Reklama

Wiadomości

Młodzi na strajku

Chyba obie przegapiłyśmy moment, do którego można było ze sobą spokojnie rozmawiać – mówi Ewa, mama 18-letniej Marysi.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jest wczesny jesienny zmierzch, za oknem miasto huczy, buczy i wrzeszczy. Kolejny dzień strajku kobiet. Marysia znów wróci późno, poirytowana, zła, nie do poznania.

– Wykrzyczała mi prosto w twarz, że już nie wierzy... – Ewie na samo wspomnienie łamie się głos.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– No i co jej odpowiedziałaś? – dopytuje Krzysiek, ojciec dwóch niemal dorosłych synów.

– Nic, bo Marysia nadal krzyczała, że mocno wierzy w Boga, w Jezusa Chrystusa, ale nie wierzy już w Kościół, nie wierzy księżom! Nie chce należeć do takiej wspólnoty... – chlipie Ewa.

Coś przeoczyliśmy?

Spotykamy się mimo pandemii. Znajomi rodzice dorastających lub dorosłych już dzieci zmagają się dziś z odpowiedziami na pytania: jak to się stało? Dlaczego ich młodzi, wychowani w katolickich rodzinach, odrzucają teraz wartości, w których dorastali? Jak reagują rodziny postawione w takiej sytuacji? Gdzie szukają awaryjnego wyjścia lub wspólnego mianownika?

U Krzyśków np. synowie skoczyli do siebie z pięściami. Ojciec musiał ich rozdzielać. Obaj mają dziewczyny. Jeden z nich razem ze swoją codziennie biega na protest, a drugi ze swoją wybranką serca piszą posty na Facebooku #NieStrajkuje.

Reklama

– Te podziały biegną przez środek rodzin. Jesteśmy z żoną bezradni. Przecież synów wychowywaliśmy jednakowo, a dziś prezentują tak skrajne postawy. Mamy teraz w domu regularną wojnę. Ja się nie zgadzam z postulatami starszego z nich, protestuję, dużo rozmawiamy, spieramy się, ale nie wyrzucę dziecka z domu, jak mi ktoś radził. Wierzę, że nasza miłość go uzdrowi, ale mam przytłaczające poczucie, że gdzieś zawaliłem...

Ewa też uważa, że przegapiła jakieś momenty przełomowe. – To zaczęło się chyba tuż po pierwszym filmie braci Sekielskich. Marysia nie mogła przestać o nim mówić. Jej przyjaciele, cała paczka, zachowywali się jak w amoku. Kiedyś przypadkowo usłyszałam ich rozmowę i włosy stanęły mi dęba... – tyle było w nich nienawiści, takiej ślepej, niszczycielskiej furii. Chciałam z nią wtedy porozmawiać, ale mnie zbyła. Może powinnam bardziej naciskać? To jest dobre dziecko, mądre, poukładane, nawet uduchowione. Dlatego teraz nie rozumiem jej zachowania. Ci młodzi ludzie na dobrą sprawę już nie wiedzą, czego chcą – odwołania wyroku TK, prawa do aborcji „na życzenie” czy może obalenia rządu? Moja córka bierze w tym udział z całą młodzieńczą zapalczywością. W sobotę wyrzuciłam z garażu całą stertę tektury i farb w sprayu...

Kremówki i aborcja

Reklama

Krzysiek: – Wielu ludzi tego nie rozumie, jak można być i tu, i tu... Być katolikiem, ale akceptować tylko część nauczania Kościoła, tę mniej trudną – czyli Jan Paweł II i kremówki OK, ale to, co głosił na temat obrony życia, już nie! Jak młody człowiek ochrzczony, bierzmowany, po wielu latach szkolnej katechezy, może negować konieczność obrony życia? Nie wie, czym jest życie od poczęcia, i jakie to rodzi konsekwencje? Jawnie odrzuca naukę Kościoła, a jednocześnie chce być jego członkiem? Brać ślub w kościele, ochrzcić dzieci, pochować bliskich, ale prywatnie neguje wszystko, co w wierze niewygodne? Właśnie o tym myślę, gdy stoję w oknie i widzę, jak z tymi pobazgranymi tekturami idą do centrum. Gdzie popełniliśmy błąd? A może ktoś nam te dzieciaki bezczelnie kradnie? Może ktoś je sprowokował, ktoś, kto rozgrywa własną grę, a my jesteśmy w niej tylko milczącymi statystami...

Marian, ojciec dwóch córek, zapowiedział, że nie zgadza się na ich udział w protestach, i niech nawet nie próbują tam iść.

– Popatrzyły na mnie jak na wariata, a młodsza powiedziała: – Tatuś, dziadek bił się za wolność, ty biłeś się za wolność w 1980 r., a teraz kolej na nas... Nikt nie może nam odebrać prawa do decydowania o swoim życiu! I trzasnęły drzwiami.

Alicja, mama 19-letniej Niny, nieustannie próbuje z nią rozmawiać. Uznaje, że metoda spokojnego dialogu, popartego argumentami, to najlepsza metoda na przełamanie uporu córki. Nina miała dwie starsze siostry, obie zmarły niedługo po urodzeniu. W tej rodzinie kontekst takich rozmów jest więc zupełnie inny, bolesny...

– Przemawiam do córki któryś już dzień – opowiada Ala. – Dziewczyno, mówię jej, żeby poznać, że dziecko ma wady wrodzone, ono musi mieć już te chore nóżki czy główkę, musi być widać ten źle wykształcony organ. Dziewczyno, uruchom wyobraźnię! A ona na to: – Mamo, ja sama przyjmę każde dziecko, jakim mnie Pan Bóg pobłogosławi, ale nie mogę zmuszać do takiego heroizmu inne kobiety. Nie jestem za aborcją, ale za wyborem... – Zatem dlaczego chodzisz tam, gdzie domagają się już pełnej swobody w dokonywaniu aborcji?!

– A co ona wtedy? – pytamy.

– A ona wtedy milczy...

Szukanie drogi

Reklama

Marian: – Domagam się od dzieci odrobiny rozsądku. Mamy pandemię. Mieszkamy razem z dziadkami. Tak trudno dodać dwa do dwóch? Premier apeluje o chronienie seniorów, a oni wtedy krzyczą do mnie: „Nieposłuszeństwo obywatelskie”... Powiem wam szczerze, co o tym myślę... Taki młody ksiądz z Piły napisał, że wykreśla z listy do bierzmowania osoby, które uczestniczyły w proteście. Wylała się na niego fala hejtu – ale moim zdaniem – to nie są czasy na picie letniego mleka. Prawda jest taka, że nauczanie Kościoła jest konkretne i jasne. Jeśli ktoś się z nim nie zgadza, automatycznie wypisuje się ze wspólnoty. Mam dość traktowania sakramentów jako okazji do urządzenia sobie okazałej uroczystości rodzinnej. Chrzest – bo babcia się obrazi, I Komunia św. – bo wszyscy posyłają, bierzmowanie – żeby potem ksiądz nie utrudniał, ślub – bo młodzi chcą się przejść przez środek kościoła... Myślę, że to lajtowe podejście, to puszczanie oka, doprowadziło teraz do sytuacji, że młodzi katolicy pogubili się na potęgę...

Monika, katechetka w szkole średniej, energicznie zaprzecza. Takie radykalne postawy dorosłych do niczego dobrego nie doprowadzą. Każde stawianie sprawy na ostrzu noża powoduje, że młodzi odwracają się plecami i odchodzą. – Stać nas na to!? – pyta retorycznie. – Młodość jest bezkompromisowa. Na lekcjach mówią mi prosto w oczy, że Kościół to nie ich bajka, że chodzą tam tylko starsi, że nie spotykają w nim rówieśników, że mówi się tam językiem, którego nie rozumieją. Traktują Kościół jak instytucję użytkową, w której rządzą zaświadczenia i formalności, a nie jak żywą wspólnotę, w której zostaną zaakceptowani, gdzie mogą znaleźć grupę życzliwych sobie ludzi. Myślę, że stąd się bierze to zjawisko, iż młodzi pójdą najpierw na Mszę św., a potem na protest. Nie wolno nam jednak dać sobie tych młodych odebrać! Trzeba z nimi rozmawiać, przekonywać. Trzeba zmienić język przekazu, szukać innych metod docierania do nich. Potraktujmy te wydarzenia nie jako wypowiedzenie wojny, ale jako nauczkę, z której my, dorośli, potrafimy wyciągnąć wnioski.

Potakujemy z aprobatą, ale to Krzysiek na pożegnanie rzuca zdanie, które zostaje w nas na dłużej. – Musimy uwierzyć w to, że dobro zasiane w młodych głowach kiedyś wzejdzie.

2020-11-10 10:07

Oceń: +1 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Piotr – miał być martwy, cieszy się pełnią życia

[ TEMATY ]

reportaż

życie

aborcja

YouTube/Grupa Proelio

Piotr Rzepecki

Piotr Rzepecki

„Miałem być martwy ale żyję i cieszę się pełnią życia” – mówi Piotr, którego mamie lekarze doradzali aborcję. Choć Piotr urodził się w zamartwicy, z szeregiem wad, dziś jest absolwentem technikum, pracuje zawodowo i aktywnie uprawia sporty.

Świadectwo Piotra i jego mamy to jeden z filmowych reportaży nt. osób, które mogły zostać zabite poprzez aborcję, gdyż pozwalało na to prawo – ale żyją i cieszą się życiem. Ten oraz inne reportaże a także ponad 100 spisanych świadectw, prezentowane są m.in. na stronie kampanii – cudzycia.pl. Kampania „Każde życie jest cudem” realizowana jest przez Fundację Grupa Proelio. Aborcyjny „wybór” zawsze ma twarz konkretnej osoby – przekonują twórcy kampanii.
CZYTAJ DALEJ

Święty Jan Leonardi

Niedziela Ogólnopolska 42/2009, str. 4

[ TEMATY ]

Benedykt XVI

pl.wikipedia.org

Drodzy Bracia i Siostry! Pojutrze, 9 października, minie 400 lat od śmierci św. Jana Leonardiego, założyciela Zgromadzenia Kleryków Regularnych Matki Bożej, kanonizowanego 17 kwietnia 1938 r. i ogłoszonego 8 sierpnia 2006 r. patronem farmaceutów. Wspominamy go także ze względu na wielki zapał misyjny. Wraz z ks. Juanem Bautistą Vivesem i jezuitą Martinem de Funesem zaprojektował i przyczynił się do powołania specjalnej kongregacji Stolicy Apostolskiej do spraw misji, czyli przyszłej Propaganda Fide, i do późniejszych narodzin Collegium Urbanianum, które w ciągu wieków przygotowało tysiące kapłanów, w tym wielu męczenników, do ewangelizowania narodów. Mamy zatem do czynienia ze świetlaną postacią kapłana, którego chciałbym postawić za wzór wszystkim prezbiterom w tym Roku Kapłańskim. Zmarł w 1609 r. na grypę, którą zaraził się, gdy w rzymskiej dzielnicy Campitelli opiekował się ofiarami tej epidemii. Jan Leonardi urodził się w 1541 r. w Diecimo w prowincji Lukka jako ostatni z siedmiorga rodzeństwa. Okres dojrzewania wyznaczał mu rytm wiary przeżywanej w zdrowym i pracowitym ognisku domowym, jak również stałe uczęszczanie do pracowni ziół i lekarstw w rodzinnej miejscowości. Gdy miał siedemnaście lat, ojciec zapisał go na kurs zawodowy w Lukce, aby został aptekarzem, a raczej zielarzem, jak się wówczas mówiło. Młody Jan Leonardi pilnie i gorliwie uczęszczał na zajęcia prawie dziesięć lat, ale gdy, zgodnie z przepisami prastarej Republiki Lukki, zdobył oficjalny dyplom, upoważniający go do otwarcia własnej placówki, zaczął zastanawiać się, czy nie nadeszła chwila spełnienia planów, które zawsze nosił w sercu. Po dojrzałej refleksji zdecydował się na kapłaństwo. I tak, porzuciwszy zielarnię i zdobywszy odpowiednie przygotowanie teologiczne, przyjął święcenia kapłańskie i w dniu Ofiarowania Pańskiego 1572 r. odprawił swoją prymicyjną Mszę św. Nie zarzucił jednak swej pasji dla farmakopei, czuł bowiem, że wiedza zawodowa aptekarza może mu pomóc w pełnym urzeczywistnieniu swego powołania, czyli przekazywania ludziom, przez święte życie, „Bożego lekarstwa”, którym jest Jezus Chrystus ukrzyżowany i zmartwychwstały, „miara wszech rzeczy”. Ożywiany przekonaniem, że takiego lekarstwa wszystkie ludzkie istoty potrzebują ponad wszystko, św. Jan Leonardi starał się uczynić z osobistego spotkania z Jezusem Chrystusem podstawową rację własnego istnienia. „Koniecznie trzeba zaczynać od Chrystusa” - lubił często powtarzać. Prymat Chrystusa nad wszystkim stał się dla niego konkretnym kryterium ocen i działania oraz zasadą pobudzającą jego działalność kapłańską, którą pełnił w okresie szerokiego i powszechnego ruchu odnowy duchowej w Kościele, dzięki rozkwitowi nowych instytutów zakonnych i świetlanemu świadectwu takich świętych, jak Karol Boromeusz, Filip Nereusz, Ignacy Loyola, Józef Kalasancjusz, Kamil de Lellis, Alojzy Gonzaga. Z entuzjazmem oddał się duszpasterstwu wśród chłopców przez Stowarzyszenie Nauki Chrześcijańskiej, gromadząc na nowo wokół siebie grupę młodych ludzi, z którymi 1 września 1574 r. założył Zgromadzenie Księży Reformowanych Maryi Panny, nazwane następnie Zakonem Kleryków Regularnych Matki Bożej. Swoim uczniom zalecał, by mieli „przed oczyma umysłu jedynie cześć, służbę i chwałę Ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa”, a - jak przystało na dobrego aptekarza, nawykłego do dozowania dawek w zależności od ścisłych potrzeb - dodawał: „Unieście nieco swe serca ku Bogu i z Nim odmierzajcie wszystko”. Powodowany zapałem apostolskim, w maju 1605 r. wystosował do nowo wybranego papieża Pawła V Memoriał, w którym sugerował kryteria prawdziwej odnowy w Kościele. Zauważając, jak było „niezbędne, aby ci, którzy domagają się reformy ludzkich obyczajów, szukali, i to na początku, chwały Boga”, dodawał, że muszą oni wyróżniać się „prawością życia i doskonałością obyczajów, tak aby bardziej niż przymusem przyciągać łagodnością do reformy”. Zwracał ponadto uwagę, że „ten, kto chce dokonać poważnej reformy religijnej i moralnej, musi przede wszystkim, jak dobry lekarz, postawić właściwą diagnozę chorób, jakie trawią Kościół, aby na każdą z nich umieć przepisać najodpowiedniejsze lekarstwo”. I zauważał, że „odnowa Kościoła musi dokonywać się tak u przywódców, jak i u podwładnych, na górze i na dole. Musi zaczynać się od tego, kto rządzi, i objąć poddanych”. Dlatego też, zachęcając papieża do wspierania „powszechnej reformy Kościoła”, troszczył się o chrześcijańską formację ludu, a zwłaszcza chłopców, których należy wychowywać „od najwcześniejszych lat (...) w czystości wiary chrześcijańskiej i w świętych obyczajach”. Drodzy Bracia i Siostry, świetlana postać tego Świętego zachęca w pierwszej kolejności kapłanów i wszystkich chrześcijan, by stale dążyli do „wysokiej miary życia chrześcijańskiego”, którą jest świętość, każdy oczywiście stosownie do swego stanu. Tylko bowiem z wierności Chrystusowi może wypłynąć autentyczna odnowa kościelna. W owych latach, na kulturalnym i społecznym przełomie wieków XVI i XVII, zaczęły się zarysowywać przesłanki późniejszej kultury współczesnej, którą cechuje nieuzasadniony rozłam między wiarą a rozumem, którego ujemnymi następstwami są marginalizacja Boga wraz ze złudzeniem ewentualnej i całkowitej niezależności człowieka, który postanawia żyć tak, „jakby Boga nie było”. Jest to kryzys współczesnej myśli, o którym wielokrotnie miałem okazję wspominać i który przybiera często postać relatywizmu. Jan Leonardi wyczuwał, co jest prawdziwym lekarstwem na te bolączki duchowe, i zawarł to w stwierdzeniu: „Chrystus przede wszystkim”, Chrystus w centrum serca, w centrum historii i wszechświata. To Chrystusa - stwierdzał z mocą - ludzkość tak bardzo potrzebuje, ponieważ On jest naszą „miarą”. Nie ma dziedziny, której nie mogłaby dosięgnąć Jego moc; nie ma choroby, na którą nie znalazłoby się w Nim lekarstwo, nie ma problemu, którego w Nim nie dałoby się rozwiązać. „Albo Chrystus, albo nic!”. Oto jego recepta na wszelką reformę duchową i społeczną. Istnieje jeszcze jeden aspekt duchowości św. Jana Leonardiego, który chciałbym podkreślić. Przy wielu okazjach powtarzał on, że do żywego spotkania z Chrystusem dochodzi w Jego Kościele, świętym, choć kruchym, zakorzenionym w historii i w jej niekiedy niezbadanych kolejach, gdzie razem rosną zboże i kąkol (por. Mt 13, 30), lecz zawsze będącym sakramentem zbawienia. Mając jasną świadomość, że Kościół jest polem Bożym (por. Mt 13, 24), nie gorszył się jego ludzkimi słabościami. Dla zwalczenia kąkolu zdecydował się być dobrym zbożem: postanowił mianowicie miłować Chrystusa w Kościele i przyczyniać się do tego, aby stawał się on coraz bardziej Jego przejrzystym znakiem. Z wielkim realizmem patrzył na Kościół, na jego ludzką kruchość, ale też na to, że jest „polem Bożym”, narzędziem Boga dla zbawienia ludzkości. Ale nie tylko. Z miłości do Chrystusa pracował z zapałem nad oczyszczeniem Kościoła, aby był piękniejszy i święty. Rozumiał, że wszelka reforma ma dokonywać się wewnątrz Kościoła, a nigdy przeciwko Kościołowi. Pod tym względem św. Jan Leonardi był rzeczywiście niezwykły, a jego przykład pozostaje wciąż aktualny. Każda reforma dotyczy niewątpliwie struktury, przede wszystkim jednak musi dotykać serc ludzi wierzących. Tylko święci mężczyźni i kobiety, którzy dają się prowadzić Duchowi Bożemu, gotowi do radykalnych i śmiałych wyborów w świetle Ewangelii, odnawiają Kościół i przyczyniają się w decydujący sposób do budowy lepszego świata. Drodzy Bracia i Siostry, życiu św. Jana Leonardiego przyświecał zawsze blask „Świętego Oblicza” Jezusa, przechowywanego i czczonego w kościele katedralnym w Lukce - wymowny symbol i niepodlegająca dyskusji synteza wiary, jaka go ożywiała. Zdobyty przez Chrystusa jak apostoł Paweł, wskazywał on swoim uczniom i nadal wskazuje nam wszystkim chrystocentryczny ideał, dla którego „należy ogołocić się z wszelkiego własnego interesu i troszczyć jedynie o służbę Bogu”, mając „przed oczyma umysłu tylko cześć, służbę i chwałę Chrystusa Jezusa Ukrzyżowanego”. Obok oblicza Chrystusa nie spuszczał wzroku z macierzyńskiego oblicza Maryi. Ta, którą wybrał na Patronkę swego zakonu, była dla niego nauczycielką, siostrą i matką, i doświadczał Jej nieustannej opieki. Przykład i wstawiennictwo tego „fascynującego męża Bożego” niech będą, szczególnie w tym Roku Kapłańskim, wezwaniem i zachętą dla kapłanów i dla wszystkich chrześcijan, by z zapałem i entuzjazmem przeżywali swoje powołanie.
CZYTAJ DALEJ

Jubileuszowa 25. Ogólnopolska Pielgrzymka Szkół im. Jana Pawła II

2025-10-09 16:28

[ TEMATY ]

Jasna Góra

#Pielgrzymka

Zjazd Szkół im. Jana Pawła II

BPJG

Z udziałem blisko 7 tys. uczniów i nauczycieli z dwustu placówek odbyła się na Jasnej Górze 25. Ogólnopolska Pielgrzymka Rodziny Szkół im. Jana Pawła II. Mottem spotkania były słowa zaczerpnięte z tegorocznego Dnia Papieskiego: „Św. Jan Paweł II. Prorok Nadziei”.

Centralnym punktem pielgrzymki była Msza św. odprawiana na Jasnogórskim Szczycie. Eucharystii przewodniczył biskup Marek Solarczyk, duszpasterz Rodziny Szkół im. Jana Pawła II.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję