Czują się jak rodzina – opowiada opiekun duchowy wspólnoty ks. Tomasz – Często mówią, że dwie godziny spotkania to za mało i czują pewien niedosyt. Ale to nawet lepiej – coś ich przyciągnie w trzecią niedzielę miesiąca.
Wspólnota Rodzin Katolickich z Problemem Alkoholowym, działająca od roku w parafii św. Andrzeja Apostoła na toruńskim Jarze, 17 grudnia ub.r. przeżywała swoje spotkanie opłatkowe.
Rozmowy u Matki Bożej
Skąd wspólnota, której początki sięgają 1996 r., a pomysłodawcami było małżeństwo z Legionowa, wzięła się na najmłodszym toruńskim osiedlu? Poruszającą historię opowiada liderka grupy Magdalena: – Mój mąż jest uzależniony. Był czas, że chcieliśmy się rozstać. Przestaliśmy mieszkać ze sobą, zastanawiałam się, czy nie złożyć wniosku o rozwód (mieliśmy wtedy ślub cywilny). Ale pod koniec 2021 r. wydarzył się cud. Zaczęliśmy się spotykać w każdą niedzielę w sanktuarium Matki Bożej Gwiazdy Nowej Ewangelizacji. Przyjeżdżaliśmy osobno, szliśmy na Mszę św., a potem rozmawialiśmy. I tak co niedziela. Po miesiącu pełni obaw zdecydowaliśmy się spróbować na nowo. Byłam strasznie poraniona.
– Zawsze się bałam okresu sylwestra, kiedy ludzie przesadzają z piciem – opowiada dalej – Ale mama mojego męża Iza (to ona nauczyła mnie na nowo się modlić) podsunęła nam Zakroczym. – Tam jest sylwester organizowany przez jakąś Wspólnotę Rodzin Katolickich, bezalkoholowy – mówiła. Pojechaliśmy – tam poznaliśmy wspólnotę, jej program, a także to, czego wcześniej nigdy nie doświadczyłam – akceptację. Wtedy dużo modliłam się na różańcu, a dla tych ludzi było to normalne. Tymczasem w środowisku, w którym wówczas się obracałam, nie było to dobrze widziane. Wiedzieliśmy, że w Toruniu nie ma takiej wspólnoty. Była w Radziejowie, ale to jednak kawałek.
AA, Al-anon i Pan Bóg
Wspólnota nie jest tym samym co ruchy AA czy Al-Anon, choć Magda mówi, że korzystała z tych spotkań i były dla niej bardzo wartościowe. Formacja opiera się na 10 przykazaniach. – Marek i Bożenka, założyciele, są katolikami. Wiedzieli, że aby wyleczyć całą rodzinę, potrzebny jest inny program. Trafili na dobrych księży, którzy im pomogli.
Zanim jednak wspólnota trafiła na Jar, Magdalena i Krzysztof przeżyli kolejny cud. – Wróciliśmy z Zakroczymia, a w lutym poszliśmy do proboszcza, mówiąc, że chcemy wziąć ślub kościelny. Proboszcz nie dowierzał. Akurat w parafii św. Józefa były nauki przedmałżeńskie – skorzystaliśmy, a ślub mieliśmy w czerwcu.
Potem przyszedł czas na to, by sformalizować wspólnotę. – Na pierwsze spotkanie w listopadzie 2022 r. miał przyjechać ks. Wojciech Piórkowski z Płocka, ogólnopolski duszpasterz wspólnoty, ale w ostatniej chwili okazało się, że nie dojedzie. Połączył się z nami na Skypie. A od stycznia tego roku jest z nami ks. Tomasz Fryc.
Radość dzielenia
Spotkania łączą w sobie modlitwę, katechezę, ale także dzielenie się tym, co się dzieje u uczestników. Obecnie przychodzi 20 osób. To nie tylko małżeństwa, ale i osoby, które musiały się rozstać z powodu alkoholizmu współmałżonka. Jakie są owoce tych spotkań?
– Teraz, kiedy mam Boga, czuję się szczęśliwa – opowiada Magda – To mnie uspokaja, wycisza. Zaczynam z większa miłością patrzeć na mojego męża, który przecież do końca życia będzie się zmagał z tą chorobą. Moim pragnieniem było pokazać ludziom, co sama dostałam. Jeśli te wspólnoty powstaną w innych parafiach, będzie to najpiękniejsze, co może być – w tej chwili w całej Polsce jest ich dziesięć. Pokażmy, że można inaczej.
2024-01-02 12:12
Ocena:+10Podziel się:
Reklama
Wybrane dla Ciebie
Toruń: obchody jubileuszu 25-lecia istnienia diecezji toruńskiej
Katedra toruńska wypełniła się dziś biskupami, kapłanami, osobami konsekrowanymi i wiernymi świeckimi, którzy przybyli, by dziękować Bogu za dar diecezji toruńskiej, która tego dnia świętuje 25-lecie swego istnienia. Mszy św. przewodniczył abp Salvatore Pennacchio, Nuncjusz Apostolski w Polsce.
Jubileuszową Eucharystię pod przewodnictwem Nuncjusza Apostolskiego w Polsce abpa Salvatore Pennacchio, koncelebrowało 6 biskupów i kilkuset kapłanów.
Boże Ciało, zwane od czasów Soboru Watykańskiego II Uroczystością Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, jest liturgicznym świętem wdzięczności za dar wiecznej obecności Jezusa na ziemi. Chrześcijanie od początków Kościoła zbierali się na łamaniu Chleba, sławiąc Boga ukrytego w ziemskim chlebie. Święto jest przedłużeniem Wielkiego Czwartku, czyli pamiątki ustanowienia Eucharystii. A z tego wynika, że uroczystość ta skryta jest w cieniu Golgoty, w misterium męki i śmierci Jezusa.
Historia święta Bożego Ciała sięga XIII wieku. W klasztorze w Mont Cornillon, w pobliżu Liege we Francji, przebywała zakonnica Julianna, która wielokrotnie miała wizję koła na wzór księżyca, a na nim widoczną plamę koloru czarnego. Nie rozumiała tego, więc zwróciła się do przełożonej. Gdy ta ją wyśmiała, Julianna zaczęła się modlić i pewnego razu usłyszała głos, oznajmiający, że czarny pas na tarczy księżyca oznacza brak osobnego święta ku czci Eucharystii, które ma umocnić wiarę, osłabioną przez różne herezje.
Władze kościelne sceptycznie odnosiły się do widzeń prostej Zakonnicy. Jednak kolejne niezwykłe wydarzenie dało im wiele do myślenia. W 1263 r. w Bolsenie, niedaleko Rzymu, kapłan odprawiający Mszę św. zaczął mieć wątpliwości, czy to możliwe, aby kruchy opłatek był Ciałem Pańskim. I oto, gdy nastąpił moment przełamania Hostii, zauważył, że sączy się z niej krew i spada na białe płótno korporału na ołtarzu. Papież Urban IV nie miał już wątpliwości, że to sam Bóg domaga się święta Eucharystii i rok po tym wydarzeniu wprowadził je w Rzymie, a papież Jan XXII (1334 r.) nakazał obchodzić je w całym Kościele. Do dziś korporał z plamami krwi znajduje się we wspaniałej katedrze w Orvieto, niedaleko Bolseny. Wybudowano ją specjalnie dla tej relikwii.
W Polsce po raz pierwszy święcono Boże Ciało w 1320 r., za biskupa Nankera, który przewodził diecezji krakowskiej. Nie było jednak jeszcze tak bogatych procesji, jak dziś. Dopiero wiek XVI przyniósł rozbudowane obchody święta Bożego Ciała, zwłaszcza w Krakowie, który był wówczas stolicą. Podczas procesji krakowskich prezentowały się proporce z orłami na szkarłacie, obecne było całe otoczenie dworu, szlachta, mieszczanie oraz prosty lud z podkrakowskich wsi.
W czasie procesji Bożego Ciała urządzano widowiska obrzędowe lub ściśle teatralne, aby przybliżyć ich uczestnikom różne aspekty obecności Eucharystii w życiu. Nasiliło się to zwłaszcza pod koniec XVI wieku, kiedy przechodzenie na protestantyzm znacznie się nasiliło i potrzebna była zachęta do oddania czci Eucharystii.
W okresie rozbiorów religijnemu charakterowi procesji Bożego Ciała przydano akcentów patriotycznych. Była to wówczas jedna z nielicznych okazji do zademonstrowania zaborcom żywej wiary. W procesjach niesiono prastare emblematy i proporce z polskimi godłami, świadczące o narodowej tożsamości.
Najpiękniej jednak Boże Ciało obchodzono na polskiej wsi, gdzie dekoracją są łąki, pola i zagajniki leśne. Procesje imponowały wspaniałością strojów asyst i wielką pobożnością prostego ludu, wyrażającego na swój sposób uwielbienie dla Eucharystii. Do dziś przetrwał zwyczaj zdobienia ołtarzy zielonymi drzewami brzóz i polnymi kwiatami. Kiedyś nawet drogi wyścielano tatarakiem. Do dziś bielanki sypią też przed kroczącym z monstrancją kapłanem kolorowe płatki róż i innych kwiatów.
Boże Ciało to również dzień święcenia wianków z wonnych ziół, młodych gałązek drzew i kwiatów polnych. Wieniec w starych pojęciach Słowian był godłem cnoty, symbolem dziewictwa i plonu. Wianki z ruty i kwiatów mogły nosić na głowach tylko dziewczęta.
Na wsiach wierzono, że poświęcone wianki, powieszone na ścianie chaty, odpędzają pioruny, chronią przed gradem, powodzią i ogniem. Dymem ze spalonych wianków okadzano krowy, wyganiane po raz pierwszy na pastwisko. Zioła z wianków stosowano też jako lekarstwo na różne choroby.
Gdzieniegdzie do poświęconych wianków dodawano paski papieru, z wypisanymi słowami czterech Ewangelii. Paski te zakopywano następnie w czterech rogach pola, dla zabezpieczenia przed wszelkim złem.
Dziś Boże Ciało to jedna z niewielu już okazji, aby przyodziać najpiękniejszy strój świąteczny - strój ludowy. W Łowickiem tego dnia robi się tęczowo od łowickich pasiaków. Kto wie, czy stroje ludowe zachowałyby się do dziś, gdyby nie możliwość ich zaprezentowania podczas uroczystości kościelnych. Chwała zatem i wielkie dzięki tym duszpasterzom, którzy kładą nacisk, aby asysty procesyjne występowały w regionalnych strojach. Dzięki temu procesje Bożego Ciała są jeszcze wspanialsze, okazalsze, barwniejsze. Ukazują różnorodność bogactwa sztuki ludowej i oby tak było jak najdłużej.
W ostatni czwartek oktawy Bożego Ciała, oprócz święcenia wianków z ziół i kwiatów, szczególnym ceremoniałem w naszych świątyniach jest błogosławieństwo małych dzieci. Kościoły wypełniają się najmłodszymi, często także niemowlętami, by i na nich spłynęło błogosławieństwo Boże. Wszak sam Pan Jezus mówił: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im, do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego” (Mk 10, 13-15).
Kwietny dywan przed kościołem w parafii św. Jadwigi Śląskiej na Kozanowie.
– To naturalne, że człowiek przynosi Bogu to, co jest najlepsze, najcenniejsze, najpiękniejsze, bo Pan jest godzien naszej czci – mówi ks. Jakub Wiechnik.
W coraz większej liczbie parafii archidiecezji wrocławskiej układanie kwietnych dywanów na uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa staje się tradycją. W parafii św. Maksymiliana na wrocławskim Gądowie taki dywan powstał po raz trzeci. Inspirację zaczerpnęli od sąsiadów z parafii św. Jadwigi Śląskiej na Kozanowie. – Kiedy byłem jeszcze klerykiem w seminarium, patrzyłem z podziwem, jak pięknie z parafianami kwietny dywan organizuje ks. Andrzej Szczepański na Kozanowie i pomyślałem, że w przyszłości w swojej parafii też chciałbym tak aktywizować ludzi. I udało się, jak przyszedłem do parafii św. Maksymiliana – opowiada ks. Jakub Wiechnik, wikariusz z parafii św. Maksymiliana. Pomaga mu głównie charyzmatyczna wspólnota „Benedictus”, ale w przygotowania chętnie włączają się także inni parafianie. Powstawanie tegorocznego kwietnego dywany trwało trzy dni: – W poniedziałek panowie taśmą dwustronną przyczepili folię ochronną do posadzki i zabezpieczyli podłogę. Biegnie ona przez cały kościół, od ołtarza aż pod chór. Drugiego dnia znosiliśmy chodniki, które kładliśmy na tę folię, a na niej układaliśmy gałązki tui. W środę z kwiatów, które ludzie przynosili od kilku dni, układaliśmy już kompozycje kwiatowe. Głównie piwonie i róże. Jeździliśmy też na pole piwonii pod Wrocławiem dzięki życzliwości pani Moniki – wyjaśnia ks. Jakub. Nie ma z góry gotowego projektu – to inwencja osób zaangażowanych w dekorację, ich wspólna praca.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.