Reklama

Zwykli ludzie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Byłem ostatnio na kilku spotkaniach, opowiadałem na nich o polityce, aferach i Polsce... Mówiłem także o drogach wyjścia, a właściwie wyślizgnięcia się Polski z odwiecznej geopolitycznej pułapki Scylli i Charybdy naszego najbliższego sąsiedztwa. Po jednym ze spotkań podszedł do mnie starszy mężczyzna i powiedział:

– Wie pan, właściwie my to wszystko wiemy, zdajemy sobie sprawę z wielu rzeczy, tylko co my możemy? Nic nie możemy.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Mówi pan w liczbie mnogiej, więc proszę mi powiedzieć, kim wy jesteście? – odparłem.

– My, zwykli ludzie – wyjaśnił.

Ta rozmowa skłoniła mnie do kilku przemyśleń, którymi chcę się teraz z Państwem podzielić. Zdałem sobie bowiem sprawę z faktu, że jeśli rozważamy strukturę tzw. elektoratu, to największą w nim grupę stanowią właśnie „zwykli ludzie”. Z reguły „zwykli ludzie” nie zajmują się sprawami, które sprawiałyby, że mają poczucie wpływu na sprawy kraju. Czy jednak w istocie nie mają oni w swoich dłoniach wędzideł, którymi są prowadzone sprawy publiczne?

Gdyby ktoś znalazł klucz do duszy „zwykłych ludzi”, stałby się zapewne najbardziej wpływowym politykiem. I czasem tak się dzieje, że jakiś demagog – często przypadkowo, teraz już, niestety, z coraz większym udziałem inżynierii społecznej – odnajduje słowo klucz, hasło najpełniej oddające masowe nastroje „zwykłych ludzi”, definiujące ich chwilowe emocje, i wygrywa.

„Zwykli ludzie” mają przeświadczenie o swojej niemożności, o wielkiej odległości władzy od swoich spraw. To ludzie żyjący spokojnie, oddający się sprawom prywatnym, dbający o ochronę swojego najbliższego kręgu od zagrożeń, które niesie współczesny świat. Często „zwykłemu człowiekowi” wydaje się, że on i jego najbliżsi będą bezpieczni, gdy po prostu nie będzie się interesował tym, co dzieje się na zewnątrz. Tak będzie do czasu, aż wczesnym rankiem usłyszy gwałtowne pukanie do swoich drzwi... Najwięcej bowiem kosztują nas zawsze złudzenia! „Zwykły człowiek” stara się robić to, co do niego należy, jednocześnie ma głębokie przeświadczenie o tym, że sprawy, które ogląda na ekranie swojego telewizora, są tak odległe, tak „wielkie”, że kompletnie nie ma wpływu na ich bieg.

Reklama

Ten tekst nie będzie jednak apologią „zwykłego człowieka”. Nadawanie sobie tej kategorii sprawia bowiem, że bardzo lekko pozbywamy się odpowiedzialności za sprawy, których jesteśmy świadkami. No bo cóż ja mogę! Mogę jedynie narazić się większym i możniejszym ode mnie, a czyż ja jestem herosem, czy to do mnie należy dbanie o to, aby było uczciwiej, lepiej, bardziej po ludzku?! Przecież od tego są wyspecjalizowane służby, od tego są ludzie odważni, od tego wreszcie są jacyś tam dziennikarze. Niech oni się tym zajmują, bo co ja – zwykły człowiek – mogę zmienić?

Tak brzmi codzienny pacierz „zwykłego człowieka”, tym sposobem rozgrzesza się on z bezczynności, braku przeciwdziałania złu, które widzi. Ten konformizm, pogodzenie się z patologią, na którą rzekomo nie ma się najmniejszego wpływu, to także cecha postępowania i myślenia „zwykłego człowieka”.

Czy wszystkie okropieństwa XX i XXI wieku wydarzyłyby się, gdyby nie bierność „zwykłych ludzi”?!

Czy obojętność i strach tych zwykłych obywateli nie towarzyszyły wyczynom monstrualnych psychopatów: Hitlera, Stalina, Pol Pota, Honeckera, Jaruzelskiego? Bezczynność zwykłych ludzi rozzuchwala przestępców, polityków i tyranów.

Dlaczego zatem „zwykły człowiek” pozostaje bierny? Przecież z natury jest dobry, spokojny, nie robi rzeczy, które uchodzą za podłe. O tzw. rozproszonej odpowiedzialności, w języku psychologów społecznych zwanej „dyfuzją odpowiedzialności”, od początku lat 60. ubiegłego wieku pisze się wiele i jest to próba wyjaśnienia bierności tzw. zwykłych ludzi wobec zła, które widzą.

Reklama

W 1964 r. w literaturze specjalistycznej został opisany przypadek Catherine „Kitty” Genovese. Rzecz miała miejsce w Nowym Jorku, w dzielnicy Queens. Kitty wracała nad ranem do domu i wtedy zaatakował ją nożem Winston Moseley. Atak widziało 37 osób, żadna jednak nie pospieszyła Kitty z pomocą. Przez prawie godzinę sąsiedzi obserwowali konanie kobiety, której napastnik zadał 17 ran. Przesłuchiwani później podawali kilka powodów swojej bezczynności. Najważniejszymi z nich były jednak przekonanie o tym, że na pewno ktoś już zawiadomił o sprawie policję, oraz niechęć do angażowania się. Kitty zabiły konformizm jej sąsiadów i zjawisko, które po tym fakcie psychologowie społeczni opisali właśnie jako „dyfuzję odpowiedzialności”.

Każdy z nas był zapewne świadkiem zdarzeń w komunikacji miejskiej, gdy podpity agresor zaczepia kolejne osoby i nikt właściwie nie reaguje. To właśnie jest najbardziej niebezpieczne w przypisaniu sobie statusu „zwykłego człowieka” – wielu z nas tym samym czuje się zwolnionymi z odpowiedzialności za innych, za zdarzenia zachodzące w naszym sąsiedztwie, wśród nas. W tym też tkwi źródło wieloletniego poczucia bezkarności u najbardziej bezczelnych polityków, którzy niezmiennie są wybierani do parlamentu i niezmiennie grają opinii publicznej na nosie. Nie podaję przykładów, ale każdy z nas w polskiej polityce znajdzie takie postaci, które właśnie ze swojego braku zasad uczyniły zasadę publicznego istnienia. To jest możliwe właśnie dlatego, że bierni pozostają „zwykli ludzie”.

Jest jeszcze inna pułapka samozwańczego – bo przecież nie jest przypisane od narodzin – nadania sobie statusu „zwykłego człowieka”. To nie tylko wypisanie sobie zwolnienia od zajmowania się czymś więcej niż ciasno rozumiane własne sprawy – to także szczególna podatność na narzucanie sobie autorytetów. „Zwykli ludzie” są niezwykle podatni na zjawisko tzw. celebrytyzmu, kiedy ktoś – tylko przez fakt, że z jakiegoś powodu został nagłośniony – staje się autorytetem. Wielokrotnie słyszę: No, przecież w telewizji tak mówili; No, przecież X czy Y właśnie tak zalecali działać, żyć. Celebrytą może być każdy, kogo media – a właściwie ich właściciele – wskażą. Mogą to być zboczeniec, ignorant, ba, może to być nawet znany przestępca, który naraz staje się głośny. Taki „medialny autorytet” wypowiada potem swoje opinie na różne tematy, propaguje rozmaite zachowania. Wszystko to dziwnie staje się zbieżne z interesami właścicieli mediów. Po prostu marionetka musi czymś zarobić na własne istnienie. „Zwykły człowiek” z pokorą przyjmuje takie ekscesy – wszak ci „na górze” wiedzą lepiej, oni mają dostęp do jakiejś tajemnej wiedzy, która dla zwykłego człowieka nie jest dostępna. Fałsz, brednia, umysłowe lenistwo, duchowe uśpienie.

Reklama

Nie zostaliśmy stworzeni po to, aby być „zwykłymi ludźmi”! Każdy z nas ma szczególne zadanie do wypełnienia. Nikt też nie dał nam urlopu od myślenia i zajmowania się sprawami naszego otoczenia, regionu i kraju. Od dłuższego czasu powtarzam: Wie pan/pani, kiedy coś w Polsce radykalnie się zmieni? Wtedy, gdy przestanie pan/pani być „zwykłym człowiekiem”!

Nadchodzi czas „zwykłych ludzi”, którzy pojmą swoją wyjątkowość i swoje prawo do życia w świecie, w którym nie ma miejsca na bierne przypatrywanie się igrzyskom.

2018-06-06 10:33

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pogrzeb ks. Jerzego Witka SBD

2024-05-07 16:42

ks. Łukasz Romańczuk

Msza św. pogrzebowa ks. Jerzego Witka SDB

Msza św. pogrzebowa ks. Jerzego Witka SDB

Rodzina Salezjańska pożegnała ks. Jerzego Witka SDB. Na Mszy świętej modliło się ponad 100 księży, wspólnoty neokatechumenalne oraz wierni świeccy dziękujący za posługę tego kapłana.

Msza święta pogrzebowej sprawowana była w kościele pw. Chrystusa Króla we Wrocławiu. Przewodniczył jej ks. Piotr Lorek, wikariusz Inspektora Prowincji Wrocławskiej, a homilię wygłosił ks. Bolesław Kaźmierczak, proboszcz parafii św. Jana Bosko w Poznaniu. Podczas Eucharystii czytana była Ewangelia ukazująca uczniów idących z Jerozolimy do Emaus, którzy w drodze spotkali Jezusa. Do tych słów nawiązał także ks. Kaźmierczak podkreślając, że uczniowie pełnili ważną misję w przekazaniu prawdy o zmartwychwstaniu. Kaznodzieja nawiązał także do osoby zmarłego kapłana. - W naszych sercach jest wiele wspomnień po nieżyjącym już ks. Jerzy, który posługiwał tutaj przez wiele lat. Wspominamy jego piękną pracę w Lubinie, w Twardogórze, posługę pośród młodzieży i studentów w kościele pw. św. Michała Archanioła we Wrocławiu. Organizował koncerty, na które przychodzili ludzie. Będąc proboszczem u św. Michała Archanioła zapoznał się z życiem św. Teresy Benedykty od Krzyża. Bardzo się zaangażował i to on przyczynił się do tego, że powstała kaplica Edyty Stein w kościele na Ołbinie – zaznaczył ks. Kaźmierczak dodając: - Ksiądz Jerzy założył Towarzystwo im. Edyty Stein. Zabiegał o to, aby dom Edyty Stein przy ul. Nowowiejskiej był otwartym miejscem spotkań. Organizował tam wykłady.

CZYTAJ DALEJ

Świętowali piękny jubileusz

2024-05-07 16:09

Marek Białka

    Z udziałem J.E. ks. bp. Stanisława Salaterskiego, biskupa pomocniczego diecezji tarnowskiej, wspólnota parafialna z Uszwi przeżywała radość z wydarzeń, jakie miały miejsce w czasie odpustu parafialnego.

Tarnowski sufragan, który przewodniczył uroczystej Mszy świętej, wygłosił również słowo Boże, w którym powiedział, m.in. że depozyt wiary zapoczątkowany na przestrzeni kilkuset lat przez naszych przodków, przejawiał się w trosce o tę świątynie, która dzisiaj zachwyca swoim blaskiem i pięknem.

CZYTAJ DALEJ

#PodcastUmajony (odcinek 8.): Wszystko moje

2024-05-07 20:53

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

Mat.prasowy

Co zrobił Jan, kiedy Jezus dał mu Maryję za matkę? Czy naprawdę po prostu „wziął Ją do siebie”? I co to właściwie oznacza dla nas samych? Zapraszamy na ósmy odcinek „Podcastu umajonego” ks. Tomasza Podlewskiego o tym, że Maryi wcale nie zaprasza się tylko do domu.

ZOBACZ CAŁY #PODCASTUMAJONY

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję