Od rana do wieczora jesteśmy epatowani obrazkami z tego, co się dzieje na Ukrainie. To nasila nasz lęk. Jest on zdrowym odczuciem, adekwatnym do sytuacji, związanym z fizjologią. Jak więc sobie radzić, by nas nie zdominował?
Ograniczyć wiadomości
Wielu z nas, przez ciągłe słuchanie wiadomości o wojnie, oglądanie obrazów tragedii, która się dzieje, doświadcza reakcji jak w przypadku stresu pourazowego – doznaliśmy traumatycznego doświadczenia związanego z byciem świadkiem śmierci czy zagrożenia życia, a w efekcie nastąpiły w nas nasilony strach, przerażenie, bezradność. Co zrobić? Po pierwsze – zaobserwować, po co oglądam wiadomości, jak często to robię i jak wpływają one na moją psychikę. Jeśli rośnie w nas lęk i przestajemy spać albo normalnie funkcjonować w pracy, to znaczy, że przekroczyliśmy dawkę. Nie chodzi o to, żeby całkiem unikać tematu, ale by zobaczyć, ile nasza psychika jest w stanie znieść. Po drugie – zastanowić się, czy należymy do tej grupy osób, u których nasilają się napady paniki, czy jest to np. natręctwo sprawdzania informacji. Wtedy trzeba ograniczyć dostęp do wiadomości, np. jeden raz dziennie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Działać w strefie wpływu
Reklama
Nie mamy realnego wpływu na zatrzymanie wojny, są natomiast rzeczy, na które wpływ już mamy: to, jak funkcjonujemy dzisiaj, jak wykonujemy swoje zadania wobec osób, które są od nas zależne. Chodzi tu o nasze obowiązki względem naszych bliskich, współpracowników czy tych, którzy są poszkodowani. Ważne jest więc skupienie się na działaniu, np. na pomaganiu uchodźcom. Niektórzy starają się zabezpieczyć na wszelki wypadek. Działają zatem w swojej strefie wpływu, co może powodować ich większy spokój.
Jeśli skupimy się na tym, co robimy, a nie będziemy dostarczać sobie stale kolejnych dawek informacji, to będziemy mniej ulegać panice, będziemy spokojniejsi. Warto po prostu robić swoje. Ja np. przyjmuję pacjentów i im pomagam, bo to jest moje zadanie. Odprowadzam dziecko do szkoły i liczę na to, że tam też ktoś wypełni swoje zadania. Naprawdę warto robić swoje.
Odreagować
Obok szukania rozwiązań ważne jest odreagowywanie. Choć strach w jakimś stopniu pozostanie, bo jego realne źródło istnieje, to możemy skorzystać z różnych form „zaopiekowania się” naszymi emocjami. Jest nam łatwiej, kiedy nie zostajemy sami ze swoim lękiem, ale wychodzimy do innych, zaczynamy rozmawiać. Nie siedzimy sami w domu, ale rozmawiamy o naszych obawach związanych nie tylko z wojną na Ukrainie, ale i z jej skutkami, których doświadczamy, np. z podwyżkami, zagrożeniem niespłacenia kredytu. Warto w takiej sytuacji spotykać ludzi, którzy mają ten sam problem, zobaczyć, co oni robią, i dowiedzieć się o nowych możliwościach, które pomogą zminimalizować konsekwencje wojny za naszą granicą. Udawanie, że nie ma tematu, chowanie się ze swoimi emocjami nic nam nie da, ale działanie, uzewnętrznianie uczuć i szukanie ukojenia albo zrozumienia – już tak. Pomocne są również wszelkie formy rozładowania emocji – ruch (bieganie, siłownia), obejrzenie jakiegoś filmu, który nas odstresuje itp. Oczywiście, bardzo ważna jest modlitwa – odesłanie naszej bezradności do Pana Boga. Dzięki takim działaniom zmieniamy nastrój i nastawienie do rzeczywistości, zaczynamy lepiej funkcjonować w trudnej sytuacji.
Wysłuchała Karolina Mysłek