Jestem zachwycony kreatywnością młodzieży – powtarzał aktor Krzysztof Franieczek, po zakończeniu warsztatów w legnickim „Heweliuszu”.
Zarówno w „Heweliuszu”, jak i lubińskim liceum salezjańskim, cel warsztatów teatralnych był ten sam: pobudzić wyobraźnię młodych ludzi, wskazać na wielkie dzieła literackie i sztuki plastyczne jako na źródło inspiracji twórczej oraz wiedzy o człowieku i świecie współczesnym, podnieść kompetencje w obszarze językowym i przełamać strach przed publicznymi wystąpieniami. Psychologowie alarmują, że internet czyni spustoszenie w obszarze relacji międzyludzkich. W przestrzeń publiczną wchodzi pokolenie, które przedkłada spotkania w mediach nad te w realu. Wyobcowanie, strach przed nawiązywaniem relacji międzyludzkich i oceną – z obawy przed hejtem – nie są doświadczeniem jednostek. Teatr, jak nigdy dotąd, podejmuje kwestie ważne społecznie, stara się świat wytłumaczyć, oswoić go. Może więc pełnić rolę terapii. Problem w tym, że dostęp do teatru nie jest dobrem powszechnym. Ogranicza się na ogół do dużych aglomeracji. We wrocławskim Teatrze Polskim zrodził się więc pomysł, by z teatrem pojechać do szkół. Dzięki fundacji KGHM Polska Miedź stało się to możliwe.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Drogowskaz salezjanów
Reklama
Liceum salezjańskie w Lubinie: tu dyrektorem jest ksiądz, na korytarzach, w gabinetach lekcyjnych i w auli wiszą krzyże i portrety św. ks. Jana Bosko. Taka przestrzeń warunkuje sposób myślenia o współczesnym świecie, a co za tym idzie – stanowi wyraźny życiowy drogowskaz.
– Niektórzy myślą, że jak szkoła jest obok kościoła i prowadzona jest przez zgromadzenie zakonne, to jesteśmy częścią parafii i przychodzą do nas załatwiać sprawy w obszarze prywatnym, ale tak nie jest – mówią w salezjańskim LO – Jesteśmy przede wszystkim szkołą, tyle że uwrażliwiamy na określony system wartości.
Te „określone wartości”, czuje się od razu od momentu przekroczenia progów szkoły. To niezwykła serdeczność, otwartość. Zadbano, by prowadząca spotkanie z ramienia Teatru Polskiego Aleksandra Garwolińska, aktorka, pracownik działu impresariatu i organizacji pracy artystycznej, poczuła się dla tej grupy osobą ważną i oczekiwaną.
Ciało rozluźnij, duszę przygotuj
Reklama
Legnicki „Heweliusz”: rozbudowany stary gmach, z wejściem do holu, z którego wchodzi się do przyziemia. Zajęcia teatralne są tutaj w stałej ofercie edukacyjnej, odbywają się w przyziemiu. Sceny nie ma, zatem trzeba ją wykreować w wyobraźni. Krzysztof Franieczek, odtwórca jednej z głównych ról w „Xięgach Schulza”, najnowszej produkcji we wrocławskim Teatrze Polskim, który przyjechał poprowadzić warsztaty, na dyspozycję miejsca nie zwraca uwagi. Jest rzeczą wtórną, grać można wszędzie, najważniejsze, by posiąść umiejętność opowiadania, by świat słuchał. Zacząć trzeba jednak od rzeczy prozaicznej: rozluźnienia ciała tak, by stało się plastycznym tworzywem. Otworzyć się, dać poprowadzić, zaufać reżyserowi nie zawsze jest proste, trzeba się przełamać, spojrzeć na siebie z dystansem. Ale prawdziwy sukces osiągają tylko ci, którzy potrafią mówić nie tylko na scenie, ale i poza nią.
Aktorskie abecadło
To jednak najwyższy etap wtajemniczenia scenicznego. Najpierw trzeba poznać abecadło warsztatu aktorskiego. Kilkugodzinne spotkania, prowadzone przez aktorów, kończą się etiudami przygotowanymi przez ich uczestników. Uczniowie dostają do ręki reprodukcję arcydzieła malarstwa (np. obrazu Malczewskiego przedstawiającego Jezusa w towarzystwie Judasza) i czas, by obraz, który widzą, zaadaptować do celów scenicznych. Dobierają się w kilkuosobowe grupy. Zostają sami z sobą i swoją wyobraźnią. Efekty bywają zaskakujące. Obrazy, które maluje w głowach młodzieży wyobraźnia, zaskoczyła wielokrotnie Krzysztofa Franieczka. Zaskoczenie, to w sztuce wartość, otwiera na ogół pole do dyskusji. Sztuce nic tak nie szkodzi, jak obojętność. – Teraz czekamy na ruch ze strony uczestników warsztatów, czyli na rewizytę w teatrze – mówi Juliusz Lichwa, specjalista ds. edukacji w Teatrze Polskim we Wrocławiu.
Aktorzy do szkół powrócą po wakacjach.