- Muzyka dawna - powiedział, rozpoczynając muzyczny wieczór, ks. rektor Ryszard Tomczak - jest bardzo wymagająca: wymaga nie tylko specjalnych instrumentów i dobrych muzyków, ale także odpowiedniego
miejsca i takim jest ta barokowa świątynia.
Potem, przez kolejne trzy godziny, zamiast słów popłynęły już tylko dźwięki barokowej muzyki. Najpierw sonata Georga Muffata. Wraz z jej pierwszymi taktami 12-osobowy zespół "Arte dei Suonatori"
rozpoczął swój niezwykły taniec. Inaczej bowiem nie można określić tego, co ten młody zespół (średnia wieku pewnie coś ok. 30) prezentuje podczas gry. Muzyka dla nich to nie tylko dźwięki, nawet te najpiękniejsze
dźwięki. Oglądając ich grę (bo jej się nie tylko słucha), odnosi się wrażenie, że muzyka dawna to dużo więcej - to życie. A ich gra to jakby pochylanie się nad każdą najdrobniejszą nutą, by włożyć
w nią nie tylko kunszt, perfekcję, ale fragment siebie samego, tego czegoś, co w duszy gra.
Dźwięki Concerto grosso Haendla przemawiają do serca, pobudzają do refleksji. Niosą w sobie coś z ciepła i naturalności, o której - wychwalając zalety paradyskiego kościoła - mówił
przed koncertem Cezary Zych, dyrektor festiwalu "Muzyka dawna - persona grata". Atmosfera świątyni przekłada się też na atmosferę zespołu. Między nimi a dyrygentem - Bartholdem Kuijkenem rodzi się
zauważalne porozumienie. Dyrygent uśmiechem, mimiką, spojrzeniem dyryguje artystami prawie tak samo wyraziście, jak za pomocą rąk dyryguje muzyką.
Belg B. Kuijken należy do legendarnej grupy pionierów przełomu estetycznego i powrotu do dawnych praktyk wykonawczych. Jego pasją jest przede wszystkim flet barokowy. Należy do światowych autorytetów
gry na tym instrumencie i jest także znawcą osiemnastowiecznych traktatów na temat techniki gry na flecie barokowym. Fletowe trele koncertu Vivaldiego w jego wykonaniu to podrywają do działania,
gnają do przodu jak wicher, nie pozostawiając nikogo obojętnym, to delikatnie muskają, przyprawiając o drżenie i niezwykłe w swej sile poruszenie duszy.
Muzykę Arcangelo Corelli, którego rodzice "zdeterminowali" imieniem Archanioł, określa się jako najbardziej introwertyczny styl w historii muzyki włoskiej. I w pełni zasłużenie. Zawodzenia
skrzypiec, krzyki lutni i "jęczenie" wiolonczeli sączyły muzykę kropla po kropli, by potem wezbrać w potok i spaść gwałtownie jak wodospad kaskadą dźwięków.
Gdy wybrzmiały ostatnie nuty suity Telemanna, na dworze zaszły ostatnie promienie słońca. Zasłuchanych w muzykę melomanów skrył mrok. Jaśniało jedynie źródło piękna - muzyka i źródło życia
- tabernakulum.
Dziękując muzykom za to niezwykle przeżycie, bp Edward Dajczak powiedział do nich: - Nie pozwalacie nam, trochę pysznym ludziom XXI wieku, zapomnieć, że skąd wyrastamy i że gdzieś są nasze
korzenie. Wydobywacie z głębi nas własną wspaniałością to, co w nas piękniejsze. Dziękuję - zakończył Ksiądz Biskup.
W Paradyżu koncerty muzyki dawnej odbywają się od trzech lat. Majowy koncert zakończył edycję czterech koncertów festiwalu "Muzyka dawna - persona grata", ale zarazem stał się preludium "Muzyki w raju".
W dniach od 22 do 30 sierpnia właśnie w Paradyżu odbędzie się pierwszy w Polsce dziewięciodniowy festiwal muzyki dawnej na światowym poziomie. Organizatorzy zapowiadają w sumie 17
koncertów: orkiestrowych, kameralnych czy recitali solowych w wykonaniu artystów z Francji, Japonii, Szwecji, Danii, Niemiec, Finlandii i Polski.
Pomóż w rozwoju naszego portalu