Ks. Jarosław Grabowski: Od Wyższej Szkoły Nauczycielskiej, która powstała ponad 50 lat temu, do Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego im. Jana Długosza. To imponujący rozwój. Kto jest ojcem tego sukcesu?
Prof. dr hab. Anna Wypych-Gawrońska: Ten sukces ma bardzo wielu ojców i bardzo wiele matek. To zasługa całej społeczności uczelni, praca wielu pokoleń naukowców. Przez 20 lat dążyliśmy do tego, żeby być uniwersytetem przymiotnikowym i osiągnęliśmy ten cel w 2018 r. Muszę tu wspomnieć, że w naszych dążeniach wspierało nas środowisko katolickie, m.in. abp Stanisław Nowak i abp Wacław Depo. To było bardzo cenne, bo budowało w nas poczucie, że możemy dążyć do przekształcenia uczelni w uniwersytet i że będzie to dowód naszego rozwoju, pewna nobilitacja.
Reklama
Mieliście poparcie ze strony środowiska politycznego?
Zawsze podkreślamy, że posłowie, senatorowie ziemi częstochowskiej, przychylni działalności uczelni, wspierali i wspierają nasze dążenia. Działania środowiska zewnętrznego, w tym polityków, w dużym stopniu pomogły nam rozwinąć infrastrukturę dydaktyczną i badawczą. Wkrótce będziemy zabiegać o uniwersytet tzw. klasyczny, czyli bez przymiotników. Chcę zaproponować nazwę: Uniwersytet Jana Długosza w Częstochowie. Odbywa się to w formie ustawy sejmowej, więc wsparcie ze strony sprzyjających nam polityków będzie bardzo cenne.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Dotąd w środowisku częstochowskim często stawiany był zarzut, że Wasza uczelnia, począwszy od czasów WSP, nie ma własnej kadry, tylko tę z zewnątrz. Jak sytuacja wygląda obecnie?
Dobrym przykładem są prawo czy psychologia – nasze nowe kierunki. Gdy buduje się nowy kierunek, wiadomo, że najpierw wspieramy się osobami związanymi z uczelnią. Potem trzeba zadbać o dalszą kadrę. Teraz do konkursów stają osoby świetnie wykształcone, które pracowały na innych uczelniach, zdobywały diamentowe granty. Nagle się okazuje, tak jak w przypadku lekarzy, że jest sporo medyków pochodzących z naszego miasta, którzy pracują poza nim, a teraz deklarują chęć powrotu! Mam naprawdę dużo takich ofert. Część naszego zapotrzebowania kadrowego kierujemy też np. do osób, które są już na emeryturze – to są mistrzowie, którzy skupiają wokół siebie młodych ludzi.
Reklama
A kim są młodzi ludzie, którzy wybierają Waszą uczelnię?
Najczęściej pochodzą z Częstochowy, Zawiercia, Radomska i z większych miast w regionie. Wychodzimy więc poza województwo śląskie. Niedawno jeden z profesorów zauważył, że naszych studentów prawa charakteryzuje „mądry wybór” – inaczej mówiąc, wiedzą, jaki kierunek rozwoju ich interesuje. Nasza społeczność studencka obejmuje już ponad 5 tys. osób, a gdy dodamy do tego w tym roku kierunek lekarski, być może będzie to wkrótce nawet 5,5 tys.
Pani Rektor, co przyszły student powinien zrobić w sytuacji, gdy się waha: studiować np. we Wrocławiu, bo tam wyjechali jego koledzy, czy może w Krakowie – ze względu na walory miasta? Jak Pani Rektor przekonałaby tego człowieka, żeby wybrał Waszą uczelnię?
U nas ważne jest przede wszystkim podejście do studenta – i myślę, że to nas wyróżnia. Jesteśmy uczelnią średnią, nie molochem. Podejście do studentów jest więc bardziej indywidualne niż grupowe, a oni to odczuwają i doceniają, co widać np. w ankietach oceny zajęć dydaktycznych. Jedną z metod pracy, na które stawiamy, jest tutoring (system dydaktyki, w którym uczeń lub student ma indywidualnego opiekuna kierującego jego rozwojem – przyp. red.). Zdajemy sobie sprawę, że na tym polega istota uniwersytetu, na relacji uczeń i mistrz; ale mistrz, który jest dostępny dla ucznia. A nie wszędzie jest to takie oczywiste.
Nie jestem przekonana, że wszystkie metody stosowane obecnie na uczelniach się sprawdzają. W wielu miejscach jest tak, że od pierwszego roku student samodzielnie układa swój plan zajęć. Jednak przez to traci się poczucie wspólnoty, bo taka osoba na każdych zajęciach jest z inną grupą. U nas jest możliwość wyboru, ale nie na taką skalę. Wykorzystujemy dobre nowe rozwiązania, nie rezygnując z tradycyjnych form.
Reklama
Reasumując: przyszły studencie, studiuj u nas, bo masz zapewniony kontakt z profesorami, rektor również nie jest osobą anonimową. Poza tym studiowanie na miejscu jest tańsze...
Dodałabym do tego jeszcze przywiązanie do miejsca, w którym się urodziło, kończyło się szkołę, mieszka. Na pewno nie jest to gorsze od wersji ciągłego bycia w podróży. Wrócę do tego, co mówiłam wcześniej – że pomagamy studentom, staramy się nie zostawiać ich samym sobie, traktujemy ich po partnersku. Bardzo mi na tym zależy, żeby tak było. Są np. takie kierunki, na których zakładamy m.in. pomoc we wzmocnieniu kompetencji. Tak jest chociażby w przypadku filologii obcych. Jeżeli ktoś przychodzi na filologię angielską, to bardzo szybko dochodzi do poziomu np. C1, który musi osiągnąć na zakończenie studiów. Filologię germańską natomiast zaproponowaliśmy w wersji od podstaw. Proponujemy też w ramach zajęć dodatkowych, bezpłatnie, kształcenie w językach rzadziej używanych: czeskim, chińskim, hiszpańskim – na poziomie lektoratu. To liczy się potem na rynku pracy. Firmy, które działają w Częstochowie, często mówią nam, że mile widziany jest pracownik, który obok języka angielskiego czy niemieckiego zna choćby podstawy kolejnego języka.
Wśród młodzieży wciąż chyba panuje przekonanie, że na studia trzeba wyjechać z domu. Czy Pani Rektor podziela ten pogląd? Sama przecież studiowała najpierw w Katowicach, potem w Krakowie.
Tak było, ale mój wybór wynikał po części z faktu, że tego, co chciałam studiować, nie było w Częstochowie. Obecnie także, jeśli ktoś chce być np. lekarzem weterynarii, musi wyjechać na studia poza Częstochowę. Ale jeśli chce studiować np. medycynę, to już niekoniecznie. Przyznam, że zależy nam na pozyskaniu najlepszych. Chcemy przekonywać, że UJD nie jest uniwersytetem prowincjalnym, drugiej kategorii. Obalamy ten stereotyp. Obiektywna ocena jakości kształcenia na naszej uczelni jest naprawdę wysoka i potwierdza, że ciągle się rozwijamy. Trzeba się też wyzwolić z myślenia, że uczelnia w dużym mieście jest lepsza. W innych krajach najlepsze uczelnie wcale nie są w największych miastach czy w stolicach. To, oczywiście, zależy też od dyscypliny, ale w większości przypadków można budować świetną naukę na tzw. prowincji.
Reklama
Wasza uczelnia niedawno przeszła proces ewaluacji. Wyniki mogą być powodem do dumy?
Ewaluowanych było trzynaście dyscyplin, w każdej po co najmniej dwanaście osób. W rankingu najlepiej wypadły nauki prawne, historia, literaturoznawstwo i nauki chemiczne. Na ten moment mamy jedenaście uprawnień doktorskich i tyle samo habilitacyjnych. Dla porównania wcześniej mieliśmy osiem uprawnień doktoryzowania i tylko jedno uprawnienie do nadawania stopnia doktora habilitowanego. To pokazuje zupełną zmianę jakości uczelni.
Jednak w walce o utworzenie uniwersytetu w Częstochowie było sporo sceptyków. A Pani Rektor mimo to robiła swoje...
Uznawałam, że to nie jest właściwe, żeby narzucać nam niemal na stałe pewne miejsce w strukturach szkolnictwa wyższego i zachowywać status quo. Mój poprzednik spotykał się ze sceptycznymi opiniami ws. uruchomienia pierwszego na naszej uczelni kierunku studiów z zakresu nauk medycznych – pielęgniarstwa. Było wiele głosów, że to kierunek bardzo drogi, bo wymaga wielkich inwestycji, nowej kadry... A w tym roku będziemy przygotowywać wniosek, by na naszej uczelni pojawił się kolejny – ratownictwo medyczne. I znów teoretycznie można by zapytać, po co nam to...
...no właśnie, po co Wam to?
Nie możemy ignorować tego, co się wokół dzieje. Dziś musimy stawiać na dyscypliny, które wiążą się z silnie rozwijającymi się kierunkami, takimi jak medycyna, psychologia czy ekonomia. Traktujemy te nowe kierunki jako inwestycję, oczywiście nie zaniedbując klasycznych dyscyplin. Myślę tu o kierunkach takich jak filozofia. Ale np. także pedagogika radzi sobie bardzo dobrze, z niej „pączkują” inne – np. pedagogika specjalna. Cieszy mnie to, że jak dotąd żaden ze „starych” kierunków nie został zamknięty kosztem nowych.
Reklama
Rozmawialiśmy o sceptycznych głosach w kwestii powołania w Częstochowie uniwersytetu. A jak do tego pomysłu odniosło się środowisko kościelne, Jasna Góra?
Muszę przyznać, że jeśli chodzi o kierunek lekarski, od ludzi Kościoła popłynęły pierwsze słowa poparcia i wsparcia – zarówno od abp. Wacława Depo, jak i ze strony Jasnej Góry, Zakonu Ojców Paulinów, generała, przeora. Były to pierwsze pisma wspierające, które pozwalały mi z dużą pewnością rozpoczynać starania o kierunek lekarski. Środowisko kościelne w naszym mieście nie było obojętne, za co jestem bardzo wdzięczna. Sądzę, że przekonaliśmy sceptyków, iż to nie jest tylko nasz pomysł. To dowód na to, że w Częstochowie mamy wspólnotę, że jest synergia Kościoła, uniwersytetu i polityków. Można współpracować. Bardzo to sobie cenię.
Kto wymyślił kierunek lekarski na UJD?
Myślę, że to odbyło się trochę synergicznie. Trudno wskazać jedną osobę. Temat pojawiał się w strategii uczelni, działania podjęły kolejne osoby, na początku prof. Wiesław Pilis, potem bardzo silnie zaangażował się przede wszystkim prof. Aleksander Sieroń.
Kierunek lekarski rusza już w październiku. Kto może stać się jego studentem?
Ci, którzy zdali maturę z biologii oraz chemii lub matematyki, lub fizyki. Już po 2 dniach od rozpoczęcia rekrutacji mieliśmy komplet studentów. Limity są ustalone przez ministerstwo, bo kształcenie lekarzy jest bardzo drogie. Sześćdziesięcioro studentów będzie się kształciło stacjonarnie, trzydzieścioro – niestacjonarnie. Kandydatów na studia stacjonarne mieliśmy 1,3 tys. z całej Polski, a na niestacjonarne – ponad 250.
Kierunki lekarskie muszą współpracować ze szpitalami. I tu muszę wspomnieć o wielkiej życzliwości, bo żaden szpital w Częstochowie nie odmówił nam współpracy. Na kierunku lekarskim musi być i kadra akademicko-badawcza, i aktywni lekarze, czyli praktycy, którzy nie muszą być badaczami, ale będą prowadzić studentów w ramach zajęć w szpitalach.
A jak Pani Rektor odnosi się do opinii, iż medycyna na UJD wykształci lekarzy drugiej kategorii?
Gdy zaczynaliśmy starania o kierunek lekarski na naszej uczelni i sprawdzaliśmy kadrę lekarzy, którzy mieszkają i pracują w Częstochowie, okazało się, że jest wśród nich tylko jeden doktor habilitowany. To nie jest przypadek, że w zawodzie medycznym pójście drogą naukową nie jest najprostsze. Jestem przekonana, że kierunek lekarski przyciągnie do Częstochowy – już przyciąga – wysoko wykwalifikowaną kadrę medyczną, wybitnych naukowców, którzy będą tutaj budować siłę swoich jednostek. A zapotrzebowanie na lekarzy jest ogromne. W szpitalach w naszym regionie brakuje lekarzy niektórych specjalności. Mam nadzieję, że dzięki kierunkowi lekarskiemu te braki się uzupełnią. A lekarzy będziemy kształcić na najwyższym poziomie. Kierunek lekarski ma akredytację co 2 lata albo nawet co rok, nie ma więc możliwości, żeby nauka odbywała się na niskim poziomie. Muszę przyznać, że takie opinie jak ta, o której wspomniał Ksiądz Redaktor, dodatkowo nas mobilizują.
Jakie kierunki UJD planuje otworzyć w niedalekiej przyszłości?
Wspomniałam już o ratownictwie medycznym – to w przyszłym roku. Potem też możemy myśleć o nauczaniu w języku angielskim np. na kierunku lekarskim (na to musimy mieć odrębną zgodę ministerstwa). Chcemy też wzmocnić kształcenie w języku angielskim; nie jestem pewna, czy uruchomimy takie kierunki, ale plany są. Staramy się jednocześnie podtrzymywać jakość tych kierunków, które już mamy, ze świadomością, że część z nich jest wciąż w „wieku niemowlęcym”. Nasz uniwersytet stale się rozwija. Stawianie na jakość sprawdziło się w każdym przypadku i nie będziemy tego kierunku naszej działalności odpuszczać.