszystkich zakonnych kościołach i kaplicach w Polsce będzie czytany list o misjonarzach-męczennikach zamordowanych w Peru, którzy jeszcze w tym roku zostaną ogłoszeni błogosławionymi. W niedzielę bowiem mija 24. rocznica ich śmierci - o. Zbigniewa Strzałkowskiego i o. Michała Tomaszka (franciszkanów).

[ TEMATY ]

męczennicy

niedziela.pl

O. Zbigniew Strzałkowski i o. Michał Tomaszek

O. Zbigniew Strzałkowski  i o. Michał Tomaszek

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Konferencja Wyższych Przełożonych Zakonów Męskich w Polsce przypomina ich życie i pracę misyjną w peruwiańskich Andach oraz okoliczności ich męczeńskiej śmierci.

Przełożeni piszą, że „męczennicy peruwiańscy wyrośli w dobrych, wielodzietnych rodzinach wiejskich; że wiara w Boga przekazywana była im w sposób naturalny poprzez przykład rodziców i dziadków, a także praktykę regularnej spowiedzi, formację katechetyczną i systematyczne uczęszczanie do kościoła parafialnego na msze św. i tradycyjne nabożeństwa”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Autorzy listu zwracają uwagę, że obaj, gdy wstępowali do zakonu franciszkanów, już w podaniu o przyjęcie napisali o swoim pragnieniu udania się na misje.

„Pragnieniem moim jest praca na misjach, by w ten sposób służyć Bogu i Niepokalanej” – wyznał o. Michał. „Pragnę służyć Panu Bogu w zakonie jako kapłan, w kraju lub na misjach, gdziekolwiek mnie Bóg powoła, pragnę naśladować św. Franciszka i bł. Maksymiliana Kolbego” – powiedział o sobie o. Zbigniew.

W liście znajdują się relacje świadków ich życia, którzy podkreślają, że „wszędzie czekali ludzie, którzy z wdzięcznością przyjmowali obecność franciszkanów udzielających sakramentów, katechizujących dzieci, wspomagających chorych; że misjonarze oprócz pracy duszpasterskiej zajmowali się działalnością charytatywną”.

Reklama

Przewodniczący KWPZM o. Janusz Sok CSRS, podpisany pod listem, pisze, że spojrzenie na życie nowych błogosławionych ma na celu umocnienie naszej wiary i przyjęcie ze zrozumieniem słowa Apostoła: „Bądźcie naśladowcami Boga jako synowie najukochańsi” (Ef 5,1).

Poniżej prezentujemy pełny tekst listu.

KONFERENCJA WYŻSZYCH PRZEŁOŻONYCH ZAKONÓW MĘSKICH W POLSCE LIST O MĘCZENNIKACH PERUWIAŃSKICH

XIX niedziela zwykła – 9 sierpnia 2015 r.

Umiłowani Siostry i Bracia w Chrystusie! Niedzielna Eucharystia jest darem miłości Boga. On sam karmi nas bogactwem swego Słowa. On sam daje nam swego Syna, który jest chlebem życia. Słowa Jezusa, które brzmią w czytanym dzisiaj fragmencie Ewangelii według Św. Jana ciągle zadziwiają swoim radykalizmem: Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata” (J 6, 51). To jest radykalizm miłości. Bóg nie waha się oddać człowiekowi wszystkiego w Chrystusie. Jego Syn nie tylko umiera za nas na Krzyżu. Staje się także naszym pokarmem. Zawsze gdy przystępujemy do Komunii, jesteśmy obdarowani żywą obecnością Syna. Przyjmując go do serca otrzymujemy nowe życie.

Reklama

Zawsze jest dobry czas na to, byśmy zostali poruszeni i wstrząśnięci bezgraniczną miłością Boga do każdego z nas, objawioną w Jezusie. Odkrycie i osobiste doświadczenie tego faktu otwiera bowiem człowieka na przemianę życia. Rodzi pragnienie metanoi. Bo naturalną potrzebą ludzkiego serca jest odpowiedź na miłość, której doświadcza od drugiego. Nikt zaś nie kocha nas bardziej niż Bóg. On pragnie naszego wzrostu, dojrzewania. Jego Syn – chleb żywy – nie obdarował nas jednorazowo. Został z nami aż do skończenia świata. Jeśli tylko człowiek tego pragnie, może Nim nasycić całą swoją egzystencję. Każdy, kto świadomie karmi się Ciałem Chrystusa, przeżywa autentyczny wewnętrzny wzrost, dzięki któremu może stać się świadkiem Bożej sprawy. Na takiej właśnie drodze rodzą się święci. A święci są wśród nas. Przypominamy Wam dzisiaj, osoby dwóch młodych franciszkanów, misjonarzy w Peru – o. Zbigniewa Strzałkowskiego i o. Michała Tomaszka. 9 sierpnia 1991 r. w niewielkim Pariacoto, zagubionym w wysokich Andach, dali oni przejmujące świadectwo Chrystusowi. Nie wahali się świadomie przelać swojej krwi, by zaświadczyć, iż jest w Chrystusie inne życie, które nie przemija. Uwierzyli słowom Jezusa: Kto we Mnie wierzy, ma życie wieczne. Jam jest chleb życia. (J 6, 47-48)

1. „Bądźcie naśladowcami Boga”

W Roku Życia Konsekrowanego papież Franciszek podjął decyzję o ich beatyfikacji, która odbędzie się 5 grudnia w Peru. Kościół odkrywa bowiem w męczeństwie o. Zbigniewa i o. Michała siłę świadectwa podobnego do męczenników pierwszych wieków chrześcijaństwa. Wiemy, że krew męczenników tamtych czasów zaowocowała ogromnym rozkwitem i dynamizmem wiary oraz szybkim rozwojem chrześcijaństwa. Patrzymy więc dzisiaj na życie nowych błogosławionych, aby umocnić naszą wiarę i przyjąć ze zrozumieniem słowa Apostoła: „Bądźcie naśladowcami Boga jako synowie najukochańsi” (Ef 5,1).

Reklama

Naśladowania Boga uczymy się w rodzinie. Męczennicy peruwiańscy wyrośli w dobrych, wielodzietnych rodzinach wiejskich. O. Zbigniew urodził się 3 lipca 1958 r., a pochodzi z Zawady koło Tarnowa. O. Michał przyszedł na świat 23 września 1960 r. w Łękawicy pod Żywcem. Liczyliby więc dzisiaj odpowiednio 57 i 55 lat. Zbigniew miał dwóch starszych braci, zaś Michał dwie starsze siostry i brata bliźniaka. Bardzo podobny był klimat codziennego życia obu tych rodzin. Wiara w Boga przekazywana była w sposób naturalny poprzez przykład rodziców i dziadków, a także praktykę regularnej spowiedzi, formację katechetyczną i systematyczne uczęszczanie do kościoła parafialnego na msze św. i tradycyjne nabożeństwa. Obaj zostali ministrantami w swoich kościołach parafialnych. Michał w wieku 9 lat przeżył bardzo śmierć ojca, co ogromnie skomplikowało życie rodziny, ale jego samego uczyniło nad wiek dojrzałym i odpowiedzialnym.

Obaj, gdy wstępowali do zakonu franciszkanów, w podaniu o przyjęcie napisali o swoim pragnieniu udania się na misje:„Pragnieniem moim jest praca na misjach, by w ten sposób służyć Bogu i Niepokalanej” – wyznawał o. Michał. „Pragnę służyć Panu Bogu w zakonie jako kapłan, w kraju lub na misjach, gdziekolwiek mnie Bóg powoła, pragnę naśladować św. Franciszka i bł. Maksymiliana Kolbego” – powiedział o sobie o. Zbigniew. Już w momencie tej pierwszej dojrzałej decyzji życiowej weszli na wskazywaną w dzisiejszym czytaniu przez św. Pawła „drogę miłości”, która oznacza naśladowanie Boga w byciu darem dla innych.

2. „Postępujcie drogą miłości”

Reklama

Lata formacji zakonnej i seminaryjnej w Krakowie były czasem wzrastania w duchowej dojrzałości. Pochłaniało ich nie tylko studium filozofii i teologii. O. Michał zajmował się niepełnosprawnymi dziećmi i niemal przez wszystkie seminaryjne lata był ich katechetą. O. Zbigniewa zainteresowała tematyka ekologiczna. Był jednym z założycieli istniejącego do dzisiaj Ruchu Ekologicznego św. Franciszka z Asyżu (REFA). Obaj pogłębiali też w sobie pragnienie wyjazdu na misje. Po święceniach kapłańskich o. Zbigniew został wychowawcą młodzieży w Niższym Seminarium Duchownym w Legnicy, zaś o. Michał pracował jako katecheta w Pieńsku k. Zgorzelca. To właśnie w latach 1986-88, gdy otrzymywali święcenia i podejmowali pierwszą posługę krystalizowała się sprawa wyjazdu polskich franciszkanów do Peru. Biskup położonego na północy tego kraju miasta Chimbote Luis Bambaren SJ szukał niemal na całym świecie misjonarzy gotowych do pracy z Indianami w wysokich Andach, gdzie od długiego czasu ludzie byli pozbawiani systematycznej kapłańskiej posługi, a ich umysły i serca zdobywał marksistowsko-maoistowski ruch Sendero Luminoso (Świetlisty Szlak).

Ówczesny generał franciszkanów o. Lanfranco Serrini poprosił, by bracia z krakowskiej prowincji udali się na tę misję. Po dłuższym okresie przygotowań w 1988 roku wyjechali tam dwaj pierwsi misjonarze. Był wśród nich o. Zbigniew Strzałkowski, który porzucił plany studiów specjalistycznych i ponownie poprosił o wyjazd na misje, gdy tylko dowiedział się o planowanym wyjeździe do Peru. Rok później dołączył do nich o. Michał Tomaszek. Wyjeżdżając obaj zdawali sobie sprawę, że podejmują się poważnego wyzwania. O. Michał podczas pożegnania przed wyjazdem do Peru odważnie powiedział, że jeśli trzeba będzie dla sprawy Bożej złożyć ofiarę życia, to nie będzie się wahał, zaś o. Zbigniew mówił do przyjaciół: „gdy się jedzie na misje, trzeba być gotowym na wszystko.”

Reklama

Miejscem posługi polskich misjonarzy stało się Pariacoto, niewielkie miasteczko położone na wysokości 1300 m n.p.m., u stóp wysokich Andów. Dwaj przyszli błogosławieni wraz z o. Jarosławem Wysoczańskim z wielkim zaangażowaniem i ofiarnością oddali się pracy wśród Indian. „Od sierpnia 1989 r. zamieszkiwaliśmy w centrum, przy kościele w Pariacoto, ale obsługiwaliśmy inne historyczne parafie i ich okolice, w najlepszym okresie 72 punkty w górach. Tam też jest największa bieda. Byliśmy świadomi, że musimy zadbać zarówno o ich kondycję duchową, jak i fizyczną. Na każdym kroku oczekują pomocy materialnej; w większości wypadków jest to uzasadnione”- pisał w jednym ze swych listów o. Michał. Większość z tych 72 kaplic i kościołów rozrzucona była wysoko w górach. Dotrzeć tam można było jedynie na koniu lub piechotą. Wszędzie czekali ludzie, którzy z wdzięcznością przyjmowali obecność franciszkanów udzielających sakramentów, katechizujących dzieci, wspomagających chorych. Misjonarze oprócz pracy duszpasterskiej zajmowali się działalnością charytatywną. W czasie suszy i głodu włączyli się w programy żywnościowe Caritas. Wspomagali rozbudowę i wyposażenie ubogich szkół wiejskich. Górali andyjskich uczyli profilaktyki związanej z niebezpieczną w tamtym rejonie cholerą. Zdobywali dla nich leki i sami wozili zakażonych do szpitali.

Na „drodze miłości”, którą podjęli naśladując Chrystusa, spotykali się jednak nie tylko z wdzięcznością. Ich pokorna posługa rodziła także obawę i gniew „siewców nienawiści”, którzy chcieli zmieniać świat na drodze rewolucji i terroru. Przywódcy komunistycznej Sendero Luminoso, których sumienia obciąża śmierć ponad 30 tys. ofiar wojny domowej w Peru, postanowili wydać wyrok śmierci także na polskich misjonarzy. Za bardzo przeszkadzali rewolucjonistom, gasząc ducha nienawiści i odwetu przez budowanie chrześcijańskiej wspólnoty. Młodzi franciszkanie stanęli wobec wielkiego wyzwania: dać świadectwo Chrystusowi za cenę przelanej krwi.

3. „Kto we Mnie wierzy, ma życie wieczne”

Dziś mija dokładnie 24. rocznica tamtych wydarzeń. 9 sierpnia 1991 r. – po wieczornej Mszy św. przy wejściu do franciszkańskiego klasztoru w Pariacoto zjawiła się grupa uzbrojonych terrorystów. Przyjechali by wykonać wyrok śmierci wydany przez przywódców Sendero Luminoso. Jednym z motywów był fakt, że misjonarze pochodzili z kraju Jana Pawła II, ale zasadniczy powód wyroku był jeden: misjonarze głosząc Ewangelię i troszcząc się o prostych ludzi przynosili pokój, który przezwyciężał rewolucyjny gniew Indian.

Reklama

Głęboko porusza relacja o ostatnich chwilach życia misjonarzy przekazana przez bezpośrednich świadków. Odsłania ona ich zdeterminowaną i głęboką wiarę w Chrystusa, dawcę życia. Gdy terroryści umieścili ich związanych w samochodzie za misjonarzami poszła s. Berta, Peruwianka ze Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Pana Jezusa. Była ona świadkiem oskarżeń rzucanych przez terrorystów wobec misjonarzy. Usłyszała też odpowiedź o. Michała: „Jeśli twierdzicie że źle pracowaliśmy, to powiedzcie w czym popełniliśmy błąd”. Odpowiedź, po której w samochodzie zapadła kompletna cisza. Siostra słyszała również krótką i bardzo poważną rozmowę męczenników w języku polskim. Słów nie pojęła, ale ze sposobu zachowania zrozumiała, iż udzielają sobie ostatniego rozgrzeszenia. Gdy zakończył się ów dziwny proces w samochodzie, terroryści kazali odejść s. Bercie, sami zaś odjechali w kierunku gór. Spalili też za sobą most w Pariacoto i uprowadzili burmistrza tego miasteczka. Była już późna noc, gdy wszyscy dotarli do Pueblo Viejo i zatrzymali się przy niewielkim moście w tej miejscowości. Obserwująca całe wydarzenie z okien swojego domu prosta kobieta opowiedziała w procesie beatyfikacyjnym, iż po wyprowadzeniu misjonarzy z samochodu zauważyła o. Michała. który zaczął coś głośno mówić do terrorystów. Wyciągnięty chwilę potem z samochodu o. Zbigniew powiedział kilka słów spokojnym głosem do o. Michała. Ze związanymi rękami obaj zaczęli wspólnie coś mówić. Świadek tego wydarzania jest przekonana, że odmawiali modlitwę. W jej trakcie padły strzały, które powaliły obu kapłanów na ziemię. Wraz z nimi został zabity burmistrz miasteczka. Jeszcze w nocy znaleziono zakrwawione ciała. Zostały one podniesione, przewiezione ciężarówką do kościoła w Pariacoto i złożone naprzeciw ołtarza.

4. „Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata”

S. Marlene, Służebnica Najświętszego Serca Pana Jezusa, zaświadczyła: „Spotkałam Zbigniewa na kilka dni przed męczeńską śmiercią, zapytałam go, czy otrzymali pogróżki. Uśmiechnął się i nie odpowiedział wprost, jedynie stwierdził: Nie możemy opuścić ludzi. Nigdy nic nie wiadomo, lecz jeśli nas zabiją, pochowajcie nas tutaj”. Podobnie jak Jezus, do końca byli z ludźmi i dla ludzi. Nie uciekli również przed ciosami prześladowców, które w nich uderzyły. Możemy więc do nich odnieść słowa jednego z pierwszym męczenników Kościoła św. Ignacego Antiocheńskiego „Jestem Bożą pszenicą. Zostanę starty zębami dzikich zwierząt, aby się stać czystym chlebem Chrystusa”.

Reklama

Zapytajmy o źródło wewnętrznej mocy, która pozwoliła Męczennikom Peruwiańskim dać tak wyraziste świadectwo wiary. Dzisiejsza liturgia Słowa pozwala nam je dostrzec z całą oczywistością: Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki – mówi Chrystus (J 6, 51). On pierwszy dał siebie w całopalnej ofierze za nas wszystkich, a przez to stał się pokarmem duchowym wszystkich, który w Niego wierzą. Bracia z Pariacoto, którzy karmili się tym chlebem, wzrastali dzięki jego mocy i zostali zanurzeni w Chrystusa. Mieli więc „moc duszę swoją dać” i mają moc w Jego zmartwychwstaniu ‘wziąć ją z powrotem’. Wszyscy bowiem nosimy w sobie Jego śmierć i nosimy w sobie Jego zmartwychwstanie. Młodzi franciszkanie pytają nas dzisiaj: wierzycie w to?

11 sierpnia 1991 r., w dzień wzruszającego pogrzebu Ojców Zbigniewa i Michała w Pariacoto papież św. Jan Paweł II spotkał się w Krakowie z rodzinami zabitych misjonarzy. Był właśnie w Polsce, bo wyniósł na ołtarze bł. Anielę Salawę. Gdy nawiedzał jej relikwie w bazylice franciszkańskiej, w bardzo prostym, ojcowskim geście przygarnął najbliższych i beatyfikacji o. Michała i o. Zbigniewa, mamy odwagę przytoczyć słowa papieża: „Męczennik jest najbardziej autentycznym świadkiem prawdy o życiu. Wie, że dzięki spotkaniu z Jezusem Chrystusem znalazł prawdę o własnym życiu, i tej pewności nikt ani nic nie zdoła mu odebrać. Ani cierpienie, ani śmierć zadana przemocą nie skłonią go do odstąpienia od prawdy, którą odkrył spotykając Chrystusa. Oto dlaczego po dziś dzień świadectwo męczenników nie przestaje fascynować, znajduje uznanie, przyciąga uwagę i pobudza do naśladowania.” (Fides et Ratio 32) Niech i nas umocni w wierze świadectwo męczeństwa Ojców Zbigniewa i Michała.

Konsulta wyższych przełożonych Zakonów męskich w Polsce skierowała ten list do wszystkich zakonników z prośbą o odczytanie go w kościołach zakonnych podczas Mszy Św. w niedzielę 9 sierpnia 2015 r., w 24 rocznicę śmierci Męczenników Peruwiańskich

Kielce, 22 czerwca 2015 r.

o. Janusz Sok, CSsR Przewodniczący KWPZM

2015-08-08 11:46

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Miłość za miłość

Niedziela Ogólnopolska 48/2015, str. 22-23

[ TEMATY ]

męczennicy

franciszkanie

Krzysztof Tadej

Polska flaga powiewająca nad Pariacoto, miejscem pracy i męczeństwa polskich franciszkanów

Polska flaga powiewająca nad Pariacoto, miejscem
pracy i męczeństwa polskich franciszkanów
Śmierć poniesiona za wierność Chrystusowi to odpłacenie miłością za Jego miłość. Tak ofiarę życia dwóch młodych polskich misjonarzy w Peru – o. Zbigniewa Strzałkowskiego i o. Michała Tomaszka, poniesioną 24 lata temu, komentuje ich współbrat, franciszkanin konwentualny o. Jan Maria Szewek. Czyni to w finale poświęconego im filmu dokumentalnego, który będzie można obejrzeć w TVP 1 w przeddzień ich beatyfikacji – 4 grudnia br. Mimowiednie też wyjaśnia wieloznaczny tytuł tego obrazu autorstwa Krzysztofa Tadeja: „Życia nie można zmarnować”. Zdanie to bowiem jest nie tyle ogólnym wezwaniem do sensownego spożytkowania wielkiego daru własnego życia, ile stwierdzeniem, że męczeńska z niego ofiara, złożona w imię wiary chrześcijańskiej, nie może być utożsamiana z jego zmarnowaniem i utratą. Przeciwnie – jest równoznaczna z potwierdzonym ewangelicznie rzeczywistym zyskaniem życia w wymiarze wiecznym. Ludzka odpowiedź Chrystusowi niezłomną wiernością, nawet za cenę własnego życia, to odpowiedź najbliższa niedościgłemu wzorcowi, jaki On pozostawił: umiłowania każdego i wszystkich „do końca..., aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej”. W dzisiejszym świecie świadectw męczeńskiej wierności Jezusowi jest wiele, gdyż chrześcijanie stanowią najbardziej prześladowane, a w niektórych krajach wprost eksterminowane grupy wyznaniowe. Ale tylko niektóre z tych dramatycznych i tragicznych świadectw nie są anonimowe. Jeśli jednak taki przypadek się zdarzył, a przy tym dotyczy naszych rodaków, trzeba koniecznie z nim się bliżej zapoznać. Film o polskich misjonarzach zamordowanych w peruwiańskich Andach w 1991 r. przez terrorystów z komunistycznej organizacji Świetlisty Szlak stwarza po temu wyjątkowo dogodną okazję. Scenarzysta, a zarazem reżyser tego dokumentu miał niełatwe zadanie. Opowieść o męczeństwie na drugiej półkuli dwóch zakonnych kapłanów: o. Zbigniewa Strzałkowskiego i o. Michała Tomaszka musiał połączyć z przedstawieniem mało u nas dotychczas znanej ich biografii. Zarówno z wcześniejszego okresu życia w rodzinnym kraju, jak i misyjnej działalności, prowadzonej w ogromnej, liczącej ponad 70 wsi rozłożonych na niebotycznych wyżynach, parafii Pariacoto. Trudno w takiej sytuacji odpowiednio wyważyć proporcje elementów składowych filmu, połączyć egzotykę ze swojskością, zachować płynność narracji oraz znaleźć w jej toku właściwe miejsce dla kulminacji dramaturgicznej. Trzeba wszakże powiedzieć, że Krzysztof Tadej wyszedł z tych kłopotów obronną ręką. Mimo dość obszernego zarysowania życiorysów obu bohaterów uniknął powstania dwóch czy nawet trzech różnych filmów w jednym. Jego dokument, przekazujący odbiorcom wiele ciekawych informacji historycznych i współczesnych, skupia zarazem uwagę na sprawie zasadniczej: męczeńskiej śmierci polskich misjonarzy i jej owocach, a przy tym niejednokrotnie prawdziwie wzrusza, zaś w kluczowej, dyskretnie inscenizowanej sekwencji porwania zakonników przez lewackich terrorystów – trzyma widza w napięciu. Opowieść o dzieciństwie i wczesnej młodości przyszłych misjonarzy, wywodzących się z ubogich i pobożnych rodzin wiejskich, jest oparta na wspomnieniach ich najbliższych i bliskich: rodzeństwa, kolegów, przełożonych, a ilustrowana jest wieloma pamiątkowymi zdjęciami i amatorskim nagraniem z uroczystości składania przez nich ślubów zakonnych. Zdjęcia te dokumentują m.in. chłopięcą i młodzieńczą radość życia, co stwarza wymownie kontrastowe tło dla późniejszej, martyrologicznej strony tego filmu. Odtworzenie peruwiańskiego rozdziału krótkiego i zakończonego tragicznie życia franciszkańskich misjonarzy zyskuje na wiarygodności i dramatyzmie przez zacytowanie fragmentów z listu o. Michała Tomaszka do rodziny, które sygnalizowały ogrom duszpasterskiego trudu wysłańców z Polski w skrajnie spauperyzowanym i zdemoralizowanym środowisku południowoamerykańskich tubylców. Rekonstrukcja ta ma też, pośród innych, zupełnie wyjątkowego świadka, jakim jest miejscowa siostra zakonna Berta Hernández, porwana przed laty wraz z polskimi misjonarzami przez komunistycznych terrorystów, ale po drodze wyrzucona z auta jadącego na miejsce egzekucji. Szczególny ciężar gatunkowy mają w tym filmie także wspomnienia byłego ordynariusza diecezji Chimbote, do której należy parafia Pariacoto, bp. Luisa Bambaréna Gastelumendi, który dwukrotnie uszedł cało z organizowanych na niego zamachów. Jego rzeczowa relacja o odwiedzeniu niegdyś aresztowanego, skazanego i osadzonego w więzieniu przywódcy Świetlistego Szlaku Abimaela Guzmána robi duże wrażenie. Podczas tej rozmowy z biskupem potwierdził on bowiem antyreligijny motyw działania zabójców polskich misjonarzy, a przy tym zdobył się na pokajanie za zbrodnie popełnione przez kierowaną przez siebie organizację. Wszystkie wypowiedzi świadków życia i męczeństwa polskich misjonarzy przyćmiewa jednak prostotą i ascetycznym wyrazem prawdziwie chrześcijańskiego miłosierdzia krótkie zwierzenie stroniącej dotychczas od wywiadów bolejącej matki Franciszki Strzałkowskiej, która już dawno przebaczyła okrutnym mordercom swojego syna. W swej łagodnej zgodzie na współdźwiganie Chrystusowego krzyża przypomina ona w tym momencie matkę bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Niewątpliwą zaletą tej filmowej opowieści o drodze do męczeństwa dwóch polskich misjonarzy jest przekroczenie przez reżysera granicy ich doczesnego życia i misjonarskiej pracy i dokumentowanie kamerą dalszych duszpasterskich owoców heroicznej śmierci. Odnosi się to nie tylko do wielu mieszkańców dwutysięcznego obecnie miasteczka Pariacoto, ale też do jednego ze współbraci wkrótce błogosławionych – o. Dariusza Mazurka, pracującego obecnie wśród Polaków w Limie. Zawdzięcza on bowiem swe zakonne i misjonarskie powołanie przykładowi w pełni ewangelicznej, mężnej postawy o. Michała i o. Zbigniewa, o której dowiedział się przed laty. I w przepięknym andyjskim pejzażu, który jest niewątpliwą atrakcją wizualną wielu partii omawianego filmu, mówi o tym z głębokim przekonaniem, puentując w ten sposób mocnym akcentem oddanego Bogu i ludziom życia ekranowy dokument o męczeńskiej śmierci za wiarę.
CZYTAJ DALEJ

Boże Ciało i wianki

Niedziela łowicka 21/2005

www.swietarodzina.pila.pl

Boże Ciało, zwane od czasów Soboru Watykańskiego II Uroczystością Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, jest liturgicznym świętem wdzięczności za dar wiecznej obecności Jezusa na ziemi. Chrześcijanie od początków Kościoła zbierali się na łamaniu Chleba, sławiąc Boga ukrytego w ziemskim chlebie. Święto jest przedłużeniem Wielkiego Czwartku, czyli pamiątki ustanowienia Eucharystii. A z tego wynika, że uroczystość ta skryta jest w cieniu Golgoty, w misterium męki i śmierci Jezusa.

Historia święta Bożego Ciała sięga XIII wieku. W klasztorze w Mont Cornillon, w pobliżu Liege we Francji, przebywała zakonnica Julianna, która wielokrotnie miała wizję koła na wzór księżyca, a na nim widoczną plamę koloru czarnego. Nie rozumiała tego, więc zwróciła się do przełożonej. Gdy ta ją wyśmiała, Julianna zaczęła się modlić i pewnego razu usłyszała głos, oznajmiający, że czarny pas na tarczy księżyca oznacza brak osobnego święta ku czci Eucharystii, które ma umocnić wiarę, osłabioną przez różne herezje. Władze kościelne sceptycznie odnosiły się do widzeń prostej Zakonnicy. Jednak kolejne niezwykłe wydarzenie dało im wiele do myślenia. W 1263 r. w Bolsenie, niedaleko Rzymu, kapłan odprawiający Mszę św. zaczął mieć wątpliwości, czy to możliwe, aby kruchy opłatek był Ciałem Pańskim. I oto, gdy nastąpił moment przełamania Hostii, zauważył, że sączy się z niej krew i spada na białe płótno korporału na ołtarzu. Papież Urban IV nie miał już wątpliwości, że to sam Bóg domaga się święta Eucharystii i rok po tym wydarzeniu wprowadził je w Rzymie, a papież Jan XXII (1334 r.) nakazał obchodzić je w całym Kościele. Do dziś korporał z plamami krwi znajduje się we wspaniałej katedrze w Orvieto, niedaleko Bolseny. Wybudowano ją specjalnie dla tej relikwii. W Polsce po raz pierwszy święcono Boże Ciało w 1320 r., za biskupa Nankera, który przewodził diecezji krakowskiej. Nie było jednak jeszcze tak bogatych procesji, jak dziś. Dopiero wiek XVI przyniósł rozbudowane obchody święta Bożego Ciała, zwłaszcza w Krakowie, który był wówczas stolicą. Podczas procesji krakowskich prezentowały się proporce z orłami na szkarłacie, obecne było całe otoczenie dworu, szlachta, mieszczanie oraz prosty lud z podkrakowskich wsi. W czasie procesji Bożego Ciała urządzano widowiska obrzędowe lub ściśle teatralne, aby przybliżyć ich uczestnikom różne aspekty obecności Eucharystii w życiu. Nasiliło się to zwłaszcza pod koniec XVI wieku, kiedy przechodzenie na protestantyzm znacznie się nasiliło i potrzebna była zachęta do oddania czci Eucharystii. W okresie rozbiorów religijnemu charakterowi procesji Bożego Ciała przydano akcentów patriotycznych. Była to wówczas jedna z nielicznych okazji do zademonstrowania zaborcom żywej wiary. W procesjach niesiono prastare emblematy i proporce z polskimi godłami, świadczące o narodowej tożsamości. Najpiękniej jednak Boże Ciało obchodzono na polskiej wsi, gdzie dekoracją są łąki, pola i zagajniki leśne. Procesje imponowały wspaniałością strojów asyst i wielką pobożnością prostego ludu, wyrażającego na swój sposób uwielbienie dla Eucharystii. Do dziś przetrwał zwyczaj zdobienia ołtarzy zielonymi drzewami brzóz i polnymi kwiatami. Kiedyś nawet drogi wyścielano tatarakiem. Do dziś bielanki sypią też przed kroczącym z monstrancją kapłanem kolorowe płatki róż i innych kwiatów. Boże Ciało to również dzień święcenia wianków z wonnych ziół, młodych gałązek drzew i kwiatów polnych. Wieniec w starych pojęciach Słowian był godłem cnoty, symbolem dziewictwa i plonu. Wianki z ruty i kwiatów mogły nosić na głowach tylko dziewczęta. Na wsiach wierzono, że poświęcone wianki, powieszone na ścianie chaty, odpędzają pioruny, chronią przed gradem, powodzią i ogniem. Dymem ze spalonych wianków okadzano krowy, wyganiane po raz pierwszy na pastwisko. Zioła z wianków stosowano też jako lekarstwo na różne choroby. Gdzieniegdzie do poświęconych wianków dodawano paski papieru, z wypisanymi słowami czterech Ewangelii. Paski te zakopywano następnie w czterech rogach pola, dla zabezpieczenia przed wszelkim złem. Dziś Boże Ciało to jedna z niewielu już okazji, aby przyodziać najpiękniejszy strój świąteczny - strój ludowy. W Łowickiem tego dnia robi się tęczowo od łowickich pasiaków. Kto wie, czy stroje ludowe zachowałyby się do dziś, gdyby nie możliwość ich zaprezentowania podczas uroczystości kościelnych. Chwała zatem i wielkie dzięki tym duszpasterzom, którzy kładą nacisk, aby asysty procesyjne występowały w regionalnych strojach. Dzięki temu procesje Bożego Ciała są jeszcze wspanialsze, okazalsze, barwniejsze. Ukazują różnorodność bogactwa sztuki ludowej i oby tak było jak najdłużej. W ostatni czwartek oktawy Bożego Ciała, oprócz święcenia wianków z ziół i kwiatów, szczególnym ceremoniałem w naszych świątyniach jest błogosławieństwo małych dzieci. Kościoły wypełniają się najmłodszymi, często także niemowlętami, by i na nich spłynęło błogosławieństwo Boże. Wszak sam Pan Jezus mówił: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im, do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego” (Mk 10, 13-15).
CZYTAJ DALEJ

Parlament Europejski za skuteczną weryfikacją wieku na stronach pornograficznych

2025-06-19 19:39

[ TEMATY ]

pornografia

parlament europejski

adobe.stock.pl

Parlament Europejski opowiedział się za zmuszeniem stron pornograficznych w internecie do używania skutecznych narzędzi weryfikacji wieku użytkowników, aby chronić osoby małoletnie przed dostępem do publikowanych tam treści. Z zadowoleniem przyjęła tę decyzję Federacja Stowarzyszeń Rodzin Katolickich w Europie (FAFCE).

W przyjętej 17 czerwca przez eurodeputowanych dyrektywie w sprawie zwalczania seksualnego wykorzystywania dzieci znalazła się poprawka wniesiona przez François’a-Xaviera Bellamy’ego z Francji, poparta przez 42 członków frakcji Europejskiej Partii Ludowej, która stanowi, że „rozpowszechnianie treści pornograficznych online bez wprowadzania solidnych i skutecznych narzędzi weryfikacji wieku, w celu skutecznego zapobiegania dostępowi dzieci do treści pornograficznych online”, będzie podlegać karze pozbawienia wolności przez okres co najmniej jednego roku.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję