Reklama

Niedziela Podlaska

Różnymi drogami do Maryi

Zapewne wielu z nas nie wie, jak wiele jest form pobożności maryjnej i jakie jest źródło ich pochodzenia.

Niedziela podlaska 42/2022, str. IV

[ TEMATY ]

pobożność

Karol Porwich/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Tak niedawno, z wielkim zaangażowaniem, przygotowywaliśmy się do Kongresu Maryjnego i do beatyfikacji założycielki Żywego Różańca, Marii Pauliny Jaricot. Wszystko to odbywało się w maju – miesiącu maryjnym, w którym w kościołach, przy kapliczkach przydrożnych i w domach, rozbrzmiewały wezwania Litanii Loretańskiej kierowane do Maryi, Matki Jezusa i naszej Matki. Piszę „naszej”, gdyż nikt inny nie wspomaga nas w wędrówce do Boga tak, jak Maryja. To Ona jest przykładem bezgranicznego zaufania Bogu.

Duchowe kwiaty

Obecnie mamy kolejny miesiąc poświęcony Matce Bożej, zwany różańcowym, gdyż we wszystkich świątyniach odprawiane są nabożeństwa, których podstawą jest modlitwa różańcowa. Nazwa Różaniec wywodzi się ze średniowiecza, gdy modlitwa ta była traktowana jako duchowe kwiaty róży (łac. rosa – róża). Stąd różaniec – wieniec z róż. Modlitwa ta jest najbardziej znana i wielokrotnie polecana przez papieży. Najstarsze źródła wspominają o różnych jej formach już w IV i V wieku. Do Europy modlitwa ta dotarła prawdopodobnie dzięki rycerzom wracającym z wypraw krzyżowych. W ciągu wieków 150 psalmów zastąpiono Pozdrowieniem anielskim i tak stało się ono podstawową modlitwą, szczególnie dla nieumiejących czytać lub udających się na dalekie wyprawy. Różaniec, w obecnym kształcie powstał w XV wieku. Połączono go z ewangelicznymi rozważaniami z życia Jezusa i Maryi, a najważniejsze momenty powiązano z dziesiątkami Zdrowaś Maryjo oraz podzielono na trzy części: radosną, bolesną i chwalebną. W tej formie istniał do 16 października 2002 r., kiedy to papież Jan Paweł II zaproponował rozszerzenie go o tajemnice światła, jako drugą część.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Dlaczego październik został miesiącem maryjnym? – wystarczy sięgnąć do historii. Kiedy 7 października 1571 r., w bitwie pod Lepanto, wojska chrześcijańskie odniosły zwycięstwo nad wojskami tureckimi, uznano to za cud wyproszony właśnie przez modlitwę różańcową. Po zwycięstwie papież Pius V, ogłosił ten dzień świętem Matki Bożej Różańcowej (początkowo pod nazwą Matki Boskiej Zwycięskiej), a papież Leon XIII w 1885 r. zalecił, by odmawiano Różaniec przez cały październik.

Reklama

Ulubiona modlitwa Maryi

Z prośbą o odmawianie Różańca Maryja zwracała się w wielu swoich objawieniach. W 1858 r. Maryja z różańcem w ręku ukazywała się Bernadecie Soubirous w Lourdes, a pierwsze dwa spotkania z Matką Bożą upłynęły wyłącznie na wspólnym odmawianiu Różańca. Z prośbą o jego codzienne praktykowanie Maryja zwracała się w 1877 r. w Gietrzwałdzie, gdzie ukazując się trzynastoletniej Justynie Szafryńskiej i dwunastoletniej Barbarze Samulowskiej, wielokrotnie powtarzała: „Życzę sobie, abyście codziennie odmawiali Różaniec” i „odmawiajcie gorliwie Różaniec”. Kolejne objawienia to 1917 r. w Fatimie, w trakcie I wojny światowej. Znów małe dzieci: dziesięcioletnia Łucja dos Santos, siedmioletnia Hiacynta Marto i jej dziewięcioletni brat Franciszek usłyszały od Maryi prośbę o codzienne odmawianie Różańca, aby wyprosić pokój dla świata. Ostatnie objawienie miało miejsce 13 października i została wtedy skierowana prośba: „Trzeba w dalszym ciągu codziennie odmawiać Różaniec” i „Niech ludzie już dłużej nie obrażają Boga grzechami, już i tak został bardzo obrażony”. I co my z tym robimy? Zakładając Koła Żywego Różańca, nieraz słyszałam; nie mam czasu, bo pracuję lub, jak przejdę na emeryturę... tylko skąd ta pewność. Modlitwa różańcowa daje siłę i pomaga przetrwać największe dramaty, co potwierdzają jasnogórskie zapiski. Więźniowie polityczni, obozów zagłady i miejsc kaźni odnajdywali siłę do znoszenia tortur i udręk modląc się na różańcach wykonanych z „najdroższego kruszca, z głodowych racji czarnego chleba”, z pestek czy sznurka.

Zdobywać mury

Inna, coraz bardziej popularna forma modlitwy zanoszonej do Boga przez pośrednictwo Najświętszej Maryi Panny, a oparta przede wszystkim na modlitwie różańcowej, to Jerycho Różańcowe. Nazwa nawiązuje do wydarzenia opisanego w biblijnej Księdze Jozuego. Wprowadzający Izraelitów do Ziemi Obiecanej po okresie niewoli egipskiej, następca Mojżesza, Jozue, otrzymał od Boga nakaz, aby uzbrojeni wojownicy przez sześć dni okrążali kamienne mury Jerycha. „Siódmego dnia okrążycie miasto siedmiokrotnie, a kapłani zagrają na trąbach. Gdy więc zabrzmi przeciągle róg barani i usłyszycie głos trąby, niech cały lud wzniesie gromki okrzyk wojenny, a mur miasta rozpadnie się ...” – rzekł Pan do Jozuego.

Reklama

W Polsce pierwsze Jerycho Różańcowe zorganizował Anatol Kaszczuk na Jasnej Górze w dniach 1-7 maja 1979 r., aby pokonać „mury budowane przez władze komunistyczne”. Ważyły się wówczas losy pierwszej pielgrzymki papieża Jana Pawła II do ojczyzny. W siódmym dniu Jerycha Episkopat uzyskał zgodę na przyjazd Papieża do Polski. Kiedy największy z rodu Polaków głosem wiary zawołał: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi”, pękły mury ideologii komunistycznej i pękło coś w sercach wielu Polaków. Może więc warto w tych trudnych czasach nie zastanawiać się, nie patrzeć na trudności, tylko organizować się, zamiast trąb chwycić za różańce i wnosić głośne wołanie do niebios. Tak czynią parafianie z parafii Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Ceranowie, od sześciu lat, co roku organizując Jerycho. W dekanacie sokołowskim nabożeństwa te są praktykowane od trzech lat. W 2022 r. Jerycha Różańcowe odbyły się także w dekanatach – brańskim i ciechanowieckim.

Duchowa szata

Kolejną formą powszechnie znanej pobożności Maryjnej jest przyjęcie szkaplerza, znaku oddania się Maryi. Historia szkaplerza sięga połowy XIII wieku. W 1251 r. św. Szymonowi Stockowi objawiła się Matka Boża i obiecała ocalenie od ognia piekielnego dla noszących, tak jak on – karmelitański habit. Szkaplerz to część habitu, który okrywa barki, plecy i piersi osób duchownych. Osoby świeckie przyjmują szkaplerz składający się z dwóch kawałków materiału połączonych sznurkiem. Szkaplerz może nałożyć każdy kapłan zakonny lub diecezjalny lub diakon, posługując się obrzędem zatwierdzonym przez Stolicę Apostolską. Osoby przyjmujące szkaplerz odnawiają przyrzeczenia Chrztu św. i oddają się Maryi jako Jej dziecko. Wiąże się to z wieloma łaskami ale również z obowiązkami – naśladowaniem cnót Maryi, służeniem i rozszerzaniem Jej czci oraz odmawianiem wyznaczonej modlitwy. Wszystkim „odzianym” w szkaplerz Matka Boża obiecuje pomoc w uświęceniu oraz wspiera nas na drodze do zbawienia. Szkaplerz z materiału można zastąpić medalikiem z wizerunkiem Matki Bożej Szkaplerznej.

Każda z omówionych praktyk religijnych przyczynia się do ugruntowania w nas miłości do Matki Najświętszej, bo nikt tak jak Ona – nasza Niebieska Matka, nie pragnie naszego szczęścia, zachęcając nas do bezgranicznej ufności Jezusowi Chrystusowi.

2022-10-11 12:06

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Między pobożnością a dewocją

Nie ma prawdziwej pobożności bez wypełniania wymagań moralnych wynikających z wiary.

Zacznijmy od uwagi, że zarówno pobożność, jak i dewocja są przejawami cnoty religijności. Różnica między nimi polega na sposobie i zakresie jej wyrażania. Osoby niewierzące lub wrogie Kościołowi każdą modlitwę, udział we Mszy św. czy odmawianie Różańca uznają od razu za dewocję. A to nie ma nic wspólnego z właściwym rozumieniem religijności. Dewocja oznacza przerost zewnętrznych form religijności. Dewotką lub dewotem nazwiemy kogoś, kto drobiazgowo przestrzega praktyk religijnych, ale mniej drobiazgowo troszczy się o przykazanie miłości bliźniego. Czasem towarzyszy temu ekstrawagancja obliczona wyłącznie na efekt zewnętrzny. Dewocja jest tam, gdzie skuteczność modlitwy mierzona jest czasem trwania i liczbą słów, a jednocześnie zaniedbywana jest miłość bliźniego. Święty Jakub przestrzega: „Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz” (Jk 4, 3). Ważną cechą charakteryzującą dewocję jest brak istotnego wpływu praktyk religijnych na postępowanie moralne. I to ją właśnie odróżnia od pobożności.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Konkurs fotograficzny na jubileusz 900-lecia

2024-04-24 19:00

[ TEMATY ]

konkurs fotograficzny

diecezja lubuska

Bożena Sztajner/Niedziela

Do końca sierpnia 2024 trwa konkurs fotograficzny z okazji jubileuszu 900-lecia utworzenia diecezji lubuskiej. Czekają atrakcyjne nagrody.

Konkurs jest przeznaczony zarówno dla fotografów amatorów, jak i profesjonalistów z wszystkich parafii naszej diecezji. Jego celem jest uwiecznienie śladów materialnych pozostałych po dawnej diecezji lubuskiej, która istniała od 1124 roku do II połowy XVI wieku.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję