Reklama

Kościół nad Odrą i Bałtykiem

Wspomnienie o Rudolfie Rożku

Niedziela szczecińsko-kamieńska 48/2017, str. 6

[ TEMATY ]

wspomnienia

Archiwum prywatne

Śp. Rudolf Rożek

Śp. Rudolf Rożek

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Spadające liście z drzew przypominają nam o przemijaniu. „Czas dni naszych to lat siedemdziesiąt, gdy jesteśmy mocni to osiemdziesiąt… szybko mija czas, my zaś odlatujemy” (Ps 90). To zdanie z Biblii wydaje się twierdzić, że życie nasze jest ciągłym podążaniem do śmierci. Umieramy każdego dnia. Seneka, wielki filozof rzymski, mówił, że każdy dzień, każda godzina i minuta zabiera nam część naszego życia. Nasze życie jest jak podróż dłuższa lub krótsza, która dla wszystkich kończy się śmiercią. Każde odejście człowieka jest za wczesne, ale jak czytamy w Księdze Koheleta, „wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem. Jest czas rodzenia i czas umierania”.

14 stycznia1932 r. w Pyszowicach na Śląsku rozpoczęła się pielgrzymka życia Rudolfa Rożka. Mały Rudolf z Pyszowic miejsca swego urodzenia wraz z rodzicami i starszym bratem przeprowadził się do Gieratowic. Tam minęły dni jego dzieciństwa. W 1946 r. ukończył szkołę podstawową i już wtedy pojawiły się u niego myśli o muzyce, ojciec jego Ludwig amatorsko grał na skrzypcach, a więc we wczesnych latach swego życia zetknął się z muzyką. Po dwóch latach nauki u miejscowego organisty przeniósł się do Katowic, gdzie w 1952 r. został absolwentem Liceum Muzycznego, do którego uczęszczał razem z kompozytorem Wojciechem Kilarem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Po skończonym Liceum przeniósł się do Poznania, gdzie w klasie organów prof. Pawlaka rozpoczął studia w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej. A dlaczego Poznań, a nie Katowice bliższe rodzinnych stron? Bowiem ówczesne władze komunistyczne zakazały przyjmowania kandydatów do klasy organów. Zapewne, gdyby podjął studia muzyczne w Katowicach, życie zawodowe potoczyłoby się inaczej i pewnie nie zawitałby do Szczecina. Czas po zakończeniu wojny nie sprzyjał studiowaniu, były to trudne lata, rodzice nie byli w stanie go wspierać, a więc musiał radzić sobie sam. Jako student klasy organów pełnił funkcję organisty we wsi Solec Wlkp. w pow. średzkim, w kościele św. Katarzyny. Jak wspominał, był to ciężki okres, szczególnie w okresie zimowym.

Reklama

Po pewnym czasie dla polepszenia warunków bytowych przeniósł się do Poznania i podjął pracę organisty w kościele św. Anny, a następnie do kościoła św. Michała, gdzie otrzymał mieszkanie. W 1957 r. skończył studia uwieńczone tytułem magistra sztuki i po trzech latach w 1960 r. przeniósł się do Szczecina, gdzie w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa podjął prace organisty.

W 1962 r. w prasie szczecińskiej ukazało się zdjęcie prospektu i krótka informacja na temat organów w Kamieniu Pomorskim autorstwa prof. Marka Kwieka z Uniwersytetu Poznańskiego. Zafascynowany prospektem organowym pojechał do Kamienia Pomorskiego, ażeby zobaczyć organy. Zachwycony brzmieniem instrumentu mimo małej ilości czynnych głosów zasugerował swemu koledze Zbigniewowi Pawlickiemu, pracownikowi Polskiego Radia w Szczecinie, zorganizowanie w okresie letnim organowych dni muzyki.

Również Towarzystwo Muzyczne im. Henryka Wieniawskiego poparło ten projekt i taki był początek festiwalu w Kamieniu Pomorskim. Był przekonany, że pełny walor muzyki organowej ujawnia się kościele. Tam dźwięk organów nabiera najbardziej niezwykłego wyrazu, łączy się z architekturą, działa na nasze zmysły, a nawet wręcz kieruje nasze myśli w stronę pozaziemską. Można tu zacytować fragment poezji K. I. Gałczyńskiego: „Liryka, muzyka coraz to wyższa, do nieba by się szło (...) Organy w chmury, w chmurach cherubin chmurą krzyczy: «Grajcie». Wszystko, coś stracił, wszystko, coś zgubił, w Bachu, bracie, odnajdziesz”. W muzyce Bach się odnalazł, Bach i organy muzyka organowa to było celem jego życia.

Pasja do organów i muzyki organowej zaowocowała tym, że w 1964 r. zainaugurował cykl koncertów organowych w Kamieniu Pomorskim, które po roku przekształciły się w Festiwal Muzyki Organowej, a od 1979 r. w Międzynarodowy Festiwal Muzyki Organowej i Kameralnej w Kamieniu Pomorskim, w którym przez 53 lata udział biorą czołowi organiści z Polski i całego świata. W czasie uroczystości jubileuszowych w 50. rocznicę festiwalu jako współtwórca tej imprezy muzycznej otrzymał Gryfa Zachodniopomorskiego, okolicznościowy medal i pięknie wydany album. Była to wielka radość dla niego, że doczekał tak uroczystej chwili i mógł w nich osobiście uczestniczyć.

Reklama

W Kamieniu Pomorskim prócz inauguracyjnego koncertu grał jeszcze 13 razy, koncertował w Polsce w Niemczech i w Skandynawii, gdzie łącznie dał 77 recitali, 42 za granicą i 35 w kraju. Wielką radością były dla niego nowe organy czy stare instrumenty remontowane i przywracane do sprawności.

W 1965 r. w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa, w czasie, w którym pełnił funkcje organisty, Zakład Organmistrzowski Zygmunta Kaminskiego z Warszawy przeprowadził generalny remont istniejących tam 22-głosowych organów i powiększył do 37 głosów. Był to jedyny koncertowy instrument w kościołach naszego miasta, na którym odbywały się koncerty organowe, na których grali m.in.: Feliks Rączkowski, Jan Jargoń czy Joachim Grubich oraz liczni organiści z Europy, którzy pozytywnie wypowiadali się o możliwościach i ciekawym brzmieniu tego instrumentu. W 1974 r. wspomniana firma Kamińskiego wybudowała nowe koncertowe organy na zamku w Sali Księcia Bogusława, na którym to instrumencie razem z prof. Joachimem Grubichem i Mirosławem Pietkiewiczem inaugurował zamkowe koncerty organowe. Tam też koncertował i opiekował się instrumentem i przy których to organach 4 października 1992 r. obchodził 40-lecie pracy artystycznej. W 1993 r. na zamkowych organach koncertował dla swojej rodziny i w tym też roku przeszedł na emeryturę, lecz instrumentem opiekował się przez kolejne 7 lat. Ze śląskiego rodzinnego domu wyniósł pasje do muzyki, której to poświęcił swoje życie. Nie zakopał do ziemi talentu danego mu przez Boga, lecz rozwijał go i dzielił się nim z innymi.

Reklama

Dbał o rozwój edukacji artystycznej. Uczył w Ognisku Muzycznym i w Zespole Szkół Muzycznych oraz w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Poznaniu punkt konsultacyjny Szczecinie kl. Organów, za co został uhonorowany przez Ministerstwo Kultury i Sztuki w roku 1981 odznaką zasłużonego działacza kultury. Muzyka organowa fascynowała go od dzieciństwa. Starał się dokładnie poznać sekrety tego królewskiego instrumentu. Uważał, że praca organisty jest ważna, daje stały kontakt z instrumentem. Artysta muzyk swoim talentem oddaje chwałę Bogu, a jednocześnie służy ludziom, doprowadzając ich do Boga i pomagają w przeżywaniu tego świata dźwięku. Jak powiedział Benedykt XVI, „muzyka winna prowadzić do Boga, który jest nie tylko Miłością, ale samym pięknem i z Niego rodzi się piękno prawdziwej muzyki”. Natomiast Koreańczyk M. W. Chung dyrygent i dyrektor francuskiej L Opera-Bastille twierdzi, że „muzyka jest zawsze formą modlitwy, że jest ona szmerem i szeptem duszy, bezsłowną modlitwą”.

Jan Sebastian Bach, Dietrich Buxtehude, Cezary Frank, Max Reger czy Alexandre Guilmant to nieliczni kompozytorzy muzyki organowej, których utwory grane były przez Rudolfa Rożka. Były one wykonywane z uczuciem, umiał zaprezentować walory sztuki, potrafił zaprezentować instrument, pokazać piękno organowych głosów. Złoty wiek organów to barok. Największa literatura organowa pochodzi z tego okresu. Nie tak bystro płynie rzeka, jak nam prędko czas ucieka, dzień za dniem i rok za rokiem. Szczęśliwy ten, co wspomina, że każdy dzień i godzina była Bogu poświęcona i zbawiennie przepędzona. Wszystko ma swój czas, a to niezwykłe, że muzyka też związana jest też z czasem, obdarzając dźwięki określonym czasem trwania, tworzy się rytm i fraza i utwór muzyczny, czy pojedyncze dźwięki nie oznaczają naszych dni, natomiast tygodnie miesiące i lata to nasze życie? W czasie naszego ziemskiego życia mamy Boga uwielbiać. Wybitny teoretyk muzyki w dobie renesansu Johanes Tincotoris powiedział, że „muzyka ma Boga radować, chwalić, ludziom dawać radość, dusze do pobożności pobudzać, smutek rozpraszać, w trudach ulgę dawać, uczonym w muzyce sławę dawać” to tylko wybrane określenia z „działań wolnej i zacnej muzyki”, jakie przypisuje jej w swym dziele „Complexus effectuum musices” Johanesa Tincotorisa. Taka była muzyka organowa Rudolfa Rożka.

Reklama

Ostatnie lata życia naznaczone były krzyżem choroby i cierpienia. Ludwig van Beethoven powiedział: „Krzyże w życiu pełnią podobną rolę jak krzyżyki w muzyce – podwyższają”. Szczeciński organista w 85. roku swego życia dnia 11 września 2017 r. odszedł do domu Ojca, zakończył ziemską pielgrzymkę.

Po Mszy św. odprawionej w Godzinie Miłosierdzia w sanktuarium Najświętszego Serca Pana Jezusa przez ks. prob. Jarosława Staszewskiego TChr spoczął na szczecińskim cmentarzu Ku Słońcu. Niech towarzyszy nam zawsze ta pocieszająca świadomość, że krzyż postawiony na jego grobie ma podwyższać, ma być bramą i umocnieniem. Rudol Rożek był postacią wielkiego ducha i świetnym muzykiem. Spoczął na szczecińskim cmentarzu Ku Słońcu, oczekując na zmartwychwstanie. Niech pozostanie w naszej pamięci.

2017-11-22 12:46

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wspomnienie liturgiczne bł. Jerzego Matulewicza

[ TEMATY ]

wspomnienia

błogosławiony

http://pl.wikipedia.org/

Liturgiczne wspomnienie bł. Jerzego Matulewicza, biskupa, odnowiciela Zgromadzenia Księży Marianów, przypada w Kościele katolickim 27 stycznia.

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

[ TEMATY ]

św. Katarzyna Sieneńska

Giovanni Battista Tiepolo

Św. Katarzyna ze Sieny

Św. Katarzyna ze Sieny

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Wałbrzych. Żonkilowa Kwesta

2024-04-30 15:27

[ TEMATY ]

hospicjum

Wałbrzych

Renata Wierzbicka

żonkilowa kwesta

Ryszard Wyszyński

Wolontariusze Wałbrzyskiego Hospicjum im. Jana Pawła II w zaangażowania podczas Żonkilowej Kwesty

Wolontariusze Wałbrzyskiego Hospicjum im. Jana Pawła II w zaangażowania podczas Żonkilowej Kwesty

Serca mieszkańców regionu wałbrzyskiego ponownie rozgrzała charytatywna inicjatywa, która zyskuje na znaczeniu z każdym rokiem.

Podczas kolejnej edycji Żonkilowej Kwesty, zorganizowanej pod patronatem bp Marka Mendyka, lokalna społeczność wykazała się niezwykłą hojnością, wspierając działania Wałbrzyskiego Hospicjum na rzecz najbardziej potrzebujących. Kwesta zorganizowana przez wałbrzyski oddział Polskiego Towarzystwa Opieki Paliatywnej trwała od 23 do 30 kwietnia i zgromadziła niemal tysiąc wolontariuszy – głównie uczniów i młodzieży z lokalnych szkół, którzy z balonami i żonkilami w rękach i żółtymi koszulkami na sobie, zbierali fundusze na ważny cel. Dzięki ich zaangażowaniu oraz hojności darczyńców, zbierane środki mają wesprzeć zakup nowego sprzętu medycznego oraz finansować rehabilitację dzieci, które znajdują się pod opieką Wałbrzyskiego Hospicjum im. św. Jana Pawła II. To placówka, która nie tylko zapewnia opiekę stacjonarną i domową dla setek pacjentów, ale również prowadzi poradnię opieki paliatywnej skupiającą się na wsparciu dla terminalnie chorych dzieci oraz dzieci osieroconych.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję