Reklama

Historia

Niekoronowana królowa Iraku

Historia Gertrude Bell to opowieść o pasji wiedzy, jezyków, a szczególnie o pasji swojej samodzielności.

Niedziela Ogólnopolska 13/2024, str. 60-63

[ TEMATY ]

historia

Newcastle University

O Gertrude Bell mówiono, że nie tracąc kobiecego wdzięku, „posiada wyrazistość mężczyzny”

O Gertrude Bell mówiono, że nie tracąc kobiecego wdzięku, „posiada wyrazistość mężczyzny”

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W przeszłości świat wielkich podróży był domeną wyłącznie silnych, szorstkich mężczyzn, chociaż zdarzały się zuchwałe kobiety, które ignorując ograniczenia kulturowe swojej płci, kruszyły ówczesne kanony. Osobiście chylę czoła przed fascynującą osobowością Gertrude Bell – wybitnej brytyjskiej podróżniczki, archeologa, pisarki, doradcy politycznego, a przy okazji szpiega na Bliskim Wschodzie w okresie osmańskiego zmierzchu.

Reklama

W rzeczywistości w niektórych kręgach była jednak postacią kłopotliwą. Czołowej orientalistki swoich czasów, a przy tym pierwszej kobiety oficera w dziejach brytyjskiego wywiadu, z całego serca nie cierpieli nietrawiący jej poglądów generałowie brytyjscy stacjonujący w Kairze. Nie kryli irytacji i uszczypliwości funkcjonariusze administracji rządowej oraz dyplomaci, którzy nie byli wielkoduszni w określeniach eleganckiej kobiety o smukłej sylwetce, zielonych oczach i kasztanowych włosach. Definiowali ją jako „zmaskulinizowanego wagabundę”, „pytlującą jęzorem kreaturę”, „kręcącą kuperkiem koturnową kobiecinę” albo mniej złośliwie: „zarozumiałą pannicę z Oksfordu”. To wszystko działo się w złotym okresie kolonializmu, kiedy imperium brytyjskie było największym państwem w dziejach. W chwili przyjścia Gertrude na świat w 1868 r. królowa Wiktoria od 30 lat reprezentowała „rygorystyczną moralność i konwenanse społeczne”. Kobieta wzór miała być „aniołem w czterech ścianach” – skromną i zaradną strażniczką domowego ciepła, a nie włóczyć się po świecie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Historia obdarzonej niespożytymi pokładami energii Gertrude Bell to opowieść o pasji wiedzy, historii, znajomości języków i cywilizacji Bliskiego Wschodu, ale przede wszystkim o pasji swojej samodzielności. Urodzona w majętnej rodzinie przemysłowców dała się poznać jako dziecko żywiołowe i przy tym mało posłuszne. Spragniona szerokich horyzontów uwielbiała czytać, ale też jeździć na koniu. Jako pierwsza kobieta ukończyła z wyróżnieniem studia w zakresie historii nowożytnej w Oksfordzie. Dyplomu jednak nie dostała, bo to prawo uczelnia przyznała kobietom dopiero 30 lat później.

Gdy miała 24 lata, wyjechała do swojego wuja – ambasadora Wielkiej Brytanii w Persji. „Niewiele jest bardziej radosnych chwil dla człowieka wychowanego w złożonym porządku społecznym, niż gdy stoi na progu podróży w nieznane” – napisała w jednej ze swoich książek. Zawsze była gotowa do poświęcenia i wysiłku, przywykła do twardego życia obozowego oraz braku podstawowych wygód czy intymności. Pokonywała głód, upał i zimno, paliła fajkę wodną w długie pustynne wieczory i zażywała marihuany lub opium. Po trudach dnia wieczorem przy świecach piła parzoną kawę ze srebrnej zastawy. Wiedziona ciekawością świata, pełna determinacji, niezrażona trudnościami dokonała niewiarygodnych jak na tamte czasy wyczynów.

Reklama

Bell miała skłonności do ekstrawagancji, obok namiotu do spania zabierała ze sobą drugi – na brezentową wannę, składany stół i wygodne krzesło. Jej przepastny bagaż zawierał modne suknie wieczorowe, szyfonowe bluzki, kapelusze, lniane spódnicospodnie, futra i obuwie z ostatniej kolekcji. Nie brakowało w nim egipskich papierosów w srebrnym pudełku, kryształowych kieliszków, srebrnych lichtarzy, mydła lawendowego. Potrafiła spędzać po 10 godzin na grzbiecie wielbłąda z parasolką w ręku lub czytając książkę. Podczas wojażu w Jerozolimie dotarła do miejsc, które nigdy wcześniej nie zostały odwiedzone przez żadną Europejkę. Na szaleństwo mogło zakrawać przemierzanie przez białą kobietę w towarzystwie zaledwie kilku tragarzy terytoriów, na których regularnie walczyły zwaśnione plemiona. A wiadomo przecież, że w krajach o surowej ortodoksyjnej obyczajowości cudzoziemki bywają narażone na poważne problemy zwyczajowe i religijne. Awanturniczy duch Bell sprawiał, że wielokroć ryzykowała życiem; kiedyś zbiegła z rąk rabusiów i przez 3 dni szukała bezpiecznego schronienia. W listopadzie 1913 r. wyruszyła w małej karawanie wielbłądów z Damaszku do Hail na skraju pustyni Wielki Nefud, w północnej części Półwyspu Arabskiego. Od samego początku napotykała wiele problemów na niegościnnych ziemiach. Członkom wyprawy zrabowano broń, później zostali zatrzymani przez turecki patrol wojskowy. W efekcie rząd tego kraju zwrócił się do brytyjskiej ambasady o zakazanie kontynuowania wyprawy, co sprawiło, że Londyn poinformował Bell, iż w przypadku jakichkolwiek dylematów nie przyjdzie jej w sukurs.

Admiratorka adrenaliny nie zraziła się, bo wierzyła, że potrafi zjednać sobie miejscowych władców, których obdzielała darami, pistoletami, lornetkami. Szacunek budziła w nich jej biegła znajomość języka i kultury arabskiej. Nawiązywała przyjaźnie z wodzami plemiennymi, gościła w namiotach wpływowych szejków, interesowała się ich obyczajami i kulturą koczowniczych plemion. Arabowie nazywali ją z szacunkiem Al Chatun, czyli damą, i zwracali się do niej „Wasza Ekscelencjo”, prosząc, aby rekomendowała ich w Konstantynopolu. Oferowali jej wykwintne kolacje i luksusowe sypialnie, bo gość to świętość – od Jordanu po Eufrat. Politycy mówili, że nie tracąc kobiecego wdzięku, „posiada wyrazistość mężczyzny”, co dla niewiasty epoki wiktoriańskiej musiało być chwalebnym komplementem. Dyskutowała ze swoimi gośćmi o poezji, zajmowała się fotografią, kopiowała inskrypcje kufickie na ścianach meczetów, z pasją poświęcała się badaniom wykopalisk – stała się uznanym archeologiem samoukiem. I wyrażała poglądy polityczne: „Żadna wojna na pustyni – pisała o konflikcie arabskich rodów – nigdy się nie zakończy i każde zło stanie się dla młodych impulsywnych szejków pretekstem do konfliktu”. Jakże to aktualny punkt widzenia również dzisiaj.

Reklama

Niespełniona sentymentalnie, z bagażem niefortunnego romansu, czołowa orientalistka swoich czasów zapisała się w historii jako jeden z negocjatorów i architektów współczesnego Iraku, a także jako agent wywiadu. „Konkurowała” z legendarnym Lawrence’em z Arabii, próbując być – równie jak on – użyteczna dla swojego kraju. Przed wybuchem I wojny światowej brytyjski MSZ potrzebował informacji o obiektach militarnych imperium tureckiego oraz o penetracji niemieckiej w Arabii Północnej. A Bell dobrze znała nastroje wśród arabskich poddanych Turków, ponadto pod pretekstem fotografowania zdobywała bezmiar informacji strategicznych.

W 1921 r. Winston Churchill delegował ją na konferencję w Kairze, mającą na celu ustalenie granic brytyjskiego mandatu na Bliskim Wschodzie w skomplikowanej i delikatnej atmosferze między arabskimi przywódcami i dyplomatami Londynu. W pewnym momencie skrajnie niezależna panna Bell nie potrafiła się dostosować do brytyjskich reguł gry i została odsunięta od polityki.

Gdy odwiedziła w 1925 r. rodzinę, zastała ją w poważnych kłopotach finansowych z powodu wojny i kryzysu gospodarczego. W tym czasie ogrom zajęć, połączony z chronicznym zapaleniem oskrzeli spowodowanym paleniem papierosów – to nałóg, z którym nie potrafiła zerwać – stopniowo drążył jej zdrowie. Silna i nieugięta kobieta cierpiała także z powodu ataków malarycznych. Chociaż Bell nie poddawała się frustracji, to jednak niewykluczone, że „przypadkowa śmierć z przedawkowania środków nasennych” w 1926 r. w rzeczywistości była jej samobójstwem.

Dziewięć lat temu film Wernera Herzoga Królowa pustyni, z Nicole Kidman w roli głównej, przybliżył światu pełne niezwykłych wydarzeń życie kobiety wyprzedzającej epokę, ogłoszonej przez New York Tribune „niekoronowaną królową Iraku”.

reporter, eksplorator

2024-03-26 12:47

Oceń: +5 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bieszczady w dobie koronawirusa

Niedziela szczecińsko-kamieńska 28/2020, str. VI

[ TEMATY ]

historia

przyroda

kultura

Zygmunt Piotr Cywiński

Widok z ruin klasztoru w Zagórzu

Widok z ruin klasztoru w Zagórzu

Niezwykła przyroda, skomplikowana historia i kultura. Bieszczady są piękne w każdym miejscu i o każdej porze roku. Zachęcam do poznania ich podczas tegorocznych wakacji.

Tradycyjnie, po raz 45., na przełomie kwietnia i maja wybrałem się w Bieszczady. Plany miałem spore. Chciałem odwiedzić pracownię artysty Adama Glinczewskiego „Łysego” w Czarnej, posłuchać jego gitary i nowych piosenek, które opiewają uroki Bieszczadów. Zamierzałem pożegnać schronisko na Połoninie Wetlińskiej – słynną „Chatkę Puchatka” (powstanie tu nowy obiekt). Pragnąłem sprawdzić na miejscu, czy faktycznie zagrożone są wycinką fragmenty lasu dawnej Puszczy Karpackiej w Nadleśnictwie Stuposiany (teren przylega do Bieszczadzkiego Parku Narodowego). A nade wszystko, 29 kwietnia, miałem ochotę wejść na najwyższy szczyt polskich Bieszczadów, Tarnicę (1346 m n.p.m.). To dzień moich urodzin – już 70-tych – wypadałoby zatem studenckiemu przewodnikowi beskidzkiemu (lubelskie SKPB) w ten sposób uczcić tę jubileuszową datę.
CZYTAJ DALEJ

Modlitwa szturmowa - Litania Loretańska

[ TEMATY ]

litania loretańska

Adobe Stock

Litania Loretańska to jeden z symboli miesiąca Maja. Jest ona także nazywana „modlitwą szturmową”. Klamrą kończąca litanię są wezwania rozpoczynające się od słowa ,,Królowo”. Czy to nie powinno nam przypominać kim dla nas jest Matka Boża, jaką ważną rolę odgrywa w naszym życiu?

KRÓLOWO ANIOŁÓW
CZYTAJ DALEJ

Watykan: zniszczono Pierścień Rybaka i pieczęcie pontyfikatu papieża Franciszka

Podczas dwunastej kongregacji generalnej Kolegium Kardynalskiego, ostatniej przed rozpoczęciem konklawe, anulowano Pierścień Rybaka i pieczęcie pontyfikatu papieża Franciszka, umieszczając na nich krzyż - poinformował dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.

Podczas spotkania kardynałów odczytano również oświadczenie-apel o zawieszenie broni w strefach wojennych. Zapytany przez dziennikarzy o sprawę kenijskiego kardynała Johna Ndje, który w wywiadzie oświadczył, że nie jest chory, ale nie został wezwany na konklawe, Bruni przypomniał, że „kardynałowie elektorzy nie potrzebują wezwania, aby się stawić, ponieważ są dopuszczeni do konklawe z mocy prawa. W niektórych przypadkach to dziekan Kolegium Kardynałów sprawdza za pośrednictwem nuncjatury, czy kardynał może przybyć, czy też nie. W tym przypadku taka interwencja miała miejsce i odpowiedź była negatywna” - stwierdził rzecznik Watykanu.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję