Reklama

Niedziela Częstochowska

Parafia z charakterem

W parafii św. Urszuli Dziewicy i Męczennicy w Soborzycach bardzo silne są więzy i koligacje rodzinne – mówi ks. Wojciech Próchnicki.

Niedziela częstochowska 45/2022, str. IV

[ TEMATY ]

prezentacja parafii

Karol Porwich/Niedziela

Procesje w parafii mają zawsze bogata oprawę

Procesje w parafii mają zawsze bogata oprawę

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Rozmawiamy na kościelnym placu. Miejsce wybrane przed wiekami na potrzeby kultu znajduje się w centrum Soborzyc. – Parafia wiejska, jak widać – śmieje się Lech Wąsek, który z z żoną Teresą przyszedł na poranną Mszę św. – Dla nas parafia jest jak drugi dom, bo w każdą niedzielę jesteśmy w kościele. My stąd pochodzimy, tu się urodziliśmy. Podobnie jak nasi dziadkowie – opowiada Wąsek, od czterech dekad związany węzłem małżeńskim, i dodaje: – Jak już się ożeniłem, to jestem wierny „do grobowej deski”.

Tę wierność miejscu i wyborom dostrzegamy w rozmowach z mieszkańcami Soborzyc.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Z troską i rozsądkiem

– Czy ja wierzę? W coś trzeba wierzyć, a skoro jestem na nabożeństwie w niedzielę, to? – odpowiada znaczącym niedopowiedzeniem emerytowany policjant Czesław Kuczyński, urodzony w Soborzycach, który przeszedłszy na emeryturę, wrócił na ojcowiznę. Chociaż sytuacja w Kościele opisywana przez mainstreamowe media sprawia mu kłopot, to nie zniechęca go do bycia na Mszy św. Jako funkcjonariusz służb porządkowych przeżył i widział niejedno, niewiele zatem może go zaskoczyć. – Jak mówi przysłowie: Co człowiek, to charakter. Trudno wejść do jego serca, dlatego trzeba umieć stanąć obok niego i też próbować zrozumieć – zaznacza. Przychodzi do kościoła, aby spotkać się z ludźmi, posłuchać kazań, których wysłuchuje zawsze krytycznie. – Mam katechizm z 1956 r., który pozostał po moich rodzicach. Porównuję go do obecnych i przyznam szczerze, że ten stary bardziej do mnie przemawia. W moim życiu były momenty niewiary, ale zawsze do wiary i samej religii podchodziłem rozsądnie i racjonalnie. Każdy etap w życiu ma swoje wymagania. Zbliżając się do osiemdziesiątki, skłaniam się ku tamtemu światu. Kiedyś z tego padołu trzeba będzie odejść. Wiem, że nie przychodzę do kawiarni, tylko do świątyni, by z wiarą odmówić Ojcze nasz – podsumowuje rozmowę Kuczyński.

Reklama

Bogdan Nowiński, komendant OSP Soborzyce, przyprowadził na odpustowe nabożeństwo mundurową asystę. – My nie jesteśmy tylko od parady w kościele, lecz przede wszystkim od gaszenia pożarów. Byłem zawodowym strażakiem i miałem takie sytuacje, w których wiara bardzo mi pomogła. Zresztą w większości strażacy to osoby bardzo wierzące – podkreśla. – Każdy odpowiada za siebie, dlatego oddzielam wiarę od instytucji – rozsądnie dopowiada Krystyna Kwiecińska.

Azyl

– Nie przyjść w niedzielę do kościoła to tak, jakby ten dzień stracić – przekonuje Elżbieta Balsam. – Bycie na Mszy św., na modlitwie jest dla mnie odskocznią od codziennego życia. W świątyni jest inaczej niż za jej murami, tutaj mogę się wyciszyć. Gdy 10 lat temu zmarł mąż, znalazłam w kościele ukojenie. Z racji mojego doświadczenia i długiego życia radziłabym młodym, by przychodzili do kościoła i modlili się, żeby na tym świecie było lepiej – postuluje Wiesława Komendarczyk. Jej córka Ewa Krawczyk przyjechała do domu rodzinnego i przyszła na Mszę św. z mamą. – Wiara, Kościół, Pan Bóg pozwoliły mi przetrwać najgorsze chwile. Po śmierci męża też mi było ciężko i chyba dzięki Bogu przeżyłam tyle lat. Mąż zmarł w wieku 28 lat, zostałam z małymi dziećmi. Mam do dziś momenty buntu i pytam Boga, dlaczego mnie to spotkało. Wiara pomaga wytłumaczyć niewytłumaczalne – zwierza się ze łzami w oczach.

– Wiara jest dla mnie wszystkim. Lubię przychodzić do kościoła i się modlić. W moim życiu było sporo spraw niemożliwych do rozwiązania, a dzięki Bogu udało się je załatwić – zaświadcza Krystyna Kwiecińska. – Jestem wierną czytelniczką Niedzieli i wszystko mi się w niej podoba – dodaje.

– Wierzę w Pana Boga, i do kościoła chodziłam, i nadal chodzę. Nigdy nie miałam wątpliwości – mówi Teresa Kucharska. – Nie wstydzę się swojej wiary i wszędzie mogę o tym mówić. Ludzie stąd są twardzi – opiniuje Leszek Zyzik, a kolega Zdzisław Rak apeluje: – Młodzi, zachowajcie wiarę przodków, by życie nie wiodło was na manowce. – Ona nam pomogła przetrwać różne zawirowania w dziejach wsi i osobistych dramatów – uzupełnia Barbara Rak.

Reklama

Tu i teraz

– Przyszedłem do parafii w 2009 r. i zacząłem remontować świątynię. Wymieniłem dach, stalowe okna, boazerię nad ołtarzem. Przymierzamy się do termomodernizacji – opowiada o niektórych remontach ks. Wojciech Próchnicki, proboszcz, i podaje informacje istotne dla zrozumienia charakteru soborzyckiej wspólnoty: – Parafian jest ok. 700. Mamy tutaj Ochotniczą Straż Pożarną, szkołę podstawową z przedszkolem o 160-letniej tradycji, którą utrzymuje Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Wsi Soborzyce. Stowarzyszenie to gromadzi najbardziej zaangażowane osoby na rzecz samodzielnego trwania lokalnej społeczności. Nie mogę pominąć również Środowiskowego Domu Samopomocy, który zajmuje się osobami z niepełnosprawnością fizyczną i intelektualną.

Historia

Modrzewiowa świątynia parafialna spłonęła w 1959 r. Kościół odbudowano w latach 1963-66. – Pamiętam, jak się paliła. Byłam pięcioletnią dziewczynką. Płakałam, wszyscy byliśmy przerażeni – przywołuje traumatyczne wspomnienia Krystyna Kwiecińska.

historia parafii św. Urszuli Dziewicy i Męczennicy sięga poł. XIII wieku, kiedy to znajdowała się ona w posiadaniu Zakonu Cystersów. Po powstaniu styczniowym została włączona do parafii w Cielętnikach, która za kilka lat zaczęła budowę kamiennego kościoła. Mieszkańcom nie spodobał się pomysł, by był wznoszony kosztem ich świątyni. W kronice parafialnej zapisano, jak bp Aleksander Bereśniewicz tłumaczył w 1886 r., że wierni z Soborzyc samodzielnie nie utrzymają swojego drewnianego kościółka, więc lepiej niech przeznaczą datki na budowę w Cielętnikach. Kronikarz notuje dalej, że lud słowa biskupa sobie zlekceważył. – Do dzisiaj coś z tej twardości wśród wiernych zostało. Nie może zatem dziwić fakt, że w czasach II wojny światowej na miejscowej plebanii w piwnicach siedzieli partyzanci, a na górze byli Niemcy – śmieje się ks. Próchnicki i dodaje: – W czasach komunistycznych ludzie z Soborzyc i okolic dojeżdżali autobusami do częstochowskich zakładów pracy i często się zatrzymywali przy przydrożnych krzyżach, by się pomodlić.

Dwugłos

– Mamy wspaniałego księdza proboszcza. Jest poukładany, przystępny dla ludzi i lubi pożartować – chwali duszpasterza Wiesława Komendarczyk. – Jest w porządku. Zresztą wszyscy proboszczowie w naszej parafii, których znałam, tacy byli i każdy wnosił do wspólnoty coś dobrego: jeden pięknie śpiewał, inny mówił dobre kazania, a jeszcze inny głęboko się modlił. Każdy dzielił się z nami Bożym darem – Krystyna Kwiecińska sprawiedliwie rozdziela opinie. – By być dobrym proboszczem, należy zdobyć zaufanie wiernych i samemu iść do ludzi bez uprzedzeń i pracować z dużym spokojem, bez obciążeń przeszłością, chociaż na fundamentach szacunku do niej – podsumowuje rozmowy ks. Wojciech Próchnicki.

2022-10-28 20:34

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wspólnota wiary

Niedziela warszawska 37/2023, str. IV

[ TEMATY ]

prezentacja parafii

Archiwum parafii

Modlitwa jest fundamentem wspólnot

Modlitwa jest fundamentem wspólnot

Autor Listu do Hebrajczyków pisze: „Bez wiary nie można podobać się Bogu”. Tę teologalną cnotę mieszkańcy parafii św. Maksymiliana M. Kolbe starają się pogłębiać przez przynależność do wspólnot.

Święty Maksymilian Kolbe był polskim franciszkaninem i bohaterem, który poświęcił swoje życie dla innych, aż do śmierci w obozie Auschwitz. Jego działania i ofiara są powszechnie uważane za wyraz miłości bliźniego oraz ducha chrześcijańskiego poświęcenia. Męczennik patronuje parafii przy ul. Rzymowskiego 35, która cały czas prężnie się rozwija.

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Redaktor naczelny „Niedzieli”: wiara wymaga od nas odwagi

2024-04-29 15:54

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Niedziela

apel

Ks. Jarosław Grabowski

B.M. Sztajner/Niedziela

– Wiara obejmuje zmianę zachowania, a nie tylko powielanie pobożnych praktyk – powiedział ks. Jarosław Grabowski. Redaktor naczelny Tygodnika Katolickiego „Niedziela” poprowadził 28 kwietnia rozważanie podczas Apelu Jasnogórskiego.

– Maryja uczy nas, że wiara to nie tylko ufność, to nie tylko zaufanie Bogu, to nie tylko prosta prośba: Jezu, Ty się tym zajmij. Wiara ogarnia całe życie, by móc je przemienić. To postawa, sposób myślenia i oceniania. Wiara angażuje w sprawy Jezusa i Kościoła – podkreślił ks. Grabowski.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję