Reklama

Kościół nad Odrą i Bałtykiem

Pragniemy im zastąpić matkę

Z okazji 100. rocznicy objawień Matki Bożej w portugalskiej Fatimie 14-osobowa rodzinka im. Matki Bożej Fatimskiej Domu Pomocy Społecznej w Moryniu zorganizowała wzruszającą uroczystość patronalną

Niedziela szczecińsko-kamieńska 32/2017, str. 6-7

[ TEMATY ]

niepełnosprawni

dom pomocy społecznej

Moryń

Bogdan Nowak

Podopieczne domu w Moryniu z s. Damaris Małgorzatą Kałdowską

Podopieczne domu w Moryniu z s. Damaris Małgorzatą Kałdowską

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Najpierw na porannej Mszy św. celebrowanej w domowej kaplicy wszyscy domownicy modlili się w intencji mieszkanek i opiekunek rodzinki, a potem radośnie świętowali ten wyjątkowy dzień przy starannie przygotowanych stołach z deserowym menu. Uczestniczyła w tym święcie s. Damaris Małgorzata Kałdowska, dyrektor tego domu, wraz z pracowitym personelem rodzinki. Wszyscy podopieczni cieszyli się przede wszystkim z faktu, że mają zapewnione bezpieczne, dobre warunki, traktowanie, stałe miejsce dozgonnego bytu wraz z właściwą opieką lekarsko-pielęgniarską.

Mieszkanki domu spontanicznie wyrażały swoje przywiązanie do sióstr benedyktynek Samarytanek Krzyża Chrystusowego, które niestrudzenie kierują tą placówką opiekuńczą od 1949 r., a więc nawet w czasach stalinowskich nie pozbawiano kierownictwa domu zakonnic zgromadzenia powołanego przez sługę Bożą matkę Wincentę Jadwigę Jaroszewską (1900-37). Nie mogło być inaczej, skoro ten dom, w nadgranicznym Moryniu, zbudowany z czerwonej cegły i granitu, powstał jeszcze w roku 1874 jako Zakład Opiekuńczy z inicjatywy doktora prawa Christiana Friedricha Kocha. Początkowo w nim znajdowało schronienie 80 sierot. Fundator domu, którego popiersie z brązu stoi przed okazałym gmachem, w testamencie napisał: „Pragnę, by dom ten służył przez wszystkie lata dzieciom nieszczęśliwym i sierotom”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Zgodnie z wolą Kocha, spełniał przez dziesiątki lat swoją wychowawczo-opiekuńczą służbę wobec dzieci upośledzonych umysłowo w różnym stopniu.

Właścicielem domu wraz z zapleczem jest Starostwo Powiatowe w Gryfinie, na którego obszarze funkcjonuje ta dobroczynna placówka, będąca największym pracodawcą w Moryniu. Według obecnych przepisów, powiat co pięć lat ma możliwość powierzenia na nowo zadania prowadzenia domu Zgromadzeniu Sióstr Benedyktynek Samarytanek Krzyża Chrystusowego.

W ostatnich latach Dom Pomocy Społecznej w niewielkim Moryniu zmienił swój charakter, stając się dożywotnim schronieniem dla 120 niepełnosprawnych intelektualnie osób dorosłych.

Dalej kontynuowana jest cierpliwa praca terapeutyczno-opiekuńcza według systemu rodzinkowego, zalecanego przez największą polską samarytankę Matkę Wincentę.

To właśnie ona prosiła swoje duchowe córki, czyli benedyktynki samarytanki: „Musimy mu zastąpić matkę… Nie tylko dać kawałek chleba, ale wczuwać się w jego radość i smutek, musimy poznać jego życie. I dlatego system rodzinkowy musi się rozwijać”.

Reklama

Są zatem matkami także dla dorosłych podopiecznych, które na podstawie decyzji lekarskich znalazły w Moryniu swój dom. Ta 120-osobowa społeczność żyje w dziewięciu rodzinkach (osiem to same kobiety w wieku powyżej 18 lat, jedna rodzinka ma charakter męski, ustanowiona tylko dla siedmiu mężczyzn). W każdej rodzince kilkunastoosobowa grupa mieszkańców ma wszystko, co konieczne do trwania w domowej, rodzinnej atmosferze: sypialnie dwu- lub trzyosobowe, jadalnia, kuchnia, łazienka, pomieszczenia gospodarcze.

Wystrój tych izb – wielobarwny, pobudzający do optymizmu, przypominający mieszkanie lub dom z dzieciństwa. Zawsze mogą liczyć na wieloraką pomoc pielęgniarek lub opiekunek. Są tutaj również osoby leżące, o które szczególnie troszczą się opiekunki. W porze posiłków są karmione indywidualnie. Nieraz tylko łzy w oczach leżących osób są wyrazem wdzięczności za tę nieustanną służbę przy ich łóżkach.

– Dawniej w tym domu było nawet siedemnaście sióstr – przypomina s. Damaris. – Obecnie z powodu znacznego zmniejszenia się powołań i powstawania nowych placówek w naszym zgromadzeniu w moryńskim domu jest nas tylko trzy: pielęgniarka – siostra Adriana, opiekunka – siostra Weronika i ja. Wspiera nas w tym trudzie służebnym 80 pracowników świeckich, coraz bardziej rozumiejących charyzmat naszej posługi. Staramy się, aby personel domu stanowił jedną rodzinę samarytańską.

Reklama

Justyna pozbawiona miłości rodzicielskiej przez jakiś czas była wychowywana przez swoją babcię, była w domu dziecka, ale najbardziej cieszy się, że Pan Bóg przyprowadził ją do spokojnego domu kierowanego przez Zgromadzenie Sióstr Samarytanek. Najbardziej lubi fotografować swoim telefonem (jak to nastolatka). Z wielką satysfakcją pochwaliła się, że ostatnio nawet zrobiła sobie zdjęcie z Prezydentem Rzeczpospolitej Andrzejem Dudą, gdy wraz z innymi mieszkankami domu i siostrą dyrektor brała udział we Mszy św. na wojskowym cmentarzu w 72. rocznicę bohaterskich walk w Siekierkach nad Odrą.

Justyna mocno przytula się do siostry dyrektor, bo głód miłości matczynej ciągle u niej dominuje nad innymi uczuciami.

Nie inaczej bywa w pozostałych rodzinkach (każda ma swego Bożego patrona), w których panie – choć pełnoletnie, a niektóre nawet w wieku emerytalnym, łakną dobrego słowa z ust siostry, serdecznego uścisku czy choćby życzliwego spojrzenia.

Sławek swoje lata szkolne spędził w specjalnym ośrodku wychowawczym prowadzonym przez Braci Szkolnych w Częstochowie, w którym pracowały też siostry samarytanki. Dzięki nim, gdy uzyskał pełnoletniość, przeniósł się do rodzinki męskiej w Moryniu.

– Jestem ministrantem, nie tylko w naszym domu, ale także w kościele parafialnym w Moryniu – dumnie opowiada Sławomir. – W czasie Drogi Krzyżowej w naszym miasteczku niosłem dużą świecę, bacząc, by nie zgasła. Chętnie uczestniczę w różnych pielgrzymkach, jak choćby w Krakowie w czasie Światowych Dni Młodzieży, na corocznych czuwaniach młodych w Lednicy i w wielu innych. Dzięki takiej religijnej obecności wszędzie czuję się coraz lepiej i integruję się ze zdrowymi, pełnosprawnymi. Na swoje imieniny zamówiłem nawet Mszę św. w naszym kościele, no i przyszedłem zaprosić siostrę dyrektor, naszą duchową matkę.

Reklama

Ktoś inny wspomina pobyt w Moryniu Marka Dąbrowskiego, wielokrotnego mistrza świata w rajdach motocyklowych, który uczestniczył też we Mszy św. polowej, budząc tym większy podziw zebranych na niej mieszkańców domu. Ten ceniony sportowiec zorganizował również materialne wsparcie dla podopiecznych samarytanek. S. Małgorzata Kałdowska nie ukrywa, że powołanie zakonne zawdzięcza atmosferze religijnej swojego domu rodzinnego: – Gdy miałam pięć lat, zmarł mój ukochany tato. Miałam jeszcze dwie siostry i dwóch braci. Cały ciężar utrzymania nas spadł na mamę. Wprawdzie wyszła powtórnie za mąż, ale po sześciu latach sakramentalnego małżeństwa Bóg ją ponownie doświadczył, bo ojczym zmarł. Innym krzyżem dla naszej rodziny była nagła śmierć mojego najmłodszego brata, odbywającego zasadniczą służbę wojskową. Mój starszy brat Grzegorz został księdzem Zgromadzenia Misjonarzy Świętej Rodziny. On swoim wewnętrznym szczęściem wskazał mi, iż ideału wśród ludzi nie znajdę; jedynym jest sam Jezus Chrystus. Jedna z koleżanek zaprosiła mnie na pierwsze w życiu rekolekcje, które prowadziła siostra ze Zgromadzenia Benedyktynek Samarytanek Krzyża Chrystusowego. Zachwyciły mnie swoją trudną, ale niezwykle piękną misją. Zapragnęłam zajmować się tymi, którzy potrzebują jeszcze więcej miłości – dziećmi i młodzieżą niepełnosprawną. Tym bardziej, że jako świecka osoba marzyłam o tym, aby pomagać innym i zostać pielęgniarką. Benedyktynką samarytanką jestem już trzydzieści lat. Przedtem pracowałam w różnych placówkach jako opiekunka i wychowawca, a przez ponad osiem lat dane mi było prowadzić podobny dom dla blisko setki chłopców niesprawnych intelektualnie na Mazowszu.

Tamże w roku 2009 za swoje apostolstwo wśród cierpiących została wyróżniona przez ówczesnego Prezydenta RP Złotym Krzyżem Zasługi.

Rok temu wraz ze wspólnotą zakonną odebrała z rąk Metropolity Szczecińsko-Kamieńskiego zaszczytny Dyplom Benemerenti (co znaczy – dobrze czyniący) dla sióstr swego zgromadzenia za wieloletnie poruszające świadectwo dzieła miłosierdzia łączące najpiękniejsze i najbardziej wzniosłe poruszenia ludzkiego serca z praktyczną troską o niepełnosprawnych intelektualnie i fizycznie.

Reklama

Z drobnej postaci s. Damaris emanuje wielka energia życia, chęć bycia z wszystkimi i z każdym osobiście (co zauważalne jest w jej codziennym życiu, a wyjątkowo w tych ważnych chwilach takich jak choćby w czasie Wigilii Bożego Narodzenia, śniadania wielkanocnego czy też imienin, gdy każdej składa życzenia dobra). Zwraca uwagę, by wszyscy realizowali się w rozmaitych grupach terapeutycznych. W domu jest kilka terapii, które proponują różne zajęcia: jedni więc lubią malować, inni wyszywać, a jeszcze inni fotografować. Ktoś uczy się obsługi komputera, inny śpiewu lub języka angielskiego… Poddają się też specjalnie dobranym ćwiczeniom rehabilitującym ciała w formie indywidualnej i zespołowej. Wyjeżdżają na bardzo różne spotkania, festiwale, zawody… Co roku w czerwcu organizowane są również imprezy integracyjne na terenie domu: EURO MORYŃ, RIO, w ubiegłym roku RABAN w MORYNIU – ŚDM (to był taki „mały Kraków”). Obecnie moryński DPS przygotowuje spotkanie misyjne „Tańcem przez świat”.

Codziennie ponad trzydziestu mieszkańców domu bierze udział w porannej Najświętszej Ofierze, znajdując w kaplicy uzdrawiający spokój i niewidoczne spojrzenie samego Chrystusa.

W moryńskim domu nikt nie może czuć się samotny.

– Nikt z nas nie żyje dla siebie – podpowiada s. Damaris – czy to w rodzinie zakonnej, czy w małżeństwie bądź rodzinie naturalnej, zawsze służymy innym. Kochając innych zapewniamy przez to sobie szczęście. Egoizm zamyka nas przed bliźnimi.

Człowiek rodzi się w domu i od miłości domowników jest zależny jego dalszy los. Pragnienie domu jest szczególnie wyczuwane przez słabych intelektualnie i fizycznie. Wszyscy idziemy do domu Ojca, o czym tak często mówił największy z Polaków – św. Jan Paweł II.

2017-08-03 11:17

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Akcja DPS - Dzisiaj Pomóż Seniorom

[ TEMATY ]

pomoc

dom pomocy społecznej

seniorzy

Dom Pomocy Społecznej św. Antoniego przy ul. Wieluńskiej w Częstochowie, prowadzony przez Zgromadzenie Sióstr Miłosierdzia, potrzebuje naszej pomocy.

Siostry wraz ze świeckim personelem zajmują się tam stu trzydziestoma starszymi, schorowanymi i niepełnosprawnymi ludźmi. Okres pandemii to dla całego domu czas bardzo trudny, bo podopieczni to osoby z grupy największego ryzyka. Wszyscy pracownicy starają się zachować standardy bezpieczeństwa sanitarnego, co powoduje, że codziennie w trakcie pielęgnacji seniorów i kontaktu z nimi muszą zużyć sporo rękawiczek, maseczek i fartuchów. I tych zaczyna brakować...
CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

[ TEMATY ]

św. Katarzyna Sieneńska

Giovanni Battista Tiepolo

Św. Katarzyna ze Sieny

Św. Katarzyna ze Sieny
W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne. Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej. Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia. Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie. Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy. Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską. Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej". Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała! Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła. Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża. Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.
CZYTAJ DALEJ

W tym kraju od 1 maja telefony komórkowe będą zakazane we wszystkich szkołach

2025-04-29 18:27

Adobe Stock

We wszystkich austriackich szkołach od 1 maja obowiązywać będzie zakaz korzystania z telefonów komórkowych. Ograniczenie dotyczy również wycieczek szkolnych. Przepisy określają też sytuacje, gdy nauczyciele mogą zwolnić uczniów z zakazu.

Austriacki minister edukacji Christoph Wiederkehr poinformował o tym w poniedziałek. To pierwsza poważna decyzja resortu edukacji w ramach powołanego niedawno nowego koalicyjnego rządu. Zakaz został wprowadzony w formie nowelizacji rozporządzenia dotyczącego zasad tworzenia regulaminów szkolnych. Do tej pory przepisy zawierały zakaz korzystania z „przedmiotów zakłócających pracę szkoły”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję