Reklama

Polska

Mam głowę pełną nowych melodii

Z ks. prał. Wiesławem Kądzielą – autorem słynnych pieśni religijnych, m.in. „Panie dobry jak chleb”, kompozytorem wielu pieśni do słów bp. Józefa Zawitkowskiego, członkiem redakcji Mszy św. radiowej nadawanej co tydzień z bazyliki świętego Krzyża w Warszawie przez Program I Polskiego Radia – rozmawia Artur Stelmasiak

Niedziela Ogólnopolska 28/2017, str. 20-21

[ TEMATY ]

wywiad

rozmowa

Artur Stelmasiak

Ks. prał. Wiesław Kądzielą

Ks. prał. Wiesław Kądzielą

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

ARTUR STELMASIAK: – Ile Ksiądz skomponował pieśni sakralnych?

KS. PRAŁ. WIESŁAW KĄDZIELA: – Jest tego ponad setka.

– Wśród nich prawdziwym hitem jest „Panie dobry jak chleb”. Ale nie wszyscy wiedzą, że to Ksiądz skomponował „Panie, zmiłuj się nad nami”, które zostało wykonane setki milionów razy. Zapytam więc przewrotnie: Czy Ksiądz jest bogaty?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– (Śmiech) Rozbawił mnie Pan tym pytaniem. Mój dziadek, który nauczył mnie śpiewania i miłości do muzyki, często powtarzał słowa św. Pawła: „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują”.

– Czyli Ksiądz dopiero czeka na wynagrodzenie?

– Ja to robię z miłości do Pana Boga i Kościoła. Ta miłość jest również moim bogactwem, którego nikt mi nie zabierze. Zostałem obdarzony łaską i korzystam z niej jako człowiek, chrześcijanin i ksiądz.

– A antyklerykałowie mówią, że księża wszystko robią dla pieniędzy i uciskają bidny lud. Ksiądz jest zaprzeczeniem tej tezy, bo na rynku komercyjnym mógłby być milionerem.

Reklama

– (Śmiech) Żadnych tantiem nie pobieram i bardzo się z tego cieszę. Radość sprawia mi sam fakt, że moje pieśni są śpiewane i przybliżają ludzi do Pana Boga. To dla mnie najlepsza zapłata. Od lat współpracuję z bp. Józefem Zawitkowskim, który pisze teksty za darmo. Razem stwierdziliśmy, że są w Kościele ważne tematy i wydarzenia, które trzeba ośpiewać.

– Ksiądz komponował, ale także prowadził śpiew podczas wszystkich pielgrzymek św. Jana Pawła II w Warszawie. A jak Ksiądz pamięta wybór kard. Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową?

– Wtedy byłem w seminarium i doskonale pamiętam naszą wielką radość. Tak szaleliśmy, że urwaliśmy jedyny czynny dzwon w naszym kościele.

– (Śmiech) A co Ksiądz robił w seminarium 6 lat po swoich święceniach kapłańskich?

– W swojej jedynej parafii – pw. św. Anny w Wilanowie posługiwałem przez 2 lata, a później wola władzy była inna. I jak ponownie trafiłem w 1974 r. do seminarium, to już tu zostałem.

– Uziemili Księdza?

– W pewnym sensie można tak powiedzieć. Doskonale pamiętam swoją rozmowę z prymasem Polski kard. Stefanem Wyszyńskim. Zapytał mnie, jak wyobrażam sobie swoją dalszą pracę duszpasterską. Odpowiedziałem, że moje powołanie wyrosło w duszpasterstwie młodzieży i najlepiej czuję się w pracy z młodzieżą. Prymas powiedział wówczas: – Synku, skończyłeś studia muzyczne i co by było, gdyby biskup zażądał od ciebie czegoś innego niż praca w duszpasterstwie młodzieży? Odpowiedziałem, że niech się dzieje wola nieba... (śmiech).

– Nadal pracował więc Ksiądz z młodzieżą...

Reklama

– Zostałem prefektem kleryków oraz uczyłem ich muzyki i śpiewu. Oprócz tego zająłem się duszpasterstwem lektorów. Ponowne przyjście do seminarium było pięknym czasem, bo byłem niewiele starszy od kleryków i bardzo dobrze ich rozumiałem. Do tej pory mam kontakt z młodzieżą i nadal zajmuję się formacją lektorów w archidiecezji warszawskiej.

– Prymas Wyszyński był synem organisty. Czy znał się na muzyce i doceniał jej rolę w Kościele?

– Oczywiście, że tak. Dlatego posłał mnie do seminarium, abym zajmował się m.in. formacją muzyczną przyszłych kapłanów. Pamiętam, jak w 1978 r. śpiewaliśmy w katedrze po łacinie ciemne Jutrznie podczas Triduum Paschalnego. Prymas pochwalił nas, że śpiewaliśmy bardzo dobrze, ale wziął mnie na rozmowę. Powiedział wówczas, że idą nowe czasy i za rok mamy zaśpiewać jutrznie w języku polskim. Kazał mi jechać do benedyktyna o. Placyda Galińskiego, który tłumaczył teksty liturgiczne. Ja miałem napisać do nich muzykę.

– Dziękuję Księdzu, że przynajmniej Litania do Wszystkich Świętych podczas święceń kapłańskich w archikatedrze warszawskiej nadal jest śpiewana po łacinie. Język łaciński, moim zdaniem, o wiele bardziej pasuje do uroczystości i oddaje powagę chwili. Taka litania jest bardziej majestatyczna, a i tak każdy wszystko rozumie bez tłumaczenia.

– Cieszę się, że są ludzie, którzy to doceniają. Sami klerycy proszą mnie, aby ta szczególna modlitwa była śpiewana po łacinie. Oni leżą krzyżem na ziemi, a my modlimy się za nich tak samo, jak modlono się przed wiekami.

– Z których utworów jest Ksiądz najbardziej dumny?

Reklama

– Z pieśni maryjnych: „Błogosławiona jesteś, Maryjo” i utworu, który napisałem dla Matki Bożej Ostrobramskiej – „O, Miłosierna z Ostrej Bramy”.

– Kiedy Ksiądz zaczął komponować?

– Komponowałem już wcześniej, gdy byłem na studiach muzycznych, i później jako kleryk. Niektóre moje pieśni z tego okresu nadal są wykonywane. Powstały wówczas m.in.: wspomniana pieśń „Błogosławiona jesteś, Maryjo”, pieśń wielkanocna „Zmartwychpowstał Pan prawdziwie” i adwentowa „Oto Pan przybywa”. Wówczas też powstała moja kompilacja Hymnu o miłości św. Pawła „Przykazanie nowe daję wam”.

– Ale wrócę do pieśni „Panie dobry jak chleb”, która obchodzi swoje 30. urodziny. Ta pieśń istnieje dla mnie od zawsze, bo właśnie w 1987 r. uczyłem się jej przed przystąpieniem do I Komunii św. Ona bardzo weszła w liturgię i świadomość polskiego Kościoła. Rozmawiałem ostatnio z osobą, która twierdziła, że pieśni tej uczyła się przed swoją I Komunią św. w 1980 r.

– Też słyszałem takie opowieści. Najlepiej mój dorobek muzyczny oraz dorobek liturgiczny ks. Jana Miazka podsumowali klerycy, gdy zostaliśmy honorowymi kapelanami Ojca Świętego. Podczas laudacji alumni powiedzieli, że jest to wyróżnienie dla ks. Miazka za to, że był ceremoniarzem podczas wprowadzenia Cudownego Obrazu Matki Bożej w 1382 r. na Jasną Górę. A ja zostałem doceniony za muzykę do Bogurodzicy, której słowa napisał bp Zawitkowski. Dzięki temu Polacy zwyciężyli pod Grunwaldem... (śmiech).

Reklama

– A jak się zaczęła współpraca z ks. Józefem Zawitkowskim i jak trafiliście obaj do redakcji Mszy św. radiowych w kościele świętego Krzyża?

– Z ks. Zawitkowskim poznaliśmy się w latach 70. ubiegłego wieku, kiedy to organizowaliśmy, wówczas nielegalnie, obozy dla lektorów z archidiecezji warszawskiej. Gdy komuniści w 1980 r. zgodzili się na Msze św. radiowe, to kard. Wyszyński skierował mnie, abym zajął się oprawą muzyczną. Z tamtego starego składu redakcji zostałem dziś tylko ja.

– Pieśni religijne w okresie PRL-u miały wielką moc. Były silniejsze od słowa mówionego i towarzyszyły ludziom w trudnych chwilach.

– Tak. Szczególnie pieśni z okresu XIX-wiecznych powstań narodowych. Ale przypomnę, że na prośbę bp. Władysława Miziołka dopisałem 3. zwrotkę do pieśni „Boże, coś Polskę”, a cenzura się nie zorientowała. Nie zgadzano się na drukowanie w śpiewniku słów „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie”, a ludzie i tak je śpiewali. Zakaz obejmował też słowa innej pieśni: „My chcemy Boga w książce, w szkole”. Tej zwrotki nie można było drukować i oficjalnie śpiewać.

– A czy cenzura interweniowała podczas Mszy św. radiowych?

– Często musieliśmy się tłumaczyć, co dziś wydaje się zabawne. Pamiętam, że mieli pretensje np. o słowa „Słuchaj, Jezu, jak Cię błaga lud/ słuchaj, słuchaj, uczyń z nami cud”. To była prawdziwa walka na słowa.

Reklama

– Ostatnio wspólnie z innymi tygodnikami wydaliśmy śpiewniki na Boże Ciało. Czy takie akcje są potrzebne, czy Polacy śpiewają i potrafią śpiewać?

– Bardzo potrzebne, bo część ludzi nie zna tekstów i kultura śpiewania zanika. Kiedyś muzyka była bardziej rozpowszechniona. Dziś jest coraz więcej ludzi, którzy tylko słuchają, ale sami się nie angażują. Umiejętność śpiewania drastycznie zanika. Słyszę to często przez okno w nocy, gdy pijani ludzie wydzierają się na Krakowskim Przedmieściu. Najprostszego „Sto lat” nie potrafią zaśpiewać, aż uszy bolą.

– Ja w pracy dziennikarskiej rozmawiam z ludźmi, obserwuję rzeczywistość i ją opisuję, czasami komentuję. Ale to mi się wydaje proste w porównaniu z pisaniem muzyki, to dla mnie zupełna alchemia. Jak powstaje muzyka?

– Czytam tekst i staram się wejść w jego nastrój, a muzyka sama przychodzi. Mam głowę pełną melodii, które są jeszcze niewykorzystane. Dzięki mojemu dziadkowi mam w głowie bardzo dużo muzyki ludowej z okolic Opoczna. Ta muzyka wychodziła z kościołów. Ich melodia opowiada o świecie mistycyzmu i pobożności. Ja po prostu pielęgnuję i odtwarzam klimaty muzyczne, które wryły się w moje serce.

– Czy prawdziwą muzykę sakralną może napisać człowiek niewierzący?

– Chyba nie. Oczywiście, niewierzący może skomponować muzykę poprawną warsztatowo, ale byłaby ona daleka od tego, co jest istotą muzyki sakralnej. Trzeba żyć sacrum, aby tworzyć muzykę, która będzie ludzi prowadzić do Boga.

Reklama

– Podczas naszej rozmowy przypomniałem sobie, że w tej samej seminaryjnej rozmównicy przeprowadziłem wywiad z ks. prof. Ryszardem Rumiankiem, rektorem UKSW, który zginął 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem...

– Był moim kolegą seminaryjnym.

– I moim uśmiechniętym profesorem, którego wszyscy moi znajomi ciepło wspominają.

– Ja teraz mieszkam w mieszkaniu po Ryśku... On przeczuwał, że coś może się stać. Był dumny, że prezydent go zaprosił, ale jednocześnie bardzo się bał tej podróży. Chyba był przygotowany na najgorsze, bo przed wylotem 10 kwietnia zostawił na biurku swój testament... (Długa cisza). Dwa lata później okazało się, że jego ciało zostało zamienione.

– Przez te siedem lat sporo pisałem na ten temat i często zadaję sobie pytania o przyczyny oraz sens tej gigantycznej tragedii. Na pokładzie było wiele osób, które miałem zaszczyt osobiście poznać. Wiem, że trzeba zrobić wszystko, aby przyczyny tej katastrofy zostały wyjaśnione, bo naszego zaniechania nie wybaczą nam następne pokolenia. Dla nich ten dzisiejszy jazgot będzie zupełnie niezrozumiały. Jeden z warszawskich księży profesorów powiedział mi, że katastrofę trzeba wyjaśnić, bo inaczej czeka nas „narodowe skundlenie”.

– Niestety, już jesteśmy po części skundleni... Ratunkiem jest dla nas modlitwa.

2017-07-05 09:47

Ocena: +4 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Współpracownicy papieża

Niedziela Ogólnopolska 35/2015, str. 12

[ TEMATY ]

wywiad

rozmowa

Archiwum Kanoników Regularnych Laterańskich

KS. GIUSEPPE CIPOLLONI CRL

KS. GIUSEPPE CIPOLLONI CRL

Kanonicy regularni należą do najstarszych zakonów kleryckich. Pierwsze wspólnoty zaczęły powstawać u schyłku starożytności, na przełomie wieków IV i V. Jedną z takich wspólnot był klasztor założony przez św. Augustyna w Hipponie. Obecnie zakon ma swoje placówki w niemal całej Europie, a w Polsce można spotkać kanoników m.in. w Krakowie, Gietrzwałdzie, Ełku, Pelplinie i Mstowie. Ostatnio we Mstowie gościł opat generalny – ks. Giuseppe Cipolloni CRL z okazji 25. rocznicy ich powrotu na te tereny
O historii i współczesności Kanoników Regularnych Laterańskich z opatem generalnym – ks. Giuseppe Cipollonim – rozmawia ks. Marek Łuczak

KS. MAREK ŁUCZAK: – Strój kanoników regularnych nie tylko przypomina białą sutannę Ojca Świętego, ale jest dokładnie w taki sam sposób skrojony. Jak to się stało?
CZYTAJ DALEJ

Archidiecezja katowicka ma nowego administratora

2024-12-16 10:26

[ TEMATY ]

archidiecezja katowicka

Ojciec Święty

administrator

bp Marek Szkudło

Biuro Prasowe Archidiecezji Katowickiej

Bp Marek Szkudło

Bp Marek Szkudło

W poniedziałek 16 grudnia kolegium konsultorów wybrało bp. Marka Szkudło administratorem archidiecezji katowickiej. Urząd będzie pełnił do czasu kanonicznego objęcia archidiecezji przez nowego arcybiskupa katowickiego, którego mianuje Ojciec Święty.

Biskup Marek Szkudło przyjął sakrę biskupią w 2015 roku. W latach 1994-2012 pełnił urząd proboszcza parafii NMP Matki Kościoła w Jastrzębiu-Zdroju, a następnie, od 2012 do 2015 był wikariuszem biskupim ds. stałej formacji kapłanów w archidiecezji katowickiej.
CZYTAJ DALEJ

Afera wokół Domu Miłosierdzia. Bp Zieliński: Mnie na tym ringu nie ma

2024-12-17 19:51

[ TEMATY ]

afera

diecezja koszalińsko‑kołobrzeska

Bp Zbigniew Zieliński

Dom Miłosierdzia

ks. Wojciech Parfianowicz, diecezja koszalińsko-kołobrzeska

Bp Zbigniew Zieliński

Bp Zbigniew Zieliński

- Jest ring, na którym chce się postawić dwie walczące ze sobą strony. Proszę Państwa, mnie na tym ringu nie ma. Ja, jako biskup, postawiłem po prostu pewne warunki. Reszta, to są narracje - powiedział bp Zbigniew Zieliński dziennikarzom w sprawie Domu Miłosierdzia.

W koszalińskim Centrum Edukacyjno-Formacyjnym 17 grudnia odbyło się spotkanie bp. Zbigniewa Zielińskiego z dziennikarzami. Poruszony został m.in. temat napiętej sytuacji wokół Domu Miłosierdzia.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję