WŁODZIMIERZ RĘDZIOCH: – Jak to się stało, że troje z sześciorga dzieci w Waszej rodzinie odkryło w sobie powołanie służenia Bogu, Ksiądz oraz brat – jako kapłani w Stowarzyszeniu Apostolstwa Katolickiego, a siostra – w Zgromadzeniu Sióstr Elżbietanek Cieszyńskich?
Reklama
KS. TADEUSZ WOJDA SAC: – Urodziłem się 29 stycznia 1957 r. w Kowali na Kielecczyźnie. U podstaw mojego powołania bez wątpienia była żywa wiara moich rodziców i rodziny. Oboje rodzice dużo się modlili. W rodzinie mamy nadto były dwie siostry zakonne – jedna zmarła niedawno, dożywszy 100. roku życia. Tato trzymał dyscyplinę, mama uczyła nas modlitwy i razem z nią się modliliśmy. Nie zapomnę tych chwil wspólnej modlitwy. Każdego dnia rano przypominała nam, że trzeba się pomodlić i poprosić Pana Boga o dobre przeżycie dnia. Wieczorem zaś wszyscy razem klękaliśmy, aby odmówić pacierz. Nie opuszczaliśmy nigdy niedzielnej Mszy św. ani pierwszych piątków miesiąca. Bardzo często chodziliśmy do kościoła na nabożeństwa majowe i październikowe. Z tęsknotą wspominam nasze poranne wyprawy do kościoła na Msze św. roratnie. Do kościoła miałem ok. 3 km. Wychodziliśmy z mamą wcześnie rano, aby dotrzeć do kościoła na szóstą rano, polną ścieżką, często zasypaną śniegiem. Po Mszy św. szybko wracaliśmy do domu, jedliśmy małe śniadanie i szliśmy do szkoły, która była oddalona o ponad kilometr. Gdy byłem już księdzem, mama wyznała mi, że zawsze się modliła, aby któryś z jej synów został księdzem – jej modlitwa została wysłuchana. Cieszyła się, że siostra wstąpiła do zgromadzenia zakonnego, a ja i mój brat zostaliśmy kapłanami.
Jako młody chłopak poznałem wielu wspaniałych kapłanów. To przede wszystkim ks. Jan Nowobilski, wikariusz w mojej rodzinnej parafii, w Brzezinach, który potrafił pracować z młodzieżą, a szczególną troską otaczał ministrantów – było nas ok. 100 ministrantów. Był dla nas wzorem. Gdy wyznałem mu, że myślę o kapłaństwie, sam napisał do pallotynów, którzy następnie odwiedzili mnie w domu.
– Dlaczego akurat pallotyni?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Bogosławiony dzisiaj ks. Józef Stanek, pallotyn, którego Niemcy powiesili w czasie powstania w Warszawie, był wujkiem ks. Nowobilskiego. On sam nie wstąpił do Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego, ale był cały czas w kontakcie z pallotynami, szczególnie z ks. Stanisławem Kuracińskim, z Pallotyńskim Sekretariatem Misyjnym, interesował się misjami i wysyłał na nie pieniądze. Tę więź duchową chciał podtrzymać i dlatego zaproponował mi pallotynów. W ten sposób poznałem to zgromadzenie i wstąpiłem do niego, a za moim przykładem poszedł brat.
– Od kiedy Ksiądz został kapłanem, cały czas zajmuje się misjami i ewangelizacją, również w Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów, w której przez wiele lat pracował. Dlaczego mimo wielkiego wysiłku misyjnego Kościoła orędzie Chrystusa nie dotarło jeszcze do tak wielu ludzi na świecie?
Reklama
– Prawdę mówiąc, dzisiaj nie ma już aż tak wielu obszarów, gdzie orędzie Chrystusowe nie dotarło. Problem w tym, że krzewienie Ewangelii nie może wydać odpowiednich owoców ze względu na niechętną lub wprost wrogą postawę wielkich religii: islamu, buddyzmu i hinduizmu – w większości z nich jest zakaz przechodzenia na inne religie. Dlatego w wielu krajach nie jest łatwo przejść na chrześcijaństwo, a chrześcijanie są dzisiaj najbardziej prześladowaną grupą religijną na świecie. Z tego powodu w Azji chrześcijaństwo jest obecne zaledwie w minimalnym procencie, z wyjątkiem Filipin, Korei Południowej, Wietnamu i Indii. Jeżeli chodzi o Afrykę, chrześcijaństwo zostało tam przyjęte stosunkowo niedawno i dlatego nie jest jeszcze ugruntowane – istnieją więc problemy z formacją kleru, chociaż jest dużo powołań.
– Od pewnego czasu w Kościele mówi się o nowej ewangelizacji w krajach tradycyjnie katolickich...
– Papież Franciszek powiedział, że każdy chrześcijanin musi się czuć ewangelizatorem, bo to powinno być pierwsze powołanie osoby ochrzczonej. Papież nie używa słów: pierwsza, druga, wtórna czy nowa ewangelizacja, tylko mówi po prostu o ewangelizacji. Bo każda osoba naprawdę wierząca powinna czuć potrzebę głoszenia słowa Bożego, przede wszystkim swoim życiem i przykładem. Ewentualna klasyfikacja: pierwsza, druga czy też nowa ewangelizacja zależy od kontekstu, w którym słowo Boże jest głoszone.
– Przez wiele lat utrzymywał Ksiądz kontakty z biskupami z całego świata, głównie w krajach misyjnych. Teraz wraca Ksiądz do Polski, aby służyć jako arcybiskup metropolita białostocki. Co, według Księdza, jest najważniejsze w posłudze biskupa?
– Posługa biskupa jest piękna, a zarazem bardzo wymagająca i odpowiedzialna. Ma wiele wymiarów, ale najważniejsze są jej trzy aspekty: prowadzenie ku świętości wiernych lokalnego Kościoła; stanie na straży czystości wiary chrześcijańskiej i jej przekazywanie; bycie ojcem – pasterzem dla lokalnej wspólnoty.