Reklama

Historia

Małżeństwo po staropolsku

Sierpień to jeden z najbardziej popularnych miesięcy na zawarcie małżeństwa. Jedni cenią sobie ciepłą pogodę, inni ulegają przesądom związanym z jego nazwą. W czasach sarmackich zabobonów było o wiele więcej, ale sam ślub był niezwykle poważną sprawą.

Niedziela Ogólnopolska 31/2021, str. 62-63

[ TEMATY ]

małżeństwo

Zdjęcia: Biblioteka Narodowa

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Związek kobiety i mężczyzny jest chyba najbardziej pierwotną i najważniejszą wspólnotą. Nic więc dziwnego, że od wieków we wszystkich kulturach i religiach momentowi, w którym decydowali się oni na wspólne życie, towarzyszył skomplikowany ceremoniał. Nie inaczej było w I Rzeczypospolitej.

Wybór

Małżeństwo było tak wielkim przedsięwzięciem, że przyszli małżonkowie mieli tu najmniej do powiedzenia. Decydowały rodziny, dla których najważniejsze było pomnożenie majątku, skoligacenie się z bardziej ustosunkowanymi rodami lub co najmniej równość pozycji społecznej. Uroda czy uczucia nie miały dużego znaczenia, chyba że dla biedoty.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W wyborze kandydatki na żonę wysoko oceniano bujność kształtów, znamionującą zdrowie i płodność. Sformułowanie „tłusta jak jałowica” było komplementem, podobnie jak przysłowia: „Baba gruba chłopa chluba” lub „Baba bez brzucha jak garnek bez ucha”. Piękna twarz odgrywała rolę raczej drugorzędną, ceniona była tylko przez obcokrajowców. Żyjący w XVIII wieku angielski podróżnik Nathaniel William Wraxall napisał o Polkach: „Świat nie zna kobiet równie zniewalających, gładkich i czarujących. Nie mają one nic ze wstydliwości i chłodu Angielek, nic z rezerwy i wyższości Austriaczek. Swobodne, pełne wdzięku i chęci podobania się, są nieskończenie ujmujące. Jeśli chodzi o urodę, to śmiało mogą walczyć o palmę pierwszeństwa z każdym krajem europejskim”.

Dla Polaków, szczególnie tych starszych, liczyło się zupełnie coś innego. XVII-wieczny pamiętnikarz Jan Chryzostom Pasek, któremu swatano dwie kandydatki, napisał: „Bardziej mi się jednak serce chwytało Śladkowskiej, bo to tam o jej wiosce powiadali, że nie tylko pszenica, ale cybula w polu na kożdym zagonie, gdzie ją wsiejesz, urodzi się; a mnie też bardziej apetyt pociągał ad pinguem glaebam [do żyznej gleby]”.

Konkury

Gdy rodzice panny decydowali się na wydanie jej za mąż, dom znaczono specjalnymi symbolami. W chłopskich chatach zawieszano w oknach wianki lub zatykano na tyczce przed domem wieniec, w szlacheckich natomiast wywieszano przed dworkiem kobierzec na znak, że jest panna na wydaniu.

Reklama

Nawiązanie matrymonialnego porozumienia należało do swatów zwanych dziewosłębami – statecznych, ogólnie poważanych i majętnych, a przy tym towarzyskich i wygadanych, którzy potrafiliby wpłynąć na decyzję rodziców panny. Niewielu chyba takich było, bo wydawano drukiem wiele zbiorów wzorcowych mów z okazji zalotów. Autor jednego z nich: Spiżarni Aktów rozmaitych, które się przy zalotach, weselach, bankietach, pogrzebach i tym podobnych inszych zabawach świeckich odprawować zwykły, wręcz pisze, że adresowany jest do tych, „których abo rozum nadwątlony, abo też czerstwy i zdrowy będąc w przygodzie nagłej i prędkiej, terminu pożądanego dostąpić nie może”.

Po przybyciu do rodziców panny w odpowiednim momencie swat wyciągał flaszkę gorzałki i podawał do wypicia rodzicom i pannie. Wspólne picie znaczyło, że są przychylni. Jeśli kandydat im się nie podobał, w delikatny sposób starano się to okazać. W wiejskim środowisku najczęściej odmawiano przyjęcia gorzałki, w szlacheckim stawiano na stół czerninę lub gęś w szarym sosie, ewentualnie częstowano arbuzem. W każdym przypadku oznaczało to odmowę. Zdarzało się czasem, szczególnie wśród magnaterii, że swatowi tak bardzo dziewczyna się podobała, że sam się jej oświadczał. Tak postąpił w 1637 r. Albrycht Stanisław Radziwiłł, który tłumaczył się przed zdumionym i oburzonym bratankiem: „Jam szczerze twą sprawę promował, ale dzisiejszej nocy Najświętsza Panna kazała mnie samemu tę pannę pojąć”.

Kilka dni po przychylnej odpowiedzi następowały zrękowiny. Tu już był obecny konkurent, który przynosił ze sobą gorzałkę. Jej wypicie oznaczało nieodwołalne przyjęcie go. Czasem w tym momencie pytano nawet pannę o zgodę. Kawaler ofiarowywał jej pierścień, będący symbolem zaręczyn, niekiedy także panna dawała pierścień kawalerowi. A później wszyscy zgodnie i hucznie opijali zaręczyny.

Reklama

Od tej pory kandydat na męża musiał dbać o swój wygląd zewnętrzny, sprawiać pannie prezenty, zapewniać jej rozrywki. Podczas zabaw musiał tańczyć z nią w pierwszej parze, okazywać na każdym kroku hojność i uprzejmość. Gorliwość w wynajdywaniu różnego rodzaju atrakcji wzrastała proporcjonalnie do posagu adorowanej.

Ślub

Uroczystości ślubne rozpoczynał „dziewiczy wieczór”, podczas którego panna żegnała się ze swymi rówieśniczkami. Dziewczęta wiły wspólnie wianki i śpiewały dostosowane do okoliczności pieśni. Kawaler w tym samym czasie upijał się w karczmie z kolegami. Następnego dnia uroczyście rozplatano pannie młodej warkocz, będący symbolem panieństwa, i równie uroczyście ją strojono. Na głowę wkładano wieniec, pod którym umieszczano dukat, co miało zapewnić bogactwo, oraz kawałek cukru na przyszłe „słodkie” życie. W niektórych okolicach nacierano oblubienicy miodem usta oraz obmywano nogi. I u szlachty, i u chłopów przed wyjazdem do kościoła rodzice uroczyście błogosławili młodych. Panna młoda podczas wszystkich ceremonii musiała zalewać się łzami, żeby nie uchodzić za „bezwstydną” – konserwatywna wieś lubowała się w panieńskich lamentach.

Ważne dla dobrej wróżby dla młodych były pogoda i prychanie koni. Złym znakiem natomiast było spotkanie księdza w drodze do kościoła. Świece na ślubnym ołtarzu musiały się palić jasno i równo. Istotne dla późniejszego znaczenia w małżeństwie było również to, kto pierwszy postawi nogę na ślubnym kobiercu, lub czyja ręka będzie leżeć na wierzchu przy wiązaniu stułą. W czasie ślubu młodzi wymieniali się wiankami lub specjalnymi koronami – moda na obrączki przyszła później.

Reklama

Wesele

W końcu przychodził czas na wystawne wesele – kilkudniowe, czasem kilkutygodniowe jedzenie, picie i tańce z długimi oracjami przy każdej okazji. Wieczorem, ceremonialnie, z przyśpiewkami, odprowadzano młodą parę do sypialni na „pokładziny”. Wśród zamożniejszej szlachty oznaczało to po prostu tzw. cukrową wieczerzę – odrębny poczęstunek z marcepanu i słodkich win dla najdostojniejszych gości.

Po nocy poślubnej kobieta wchodziła do dostojnego grona mężatek, zmieniała strój i uczesanie. Wiązał się z tym obrzęd oczepin. Młodą małżonkę sadzano na stołku lub dzieży do wyrabiania chleba, obcinano jej włosy i zakładano czepek. Towarzyszył temu śpiew obrzędowych pieśni. Wesele kończył obrzęd poprawin, czyli ceremonialnego przeniesienia się panny młodej do domu pana młodego. Tu przyjmowano ją chlebem i solą, oprowadzano po izbie i nakazywano patrzeć w komin, co miało ją ustrzec od tęsknoty za domem rodzinnym. Przy tej okazji wyprawiano kolejny poczęstunek z muzyką i tańcami, mowami, życzeniami i błogosławieństwami. I przede wszystkim z jedzeniem i pijatyką.

A potem żyli długo i szczęśliwie…

2021-07-27 12:14

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Przygotowanie do małżeństwa

Niedziela sandomierska 3/2017, str. 8

[ TEMATY ]

małżeństwo

instrukcja

Bożena Sztajner/Niedziela

Z końcem roku, w święto Świętej Rodziny: Jezusa, Maryi i Józefa, została opublikowana instrukcja dotycząca bezpośredniego przygotowania do sakramentu małżeństwa. Wyznacza ona niezbędne ramy przygotowania do tego sakramentu w diecezji sandomierskiej. Biskup Krzysztof Nitkiewicz we wprowadzeniu podkreśla, że Kościół uważa służbę małżeństwu i rodzinie za jedno ze swoich najważniejszych zadań. Dlatego przez nauczanie i ustawodawstwo stoi na straży ich świętości oraz wspiera przymierze małżeńskie podniesione przez Chrystusa do godności sakramentu. Wyrazem tej troski jest właśnie przygotowanie do sakramentu małżeństwa. Ordynariusz sandomierski przywołuje też słowa Ojca Świętego Franciszka z posynodalnej adhortacji „Amoris Laetitia”, że „istnieje wiele uprawnionych sposobów organizowania bezpośredniego przygotowania do małżeństwa, a każdy Kościół lokalny rozezna, który z nich jest najlepszy, zapewniając odpowiednią formację, która jednocześnie nie zniechęci młodych do sakramentu”. Instrukcja, określając zasady bezpośredniego przygotowania w diecezji sandomierskiej, mówi w pierwszej kolejności, że samo uczęszczanie na katechezę szkolną, nawet w wymiarze szkoły średniej, nie może być uznane za wystarczające. Nie chodzi tutaj o utrudnianie komuś życia, lecz wynika to z troski o przyszłych małżonków i o rodzinę, którą chcą założyć. Przygotowanie bezpośrednie, jak wskazuje instrukcja, rozpoczyna się od momentu spotkania narzeczonych z duszpasterzem w kancelarii parafialnej, a kończy zawarciem sakramentu małżeństwa. Pierwsze spotkanie z kapłanem, mające charakter zapoznawczy i informacyjny, powinno mieć miejsce przynajmniej pół roku przed ślubem. Drugie ma odbyć się nie później niż trzy miesiące przed planowanym dniem zawarcia małżeństwa. Chodzi głównie o przeprowadzenie egzaminu przedślubnego narzeczonych i sporządzenie na jego podstawie protokołu, a także zapoznanie kandydatów do małżeństwa z liturgią ślubną oraz uzgodnienie związanych z nią detali.

CZYTAJ DALEJ

Przerażające dane: 1937 osób między 15. a 17. rokiem życia skorzystało w ub.r. z tabletki "dzień po"

2024-03-27 09:25

[ TEMATY ]

Pigułka „dzień po”

Adobe Stock

Minister zdrowia Izabela Leszczyna poinformowała, że w ubiegłym roku 15-latki stanowiły 2 proc. osób korzystających z tabletki "dzień po". Dodała, że w tym czasie 1937 osób między 15. a 17. rokiem życia skorzystało z tabletki "dzień po".

W połowie marca Andrzej Duda zapowiedział, że nie podpisze ustawy, "która wprowadza niezdrowe, chore i niebezpieczne dla dzieci zasady". Jego zdaniem tabletka "dzień po" dostępna bez recepty dla osób niepełnoletnich jest "daleko idącą przesadą". Według prezydenta tabletka nadal powinna być wydawana na receptę, a w przypadku dziewczynek jej zażycie powinno być "decyzją rodzica".

CZYTAJ DALEJ

Ojciec Pio tajemnice Męki Pańskiej nie tylko kontemplował, ale jej ślady nosił na ciele

2024-03-28 23:15

[ TEMATY ]

Droga Krzyżowa

św. o. Pio

Wydawnictwo Serafin

O. Pio

O. Pio

Mistycy wynagrodzenia za grzechy są powołani do wzięcia w milczeniu grzechów i cierpienia świata na siebie, w zjednoczeniu z Jezusem z Getsemani. Rzeczywiście, Ojciec Pio tajemnice Męki Pańskiej nie tylko kontemplował i boleśnie przeżywał, ale jej ślady nosił na własnym ciele, aby w zjednoczeniu ze swoim Boskim Mistrzem współdziałać w wynagradzaniu za ludzkie grzechy. Jako czciciel Męki Pańskiej chciał, aby i inni korzystali z jego dobrodziejstwa.

„Misterium miłości. Droga krzyżowa z Ojcem Pio” to rozważania drogi krzyżowej, które proponuje nam br. Błażej Strzechmiński OFMCap - znawca życia i duchowości Ojca Pio. Rozważania każdej ze stacji przeplatane są z fragmentami pism Stygmatyka. Książka wydana jest w niewielkiej, poręcznej formie i zawiera także miejsce na własne notatki, co doskonale nadaje się do osobistej kontemplacji Drogi krzyżowej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję