Reklama

Niedziela na Podbeskidziu

Rybitwa ludzkich dusz

Z ks. Jackiem Waligórą, kapłanem diecezji bielsko-żywieckiej, wychowankiem parafii Opatrzności Bożej w Bielsku-Białej, proboszczem parafii bł. Jakuba Strzemię w Haliczu i Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Jezupolu na Ukrainie, o realiach życia religijno-społecznego za naszą wschodnią granicą rozmawia Mariusz Rzymek.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Mariusz Rzymek: Kto modli się w Kościele rzymskokatolickim na Ukrainie?


Ks. Jacek Waligóra: W Polsce często pokutuje obraz parafii katolickiej składającej się z samych Kresowian. Tak nie jest, bo rzeczywistość jest o wiele bardziej złożona. Owszem, są parafie, w których językiem dominującym jest język polski, a ludzie czują się Polakami. Dzieje się tak zwłaszcza bliżej granicy, choć nie tylko. Tam liturgia zasadniczo jest odprawiana w języku polskim.
W tym miejscu warto zaznaczyć, że na Ukrainie nie sposób znaleźć kogoś, kto jest czystym Polakiem czy czystym Ukraińcem. W jednej rodzinie można odnaleźć korzenie węgierskie, niemieckie, rosyjskie. Tam ludzi się nie pyta, kim jesteś, bo od tego zaczynają się podziały. Bardzo często taki błąd popełniają Polacy przyjeżdżający na Ukrainę. Robią to w dobrej wierze, a nie wiedzą, jak jest to niebezpieczne. Zarówno im, jak i nam kapłanom musi przyświecać troska o Kościół powszechny, a nie narodowy.

Przypisywanie narodu do konfesji jest jednak bardzo popularne...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Na ukraińskiej Wikipedii znalazłem tłumaczenie artykułu o religiach w Polsce. Kościół rzymskokatolicki nazwano tam „Polskim Kościołem Narodowym”. Tłumaczowi nie przeszkadzało nawet to, że nazwą tą posłużył się dwukrotnie. Raz wpisał ją na pierwszym miejscu, a później gdzieś w tyle listy najliczniejszych związków wyznaniowych. Nie wpadł na to, że w Polsce to dwa odrębne Kościoły.

Skoro słowo „katolik” utożsamia się na Ukrainie z Polakiem, to jak się tam patrzy na Kościół greckokatolicki?

Dziś „grekokatolik” na Ukrainie to Ukrainiec. Przed II wojną światową wcale tak nie było. W 1905 r. metropolita lwowski abp Andrzej Szeptycki wydał w języku polskim list pasterski „Do Polaków grekokatolików”. Świadczy to o tym, że cerkiew greckokatolicka była kiedyś cerkwią powszechną. Nadto większość wiernych stanowili w niej Polacy. Świetnie tamtą sytuację opisuje historyk Jędrzej Giertych.

Reklama

Jak wygląda sprawa ekumenizmu na Ukrainie?

Pracując we Lwowie, organizowałem Dzień Młodzieży, którego tematem przewodnim była postać św. Matki Teresy z Kalkuty. Z tej okazji przygotowałem poświęconą jej małą publikację w języku ukraińskim. Była to praca zbiorowa. Teksty do niej, oprócz mnie, napisali: abp Tadeusz Kondrusiewicz, prawosławny rektor seminarium, pastor oraz kapłan greckokatolicki. To był piękny przejaw dobrej współpracy na niwie religijnej. We Lwowie wyliczyłem sobie, że wśród moich znajomych są przedstawiciele 18 różnych narodowości. Łączył nas język ukraiński, ale i otwartość na siebie. Wiary i pochodzenia nikt sobie nie wypominał.

Były jakieś nieporozumienia na tle ekumenicznym?

Jednemu z greckokatolickich kapłanów młodego pokolenia proponowałem odprawienie wspólnej Drogi Krzyżowej. Odpowiedział, że poduma i tak dumał przez 10 lat. Tego nabożeństwa pasyjnego nie było i nie będzie. Mnie przeniesiono gdzie indziej, a jego ludzie wywalili z parafii. Niechęć do wspólnych działań z katolikami była u niego powiązana z niechęcią do Polaków. Ta z kolei wynikała ze śmierci wujka, którego nasi rodacy zabili mu w czasie wojny. I tak człowiek, który ani nie pamiętał wojny, ani swojego wujka, nie potrafił przemóc się do wspólnej modlitwy.

Jak w cieniu koronawirusa odbywa się życie religijne w Haliczu?

W czasie pandemii w kościołach mogło przebywać maksymalnie 10 osób. W maleńkich parafiach, takich jak moja, nic to nie zmienia. W limicie mieściliśmy się idealnie. Większe obostrzenia były w życiu społecznym. Od 15 marca do 1 czerwca ubiegłego roku nie działał transport. Nie kursowały pociągi ani autobusy. Gdy zakończono izolację, statystyki zachorowań poszły w górę. Na dodatek w czerwcu Halicz nawiedziła powódź.

Jak duże straty zanotowała parafia?

Zalało nam piwnice pod kościołem i plebanią. Nic wielkiego. Gdybyśmy wybudowali kościół na działce, którą otrzymaliśmy jako rekompensatę za zarekwirowaną XVIII-wieczną świątynię, to straty byłyby ogromne. Grunt, jaki nam przekazano, to teren zalewowy.

Co obecnie mieści się w tej zabytkowej świątyni?

Jest w niej kino i to im wyrzucam. Zresztą nie tylko ja, bo również Pan Bóg. Niedawno z całej ściany odpadł świeżo położony na niej tynk. Na tej odkrywce dobrze było widać wielkie zamurowane okna. Teraz będę ich jeszcze bardziej „nękał”, bo od parafian dowiedziałem się, że w podziemiach tego kościoła są grobowce. A ponieważ Ukraińcy to zabobonny naród, więc będą im mówił, że bawią się na grobach.

Wielu Ukraińców emigruje za pracą i chlebem do Polski. Kto zostaje w parafii?

Rodziny coraz częściej emigrują w całości. Decydują się wynająć w Polsce mieszkanie, tu żyć i kształcić swoje dzieci. W samym Bielsku-Białej jest ich chyba z 10 tys. Na miejscu pozostają ich rodzice, którzy z każdym rokiem są coraz starsi. W dużej mierze posługujemy więc wśród dziadków i babć, do których najbliżsi zjeżdżają na święta lub wakacje. Chwała tym, którzy się dorobili i zabrali swych seniorów ze sobą. Żeby pokazać skalę zjawiska, posłużę się przykładem Dobromila. W roku 1994 było w tej parafii 250 osób. Obecnie jest ich 25.

Jaka jest więc przyszłość Kościoła rzymskokatolickiego w tych małych miejscowościach?

Nie można patrzeć na ilość. To błędne założenie. W przekładzie Biblii ks. J. Wujka czytamy: „Jesteście rybitwami dusz ludzkich”. Rybitwa zajmuje się konkretną rybką i o tym należy pamiętać. Trzeba cenić sobie tych ludzi, którzy są z nami. Skoro więc są, to mają prawo do kapłana i do jego posługi. Naszym obowiązkiem jest bycie z nimi do końca, choć często zdarza się, że rodzina odmawia im prawa do pogrzebu.

Co to znaczy?

Wielu moich starszych parafian, do których regularnie chodziłem z posługą duszpasterską, po śmierci odprowadzał na cmentarz ksiądz greckokatolicki bądź prawosławny. Było tak, bo tak sobie rodzina zażyczyła. Mam świadomość, że odeszli oni z tego świata zaopatrzeni w sakramenty, więc ich ciała niech inni pochowają. Raz tylko nie wytrzymałem. Zmarła moja parafianka, Polka, wdowa po Ukraińcu. Syn pani Loni – Ukrainiec, który w swej ojczyźnie szczyci się tytułem „Narodowego Artysty Ukrainy”, a jego piosenkę o matce co roku puszczają w Dniu Matki, zadziałał wbrew jej woli. Mimo iż wiedział, że na pogrzebie życzyła sobie kapłana rzymskokatolickiego oraz prawosławnego – bo tego wyznania był jej mąż – ograniczył się do zaproszenia przedstawiciela cerkwi. Zrobił tak, bo na pogrzebie zjawiła się tzw. elita artystyczna i nie w smak było mu pokazać, że mama była Polką wyznania rzymskokatolickiego. Wtedy moi parafianie bardzo się zbuntowali, więc zaproponowałem im, abyśmy w godzinie rozpoczęcia nabożeństwa żałobnego w cerkwi spotkali się w naszym kościele i odprawili pogrzebową Mszę św. za panią Lonię. I tak też zrobiliśmy.

Jakby Ksiądz „statystycznie” podsumował swój pobyt na Ukrainie?

To okres, w którym do I Komunii św. przygotowałem dwójkę dziesięcioletnich chłopców. Do tego ochrzciłem troje dzieci i jednego dorosłego z Francji. W tym roku miałem też ochrzcić Ukrainkę, która mieszka we Francji z rodzicami. Z powodu koronawirusa wszystko zostało jednak odwołane. Dwoje z tych dzieci, które chrzciłem, według prawa państwowego jest wyznania greckokatolickiego, bo wiara idzie tam za rodzicami i takie też wyznanie mają zapisane w dokumentach. Ślubów, które błogosławiłem, było też niewiele, bo zaledwie trzy. Za to zliczyć nie jestem w stanie, ile razy udzielałem sakramentu chorych oraz pogrzebów, które prowadziłem.

2021-02-10 08:10

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Polski ksiądz z Charkowa: prosimy Boga o łaskę chleba

[ TEMATY ]

Ukraina

Caritas Spes Ukraina

pomoc humanitarna

KAI/YouTube/Parafia Rzymskokatolicka pw. Świętej Rodziny w Lublinie

Ks. Wojciech Stasiewicz

Ks. Wojciech Stasiewicz

Świat zaczął przyzwyczajać się do wojny na Ukrainie. Dowodem na to jest znaczne zmniejszenie dostaw pomocy humanitarnej. W rozmowie z Radiem Watykańskim wskazuje na to ks. Wojciech Stasiewicz, który jest dyrektorem Caritas Spes Charków. Zauważa on, że pomoc słabnie m.in. dlatego że o jej konieczności mówi się coraz mniej w mediach i ludzie, którzy nawet chcieliby dalej nieść wsparcie nie wiedzą, czy jest ono nadal potrzebne i gdzie mogą je kierować.

Diecezja charkowsko-zaporoska obejmuje tereny, na których toczą się obecnie najcięższe działania wojenne. Chodzi m.in. o okręg ługański, doniecki i rejon Zaporoża. „Charków też cały czas jest ostrzeliwany. Najbardziej dziwi to, że okupant systematycznie atakuje szkoły i placówki edukacyjne” – mówi ks. Stasiewicz. Kapłan zauważa, że do Charkowa od trzech tygodni nie dotarł transport z pomocą humanitarną. „Przez konkretne gesty pomocy i dzieła miłosierdzia pokazujmy swój sprzeciw wobec zła, które dzieje się na naszych oczach” – apeluje ks. Stasiewicz prosząc, by nie przyzwyczajać się do wojny.

CZYTAJ DALEJ

Beata Kempa dla portalu niedziela.pl: Przyglądałam się temu szaleństwu Zielonego Ładu z niedowierzaniem

2024-04-25 10:01

[ TEMATY ]

Łukasz Brodzik

Beata Kempa

Archiwum Beaty Kempy

Beata Kempa

Beata Kempa

Ostatnia kadencja Parlamentu Europejskiego obfitowała w szereg absurdalnych dyskusji - powiedziała portalowi niedziela.pl Beata Kempa. Jak podkreśliła europoseł Suwerennej Polski kompletną aberracją było m.in. ponad sto debat, które łajały Polskę tylko dlatego, że w naszym kraju były konserwatywne rządy.

Beata Kempa dodaje, że w Europie jest sporo problemów gospodarczych spowodowanych nie tylko wojną na Ukrainie, ale także Zielonym Ładem. A to pcha elity europejskie, bojące się teraz własnych wyborców, do debat, które mocno elektryzują społeczeństwa ideologicznie.

CZYTAJ DALEJ

Abp S. Budzik: dialog Kościołów Polski i Niemiec jest na najlepszej drodze

2024-04-25 16:33

[ TEMATY ]

Polska

Polska

Niemcy

abp Stanisław Budzik

Episkopat News

„Cieszymy się, że nasz dialog przebiegał w bardzo sympatycznej atmosferze, wzajemnym zrozumieniu i życzliwości. Mówiliśmy także o różnicach, które są między nami a także o niepokojach, które budzi droga synodalna” - podsumowuje abp Stanisław Budzik. W dniach 23-25 kwietnia br. odbyło się coroczne spotkanie grupy kontaktowej Episkopatów Polski i Niemiec. Gospodarzem spotkania był metropolita lubelski, przewodniczący Zespołu KEP ds. Kontaktów z Konferencją Episkopatu Niemiec.

W spotkaniu grupy kontaktowej wzięli udział: kard. Rainer Maria Woelki z Kolonii, bp Wolfgang Ipold z Görlitz oraz szef komisji Justitia et Pax dr Jörg Lüer; ze strony polskiej obecny był abp Stanisław Budzik, metropolita lubelski i przewodniczący Zespołu ds. Kontaktów z Konferencją Episkopatu Niemiec, kard. Kazimierz Nycz, metropolita warszawski, bp Tadeusz Lityński, biskup zielonogórsko-gorzowski, ks. prałat Jarosław Mrówczyński, zastępca Sekretarza Generalnego Konferencji Episkopatu Polski oraz ks. prof. Grzegorz Chojnacki ze Szczecina. W spotkaniu nie mógł wziąć udziału współprzewodniczący grupy kontaktowej biskup Bertram Meier z Augsburga, a jego wystąpienie zostało odczytane podczas obrad.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję