Filmik można oglądać w nieskończoność: do grona osób protestujących przed warszawskim sądem w obronie Radia Maryja i TV TRWAM oraz Fundacji Lux Veritatis podchodzi młoda dziewczyna, homoseksualna aktywistka. Opasana tęczową flagą, z papierosem w jednej ręce, z głośnikiem w drugiej oraz z wulgarną „twórczością własną”, zakłóca modlitwę starszych ludzi i bezczelnie prowokuje. Wtem podchodzi do niej ponadosiemdziesięcioletnia kobieta, klęka i całuje ją w stopy. Potem zapłakana zwraca się do dziewczyny, mówiąc, że całe życie walczyła o Polskę, a u schyłku tego życia widzi ojczyznę podzieloną, co bardzo przeżywa i jest jej przykro. Ubolewa też nad biednymi dziećmi, wychowywanymi przez „niepolskich” Polaków. Dziewczyna pochyla się nad staruszką, obejmuje ją i uspokaja. Staruszka mówi „Ja panią kocham!”, Dziewczyna odpowiada: „Ja panią również!” i prosi, żeby przestała płakać. Scena kończy się zaskakująco: na prośbę staruszki obie kobiety czynią znak krzyża, jak do modlitwy.
Pod filmikiem pojawiły się komentarze, m.in.: „Zło dobrem zwyciężaj” czy „Efekt Radia Maryja w praktyce”, a całość wystarcza za odpowiedź, dlaczego potrzebne są Radio Maryja, TV TRWAM czy Nasz Dziennik, dlaczego miast zwalczać media i inne dzieła o. Tadeusza Rydzyka i redemptorystów, trzeba stanąć w ich obronie i na wszelkie możliwe sposoby troszczyć się o to wspólne dobro.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Opisywana sytuacja skłania do wielu refleksji. Na przykład, jak silna bywa wiara prostych ludzi. We wzruszająco pokornym geście ucałowania stóp dziewczyny wybrzmiewa przecież chrześcijańska wizja miłowania bliźniego swego, bo każdy człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boga. I choć ten bliźni, jak ta dziewczyna i inni, jak wielu z nas, czasami chodzi „ciemną doliną”, buntuje się i krzyczy, że już w nic nie wierzy, Bóg nikogo nie przekreśla i każdy – uznawszy, jak ten syn marnotrawny, swoje grzechy – może do Boga, najlepszego i najmiłosierniejszego Ojca, wrócić.
Czy młoda dziewczyna wróciła? To byłoby spektakularne nawrócenie, radujące i krzepiące wspólnotę Kościoła. Można przypuszczać, że ono jeszcze nie nastąpiło, może potrzeba więcej czasu, dobrej woli i otwartości serca i tej dziewczyny, i wielu współczesnych, zdeklarowanych lub ukrytych apostatów czy też ludzi „tylko” zobojętniałych. Na pewno potrzeba także wytrwałej modlitwy Kościoła i każdego z nas w intencji ich nawrócenia.
Reakcja tej młodej dziewczyny na łzy, słowa i gesty staruszki skłania do ostrożnego stwierdzenia, że nie ma straconej młodzieży. Może jest ona pogubiona, może pozbawiona miłości rodzicielskiej i autentycznego zainteresowania ze strony dorosłych, może nie została przygotowana do właściwego przeżywania wiary i w ogóle do prawego życia. Ale póki młody człowiek potrafi i chce wykonać znak krzyża, póty jest jeszcze nadzieja na jego nawrócenie.