Wykarczowany pas lądu na Mierzei Wiślanej pod budowę kanału łączącego Zatokę Gdańską z Zalewem Wiślanym niespodziewanie stał się atrakcją turystyczną. Wielu słyszało o planowanym kanale, o protestach – teraz można się o tym przekonać osobiście.
Już przed sezonem zatrzymywało się w Nowym Świecie sporo samochodów, teraz czasem tworzą się korki. Ale jest spokojnie, co niektórym kojarzy się to z ciszą przed burzą. W tych dniach zostanie rozstrzygnięty przetarg na wykonawcę przekopu i kanału, a za kilka tygodni pojawią się ciężkie maszyny. Rozpoczną się konkretne prace. I kolejne protesty.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Od brzegu do brzegu
Wytyczoną ścieżką można przejść po ogolonych pagórkach od brzegu do brzegu, a z jednego ze wzniesień podziwiać nieziemską panoramę. Dzięki temu, że wycięto tu ok. 6 tys. kubików drzewa, widać jednocześnie i zatokę, i zalew.
– Teraz widać, jaka jest mierzeja. Las ograniczał widok, ludzie myśleli, że jest płaska jak stół, a tu proszę, jest urozmaicona, pagórkowata – mówi Krystian Babski, szef sztutowskiego Obwodu Ochrony Wybrzeża Urzędu Morskiego w Gdyni.
Wybrano Nowy Świat – a raczej miejsce po dawnej osadzie flisackiej, rybackiej i leśnej o tej nazwie – bo tu koszty ingerencji będą najmniejsze. W sąsiednich Skowronkach przekop byłby krótszy o 200 m, a budowa mniej by kosztowała, ale więcej szkód wyrządzono by przyrodzie.
Reklama
– Uczestniczyłem w pracach przygotowawczych, planowaniu itd. Proszę wierzyć, że wszystko odbywa się tak, żeby przyroda ucierpiała jak najmniej – mówi Krystian Babski i wskazuje na sąsiedni las, gdzie przesadzano z przekopu rosnące tam rzadkie storczyki.
Po rozum do głowy
Zapowiedź rychłego wyboru wykonawcy przekopu nie martwi za bardzo gdynianina Grzegorza Kani z Obozu dla Mierzei – grupy kilkudziesięciu entuzjastów, przeciwników przekopu z Trójmiasta.
Grupa – stanowią ją młodzi ludzie, którzy jak sami mówią, chcą, by przyroda w obecnym stanie została zachowana dla przyszłych pokoleń – zawiązała się i protestowała na mierzei w czasie wycinki drzew na przekopie.
– Rozstrzygnięcie przetargu jeszcze niczego nie przesądza. Ciągle w grze jest odwołanie do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska – mówi Grzegorz Kania. Chodzi o odwołanie marszałka województwa pomorskiego Mieczysława Struka od decyzji środowiskowej dla przekopu i odwlekanie decyzji przez Generalną Dyrekcję w tej sprawie.
Jeśli nie pomogą ani to, ani interwencje różnych gremiów w instytucjach Unii Europejskiej, będą protestować; a jak – to się okaże. – Może ktoś jednak pójdzie po rozum do głowy i zawróci ze złej drogi – zastanawia się Kania.
Z niedawnych badań wynika, że przekop Mierzei Wiślanej – o którym zadecydował Sejm ogromną większością głosów przed dwoma laty – popiera 44 proc. Polaków; 36 proc. jest temu przeciwnych, 10 proc. nie ma zdania, a kolejne 10 proc. nie wie, co o tym myśleć.
Tory wodne
Reklama
Argumenty „za” i „przeciw” przytacza się w prawie każdej publikacji na temat planowanego przekopu. A zarówno przeciwnicy, jak i zwolennicy budowy czyhają na kolejne. Bo dla jednych są to polska racja stanu i okno na świat dla regionu, a dla innych – pieniądze wyrzucone w błoto.
Najnowszy pomysł przeciwników to wytykanie nacisków firm, które stanęły do przetargu, wzrostu kosztów przekopania mierzei. Cena podana przez autorów projektu sprzed trzech lat – oszacowano wtedy koszt budowy na prawie 900 mln zł – jest co najmniej nierealna.
Urząd Morski w Gdyni przyznał niedawno, że bez dodatkowych pieniędzy nie da się przeprowadzić inwestycji, bo podrożały materiały budowlane i zwiększyły się koszty pracy wykonawców. Dziś szacuje się, że rząd musi sporo dorzucić. Może nawet więcej niż pół miliarda złotych...
Zwolennikom kanału (Kanału Zatoka-Zalew, jak nazwał projekt jego główny propagator, nieżyjący już prof. Tadeusz Jednorał), paliwa dostarczają raz po raz Rosjanie, którzy łamią Konwencję Narodów Zjednoczonych o prawie morza i blokują swobodną żeglugę w Cieśninie Piławskiej – i przez to także w Zalewie Wiślanym. Poza tym tor wodny w tej cieśninie jest płytki i może przyjmować tylko niewielkie jednostki, o zanurzeniu do 1,8 m...
Sztutowo zyska
Robert Zieliński, wójt gminy Sztutowo, nie ma już wątpliwości, że stworzenie kanału wpłynie pozytywnie na okolicę. Mieszka w Skowronkach, może półtora kilometra od przekopu, w jednym z kilku najbliżej sąsiadujących z nim domów i dlatego kiedyś trochę się bał tej inwestycji.
Reklama
– Dziś wiem, że nie ma czego się bać – zaznacza Zieliński. – Rozmawiałem z wieloma specjalistami, którzy badali sprawę, także wpływ przekopu na środowisko, i wiem, że przyroda na tym nie straci, a Sztutowo zyska. Zamierzamy dobrze wykorzystać potencjał, który stworzy nam przekop.
Na pewno przekop pomoże w rozwoju gminy. Wielka i nowoczesna budowla hydrotechniczna będzie też atrakcją turystyczną. Rozkwitnie turystyka, poprawi się infrastruktura turystyczna. A wójt Zieliński zna się na tym. Był do niedawna związany z turystyką, kierował dużym pensjonatem na mierzei, w jego domu zawsze przewijali się turyści.
Ale żeby nie było tak idyllicznie, zdania na temat przekopu w gminie są podzielone. Zwolenników jest jednak dużo więcej, niektórzy przeciwnicy boją się o szkody w środowisku.
Może ktoś to przerwie
Adrian Bogusłowicz, szef krynickiej Lokalnej Organizacji Turystycznej, liczy na Unię Europejską, ma nadzieję, że prace na mierzei zostaną wstrzymane. – Rospudę zaczęto zabudowywać, Puszczę Białowieską – wycinać i ktoś to przerwał – mówi. – Może i teraz ktoś to przerwie.
Kiedyś był entuzjastą przekopu. – Sam chciałem brać łopatę i kopać 20 lat temu – mówi. – Nie znałem zagrożeń z tym związanych. Dziś słyszę, że ci, którzy są „za”, mówią o ideach i wizjach, a ci, którzy są „przeciw”, mówią o faktach.
Plaże w Krynicy Morskiej, uchodzące za jedne z piękniejszych na polskim wybrzeżu, są szerokie, czyste i jasne. Ale mieszkańcy, często posiadacze domów, które wynajmują przyjezdnym, boją się, że budowa i infrastruktura spowodują wypłukiwanie piasku z plaż.
Reklama
I w Krynicy, i w Kątach Rybackich – wsi należącej do gminy Sztutowo – obawiają się paraliżu komunikacyjnego w czasie budowy. Jedyna droga wiodąca przez mierzeję będzie przez kilka lat – zakończenie prac budowlanych zaplanowano na 2022 r., ale już wiadomo, że nieco się przesunie – zakorkowana.
Na wiosnę, jesień i zimę Krynica i Kąty Rybackie zapadają w sen zimowy. Choć prawie wszyscy żyją tu z turystyki, wielu nie przekonuje argument, że dzięki przekopowi miejsce na wpół martwe pod względem turystycznym ożyje.
Klejnot w koronie
Na drugim brzegu Zatoki Wiślanej, w Elblągu, na wieść o bliskiej budowie przekopu zacierają ręce. Wszak mają być głównym beneficjentem inwestycji – skrócenia drogi do Trójmiasta, ożywienia portu. Ale gorącym tematem przekop nie jest; ewentualnie od czasu do czasu, a już na pewno przed wyborami. Temat robi się polityczny, ludzie, politycy dyskutują, podobnie media.
– Zwolenników jest więcej, ludzie liczą, że spowoduje to ożywienie gospodarcze, turystyczne, które jest udziałem przede wszystkim północnej części zalewu – mówi Regina Czymbor, wiceprezes Lokalnej Organizacji Turystycznej – Kraina Zalewu Wiślanego.
Przemysław Figiel, prowadzący sklep w Krynicy Morskiej, związany z Obozem dla Mierzei, na inwestycji nie zostawia suchej nitki, twierdzi m.in., że przynosi ona nieodwracalną dewastację krajobrazu. – Powinniśmy o to dbać jak o klejnot w koronie – mówi. Widzi jednak dobrą stronę nagłośnienia sprawy. – W dyskusji na światło dzienne wyszły realne kłopoty, zapóźnienie, wyludnianie się okolic zalewu, szczególnie jego południowej części – zwraca uwagę. – Elbląg, Frombork, Tolkmicko itp. tkwią w marazmie gospodarczym i turystycznym. Proponowane lekarstwo przyniesie chwilową ulgę, ale wyleczenia nie gwarantuje.