Uważany za ceniącego inteligencję widza Jan Holoubek sięgnął po szpiegowską opowieść inspirowaną historiami agentów PRL-owskiego wywiadu, którzy kradli cudzą tożsamość. Hans (w tej roli Jakub Gierszał) zjawił się w Strasburgu w końcu lat 70. ubiegłego wieku i wkroczył w życie rodziny Steinerów jako odnaleziony po latach syn. Miał być zaraz po wojnie oddany w Polsce do adopcji i dopiero teraz poznał prawdę. W tym samym czasie niejaki Jan Bitner (Tomasz Schuchardt) z Gdańska dowiaduje się, że jako dziecko został adoptowany, a jego biologicznymi rodzicami byli sowiecki oficer i Niemka, którą po wojnie wysiedlono z Polski. Za wszelką cenę próbuje rozwikłać zagadkę swojego pochodzenia... Co wyniknie z pojawienia się sobowtóra, inaczej – ducha-bliźniaka, czarnego charakteru, zdolnego do bycia w dwóch miejscach jednocześnie, można się domyślać. Reżyser wyszedł poza konwencję, zadając zbyt dużo ciekawych pytań, przez co zwolennicy klasycznego szpiegowskiego dreszczowca mogą być zawiedzeni.
Inaczej poza konwencję wyszli autorzy mocno reklamowanego Kosa. W tym przypadku konwencją wydaje się prawda historyczna. Szlachta przygotowująca się do powstania (insurekcji kościuszkowskiej) to – w miejsce konwencjonalnych patriotów – banda pijaków i degeneratów, zajmująca się głównie prześladowaniem chłopów. Ciekawe, że za Polskę Maślony chciało się komuś nadstawiać karku. Sam „Kos” – Kościuszko został oszczędzony. Pewnie nie dlatego, że kogoś było trzeba oszczędzić, ale dlatego, że – w filmie dużo bardziej niż w realu – był szlacheckim postępowcem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu