Reklama
Jan Jaroszewicz nie urodził się na ziemi kieleckiej. Jego metryka, pod datą 27 maja 1903 r., podaje, że przyszedł na świat w Mitawie (dzisiejsza Łotwa). Swą młodość i późniejsze życie związał jednak z
Kielcami, bowiem po wysiedleniu, wraz z innymi Polakami, przyjechał do Polski i w 1920 r. wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Kielcach. Ukończywszy je w 1925 r., pracował duszpastersko przez dwa
lata, by następnie rozpocząć studia - najpierw w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, a potem we Fryburgu. Po powrocie ze studiów, w 1931 r., został profesorem i ojcem duchownym w Seminarium.
Jego świat nie ograniczał się tylko do murów seminaryjnych. Był niezmiernie wrażliwy na potrzeby dzieci, osobiście troszcząc się o Dom Dziecka. Kierował Apostolstwem Modlitwy i Krucjatą Eucharystyczną
oraz pełnił funkcję asystenta Akcji Katolickiej. Mianowany w 1939 r. rektorem Seminarium, okazał się człowiekiem niezwykle roztropnym, odważnym i spokojnym, który potrafił przeprowadzić Seminarium przez
trudne lata II wojny światowej. Wykładał przy tym na tajnych kompletach i zabiegał o środki do życia dla seminarzystów. Po zakończeniu wojny, poprosił o zwolnienie z funkcji rektora i pozostał w Seminarium
jako wykładowca.
W 1951 r., wraz z bp. Kaczmarkiem, został aresztowany, a w 1953 r. skazany za niepopełnione winy na karę 5 lat więzienia. Ksiądz Jaroszewicz odbył karę bez słowa skargi - co do dnia - nie starając
się o jej uchylenie czy zmniejszenie.
Ponad rok po tym, jak wrócił z więzienia, został mianowany przez papieża Piusa XII sufraganem kieleckim, zaś po śmierci bp. Kaczmarka przejął obowiązki kierowania diecezją i w 1967 r. został mianowany
jej ordynariuszem.
Trzynaście lat biskupiej posługi Ordynariusza, który w swoim herbie biskupim miał słowa: "On ma rosnąć, a ja się mam umniejszać", było latami troski o Kościół kielecki: o kapłanów, alumnów, wiernych.
Chciał być blisko wszystkich spraw diecezji, bo widział w niej cząstkę Chrystusa, która jemu została powierzona. Zmarł po krótkiej chorobie, 17 kwietnia 1980 r.
Ze wspomnień
Opiekun dzieci
"Od młodych lat kapłańskich bp Jaroszewicz był opiekunem Domu Dziecka. Ci, którzy mieli z nim kontakt, pamiętają, jaką serdeczną troską otaczał najbiedniejsze dzieci i jak one garnęły się do niego.
Siadały mu na kolanach, bawiły się z nim, a on zawsze był im ojcem, rozdając dobre słowo, oraz słodycze, które zawsze nosił w kieszeni. Wszystko, co posiadał, dawał na Dom Dziecka; codziennie go odwiedzał,
grywał z chłopcami w siatkówkę. Przy nim wszyscy czuli się spokojnie, bo zawsze wiedział, jak postąpić. Jednak mało kto wiedział, ile dobrego zdziałał, ile jałmużny udzielał biednej młodzieży, bo gdy
czynił coś dobrego, prosił, by nie wymieniać imienia ofiarodawcy".
(ks. bp B. Dąbrowski)
Pomóż w rozwoju naszego portalu
W czasie wojny
"Alumnom czasu wojny na zawsze pozostanie w pamięci sylwetka Rektora, idącego spokojnie ul. Niecałą, dźwigającego książki, swetry, koloratki dla kleryków. Można powiedzieć więcej: w pewnym sensie
dźwigającego za innych troski i niepokoje. Umiał bowiem - prowadząc nielegalny kurs, przyjmując wysiedlonych, borykając się z różnymi trudnościami, narażając życie - wytworzyć w Seminarium atmosferę systematycznej,
dobrze zorganizowanej pracy. I chyba nigdy alumni tamtych czasów nie zapomną, jak cieszyli się, gdy było zapowiedziane, że Rektor będzie miał konferencję".
(ks. bp E. Materski)
Biskupie życie
"Prowadził uporządkowany tryb życia. Codziennie przyjmował interesantów. Życzył sobie, aby księża do niego przychodzili, aby mówili o swojej pracy, o swoich trudnościach i radościach. Chciał być blisko
wszystkich spraw, którymi żyła diecezja. (...) Szanował czas ludzki, dlatego tak wiele spraw załatwiał przy okazji pobytu w jakiejś parafii. Uważnie słuchał każdego, a umiał słuchać cierpliwie...".
(ks. E. Chat)