Pierwsze czytanie mszalne pochodzi ze starotestamentowej Księgi Ozeasza. Prorok Ozeasz działał w drugiej połowie VIII wieku przed Chrystusem na terenie królestwa Izraela. Piętnował powszechne zepsucie swoich rodaków i niestrudzenie wzywał ich do opamiętania i nawrócenia. Widząc, że przywódcy polityczni i religijni wiodą naród do zguby, ukazywał drogę wyjścia, której kierunek wyznaczało prawdziwe poznanie Boga i Jego miłosierdzia. Najpoważniejszą przeszkodę stanowiła postawa pozornego nawrócenia, obrazowo wyrażona w słowach: „Miłość wasza podobna do chmur o świtaniu albo do rosy, która prędko znika”. Od nauczania Ozeasza upłynęło ponad 2,7 tys. lat. Żyjemy w zupełnie innych czasach, a przecież zagrożenia i związane z nimi wyzwania pozostają wciąż te same. Wokół nas mnożą się i są coraz bardziej aroganckie rozmaite przejawy zepsucia, z którymi idzie w parze pogarda wobec woli Bożej, wyrażonej w przykazaniach. A zatem, tak samo jak wtedy, bardzo potrzebni są niezłomni świadkowie Boga, żeby wbrew wszelkim przeciwnościom „ociosywać” rzesze wyznawców, których wiara i postępowanie znalazły się w kryzysie.
Ukazując chrześcijanom wzór wiary godnej naśladowania, św. Paweł w Liście do Rzymian wskazuje na Abrahama, „ojca wierzących”. Jego zawierzenie Bogu było bezgraniczne. Mimo że był posunięty w latach i nie miał syna urodzonego z Sary, swojej żony, „wbrew nadziei uwierzył nadziei, że stanie się ojcem wielu narodów”. Właśnie ta wiara, pozbawiona wahania czy niedowierzania odnośnie do spełnienia się obietnicy Bożej, została mu policzona jako „sprawiedliwość”, czyli zasługa. Sedno postawy Abrahama polegało na tym, że przeszedł od wiary w Boga do zawierzenia Bogu, co znalazło pełne potwierdzenie w całym jego postępowaniu. Tak samo mocna wiara powinna ożywiać chrześcijan wyznających „Tego, co wskrzesił z martwych Jezusa, Pana naszego”. Jej trzon stanowi wyznanie, że Jezus „został wydany za nasze grzechy i wskrzeszony z martwych dla naszego usprawiedliwienia”. Ponieważ się o tym zapomina albo wręcz się to odrzuca, chorobą naszych czasów jest beznadziejność. Bez zawierzenia Bogu i uznania, kim On naprawdę jest, ludzkie życie staje się bezsensowne i puste. Stale aktualne pozostaje więc wołanie proroka: „Poznajmy, dążmy do poznania Pana”, bo to pozwala człowiekowi żyć, radować się i przezwyciężać to, co trudne.
Dawanie świadectwa zmartwychwstałemu Jezusowi Chrystusowi potrzebuje osób, które w każdym kolejnym pokoleniu odpowiadają na Jego wezwanie: „Pójdź za Mną!”. Celnik Mateusz, porzucając swoje dotychczasowe zajęcie, uczynił to natychmiast i bez żadnego wahania. W naszych czasach też istnieje potrzeba bezwarunkowego zawierzenia Panu. Głosiciele Ewangelii mają się zwracać nie tylko ku najlepszym, ale ku wszystkim, łącznie z tymi, którzy są daleko od Boga. Uzasadnienie tego paradoksu stanowią słowa: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają”; oraz: „Nie przyszedłem, aby powołać sprawiedliwych, ale grzeszników”. Znamy te słowa, lecz – aczkolwiek brzmią atrakcyjnie – nastręczają ogromne trudności w tym, by je skutecznie urzeczywistniać. Nie można oczekiwać, że wszyscy ludzie staną się dobrzy i głosiciele Ewangelii będą mieli coraz mniej pracy. Przecież Bóg proponuje człowiekowi drogę życia, ale jej nie narzuca. Ma tak dużo władzy nad nami, na ile człowiek zawierzy Mu siebie i swoje życie. Słowa Jezusa powinny nieustannie wyrywać nas z pokusy duchowego letargu i przypominać, jak wiele pozostaje wciąż do zrobienia na polu prowadzenia ludzi do właściwego poznania Boga.
Pomóż w rozwoju naszego portalu