Reklama

Męski punkt widzenia

Spójrz mi w oczy!

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Nasze oczy kryją tajemnicę. Gdy jedziemy autobusem i ktoś z przeciwnego fotela zacznie patrzeć w nasze oczy, będziemy najczęściej szukać ciekawych widoków za oknem. Z kolei jeśli do dziewczyny „uderza” chłopak i chciałaby ona to „uderzenie” odwzajemnić, pozwoli, by ich spojrzenia się spotykały. To będzie jasny sygnał.

W modelowym schemacie i ogromnym skrócie oboje poznają się coraz bardziej, potem się zaręczają, biorą ślub, mają dzieci... A patrzenie sobie w oczy ginie gdzieś po drodze. Słyszałem, że na pewnych małżeńskich rekolekcjach jest ćwiczenie, w którym małżonkowie siadają naprzeciwko siebie i mają za zadanie patrzeć sobie w oczy przez kilka minut. Nagle zaczynają się dziać rzeczy, do których w normalnej codzienności małżonków trzeba byłoby ciągnąć wołami. Zaczynają płakać, wyznawać sobie na nowo miłość, oczyszczać sumienie z ukrywanych przed żoną czy mężem grzechów czy chowanej urazy.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Chyba warto, by najbliższa na ziemi osoba miała dostęp do mojego spojrzenia. A jeśli z nim uciekam, również się obnażam – mam coś za uszami. Czyste i odwzajemniane spojrzenie to zdrowa relacja. Kobieta ma wtedy pewność, że jej mężczyzna jest skupiony wyłącznie na niej i słucha jej całym sobą. A mężczyźnie łatwiej dzielić się tym, co ma w sercu, bo przecież jesteśmy mistrzami w chowaniu swoich grzechów i racjonalizowaniu sobie tego chowania.

Reklama

Nieco inną bajką jest natomiast patrzenie w oczy swoim dzieciom. Być może nasi rodzice wypowiadali do nas sławetne: „Spójrz mi w oczy”, gdy wiedzieli, że mamy coś na sumieniu. To jest jedna para kaloszy, ale podobnie jak w małżeństwie w relacji rodzic – dziecko patrzenie w oczy pozwala na nawiązanie zdrowej relacji. Wiem, że jeśli patrzę w oczy mojej 2,5-letniej córce, to już mogę dostrzec, co się dzieje w jej sercu, czy ma coś do ukrycia, ale przede wszystkim ona ma pewność, że tata się nią interesuje i że chce być w jej radościach i problemach, jakkolwiek błahe z perspektywy dorosłego by one nie były.

Patrzmy sobie w oczy! Nam, mężczyznom, łatwiej zarobić „kasę”, napełnić lodówkę i uważać, że mamy spokój. A relacje leżą. W oczach naszych żon jest więcej, niż jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Nie bójmy się.

Jarosław Kumor, mąż i ojciec, dziennikarz i publicysta, jeden z liderów męskiej wspólnoty Przymierze Wojowników

2018-01-31 10:17

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pojechała pożegnać się z Matką Bożą... wróciła uzdrowiona

[ TEMATY ]

Matka Boża

świadectwo

Magdalena Pijewska/Niedziela

Sierpień 1951 roku na Podlasiu był szczególnie upalny. Kobieta pracująca w polu co i raz prostowała grzbiet i ocierała pot z czoła. A tu jeszcze tyle do zrobienia! Jak tu ze wszystkim zdążyć? W domu troje małych dzieci, czekają na matkę, na obiad! Nagle chwyciła ją niemożliwa słabość, przed oczami zrobiło się ciemno. Upadła zemdlona. Obudziła się w szpitalu w Białymstoku. Lekarz miał posępną minę. „Gruźlica. Płuca jak sito. Kobieto! Dlaczegoś się wcześniej nie leczyła?! Tu już nie ma ratunku!” Młoda matka pogodzona z diagnozą poprosiła męża i swoją mamę, aby zawieźli ją na Jasną Górę. Jeśli taka wola Boża, trzeba się pożegnać z Jasnogórską Panią.

To była środa, 15 sierpnia 1951 roku. Wielka uroczystość – Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny. Tam, dziękując za wszystkie łaski, żegnając się z Matką Bożą i własnym życiem, kobieta, nie prosząc o nic, otrzymała uzdrowienie. Do domu wróciła jak nowo narodzona. Gdy zgłosiła się do kliniki, lekarze oniemieli. „Kto cię leczył, gdzie ty byłaś?” „Na Jasnej Górze, u Matki Bożej”. Lekarze do karty leczenia wpisali: „Pacjentka ozdrowiała w niewytłumaczalny sposób”.

CZYTAJ DALEJ

Jezu, ufam Twemu miłosierdziu. Jezu, ufam Tobie!

2024-04-15 13:58

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

Rozważania do Ewangelii J 16, 5-11.

Wtorek, 7 maja

CZYTAJ DALEJ

Śp. Jan Ptaszyn Wróblewski. Prawdziwy multitalent

2024-05-07 22:05

[ TEMATY ]

wspomnienie

PAP/Piotr Polak

Jeden z najważniejszych polskich muzyków jazzowych, saksofonista Jan Ptaszyn Wróblewski zmarł we wtorek w wieku 88 lat. Wiadomość przekazała rodzina za pośrednictwem mediów społecznościowych.

"Z przykrością i głębokim bólem informujemy, że Jan Ptaszyn Wróblewski zmarł dziś w Warszawie" - poinformowała we wtorek rodzina muzyka.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję