Reklama

Kościół nad Odrą i Bałtykiem

Charyzmat św. Brata Alberta na Głębokim

Niedziela szczecińsko-kamieńska 40/2017, str. 6-7

[ TEMATY ]

wywiad

Archiwum parafii

Pielgrzymi przed sanktuarium św. Brata Alberta w Krakowie

Pielgrzymi przed sanktuarium św. Brata Alberta w Krakowie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Już od ubiegłorocznej uroczystości Narodzenia Pańskiego trwa w wymiarze całego polskiego Kościoła z woli Parlamentu RP i Episkopatu Polski Rok św. Brata Alberta. Nabiera szczególnego znaczenia ta pokorna postać krakowskiego biedaczyny nie tylko ze względu na stulecie jego śmierci, ale także w sposób niezwykle konkretny tuż po zakończeniu Roku Miłosierdzia, który przypomniał nam o wielu aspektach teologicznych, jak również praktycznych tego istotnego przymiotu Boga Ojca. Pragniemy więc przybliżyć sobie tę jedną z ważniejszych postaci współczesności, próbując odnieść ją także do kontekstów naszej archidiecezji, gdzie dostrzegamy w małym, ale niewątpliwie ważnym wymiarze przejawy kultu świętego i realizowanych pod jego pieczą dzieł miłosierdzia. Należy do nich parafia pw. św. Brata Alberta malowniczo położona w szczecińskiej dzielnicy Głębokie.

Reklama

Przypomnijmy tylko krótko, że parafia pw. św. Brata Alberta w Szczecinie powstała 8 września 1985 r. i obejmuje osiedle położone nad Jeziorem Głębokim. Od 1946 r. duszpasterstwo wiernych skupiało się przy kaplicy Najświętszego Serca Pana Jezusa, mieszczącej się w mieszkaniu przy ul. Majowej 24, a administracyjnie należało do parafii Świętej Rodziny w Szczecinie. Wspomnieć tu wypada pracę duszpasterską księży: H. Stycznia, F. Zawadzkiego, K. Sasadeusza, S. Glenia, J. Kazieczki, H. Krzyżewskiego, J. Leszkowicza, Z. Wichrowskiego. Pierwszym proboszczem został ks. Julian Marecik, który wraz z wiernymi rozpoczął budowę kościoła. Bryła kościoła jest podobna do świątyni w Rewalu. W 1991 r. nowym proboszczem został mianowany ks. prof. Henryk Wejman, obecny biskup pomocniczy, który przy życzliwości parafian kontynuował prace budowlane. Trzecim proboszczem został w 1993 r. ks. dr Krzysztof Cichal, który budowę kościoła doprowadził do końca. W 2001 r. nowym proboszczem został ks. kan. Ireneusz Antkowiak, który zajął się wyposażeniem wnętrza kościoła. Konsekracji kościoła dokonał 31 października 2004 r. abp Zygmunt Kamiński. 26 sierpnia 2008 r. na emeryturę odszedł ks. kan. Ireneusz Antkowiak, a proboszczem został ks. kan. dr Janusz Giec. Natomiast od ponad dwóch lat proboszczem jest ks. kan. dr Zbigniew Woźniak, pasjonat śpiewu i muzyki sakralnej, odpowiedzialny za formację pod tym względem kleryków, organistów, chórów i zespołów śpiewaczych.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Odwiedziłem to piękne miejsce, by zasłuchać się w niezwykłą opowieść obecnego proboszcza ks. kan. dr. Zbigniewa Woźniaka o promieniowaniu charyzmatu tego wielkiego świętego na posługę duszpasterską w tym miejscu.

Ks. Robert Gołębiowski: – Czym fascynuje współczesnego człowieka „Biedaczyna z Krakowa”?

Reklama

Ks. kan. dr Zbigniew Woźniak: – Jego życie wpisało się w piękną duchowość Krakowa. Na tamte czasy on, człowiek w pełni oddychający sztuką, kulturą na poziomie europejskim, nagle zostaje zaskoczony ogromną nędzą społeczną, fizyczną, moralną i duchową środowiska biedaków, którzy nie mają godnego miejsca do życia. Udaje się do władz, by stworzyć ogrzewalnię. W ten sposób rozpoczyna się przemiana Adama Chmielowskiego w pokornego Brata Alberta. Doświadczając tej nędzy, dojrzewa do chwili, gdy pozbywa się talentów świeckich, szczególnie malarskich, na rzecz nowego talentu, którym służy ludziom biednym, przywracając im ludzką godność. Stał się „wysłannikiem Boga”, dokonując rzeczy wielkich. Szybko zakłada z pomocą s. Bernardyny ogrzewalnię dla kobiet. Kraków otrzymuje wielkiego świętego, który z jednej strony zna języki, jest humanistą, jest artystą, a z drugiej strony, jego wrażliwość nie pozwala przejść obojętnie obok najbardziej opuszczonego człowieka. Gdy patrzymy na niego po stu latach od śmierci, najpierw czynimy refleksję, czy jest mniej biednych, czy ich zauważamy z okien naszych aut? Brat Albert nieustannie mówi do nas: dopóki jest pośród nas choć jeden człowiek potrzebujący pomocy, to nam nie wolno przejść obojętnie koło niego.

– Jakie cechy osobowości Brata Alberta warto podkreślić obecnie?

– To był człowiek wielkiej modlitwy. Zostawił sobie tylko dzieła św. Jana od Krzyża, resztę rzeczy rozdał. Mówi o tym chociażby Pustelnia na Kalatówkach w Zakopanem, dokąd często przyjeżdżał, by na kolanach planować dalsze swoje poczynania. Oczywistym jest to, że gdy patrzymy całościowo na postać św. Brata Alberta, to dostrzegamy ogromną pokorę, ubóstwo i bezgraniczną służbę. Ze smutkiem trzeba powiedzieć o tym, że tych cech brakuje współczesnemu człowiekowi. Są one niezmiernie potrzebne właśnie na te czasy.

– Jak można więc naśladować postać św. Brata Alberta w XXI wieku?

– Trzeba podkreślić, że obecnie ludzie mimo osobistego dostatku i dobrobytu zachowują dużą wrażliwość na ludzką biedę. Bardzo często przy różnorodnych akcjach pomocowych, gdy wspomni się postać św. Brata Alberta, to wyzwala to większą spontaniczność postaw, a co za tym idzie, hojność. Oczywiście, należy rozróżnić także szczerość postaw, gdy rzuceniem datku uspakajamy sumienie, mówiąc sobie, że zrobiłem tak, jak należało. Świat obecnego wieku czeka na czynną, konkretną i długofalową pomoc, na asystowanie przy biedzie człowieka przejawianej w różnych formach.

– Jak te wszystkie idee św. Brata Alberta realizowane są w szczecińskiej parafii?

Reklama

– Nasza parafia jest dość specyficzna, gdyż liczy tylko 970 wiernych i są to rodziny o wysokim standardzie życia. Jestem zbudowany ich świadectwem miłosierdzia przy okazji kolejnych wyzwań charytatywnych. Włączamy się w różnorodne akcje charytatywne, wspomagając nie tylko ludzi biedniejszych z naszej parafii, ale i także ze Szczecina. Bardzo cenne są inicjatywy wielu mieszkających u nas lekarzy, którzy bezinteresownie podejmują leczenie ludzi biedniejszych czy bezdomnych. Fundujemy także tornistry wraz z wyposażeniem dla dzieci z wielodzietnych rodzin. Bardzo podniosły charakter ma coroczna uroczystość odpustowa, kiedy to 17 czerwca po Eucharystii parafianie przygotowują przyjęcie dla dużego grona ludzi biednych, którzy przybywają z terenu całego Szczecina.

– Św. Brat Albert jest patronem parafii. Przybliżmy więc duchowe owoce oddziaływania na tę wspólnotę.

Reklama

– Dniem, w którym oddajemy cześć św. Bratu Albertowi, jest każdorazowy poniedziałek, kiedy to czy przed Mszą św. lub po niej odprawiamy nabożeństwo ku jego czci, odmawiając litanię oraz jubileuszową modlitwę. Niezwykłym wydarzeniem jest peregrynacja relikwii św. Brata Alberta. Mamy dodatkowy relikwiarz (kostka świętego) wraz z bursą i chętne rodziny nawet po kilka dni goszczą go w domach. Do tej pory takich rodzin było już ponad trzydzieści. Muszę dodać, że odwiedzają nas indywidualnie pielgrzymi, którzy w tym roku zyskują tutaj odpust zupełny. W ramach rekolekcji wielkopostnych gościliśmy także uczniów z jednej ze szczecińskich szkół podstawowych. Odwiedzili kościół harcerze i uczestniczyli w czuwaniu modlitewnym. Sam byłem z relikwiami i nauką w szkole prowadzonej przez Opus Dei. Bardzo ważnym duchowym przeżyciem była tegoroczna pielgrzymka śladami św. Brata Alberta. Grupa 17 pielgrzymów zrealizowała niezmiernie bogaty program wędrówki. Odwiedziliśmy po kolei: Pniewy – siostry urszulanki, Jasną Górę, sanktuarium w Gidlach, dom rodzinny w Igołomi, Dębowiec i sanktuarium Matki Bożej Saletyńskiej, Biecz, Stary Sącz – św. Kingę, Nowy Sącz, Dębno z najstarszym drewnianym kościołem na Podhalu, Ludźmierz i Gaździnę Podhala. Stamtąd udaliśmy sie do Zakopanego, a szczególnie do pustelni św. Brata Alberta na Kalatówkach, na Gubałówkę i do Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. W drodze powrotnej modliliśmy się w Wadowicach i Kalwarii Zebrzydowskiej i dotarliśmy do Krakowa, gdzie oddaliśmy hołd naszemu patronowi w sanktuarium u sióstr albertynek, odwiedziliśmy także Centrum św. Jana Pawła II i Sanktuarium Miłosierdzia Bożego, Wawel, kościół Mariacki oraz później klasztor w Paradyżu-Gościkowie.

– Jest Ksiądz Kanonik proboszczem na Głębokim od ponad dwóch lat. Jakie są osobiste duchowe odczucia bliskości św. Brata Alberta?

– Charakterystyczną cechą duchowości św. Brata Alberta była wrodzona dobroć serca. Dziś powszechnie cytuje się słynne słowa Brata Alberta: „Powinno się być dobrym jak chleb; powinno się być jak chleb, który dla wszystkich leży na stole, z którego każdy może kęs dla siebie ukroić i nakarmić się, jeśli jest głodny”. Muszę powiedzieć, że fascynuje mnie osobowość św. Brata Alberta i nieskromnie mogę powiedzieć, że daje mi zdrowy dystans do materii.

2017-09-27 10:53

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Polska może stać się niepokonana

Niedziela Ogólnopolska 38/2015, str. 36-37

[ TEMATY ]

wywiad

społeczeństwo

Dominik Różański

O warunkach skutecznej obrony terytorium kraju z prof. Romualdem Szeremietiewem rozmawia Wiesława Lewandowska

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – Minister obrony narodowej wyraził niedawno nadzieję, że nowy zwierzchnik Sił Zbrojnych po rozpoznaniu sytuacji na pewno doceni skuteczne starania jego rządu o dobry stan armii. Jaki jest dziś, według Pana oceny, stan polskiej armii?
CZYTAJ DALEJ

Realizm duchowy św. Teresy od Dzieciątka Jezus

Niedziela Ogólnopolska 28/2005

[ TEMATY ]

święta

pl.wikipedia.org

Wielką zasługą św. Teresy jest powrót do ewangelicznego rozumienia miłości do Boga. Niewłaściwe rozumienie świętości popycha nas w stronę dwóch pokus. Pierwsza - sprowadza się do tego, iż kojarzymy świętość z nadzwyczajnymi przeżyciami. Druga - polega na tym, że pragniemy naśladować jakiegoś świętego, zapominając o tym, kim sami jesteśmy. Można do tego dołączyć jeszcze jedną pokusę - czekanie na szczególną okazję do kochania Boga. Ulegając tym pokusom, często usprawiedliwiamy swój brak dążenia do świętości szczególnie trudnymi okolicznościami, w których przyszło nam żyć, lub zbyt wielkimi - w naszym rozumieniu - normami, jakie należałoby spełnić, sądząc, iż świętość jest czymś innym aniżeli nauką wyrażoną w Ewangelii. Teresa nie znajdowała w sobie dość siły, aby iść drogą wielkich pokutników czy też drogą świętych pełniących wielkie czyny. Teresa odkrywa własną, w pełni ewangeliczną drogę do świętości. Jej pierwsze odkrycie dotyczy czasu: nie powinniśmy odsuwać naszego kochania Boga na jakąś nawet najbliższą przyszłość. Któraś z sióstr w klasztorze w Lisieux „oszczędzała” siły na męczeństwo, które notabene nigdy się nie spełniło. Dla Teresy moment kochania Boga jest tylko teraz. Ona nie zastanawia się nad przyszłością, gdyż może się czasami wydawać zbyt odległa lub zbyt trudna. Teraz jest jej ofiarowane i tylko w tym momencie ma możliwość kochania Boga. Przyszłość może nie nadejść. „Dobry Bóg chce, bym zdała się na Niego jak maleńkie dziecko, które martwi się o to, co z nim będzie jutro”. Czasami myśl o wielu podobnych zmaganiach w przyszłości nie pozwala nam teraz dać całego siebie. Zatem właśnie chwila obecna i tylko ta chwila się liczy. Łaska ofiarowania czegoś Bogu lub przezwyciężenia jakiejś pokusy jest mi dana teraz, na tę chwilę. W chwili wielkiego duchowego cierpienia Teresa pisze: „Cierpię tylko chwilę. Jedynie myśląc o przeszłości i o przyszłości, dochodzi się do zniechęcenia i rozpaczy”. Rozważanie, czy w przyszłości podołam podobnym wyzwaniom, jest brakiem zdania się na Boga, który mnie teraz wspomaga. „By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko, ten dzień dzisiejszy jedynie” - pisze Teresa. Jest to pierwsza cecha realizmu jej ducha - realizmu ewangelicznego, gdyż Chrystus mówi nieustannie o gotowości i czuwaniu. Ten, kto zaniedbuje teraźniejszość, nie czuwa, bo nie jest gotowy. Wkłada natomiast energię w marzenia, a nie w to, co teraz jest możliwe do spełnienia. Chrystus przychodzi z miłością teraz. To skoncentrowanie się na teraźniejszości pozwala Teresie dostrzec wszystkie możliwe okazje do kochania oraz wykorzystać je. Do tego jednak potrzebne jest spojrzenie nacechowane wiarą, iż ten moment jest darowany mi przez Boga, aby Go teraz, w tej sytuacji kochać. Nawet gdy sytuacja obecna jawi się w bardzo ciemnych barwach, Teresa nie traci nadziei. „Słowa Hioba: Nawet gdybyś mnie zabił, będę ufał Tobie, zachwycały mnie od dzieciństwa. Trzeba mi jednak było wiele czasu, aby dojść do takiego stopnia zawierzenia. Teraz do niego doszłam” - napisze dopiero pod koniec życia. Teresa poznaje, że wielkość czynu nie zależy od tego, co robimy, ale zależy od tego, ile w nim kochamy. „Nie mając wprawy w praktykowaniu wielkich cnót, przykładałam się w sposób szczególny do tych małych; lubiłam więc składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im przeróżne małe usługi, na jakie mnie było stać”. Jeśli spojrzeć na komentarz Chrystusa odnośnie do tych, którzy wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, to właśnie w tym kontekście możemy uchwycić zamysł Teresy. Nie jest ważne, ile wrzucimy do tej skarbony, bo uczynek na zewnątrz może wydawać się wielki, ale cała wartość uczynku zależy od tego, ile on nas kosztuje. Zatem należy przełamywać swoją wolę, gdyż to jest największą ofiarą. Przezwyciężając miłość własną, w całości oddajemy się Bogu. Były chwile, gdy Teresa chciała ofiarować Bogu jakieś fizyczne umartwienia. Taki rodzaj praktyk był w czasach Teresy dość powszechny. Jednak szybko się przekonała, że nie pozwala jej na to zdrowie. Było to dla niej bardzo ważne odkrycie, gdyż utwierdziło ją w przekonaniu, że nie trzeba wiele, aby się Bogu podobać. „Dane mi było również umiłowanie pokuty; nic jednak nie było mi dozwolone, by je zaspokoić. Jedyne umartwienia, na jakie się zgadzano, polegały na umartwianiu mojej miłości własnej, co zresztą było dla mnie bardziej pożyteczne niż umartwienia cielesne”. Teresa nie wymyślała sobie jakichś ofiar. Jej zadaniem było wykorzystanie tego, co życie jej przyniosło. Umiejętność docenienia chwili, odkrycia, że wszystko jest do ofiarowania - tego uczy nas Teresa. My sami albo narzekamy na trudny los i marnujemy okazję do ofiarowania czegoś trudnego Bogu, albo czynimy coś zewnętrznie dobrego, ale tylko z wygody, aby się komuś nie narazić lub dla uniknięcia wyrzutów sumienia. Intencja - to jest cały klucz Teresy do świętości. Jak wyznaje, w swoim życiu niczego Chrystusowi nie odmówiła, tzn. że widziała wszystkie okazje do czynienia dobra jako momenty wyznawania swojej miłości. Inną cechą, która przybliża ją do nas, jest naturalność jej modlitwy. Teresa od Dzieciątka Jezus, która jest córką duchową św. Teresy od Jezusa, jest jej przeciwieństwem odnośnie do szczególnych łask na modlitwie. Złożyła nawet z tych łask ofiarę, bo czuła, że w nich można szukać siebie. Jej życie modlitwy było często bardzo marne, gdyż zdarzało się jej zasypiać na modlitwie. Po przyjęciu Komunii św. zamiast rozmawiać z Bogiem, spała. Nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że nie potrafiła inaczej. Ważny jest fakt, iż nie martwiła się za bardzo swoją nieumiejętnością modlenia się. Wierzyła, że i z takiej modlitwy Chrystus jest zadowolony, gdyż ona nie może Mu ofiarować nic więcej poza swoją słabością. Aby się przekonać, jak daleko lub jak blisko jesteśmy przyjmowania Ewangelii w całej jej głębi, zastanówmy się, jak podchodzimy do niechcianych prac, mniej wartościowych funkcji, momentów, gdy nie jesteśmy doceniani, a nawet oskarżani. Czy widzimy w tym okazję, aby to wszystko ofiarować Chrystusowi, czy też walczymy o to, aby postawić na swoim lub zwyczajnie zachować twarz? Jak postępujemy wobec osób, które są dla nas przykre? Czy je obgadujemy, czy też widzimy w tym okazję, aby im pomóc w drodze do Boga? Teresa powie, gdy nie może już przyjmować Komunii św. ze względu na zaawansowaną chorobę, że wszystko jest łaską. Czy każda trudna sytuacja, trudny człowiek jest dla mnie łaską?
CZYTAJ DALEJ

Leon XIV: przed Bogiem zdamy sprawę z troski o bliźnich i świat stworzony

2025-10-01 17:47

[ TEMATY ]

Leon XIV

Monika Książek

„Bóg zapyta nas, czy pielęgnowaliśmy i dbaliśmy o świat, który stworzył (por. Rdz 2, 15), dla dobra wszystkich i przyszłych pokoleń, oraz czy troszczyliśmy się o naszych braci i siostry” - stwierdził Ojciec Święty podczas konferencji zorganizowanej w 10. rocznicę publikacji encykliki Laudato si’ w Centrum Mariapoli w Castel Gandolfo.

Zanim przejdę do kilku przygotowanych uwag, chciałbym podziękować dwojgu przedmówcom, [Arnoldowi Schwarzeneggerowi i Marinie Silva - brazylijska minister środowiska i zmian klimatycznych - przyp. KAI], ale chciałbym dodać, że jeśli rzeczywiście jest wśród nas dziś po południu bohater akcji, to są to wszyscy, którzy wspólnie pracują, aby coś zmienić.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję