Reklama

Historia

Strzały na Foksal

W słoneczne popołudnie 15 czerwca 1934 r. min. Bronisław Pieracki przybył do klubu przy ul. Foksal 3 w Warszawie. Spotykała się tu śmietanka towarzyska stolicy, a szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych jadał tam obiady. Szedł sam, nie znosił bowiem, gdy otaczali go ochroniarze. Ta jego maniera była powszechnie znana, tym razem jednak ściągnęła na niego nieszczęście.

Niedziela Ogólnopolska 23/2024, str. 58-59

[ TEMATY ]

historia

NAC

Bronisław Pieracki ( 1895 - 1934)

Bronisław Pieracki ( 1895 - 1934)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Wdrzwiach klubu za ministrem stanął młody mężczyzna w płaszczu z dużą paczką dzierżoną pod pachą. Oddał w stronę min. Pierackiego trzy strzały i uciekł w stronę ul. Kopernika, czym zmylił – skutecznie – pościg. Pieracki został odwieziony do Szpitala Ujazdowskiego, gdzie zmarł 2 godziny później, nie odzyskawszy przytomności. Rozpoczęło się intensywne śledztwo w sprawie zamachu na życie jednego z czołowych polityków II Rzeczypospolitej, który miał ogromne zasługi dla państwa. Pieracki kierował Ministerstwem Spraw Wewnętrznych przez 3 lata, ciesząc się ogromnym uznaniem i zaufaniem Józefa Piłsudskiego. Należał do grona jego najbliższych współpracowników od lat młodzieńczych, gdy tworzył na Sądecczyźnie oddziały strzeleckie. Przeszedł cały szlak bojowy I Brygady Legionów, a po kryzysie przysięgowym współtworzył Polską Organizację Wojskową. Walczył z Ukraińcami o Lwów, a w wojnie z bolszewikami był oficerem łącznikowym Naczelnego Wodza. Należał do tzw. grupy pułkowników, czyli ścisłego kierownictwa obozu piłsudczykowskiego. Po przewrocie majowym zajmował wiele ważnych stanowisk w administracji państwowej: był posłem, zastępcą szefa sztabu Wojska Polskiego, wiceministrem spraw wewnętrznych, a w 1930 r. – wicepremierem w rządzie Walerego Sławka. Rok później został powołany na szefa resortu spraw wewnętrznych. Musiał wtedy sprostać ogromowi wyzwań związanych ze zwalczaniem terrorystycznej aktywności komunistów, a także pacyfikowaniem destabilizujących państwo działań skrajnych organizacji nacjonalistycznych, zarówno polskich, takich jak część Obozu Narodowo-Radykalnego, jak i powiązanych z mniejszościami narodowymi, takimi jak Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów. Ta ostatnia, współkierowana przez Stepana Banderę, prowadziła walkę z państwem polskim, nie przebierając w środkach. „W walce nie ma etyki” – głosił jeden z dokumentów programowych OUN. „Każda droga, która prowadzi do naszego najwyższego celu, bez względu na to, czy nazywa się u innych bohaterstwem, czy podłością, jest naszą drogą”. Akcje terrorystyczne stawały się częścią codziennego krajobrazu Polski lat 30. XX wieku. W 1931 r. od kul ukraińskich zamachowców zginął poseł Tadeusz Hołówko, przewodniczący klubu parlamentarnego Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem. Jego śmierć była szokiem także z tego powodu, że był jednym z najgorętszych rzeczników zbliżenia polsko-ukraińskiego i współtwórcą ruchu prometejskiego. Dla ukraińskich nacjonalistów jednak było to obciążające – chcieli budować samodzielną Ukrainę w kontrze, a nie we współpracy z Polską.

Kto zabił?

Reklama

Pieracki miał na sprawy polsko-ukraińskie pogląd podobny jak zamordowany Hołówko. Był zwolennikiem współpracy z mniejszościami narodowymi, ale jednocześnie uważał, że należy bezwzględnie przeciwstawiać się wszelkim aktom bezprawia, bo to – ku zadowoleniu naszych sąsiadów, czyli Niemiec i sowieckiej Rosji – anarchizuje i destabilizuje życie wewnętrzne Rzeczypospolitej. W jednym z przemówień w Sejmie, wygłoszonym 4 miesiące przed śmiercią, stwierdził stanowczo: „Nie będą (...) tolerowane żadne fizyczne przejawy walk rasowych i narodowościowych. (...) Naszą siłą mocarstwową w przeszłości była zdolność współżycia i wciągania w krąg idei państwowej innych szczepów rasowych i narodowości. Byłoby zgubnym, gdybyśmy dzisiaj adoptować chcieli koncepcję rasizmu, która jest gdzie indziej wykładnikiem politycznej koncepcji ekspansji (...). Podźwignięcie kulturalne ziem kresowych wschodnich (...) dałoby (...) mocniejszą platformę współżycia społeczeństwa [polskiego] ze społeczeństwami należącymi do mniejszości narodowych, których pełnia praw obywatelskich jest zasadniczym postulatem naszej polityki wewnętrznej”. Słowa te były krytykowane, choć z różnych pobudek, zarówno przez radykalną część obozu narodowego, jak i przez ukraińskich nacjonalistów. Ci ostatni wiedzieli, że z Pierackim nie ma żartów. Podległa mu policja i służby prowadziły bowiem w Małopolsce Wschodniej wiele skutecznych akcji wymierzonych w sieć bojówek OUN.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Gdy wieść o tragicznej śmierci ministra rozeszła się po Warszawie, sfery rządowe uznały, że zamachu na życie szefa MSW mogli dokonać radykalni narodowcy. Tak myślał w pierwszej chwili także Marszałek Piłsudski, mając w pamięci zamach na prezydenta RP Gabriela Narutowicza, którego dokonał fanatyczny zwolennik endecji. Przypuszczano, że mord był skutkiem decyzji min. Pierackiego podjętej 2 dni wcześniej. Zamknął wtedy Sztafetę, czyli gazetę ONR. Podobnie uważała warszawska ulica. Wieczorem doszło do wielu „akcji odwetowych” wymierzonych w narodowców, a młodzież z piłsudczykowskiego Związku Strzeleckiego wtargnęła do redakcji endeckiej Gazety Warszawskiej i zdemolowała jej wnętrze. Dwa dni później ukazało się rozporządzenie Prezydenta RP, na mocy którego dla „osób zagrażających bezpieczeństwu, spokojowi i porządkowi publicznemu” utworzono obóz odosobnienia w Berezie Kartuskiej. Trafili do niego w pierwszej kolejności narodowcy z ONR, których posądzano o udział w przygotowaniach zamachu na min. Pierackiego, oraz – przy okazji – najbardziej antypaństwowi komuniści.

Mordercy

Mozolne i szczegółowe śledztwo prowadzone przez wiele miesięcy wskazało jednak prawdziwych sprawców mordu. W ręce policji trafiły płaszcz zamachowca i tajemnicza paczka, którą trzymał pod pachą. W płaszczu znaleziono niebiesko-żółtą wstążeczkę – symbol OUN, a w paczce – bombę skonstruowaną chałupniczo, na tyle wadliwie, że nie uległa detonacji, dlatego potrzebny był trzykrotny strzał z rewolweru. W sprawę wyjaśnienia szczegółów zamachu zaangażowani zostali najlepsi agenci wywiadu z tzw. dwójki. Na podstawie materiałów znalezionych w lokalu działacza OUN Emila Senyka w czeskiej Pradze stwierdzono, że w końcu kwietnia 1933 r. w Berlinie odbyła się odprawa, w której brał udział Bandera. Wtedy podjęto decyzję o serii zamachów, których ofiarami mieli być kolejno szef MSW, minister wyznań religijnych i oświecenia publicznego, kurator oświaty we Lwowie oraz wojewoda wołyński. Organizacją zamachów zajął się Mikołaj Łebed, który jesienią 1933 r. przybył do Warszawy i prowadził szczegółowe obserwacje przyszłych ofiar oraz szkolił bezpośrednich zamachowców. Do mordu na min. Pierackim przygotowano pochodzącego spod Lwowa działacza OUN Grzegorza Maciejkę, który miał uśmiercić ministra za pomocą bomby skonstruowanej w tajnym krakowskim laboratorium Jarosława Karpyńca. Ułatwieniem w przygotowaniu zamachu był fakt, że Pieracki przychodził do klubu przy ul. Foksal na obiad mniej więcej o tej samej porze i zawsze bez obstawy.

Bezpośredniego sprawcy zamachu nie udało się ująć. Zbiegł przez Czechosłowację na Zachód i wyjechał do Argentyny. Tam pod nazwiskiem Petro Knysz zmarł w 1966 r. Łebed również zdążył uciec do Niemiec, ale udało się go stamtąd ściągnąć i wraz z Banderą, Karpyńcem i dziewięcioma innymi posadzić na ławie oskarżonych. Trwający 2 lata proces stał się dla ukraińskich nacjonalistów okazją do buńczucznego wygłaszania opinii na temat Polski jako „okupanta zachodnich ziem Ukrainy”. W końcu 1936 r. zapadły wyroki. Trzech prowodyrów zamachu, w tym Bandera, zostało skazanych na karę śmierci, zamienioną w wyniku amnestii na dożywocie. Karę odbywali w najcięższym polskim więzieniu – na Świętym Krzyżu. Uwolnieni po agresji niemieckiej we wrześniu 1939 r. kontynuowali – na masową już skalę – krwawą antypolską działalność.

Autor jest historykiem, doradcą prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, w latach 2016-24 był szefem Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych.

2024-06-04 12:34

Oceń: +7 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Krwawy Wielki Piątek

Niedziela sosnowiecka 16/2014, str. 6-7

[ TEMATY ]

historia

Agnieszka Raczyńska - Lorek

7 kwietnia 1944 r. Niemcy zastrzelili na niegowonickiej ziemi 13 osób. Dzień ten przeszedł do historii jako krwawy Wielki Piątek. Każdego roku parafianie oddają hołd pomordowanym i modlą się w ich intencji. 70. rocznica tragedii stała się okazją do szczególnego upamiętnienia ofiar

Uroczystej Mszy św. w niedzielę 6 kwietnia w kościele św. Franciszka z Asyżu w Niegowonicach przewodniczył proboszcz, ks. Artur Przybyłko, który dokonał aktu poświęcenia tablicy pamiątkowej umieszczonej w kruchcie świątyni. Tablica wykonana jest z marmuru dębnickiego, a na niej widnieją słowa: „Bóg – Honor – Ojczyzna. W hołdzie tym, którzy zostali bestialsko zamordowani podczas pacyfikacji wsi, zginęli w nieludzkich warunkach w obozach koncentracyjnych, żołnierzom poległym w obronie ojczyzny, tym, którzy oddali swoje życie w walce z okupantem w różnych formacjach wojskowych i partyzanckich, w 70.rocznicę Krwawego Wielkiego Piątku – 7.04.1944 r. – wspólnota parafialna św. Franciszka z Asyżu, 7.04.2014 r.”. W górnej części epitafium umieszczono podobizny kapłanów – ks. Teofila Banacha, który uratował wieś przed całkowitą zagładą i ks. Andrzeja Nodzyńskiego, który zginął w czasie wojny.
CZYTAJ DALEJ

Zwolnili go, bo nie godził się na promocję LGBT w firmie. Teraz wygrywa w Sądzie Najwyższym

2025-02-26 10:14

[ TEMATY ]

LGBT

Ikea

Sąd Najwyższy

pracownik

Adobe Stock

Janusz Komenda został w 2019 r. zwolniony z pracy po tym, jak na forum pracowniczym zacytował fragmenty Pisma Świętego w reakcji na promowanie przez pracodawcę treści propagowanych przez ruch LGBT. Teraz, po 6 latach walki w sądach okazało się, że firma zwolniła go niesłusznie.

Sąd Najwyższy odmówił przyjęcia do rozpoznania skargi kasacyjnej złożonej przez IKEA w sprawie Janusza Komendy – pracownika tej firmy zwolnionego za krytykę postulatów ruchu LGBT. Skarga dotyczyła wyroku Sądu Okręgowego w Krakowie, który nakazał przywrócenie mężczyzny do pracy.
CZYTAJ DALEJ

Watykan: tysiące wiernych na różańcowej modlitwie w intencji Franciszka

2025-02-26 08:29

[ TEMATY ]

Watykan

papież Franciszek

kard. Luis Antonio Tagle

modlitwa różańcowa

PAP/EPA

Modlitwa za papieża Franciszka na Placu św. Piotra

Modlitwa za papieża Franciszka na Placu św. Piotra

Proprefekt Dykasterii ds. Ewangelizacji - Sekcji Pierwszej Ewangelizacji i Nowych Kościołów Partykularnych, kard. Luis Antonio Tagle poprowadził na dziedzińcu przed bazyliką watykańską modlitwę różańcową w intencji papieża Franciszka.

Na początku kard. Tagle we wprowadzeniu stwierdził:
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję