Reklama

Wiara

Z Wielkanocą przez świat

Okazuje się, że na świecie istnieje niewiele miejsc, które noszą nazwę Wielkanoc. Może ich mieszkańcy chcieli świętować nie tylko przez jeden dzień, ale przez cały rok? Oto kilka ciekawych miejsc nawiązujących do dni, które właśnie przeżywamy.

Niedziela Ogólnopolska 14/2021, str. 24-25

[ TEMATY ]

turystyka

Adobe.Stock

Wyspa została odkryta przez Holendra Jacoba Roggeveena w niedzielę wielkanocną, 5 kwietnia 1722 r., co jest źródłem jej nazwy

Wyspa została odkryta przez Holendra Jacoba Roggeveena w niedzielę
wielkanocną, 5 kwietnia 1722 r., co jest źródłem jej nazwy

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wielkanoc – niewielka podkrakowska miejscowość ma wyjątkową nie tylko nazwę, ale i historię. A robi się o niej głośno co roku właśnie w tym okresie. Pierwsze wzmianki o Wielkanocy pochodzą z 1382 r. W XV wieku była własnością Jana Wielkanockiego herbu Piakostki i zgodnie z jedną z hipotez to właśnie od nazwiska tego rodu pochodzi nazwa miejscowości. Według innej – od ludowych form obchodzenia Wielkanocy, związanych z kultem misteriów pasyjnych.

Na niemal trzy stulecia miejscowość związała się z ewangelikami. Działał tu ośrodek reformacyjny, w którym swoje miejsce znaleźli zwolennicy Kalwina i Lutra. Z biegiem lat jednak liczba wiernych malała – w połowie XIX wieku z 300 pozostało ich tylko 40, dlatego parafię zamknięto. Dziś przypomina o niej jedynie krzyż. Wielkanoc była bardzo nowoczesną miejscowością. Miała drukarnię, szpital, ewangelicką szkołę, młyn. Od średniowiecza był tu kamieniołom twardego wapienia. I tutaj właśnie legendarny Maurycy Beniowski – żołnierz, awanturnik, autor głośnych pamiętników, podróżnik i król Madagaskaru – w miejscowym zborze luterańskim wziął ślub.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Jest tu też źródełko, uważane za cudowne. Zgodnie z przekazami jego woda pomogła śmiertelnie choremu chłopcu. Po zanurzeniu w lodowatym krasowym źródle chłopiec został uzdrowiony z nowotworu. Lokalna tradycja powiada, że z leczniczej właściwości można skorzystać i dziś, ale tylko w Wielki Piątek przed wschodem słońca. Należy wówczas zanurzyć w źródełku dłonie i przemyć twarz. Mówi się, że twarz przemywać trzeba dla zdrowia, a oczy – żeby dostrzec prawdę. Przy źródełku podobno spotykali się książę Niemierz z Gołczy ze swoją przyszłą żoną Cudką. W 2002 r. zostało miejsce to objęte ochroną jako pomnik przyrody, a obecnie nosi nazwę Źródło Ireny – dla upamiętnienia prof. Ireny Dynowskiej, badaczki źródeł Wyżyny Krakowsko-Wieluńskiej i Wyżyny Miechowskiej.

Reklama

Jest też sołectwo Wielkanoc, położone w gminie Gołcza, w diecezji kaliskiej, zamieszkiwane przez ok. 230 mieszkańców. Miejscowość jest niewielka, zajmuje obszar raptem 3,18 km2, a jej chlubą jest Klub Sportowy Spartak Wielkanoc Gołcza.

Polska geografia

Święta przez cały rok mają też m.in. mieszkańcy Łodzi na osiedlu o nieformalnej nazwie „wielkanocne”. Choć sama ulica Wielkanocna ostatecznie nie powstała, to są ulice Pisankowa, Dyngusowa i Świąteczna. Zresztą Pisankowa również w innych miastach Polski do rzadkości nie należy. Położona jest zwykle obok ulic związanych ze świętymi albo przypominających dawne polskie zwyczaje. Za to ulicą Wielkanocną mogą się pochwalić Ełk, Gliwice czy Kraków. Dawna stolica Polski ma dodatkowo ulicę Zmartwychwstania Pańskiego.

W świecie

Tajemnice Wielkanocy dały nazwy również miejscom na świecie. I tak np. w Toskanii jest miejscowość Sansepolcro, czyli Święty Grób. Jej symbolem jest znajdujący się we wnętrzu ratusza fresk Zmartwychwstanie autorstwa Piera della Francesca. Przez wielu krytyków uważany jest on za najwybitniejsze dzieło malarskie świata.

Zupełnie niezwykłe jest miasteczko namiotowe, które istniało zaledwie... sześć tygodni. Resurrection City zostało założone w maju 1968 r. w National Mall w Waszyngtonie przez uczestników protestów domagających się poprawy warunków materialnych dla biednych Amerykanów z różnych środowisk. Liczyło ok. 3 tys. mieszkańców, a zlikwidowała je w ciągu kilku dni policja.

Wyspa Wielkanocna

Na koniec klasyk – miejsce pełne zagadek. Bo co ta niewielka wysepka na Oceanie Spokojnym ma wspólnego ze Zmartwychwstaniem? Jedynie datę i nazwę? Jej odkrywcy – Holendrzy dotarli na ten skrawek ziemi w Niedzielę Wielkanocną 1772 r., stąd nazwa. Rdzennym mieszkańcom jednak nie przypadła do gustu, więc nadal nazywają ją Rapa Nui, co w języku polinezyjskim oznacza „wielka ziemia” lub „wielki kamień”. Wyspa Wielkanocna to ląd, którego powierzchnia to zaledwie 163 km2. Kształtem przypomina trójkąt. Zamieszkana jest przez 8 tys. mieszkańców. Jej największą atrakcją są tajemnicze kamienne posągi moai – świętość dla miejscowej ludności. Nie wolno ich dotykać, a do niektórych nawet nie wolno się zbliżać. Jest ich 887 i są rozmieszczone w różnych częściach wyspy. Posągi mają wielką głowę, długie uszy oraz tułów z opuszczonymi rękoma. Jedne są widoczne w całości, inne zakopane do poziomu głowy, niektóre mają kamienne nakrycie głowy. Kogo przedstawiają? Znów nie ma jednej teorii. Kto je stworzył i w jaki sposób były transportowane – wciąż pozostaje zagadką.

Nie są to jedyne miejsca na różny sposób związane z Wielkanocą. Może warto w te dni pobawić się w odkrywcę i wirtualnie przemierzyć świat w poszukiwaniu śladów Zmartwychwstania w innych częściach naszego globu.

2021-03-30 10:53

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Poznać najnowszą historię Argentyny

Gdy w 1978 r. arcybiskup Krakowa został biskupem Rzymu, wielu Włochów i katolików na całym świecie nie wiedziało nawet, gdzie znajduje się Polska. To właśnie dzięki Janowi Pawłowi II świat zaczął się interesować naszym krajem, gdyż nie można było zrozumieć osobowości Papieża bez poznania polskiego Kościoła, polskiej historii, kultury, realiów polityczno-społecznych.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Bp Miziński: bądźmy wierni dziedzictwu św. Wojciecha

– Dzisiaj musimy się zapytać, co uczyniliśmy z tym dziedzictwem, które przyniósł nam św. Wojciech – mówił w homilii bp Artur Miziński, Sekretarz Generalny Konferencji Episkopatu Polski, który 23 kwietnia w uroczystość św. Wojciecha, patrona Polski przewodniczył Mszy św. w kościele św. Wojciecha w Częstochowie.

– Zapewnienie Chrystusa zmartwychwstałego w słowach: „Gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jeruzalem i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi” zrealizowało się nie tylko w życiu apostołów, ale także w życiu i posłudze ich następców. Św. Wojciech jest tego jasnym przykładem – podkreślił bp Miziński.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję