Dołóżmy wszelkich starań, aby nasze dzieci z zaufaniem rzuciły się w otwarte ramiona miłosiernego Ojca. On z tęsknotą i bez buchalterii wyczekuje tego spotkania. Jak wesprzeć dziecko w tej drodze?
Własne doświadczenie bliskości Boga
Jako rodzice mamy z naszymi dziećmi szczególną więź. Nasze osobiste zaangażowanie w proces przygotowania do pierwszej spowiedzi i komunii św. jest bezcenne. Powinniśmy rozmawiać z dzieckiem o tym, czym jest spowiedź, a czym nie jest, po co się spowiadamy, jakie mamy doświadczenia, oraz zapewniać je o gotowości do towarzyszenia mu teraz i później. Pamiętajmy, że samodzielność nie oznacza osamotnienia dziecka w jego poszukiwaniach, w jego „nie wiem”. Trudności, wątpliwości są naturalne i zawsze się pojawią. Jak sama nazwa wskazuje, jest to pierwsza spowiedź (a nie ostatnia!), która rozpoczyna nowy etap w życiu dziecka. Nie ma być „idealna”, cokolwiek to dla nas, dorosłych, znaczy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Warto nieustannie przypominać sobie, że: • spowiedź jest spotkaniem z kochającym Ojcem
Reklama
Pamiętajmy, że spowiedź jest spotkaniem z bezgranicznie kochającym nas Ojcem, a nie formą katowania się w różnych odsłonach: „Znowu muszę iść do spowiedzi...”; „Po co gadać księdzu o moich grzechach...”; „Nikt nie lubi spowiedzi, ale i tak trzeba iść...”. Gdy uznaję swój grzech w sakramencie pokuty i pojednania, oddaję się z zaufaniem Bogu, aby z czystą kartą móc zacząć od nowa, by tu i teraz doświadczyć mocy Zmartwychwstania. To czas radości i pokoju, bo świętuję pojednanie z Bogiem, drugim człowiekiem i nade wszystko z samym sobą! Niesamowite jest to, że Bóg chce mi przebaczyć – i to się właśnie dzieje podczas spowiedzi św. Ja niczego nie wymuszam, niczego nie kreuję. Tylko i aż ufam Bogu, który z kolei ufa mi i przyjmuje mnie taką(-iego), jaka(-i) jestem.
• uznaję, że zmarnowałam(-em) Boże dary
Nawrócenie to głęboki i indywidualny proces. Kluczowe jest w nim uznanie, że zmarnowałam(-em) Boże dary. Z różnych przyczyn moje wybory były chybione, często „na automacie” (bo przecież tak się robi, a nawet wszyscy tak robią), i ta droga na skróty sprowadziła mnie na manowce. Tam trudno dostrzec te wartości, które są dla mnie ważne, które służą relacjom, które realizują perspektywę dobra w moim życiu. Teraz widzę mój błąd, żałuję, że go popełniłam(-em), i wybieram zmianę kierunku działania z pomocą Boga i w Jego asyście.
• rachunek sumienia to spotkanie z samym sobą w Bożej obecności
Reklama
Rachunek sumienia to nie jest zwykła buchalteria, ale to ważne i inspirujące życiowo ćwiczenie duchowe. Jego celem jest spojrzenie na moje postępowanie przez pryzmat dobra, zweryfikowanie, co w moich działaniach było dobre, a co złe, i co w związku z tym chcę zmienić, zrobić inaczej następnym razem, jak mogę naprawić szkody. Rachować oznacza widzieć zarówno plusy, jak i minusy. Dlatego rachunek sumienia nie jest narzędziem służącym do samokamienowania. Chodzi tu o rzetelne urealnienie danych. Tylko prawda jest interesująca, bo ona nas wyzwala. Zaczynając od tego, co otrzymałam(-em) od Boga, od ludzi, przez to, co dobrego zrobiłam(-em), przez doświadczenie wdzięczności za te wszystkie dary, po uznanie swoich słabości i grzechów. Istotne jest, aby mieć w sercu gotowość do żywego spotkania z samym sobą w Bożej obecności, bez skrupulanctwa i rutynowego odhaczania (plusik/minusik) grzechów ze „skarbczyka”.
Jak wiemy, rachunek sumienia jest jednym z kluczowych warunków spowiedzi. Zawsze możemy odkrywać głębię tej modlitwy. Tu nie ma limitów ani ilościowych, ani wiekowych, ani żadnych innych, wręcz przeciwnie – im pełniejsze jest nasze doświadczenie, tym lepiej możemy wspierać nasze dzieci. I nie chodzi tu o „diagnozowanie” im grzechów. To dziecko decyduje, co uznaje za swój grzech. Naszym zadaniem jest mu towarzyszyć, ale nie wyręczać go, wskazywać mu drogę, ale nie poganiać, cierpliwie tłumaczyć i niczego nie przyspieszać. Materia sumienia jest delikatna, a jej kształtowanie wymaga miłości, mądrości i zaufania.
Jeszcze o rachunku sumienia
Gdy rozpoczynam rachunek sumienia, zawsze staję w Bożej obecności i proszę Ducha Świętego o wsparcie, o światło, odwagę, miłość. Tu nie trzeba jakichś wyszukanych słów czy działań. Im prościej, tym lepiej. Ważne są miejsce i czas. Mogą to być kaplica, czas adoracji Najświętszego Sakramentu, spokojna chwila w domu.
Reklama
Stając w Bożej obecności, dziękuję za otrzymane dobro. Dziękuję Stwórcy za Jego hojność, za to, że jestem, że On mnie kocha, że jestem ważna(-y), wartościowa(-y), dziękuję za otrzymane łaski. Staram się dostrzec wszystko, co dla mnie zrobili inni ludzie, czym mnie ubogacili, to, co od nich otrzymałam(-em), i podziękować im za to. Z łagodnością dziękuję też sobie: za moje dobre wybory, za troskę o siebie, za rozwijanie swoich talentów, za obdarowanie dobrem innych ludzi. Rachunek sumienia nie jest sposobnością do kamienowania siebie. Tak, jesteśmy słabi i grzeszni, ale pamiętajmy o tym, aby „nie dać się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężać”.
W perspektywie dobra grzech jest zmarnowaniem, zniszczeniem dobra, które otrzymałam(-em) za darmo od hojnego Boga. Czy znam swoje talenty, czy jestem za nie wdzięczna(-y), czy je rozwijam – czy wręcz przeciwnie: narzekam, że chciał(a)bym jednak dostać coś innego, że inni mają lepiej, łatwiej i ostatecznie nie doceniam tego, co mam? Kluczowe jest zatem to, aby odpowiedzieć sobie na pytanie: co ja z tym całym dobrem robię? A może nie dowierzam, że je mam? Albo źle go używam, bo Pan Bóg dał mi je do czegoś innego? Pamiętajmy, że dobro „nieużywane” marnieje! Grzech – charmatia – tłumaczymy jako chybienie celu. W Bożym zamyśle celem jest miłość i życie wieczne. Zgrzeszyłam(-em), czyli poszłam/poszedłem niewłaściwą drogą, w niewłaściwym kierunku, nie osiągnęłam(-ąłem) celu. Dla nas drogowskazem jest Jezus Chrystus. Tu pojawia się przestrzeń na refleksję nad moimi zachowaniami. Jak postąpiłby Jezus? Czy to, co zrobiłam(-em), wspierało moje życie lub życie innych ludzi, czy odwrotnie – spowodowało ból i cierpienie we mnie i u innych? Co straciłam(-em)? Poznanie przyczyn takiego czy innego postępowania jest istotne również po to, by następnym razem zareagować inaczej. Dostrzeżenie i uznanie strat pozwala naprawdę żałować tego, co się zrobiło, a przeproszenie Boga i drugiego człowieka przestaje być problemem. Dlatego nie zmuszajmy dzieci do przepraszania. Jeśli nie chcą przepraszać, to znaczy, że naprawdę nie rozumieją, co się wydarzyło. Potrzeba cierpliwości i zaufania do dziecka. Starajmy się, aby dzieci widziały nas, dorosłych, jak przepraszamy się nawzajem, aby doświadczały naszego przepraszania. Pewne jest, że kiedy żałuję, Bóg mi przebacza. łatwiej jest mi wtedy postanowić poprawę.
Na zakończenie – pamiętajmy, że najlepiej towarzyszy się swoim dzieciom w rozwoju duchowym, gdy się jest rodzicem autentycznym – razem możecie odkrywać świat, wcale nie musisz wiedzieć wszystkiego; ciekawym – bardziej słuchaj, niż mów, nie oceniaj; no i koniecznie obecnym, który stara się być przykładem miłości dobroczynnej i traktuje siebie oraz innych z miłością.