Karolina Mysłek: Domowy Kościół to wspólnota rodzin. A jaka jest w Waszej ocenie współczesna rodzina?
Tomasz Kasprowicz: Przede wszystkim to rodzina zabiegana. Wydaje się, że czas odgrywa w niej dzisiaj kluczową rolę...
Ks. Damian Kwiatkowski: ...właściwie jego brak, co, niestety, skutkuje choćby niewystarczającą troską o relacje ze współmałżonkiem i dziećmi. To wpływa na słabość rodziny. W konsekwencji bardzo wiele rodzin się kruszy – widzimy przecież falę rozwodów. Małżeństwo i rodzicielstwo to również zadanie. Ale współczesna rodzina ma też dużo zalet, bo tworzą ją ludzie, którzy potrafią szukać odpowiedzi na swoje potrzeby duchowe.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Małgorzata Kasprowicz: Zabieganie członków rodziny, co trzeba podkreślić, wynika przecież z miłości i troski o jej dobro. Ona jest piękna, tylko to piękno trzeba odkryć i oszlifować.
Czy rodzina w Domowym Kościele różni się czymś od tej statystycznej?
Ks. D.K.: Wygląda tak jak rodzina w Polsce czy danym kraju...
Reklama
T.K.: Domowy Kościół nie jest zamknięty i ograniczony. Każdy, kto czuje potrzebę rozwoju swojego małżeństwa, sfery duchowej, znajdzie tu miejsce. Są tu więc zarówno małżeństwa, które chcą pogłębiać wiarę w rodzinie i dbać o siebie nawzajem, jak i takie, dla których wyznacznikiem w poszukiwaniu wspólnoty jest znalezienie środowiska wzrostu dla ich dzieci. To ostatnie jest coraz bardziej powszechne.
To obraz rodziny w Polsce. Domowy Kościół nie ogranicza się jednak wyłącznie do naszej ojczyzny, jest przecież w dwudziestu czterech krajach na świecie.
M.K.: Rodziny polonijne często są same w obcym kraju i dla nich przestrzeń DK stanowi swoistą sieć wsparcia. Trzeba jednak podkreślić, że do wspólnot za granicą należy nie tylko Polonia. Codzienność miejscowych rodzin, ich mentalność są inne niż te nasze. To nas różni, ale nie dzieli. To pozwala nam odkrywać piękno i uniwersalność wspólnoty założonej przez ks. Franciszka Blachnickiego.
Ks. D.K.: Widzimy dużą rozbieżność stylu życia. Dzieci żyjące w zachodniej kulturze spotykają się z tym, że rodzina typu: mama, tata i dzieci wcale nie jest oczywistym obrazem ich przyszłości. Doświadczają tego, że w ich środowisku często są rodziny niepełne, a nierzadko i związki jednopłciowe. Wiele rodzin żyje w całkiem innym kluczu kulturowym, w jeszcze mocniejszym konsumpcjonizmie i w większej pogoni za wygodą życia niż u nas. Rodzice mogą im się więc wydawać niedzisiejsi. Dlatego małżonkowie szukają Domowego Kościoła, gdzie ich dziecko zobaczy, że jego rodzice nie są wyjątkiem i że sakramentalnych małżeństw jest więcej.
Reklama
Czy charyzmat Domowego Kościoła sprzed 50 laty sprawdza się w obecnej rzeczywistości?
Ks. D.K.: Ostatnio widzę spore zainteresowanie Domowym Kościołem, bo jest on konkretną odpowiedzią na współczesne potrzeby i ma bardzo uniwersalne metody. Nie bazuje na wydarzeniach globalnych, tylko jest dopasowany do rodziny, która w pewnych aspektach jest taka sama w każdych czasach – potrzebuje wsparcia, podpowiedzi, jak zadbać o małżeństwo i o dzieci. Praktyki, które stosujemy od lat, jak np. dialog małżeński, są w tych czasach jeszcze bardziej potrzebne. Przecież w dzisiejszym zabieganiu małżonkowie często nie potrafią ze sobą rozmawiać, a tu mają narzędzie, które im pomaga.
M.K.: Podczas takiego dialogu jako małżonkowie stajemy w obecności Chrystusa. Rozmawiamy, konsultujemy, zauważamy w sobie nawzajem dobro, wypowiadamy to, czego doświadczamy, nie oskarżając siebie nawzajem, stajemy w prawdzie, uczymy się przyjmowania nawet najtrudniejszych słów, ale w duchu miłości, co nas kształtuje. To niesamowite narzędzie, które pomaga nam jako małżeństwu, a często i rodzinie.
Kolejną ważną dla nas praktyką, która nie straciła na aktualności, są spotkania kręgu – raz w miesiącu, w terminie ustalonym przez konkretne rodziny przynależące do niego. Nie mają one wyraźnego schematu, więc w naturalny sposób dopasowują się do zabieganej współczesnej rodziny. Dzielenie się na spotkaniach swoim życiem, swoimi radościami i trudnościami, których doświadczamy – to wszystko jest dla nas pomocą. Możemy się od siebie wzajemnie uczyć, budować świadectwem innych małżeństw.
Minęło 50 lat, w tym czasie świat się bardzo zmienił, a z nimi i rodziny, i Domowy Kościół. Jakie zadania stawiacie sobie na kolejne 50 lat?
T.K.: Te przestrzenie cały czas się poszerzają. Jeżeli chodzi o małżeństwa, rodziny, głęboko na sercu leży nam to, żebyśmy w tym trochę szalonym świecie umieli być świadkami życia wiarą. Możemy się świetnie odnajdywać w rodzinie, w naszych miejscach pracy, z naszymi dziećmi i znajomymi.
Reklama
Ks. D.K.: Gdy patrzymy, nad czym musimy pracować, widzimy dwie rzeczy: po pierwsze, dużo jest wyzwań – rodzina żyje w czasach konsumpcjonizmu i pośpiechu. Potrzebne są pewne narzędzia, które jej pomogą być radosnymi, wartościowymi chrześcijanami. Widzimy, że trzeba być przygotowanym na problemy psychiczne, np. na depresję. Kolejnym wyzwaniem jest troska o seniora – wdowy, wdowców, starsze małżeństwa. To jest dla nas nowa sytuacja. Musimy się uczyć, jak odpowiadać na te potrzeby. Co jeszcze? W ruchu mamy wtajemniczenie we wszystkie sakramenty poza jednym – namaszczenia chorych. To na pewno dla nas przestrzeń do odkrywania.
M.K.: Ciągle też są środowiska, gdzie potrzeba głosić Jezusa. Ruch za granicą staje się coraz bardziej dynamiczną rzeczywistością, w której trzeba się zanurzać i wychodzić jej naprzeciw.
Ks. D.K.: Żeby jednak autentycznie wyjść do drugiego człowieka z Chrystusem, najpierw musimy zewangelizować swoje środowisko. Przemieniając swoją rodzinę, małżonkowie pokazują, że mogą być szczęśliwi w wierze. Zapraszając do wiary w Chrystusa, zapraszamy do pewnych zobowiązań, do rekolekcji czy spotkań, czyli do tej wspólnoty.
Co daje Państwu trwanie w Domowym Kościele?
M.K.: To trudne do zdefiniowania. Po 23 latach bycia tutaj, a wcześniej w Ruchu Światło-Życie, to po prostu moje, nasze życie. DK pomaga na co dzień w byciu dobrymi rodzicami, w byciu świadkami Chrystusa dla naszych dzieci, w środowiskach pracy, w byciu dobrą siostrą czy dobrym bratem. Nasza codzienność uczy nas przebaczania, pomaga w odejściu rodziców do domu Ojca. Uczy też patrzenia z miłością na siebie i na tych, którzy nas otaczają. Wydaje mi się, że gdybyśmy się nie formowali w DK, to dalej byłabym siostrą, mamą, ale nie wiem, czy taką, nie wiem, czy nasze relacje byłyby właśnie takie, jakie są dziś.
Reklama
Ks. D.K.: Jestem tu przede wszystkim osobą, która towarzyszy, radzi i pomaga. Spełniam swoją misję kapłańską przez posługę sakramentalną i prowadzenie rekolekcji. Co mi daje DK? Małżeństwo jest wspólnotą autentycznej miłości, więc i ja się tutaj uczę miłości. Wspólnie z rodzinami dzielimy się swoimi problemami, a mała wspólnota, w której mogę się dzielić własnym życiem, intensyfikuje doświadczenie rzeczywistego Kościoła. Pozwala mi też widzieć konkretne owoce mojej posługi. DK jest pewnym wyznacznikiem, nauczycielem, ale chyba przede wszystkim wspólnotą mojej wiary i mojego życia.
Zapraszamy na jubileusz 50-lecia Domowego Kościoła
9 września, błonia jasnogórskie
początek o 10.00 – Modlitwa dziękczynna połączona ze świadectwami g 11.00 – Konferencja – bp Wiesław Śmigiel, przewodniczący Rady ds. Rodziny KEP g 14.30 – Eucharystia pod przewodnictwem abp. Wacława Depo, metropolity częstochowskiego; homilię wygłosi bp Krzysztof Włodarczyk, delegat KEP ds. Ruchu Światło-Życie g 16.30 – Droga Krzyżowa prowadzona przez członków Krucjaty Wyzwolenia Człowieka