Reklama

Niedziela Małopolska

Babcia Jadzia

Jadwiga Wajda jest mieszkanką Krzyszkowic. Tu się urodziła, tu przeżyła 100 lat! Z perspektywy rodzinnej wioski nadal uważnie spogląda na świat

Niedziela małopolska 52/2017, str. VII

[ TEMATY ]

stulatka

Maria Fortuna-Sudor

Moi rozmówcy zapewniają, że wspólne mieszkanie w wielopokoleniowej rodzinie uczy szacunku dla starszych osób

Moi rozmówcy zapewniają, że wspólne mieszkanie w wielopokoleniowej rodzinie
uczy szacunku dla starszych osób

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Szukając stulatki, zapukałam omyłkowo do innego domu. Otworzył mi starszy pan. Gdy wyjaśniłam cel wizyty, zaprosił do środka i przez okno wskazał właściwy dom. Niepytany powiedział: – To są dobrzy ludzie. A ta pani to ma piękny wiek – stwierdził. Potem dowiem się, że rozmawiałam z Józefem Fornalikiem.

Co lubi?

Jego wskazówki doprowadziły mnie na miejsce. W jednym z pokoi dużego i zadbanego domu czekała na mnie, wraz z córką – Haliną Raczek, starsza pani. Stulatka na początek dokładnie mnie przepytuje. Sama też chętnie dzieli się wspomnieniami i refleksjami z życia. A pamięć wciąż ma dobrą, chociaż bardzo lubi przesłodzoną herbatę. Gdy podpytuję, jak to z tym cukrem jest, seniorka z błyskiem w oku stwierdza: – To zależy, jakie te łyżeczki są. Jak takie malutkie, to i pięć trzeba wsypać. Dodaje: – Całe życie lubię wszystko słodkie. Kiedyś to mi ksiądz powiedział, że dlatego tak długo żyję, bo słodkie jem. Lubi też mięso i wędlinę, chętnie je owoce.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Jadwiga Wajda doczekała 10 wnuków, 12 prawnuków i jednej praprawnuczki. Ojca właściwie nie znała. Był żołnierzem I wojny światowej, w czasie której zginął. Mama została z córkami na gospodarce. Stulatka źle wspomina czasy szkoły: – Jak się czegoś nie umiało, to nauczyciel marszczył czoło i się darł. Bił nas linijką po ręce. Przed II wojną światową zaczęła pracować zarobkowo w Myślenicach. – Najpierw przez rok codziennie ziemniaki skrobałam, później myłam naczynia, a następnie zostałam podkuchenną i kucharce pomagałam – opowiada.

Do końca życia zapamięta 1 września 1939 r. Wtedy Niemcy zabili jej mamę. – Miałam 22 lata, nie wiedziałam, jak to dalej będzie, płakałam – wspomina. Dodaje, że niejeden raz groziła jej śmierć:

– Pani, ile ja już razy miałam nie żyć. Rusków to mało pamiętam. A Niemcy to byli różni. Jeden był lepszy, drugi – gorszy. Szkoda mówić, co człowiek przeszedł – powtarza.

Jak żyła?

W ostatni dzień 1945 r. wyszła za mąż. – Od nowego roku miały być śluby cywilne, a myśmy chcieli, żeby nas ksiądz pobłogosławił – wyjaśnia. Dodaje, że na weselu zagrał na harmonii sąsiad. Goście wypili herbatę, potańczyli i było po uroczystościach. Zaczął się kolejny etap życia. Pani Jadwiga urodziła czworo dzieci. Jedno z nich zmarło, jak miało kilka miesięcy. Wajdowie mieli 3,5 hektara ziemi. Ale mąż, który pochodził z Piasków Wielkich, zajmował się też nielegalnym handlem mięsem i za to poszedł do więzienia. Wspomina: – Jeździłam do niego. Najpierw szłam na nogach z Krzyszkowic do Piasków, żeby tam być na 5. rano. Stamtąd jechałam z innymi do Wadowic. Największa radość to była, jak męża z więzienia zwolnili. Przeżyła też śmierć dorosłej córki, a potem wnuczki. W 1990 r. zmarł mąż. – To był dobry człowiek, nie pił, nie palił, o dom i rodzinę się starał – mówi, uśmiechając się do wspomnień.

Reklama

Pani Jadwiga przez całe życie nie była w szpitalu. Kilka lat temu przewróciła się w łazience i mocno się potłukła. Wówczas córka zdecydowała, że trzeba wezwać lekarza. – Przyjechała pani doktor z Głogoczowa, która powiedziała, że mama musi jechać do szpitala, żeby jej zrobić prześwietlenie głowy, bo lekarka odpowiada za pacjentkę – wspomina Halina Raczek. I dodaje: – Gdy to mama usłyszała, od razu powiedziała, że ona nigdy w szpitalu nie była i tam nie pojedzie.

O co się modli?

Stulatka często powtarza, że nie wie, dlaczego jeszcze żyje, po czym sama sobie dopowiada, że pewnie jest to czas, który dostała na modlitwę. Gdy pytam, o co się modli, wyznaje: – Przepraszam Pana Jezusa za grzechy, które w życiu popełniłam i proszę o szczęśliwą śmierć. Modlę się, żeby mnie nic nie bolało, żebyśmy wszyscy byli zdrowi. I za dusze zmarłych. Myślę, jak oni tam mają. Pani Halina dodaje, że mama dużo czasu spędza z TV Trwam. Modli się, śpiewa pieśni, uczestniczy w Mszy św.

A jak wyglądały święta w pani domu? – dopytuję, a stulatka wspomina: – Przez Adwent przygotowywało się ozdoby na drzewko. Orzechy się zawijało w złotko. A ciastka na choinkę się piekło. W bibułkę zawijało się karmelki, a z opłatków robiliśmy światy. Na wigilijną wieczerzę przygotowywało się ziemniaki z grzybianką (czyli zupę grzybową z ziemniakami – przyp. red.), a czasem – pieczone rybki. Po wieczerzy łamaliśmy się opłatkiem, całowaliśmy się, składaliśmy sobie życzenia, a potem śpiewaliśmy kolędy i czekaliśmy na Pasterkę.

Reklama

W powrocie do przeszłości pomagali pani Jadwidze domownicy. Bo dom rodziny Raczków zamieszkują cztery pokolenia; obok stulatki – córka Halina, która jest od 2015 r. wdową. Jej dwaj synowie z rodzinami mieszkają w tym samym domu: Marek z Kasią oraz dziećmi Karoliną i Mateuszem i Dawid z Justyną oraz szesnastomiesięczną córeczką Anią. Pani Halina dodaje, że i pozostali synowie są blisko rodziny. Wymienia: – Najstarszy Jacek wraz z żoną Danutą mieszka w Zawadzie koło Krzyszkowic, a Janusz ma dom tuż obok tego rodzinnego. Łatwo zauważyć, że babcia Jadzia, jak zwracają się do stulatki domownicy, jest w tym domu otoczona opieką, a nade wszystko wielką serdecznością.

Kim jest dla rodziny?

Kasia Raczek, która pomaga teściowej opiekować się stulatką, przyznaje, że ma bliski kontakt z babcią. Stwierdza: – To daje wielką radość, jak się tu do babci wchodzi, ona zauważa to i całą sobą z uśmiechem mówi: „O, jesteś!”. Bo babcia się martwi, jak gdzieś wyjeżdżam i zawsze powtarza, żebym przed wyjazdem się pomodliła. Z kolei Justyna Raczek opowiada: – Kiedyś zapytałam, co trzeba zrobić, żeby tak długo żyć. I babcia mi odpowiedziała, że trzeba się w życiu szanować. Nie przejmować się niepowodzeniami, że trzeba je przyjąć i jeszcze we wszystkim zachować umiar.

Opiekowanie się seniorką integruje rodzinę. – Na pewno można się wielu ciekawych rzeczy od babci dowiedzieć, na przykład jak się dawniej żyło, a wspólne mieszkanie uczy też szacunku do ludzi starszych – mówi w imieniu rodziny Justyna. Córka Halina dodaje, że przypominane przez mamę historie uświadamiają kolejnym pokoleniom, iż dawniej nie było wszystkiego na wyciągnięcie ręki, a ludzie byli dla siebie bardziej życzliwi i chętnie sobie pomagali.

– Przy babci wolniej życie płynie – stwierdza na podsumowanie rozmowy Justyna Raczek. Myślę, że wolniej znaczy też szczęśliwiej.

***


M.F.S.: – Księże Proboszczu, czy w Krzyszkowicach jest dużo wielopokoleniowych rodzin, takich jak ta, w której żyje najstarsza parafianka?
Ks. Jan Antoł, proboszcz parafii pw. św. Anny w Krzyszkowicach: – U nas nadal są rodziny wielopokoleniowe, które z punktu widzenia parafii, lokalnej społeczności są bardzo ważne. Bo ci starsi i najstarsi mieszkańcy wioski przekazują tym młodszym i najmłodszym dobre rodzinne zwyczaje, tradycje, a przede wszystkim dbają o zaszczepienie i rozwój wiary. Zwłaszcza teraz, gdy większość dorosłych pracuje poza domem, to właśnie dziadkowie mają duży wpływ na wnuki. To oni niejednokrotnie zabierają je na nabożeństwa, na Mszę św., zwłaszcza w tygodniu. To oni dopilnują nauki pacierza. To jest tradycja w wielu krzyszkowickich domach. Także w rodzinie naszej najstarszej parafianki. Pamiętam, że gdy ogłosiłem w kościele, iż będziemy mieć w parafii taką uroczystość, to niektórzy byli zdziwieni, że mamy taką wiekową babcię. Jej jubileusz był okazją, żeby podziękować Bożej Opatrzności za wielki dar, jakim jest życie od poczęcia do naturalnej śmierci. Dla naszej społeczności to także powód do radości, że mamy mieszkankę, która dożyła pięknego wieku i, co ważne, ma tego świadomość.

2017-12-20 12:28

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Stulatka z Myślenic

Niedziela małopolska 4/2023, str. IV

[ TEMATY ]

stulatka

Elżbieta Leśniak

Praca czyni człowieka mocnym – przekonuje Bogumiła Leśniak

Praca czyni człowieka mocnym – przekonuje Bogumiła Leśniak

Jestem zawsze zadowolona – uśmiechając się, stwierdza Bogumiła Leśniak, stuletnia mieszkanka Myślenic.

Jej rodzice; Marcin i Anna Cielińscy wychowali jedenaścioro dzieci. Dwoje było z pierwszego małżeństwa ojca. – O tym, że najstarsze siostry miały inną mamę, dowiedziałam się, gdy już byłam dorosła – wspomina pani Bogumiła. Także jej przyrodnie siostry, których mama zmarła, gdy miały 2 i 3 latka, długo nie wiedziały, iż wychowuje je druga mama.
CZYTAJ DALEJ

Realizm duchowy św. Teresy od Dzieciątka Jezus

Niedziela Ogólnopolska 28/2005

[ TEMATY ]

święta

pl.wikipedia.org

Wielką zasługą św. Teresy jest powrót do ewangelicznego rozumienia miłości do Boga. Niewłaściwe rozumienie świętości popycha nas w stronę dwóch pokus. Pierwsza - sprowadza się do tego, iż kojarzymy świętość z nadzwyczajnymi przeżyciami. Druga - polega na tym, że pragniemy naśladować jakiegoś świętego, zapominając o tym, kim sami jesteśmy. Można do tego dołączyć jeszcze jedną pokusę - czekanie na szczególną okazję do kochania Boga. Ulegając tym pokusom, często usprawiedliwiamy swój brak dążenia do świętości szczególnie trudnymi okolicznościami, w których przyszło nam żyć, lub zbyt wielkimi - w naszym rozumieniu - normami, jakie należałoby spełnić, sądząc, iż świętość jest czymś innym aniżeli nauką wyrażoną w Ewangelii. Teresa nie znajdowała w sobie dość siły, aby iść drogą wielkich pokutników czy też drogą świętych pełniących wielkie czyny. Teresa odkrywa własną, w pełni ewangeliczną drogę do świętości. Jej pierwsze odkrycie dotyczy czasu: nie powinniśmy odsuwać naszego kochania Boga na jakąś nawet najbliższą przyszłość. Któraś z sióstr w klasztorze w Lisieux „oszczędzała” siły na męczeństwo, które notabene nigdy się nie spełniło. Dla Teresy moment kochania Boga jest tylko teraz. Ona nie zastanawia się nad przyszłością, gdyż może się czasami wydawać zbyt odległa lub zbyt trudna. Teraz jest jej ofiarowane i tylko w tym momencie ma możliwość kochania Boga. Przyszłość może nie nadejść. „Dobry Bóg chce, bym zdała się na Niego jak maleńkie dziecko, które martwi się o to, co z nim będzie jutro”. Czasami myśl o wielu podobnych zmaganiach w przyszłości nie pozwala nam teraz dać całego siebie. Zatem właśnie chwila obecna i tylko ta chwila się liczy. Łaska ofiarowania czegoś Bogu lub przezwyciężenia jakiejś pokusy jest mi dana teraz, na tę chwilę. W chwili wielkiego duchowego cierpienia Teresa pisze: „Cierpię tylko chwilę. Jedynie myśląc o przeszłości i o przyszłości, dochodzi się do zniechęcenia i rozpaczy”. Rozważanie, czy w przyszłości podołam podobnym wyzwaniom, jest brakiem zdania się na Boga, który mnie teraz wspomaga. „By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko, ten dzień dzisiejszy jedynie” - pisze Teresa. Jest to pierwsza cecha realizmu jej ducha - realizmu ewangelicznego, gdyż Chrystus mówi nieustannie o gotowości i czuwaniu. Ten, kto zaniedbuje teraźniejszość, nie czuwa, bo nie jest gotowy. Wkłada natomiast energię w marzenia, a nie w to, co teraz jest możliwe do spełnienia. Chrystus przychodzi z miłością teraz. To skoncentrowanie się na teraźniejszości pozwala Teresie dostrzec wszystkie możliwe okazje do kochania oraz wykorzystać je. Do tego jednak potrzebne jest spojrzenie nacechowane wiarą, iż ten moment jest darowany mi przez Boga, aby Go teraz, w tej sytuacji kochać. Nawet gdy sytuacja obecna jawi się w bardzo ciemnych barwach, Teresa nie traci nadziei. „Słowa Hioba: Nawet gdybyś mnie zabił, będę ufał Tobie, zachwycały mnie od dzieciństwa. Trzeba mi jednak było wiele czasu, aby dojść do takiego stopnia zawierzenia. Teraz do niego doszłam” - napisze dopiero pod koniec życia. Teresa poznaje, że wielkość czynu nie zależy od tego, co robimy, ale zależy od tego, ile w nim kochamy. „Nie mając wprawy w praktykowaniu wielkich cnót, przykładałam się w sposób szczególny do tych małych; lubiłam więc składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im przeróżne małe usługi, na jakie mnie było stać”. Jeśli spojrzeć na komentarz Chrystusa odnośnie do tych, którzy wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, to właśnie w tym kontekście możemy uchwycić zamysł Teresy. Nie jest ważne, ile wrzucimy do tej skarbony, bo uczynek na zewnątrz może wydawać się wielki, ale cała wartość uczynku zależy od tego, ile on nas kosztuje. Zatem należy przełamywać swoją wolę, gdyż to jest największą ofiarą. Przezwyciężając miłość własną, w całości oddajemy się Bogu. Były chwile, gdy Teresa chciała ofiarować Bogu jakieś fizyczne umartwienia. Taki rodzaj praktyk był w czasach Teresy dość powszechny. Jednak szybko się przekonała, że nie pozwala jej na to zdrowie. Było to dla niej bardzo ważne odkrycie, gdyż utwierdziło ją w przekonaniu, że nie trzeba wiele, aby się Bogu podobać. „Dane mi było również umiłowanie pokuty; nic jednak nie było mi dozwolone, by je zaspokoić. Jedyne umartwienia, na jakie się zgadzano, polegały na umartwianiu mojej miłości własnej, co zresztą było dla mnie bardziej pożyteczne niż umartwienia cielesne”. Teresa nie wymyślała sobie jakichś ofiar. Jej zadaniem było wykorzystanie tego, co życie jej przyniosło. Umiejętność docenienia chwili, odkrycia, że wszystko jest do ofiarowania - tego uczy nas Teresa. My sami albo narzekamy na trudny los i marnujemy okazję do ofiarowania czegoś trudnego Bogu, albo czynimy coś zewnętrznie dobrego, ale tylko z wygody, aby się komuś nie narazić lub dla uniknięcia wyrzutów sumienia. Intencja - to jest cały klucz Teresy do świętości. Jak wyznaje, w swoim życiu niczego Chrystusowi nie odmówiła, tzn. że widziała wszystkie okazje do czynienia dobra jako momenty wyznawania swojej miłości. Inną cechą, która przybliża ją do nas, jest naturalność jej modlitwy. Teresa od Dzieciątka Jezus, która jest córką duchową św. Teresy od Jezusa, jest jej przeciwieństwem odnośnie do szczególnych łask na modlitwie. Złożyła nawet z tych łask ofiarę, bo czuła, że w nich można szukać siebie. Jej życie modlitwy było często bardzo marne, gdyż zdarzało się jej zasypiać na modlitwie. Po przyjęciu Komunii św. zamiast rozmawiać z Bogiem, spała. Nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że nie potrafiła inaczej. Ważny jest fakt, iż nie martwiła się za bardzo swoją nieumiejętnością modlenia się. Wierzyła, że i z takiej modlitwy Chrystus jest zadowolony, gdyż ona nie może Mu ofiarować nic więcej poza swoją słabością. Aby się przekonać, jak daleko lub jak blisko jesteśmy przyjmowania Ewangelii w całej jej głębi, zastanówmy się, jak podchodzimy do niechcianych prac, mniej wartościowych funkcji, momentów, gdy nie jesteśmy doceniani, a nawet oskarżani. Czy widzimy w tym okazję, aby to wszystko ofiarować Chrystusowi, czy też walczymy o to, aby postawić na swoim lub zwyczajnie zachować twarz? Jak postępujemy wobec osób, które są dla nas przykre? Czy je obgadujemy, czy też widzimy w tym okazję, aby im pomóc w drodze do Boga? Teresa powie, gdy nie może już przyjmować Komunii św. ze względu na zaawansowaną chorobę, że wszystko jest łaską. Czy każda trudna sytuacja, trudny człowiek jest dla mnie łaską?
CZYTAJ DALEJ

Wiara, rap i prawdziwe życie!

2025-10-01 19:42

Archiwum organizatorów

Parafia św. Andrzeja na Wrocławskich Stabłowicach zaprasza na spotkanie z RapPedagogiem

Parafia św. Andrzeja na Wrocławskich Stabłowicach zaprasza na spotkanie z RapPedagogiem

Już w tę niedzielę, 5 października, parafia św. Andrzeja Apostoła na Wrocławskich Stabłowicach zaprasza na wyjątkowe spotkania z Dobromirem Makowskim – RapPedagogiem – pedagogiem, streetworkerem, wykładowcą i raperem, który dzieli się swoją historią życia, nawrócenia i działania Boga.

– To nie będzie typowy wykład. Będzie HIP-HOP, prawdziwe świadectwo i rozmowa – wszystko, co porusza i zostaje w sercu – zachęcają organizatorzy. O godzinie 16.00 rozpocznie się spotkanie RapPedagoga z rodzicami, a o godzinie 19.00 spotkanie z młodymi. Zaproszona jest młodzież od 7 klasy szkoły podstawowej. Wstęp na oba spotkania jest wolny!
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję