W poszukiwaniu przyczyn wzrostu przemocy wśród młodych słusznie, choć wciąż za mało, wskazujemy na rodzinę, która – jak powiedział św. Jan Paweł II – „jest pierwszą szkołą cnót społecznych”. Wydaje się jednak, że niedostatecznie podkreślamy najgłębszą przyczynę agresji. Główny problem polega bowiem nie na tym, że dzieje się zło, ale na tym, że to zło zostało zaakceptowane i coraz powszechniej jest uznawane za dobro.
Trzy powody
Reklama
To w rodzinie młodzi doświadczają agresji i uczą się jej na co dzień. Ma ona wiele imion, ale wymienię tylko trzy, które wydają się najpoważniejsze: rozwody, antykoncepcja i pornografia. Czy jest dzisiaj jakiś młody Polak, który bezpośrednio lub pośrednio nie zetknął się z rozpadem rodziny? Zjawisko to stało się tak powszechne, że nie tylko nie budzi już protestów, ale też spotyka się ze społeczną akceptacją. Nie oszukujmy się – jak długo będzie istniało przyzwolenie dla rozwodu, tak długo nasze dzieci nie będą się czuły bezpiecznie. A lęk prowadzi do agresji – wymierzonej w siebie lub w drugiego. Podobnie powszechna jest skala przyzwolenia dla antykoncepcji. Ponad 60% Polaków akceptuje jej stosowanie (podobnie jest z konkubinatem i seksem przedmałżeńskim). Oznacza to, że większość z nas uznaje za dopuszczalne to, co Karol Wojtyła nazywał utylitaryzmem, czyli użytkowym traktowaniem drugiego człowieka. Antykoncepcja kształtuje myślenie i postępowanie w odwrotności do logiki bezinteresownego daru z samego siebie. W logice antykoncepcyjnej osoba staje się przedmiotem użycia (nawet jeśli oboje się na to zgadzają). Miłość zamienia się w egoizm we dwoje i tym egoizmem oddychają nasze dzieci. Wreszcie pornografia – niegdyś skrzętnie ukrywana, dziś masowo dostępna za pośrednictwem nowych technologii. Coraz bardziej brutalna i uzależniająca. Kontakt z nią zmienia nasze mózgi, a człowieka – w istotę pozbawioną woli i wrażliwości. Te trzy śmiertelne wirusy działają na każdego, bez względu na światopogląd czy wyznanie, i obniżają poziom naszego człowieczeństwa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Akceptowanie egoizmu
Chciałbym tu podkreślić społeczny wymiar źródeł agresji. Pochopne byłoby stawianie znaku równości między osobistą sytuacją rodzinną a agresywnym działaniem młodego człowieka. Znam takich, którzy nie godzą się z porażką małżeństwa swoich rodziców i żyją piękną miłością. Znam też dzieci z przykładnych, kochających się rodzin, które schodzą na manowce. Nie sposób jednak nie zauważyć, że dzisiejszy kryzys wśród młodzieży jest związany nie tylko z kryzysem rodziny, ale też z akceptacją stylu życia, który jest oparty na egoizmie. Dlatego jeśli szukamy środków zaradczych, powinniśmy, owszem, stosować leczenie objawowe w postaci pracy z młodzieżą, różnych terapii zbiorowych i indywidualnych, środków prawnych, nakładów na edukację, ale przede wszystkim sięgnąć do głębokich przyczyn tego kryzysu i mieć odwagę (także w przepowiadaniu kapłanów) nazywać rzeczy po imieniu. Chodzi tu, oczywiście, nie o piętnowanie, lecz o pokazywanie prawdy o miłości – czym ona jest, a czym nie jest.
Dwa lekarstwa
Istnieją dwa skuteczne lekarstwa w leczeniu agresji wśród młodzieży: praca nad pogłębianiem jedności małżeństwa i budowaniem odpowiedzialności ojca. Szczęśliwie są różne społeczne inicjatywy w tym kierunku, jednak jest to kropla w morzu potrzeb. Domagają się one aktywnego uznania i wsparcia ze strony zarówno państwa, jak i Kościoła.
I jeszcze jedno. Po przeczytaniu tekstów o agresji przewracamy kartkę i natrafiamy na kolejny artykuł pt. Spowiedź wezwana do tablicy. Nie stanowi on kontynuacji poprzednich materiałów, zwraca jednak uwagę na ważny aspekt agresji. Obecnie negatywne zjawiska w młodym pokoleniu interpretujemy przez pryzmat psychologii, pedagogiki lub prawa, umyka nam w tym natomiast aspekt duchowy. Człowiek jest zbyt słaby, aby poradzić sobie z atakującym go złem, dlatego Bóg przyszedł mu z pomocą. W naszym zasięgu są niezawodne środki, które pozwolą uczynić ten świat bardziej ludzkim, a nasze dzieci – bardziej szczęśliwymi: modlitwa, sakramenty, czynna miłość bliźniego.