Reklama

Kościół nad Odrą i Bałtykiem

Mój ulubiony Ksiądz...

Tego formatu kapłan i przyjaciel miał zapewne wielu bliskich, bardziej godnych wspominania jego osoby. Bliższych życiu i serdeczniejszych w kontaktach. Będzie więc na pewno wielu czcigodnych, nie tylko duchownych, którzy swoimi wybitnymi tekstami oddadzą cześć pamięci niewątpliwie wyjątkowego kapłana szczecińskiego prezbiterium, ks. prał. Zdzisława Garbicza

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jeśli więc piszę te słowa, to tylko z konieczności serca – wspomnienia o kimś, kto gdzieś na peryferiach swojego życia i zwykłego, i szczególnego – kapłańskiego, odcisnął niezatarty ślad w sercu, życiu, człowieczeństwie i kapłaństwie... moim, o ile wolno mi z perspektywy kilkudziesięciu lat na to kapłaństwo spoglądać dostatecznie obiektywnie, a w obliczu nowego sposobu obecności w nim ks. Zdzisława – emocjonalnie reagować.

Ks. prał. Zdzisław Garbicz urodził się 3 stycznia 1950 r. w Suliszewie jako ostatni spośród czterech synów Józefa i Anastazji. Ochrzczony został w kościele pw. Świętej Trójcy w Suliszewie, który był wówczas kościołem filialnym parafii w Choszcznie. Tam również przyjął I Komunię św., ale wówczas był to już kościół parafialny erygowanej w 1957 r. dekretem bp. Teodora Benscha (+1958) parafii pw. Świętej Trójcy w Suliszewie, której pierwszym proboszczem przez następne bez mała pięćdziesiąt lat został ks. Kazimierz Kołwzan (+2007), godny wspomnienia choćby tylko z tego powodu, że podczas jego proboszczowania parafia wydała siedem powołań kapłańskich: Zenona (+2007) i Tadeusza Łuczaków, Romana i Zdzisława Garbiczów, Henryka i Grzegorza Wejmanów i Mariusza Matuszaka.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

W Suliszewie ks. Zdzisław ukończył szkołę podstawową, a egzamin maturalny złożył w Liceum Ogólnokształcącym w Choszcznie. Studia w Wyższym Seminarium Duchownym w Gościkowie-Paradyżu rozpoczął jeszcze jako kleryk administracji apostolskiej gorzowskiej, jednak po ich ukończeniu święcenia kapłańskie przyjął 16 czerwca 1974 r. jako kapłan nowo powstałej w 1972 r. diecezji szczecińsko-kamieńskiej, w odbudowywanej z ruin szczecińskiej katedrze. Dla pierwszego biskupa szczecińsko-kamieńskiego Jerzego Stroby (+1999), jak i świeżo powstałej diecezji były to pierwsze święcenia kapłańskie w kościele katedralnym.

Kapłaństwo ks. Zdzisława rozpoczęło się od niezwykle trudnej, obfitej w kościoły filialne parafii w Nowogardzie. Dwuletnia posługa w rozległej wówczas parafii zaowocowała pasją kolarską… Następną placówką wikariuszowską była parafia w Reczu.

Przyszedłem na świat, kiedy ks. Zdzisław miał 13 lat. Nasze parafie sąsiadowały ze sobą, a jego proboszcz znał nie tylko moją rodzinę z Suliszewa, ale także moich dziadków, których powojenne życie rozpoczęło się w Żeliszewie, w tej samej parafii. I choć później wyprowadzili się do Recza, to jednak trwały kontakty, odwiedziny, które tworzyły swoistą więź pokoleniową, rodzinną i parafialną... Kiedy więc ks. Zdzisław jako młody, zaledwie dwuletni, kapłan w 1976 r. trafił do mojej rodzinnej parafii w Reczu, nie był kimś anonimowym, choć jeszcze nieznanym – ale szczególnym współrodakiem z sąsiedniej parafii, której proboszcza znałem z odwiedzin w moim rodzinnym domu, ale także ze spotkań w kościele, w zakrystii, podczas uroczystości czy rekolekcji. Był to wówczas jeden wielki dekanat choszczeński, z którego dekanat Drawno, z parafią w Suliszewie, został wydzielony dopiero w 1978 r.

Spotkanie i przyjaźń

Reklama

Spotkanie z nowym wikariuszem, ks. Zdzisławem, odbyło się na płaszczyźnie posługi ministranckiej, szybko jednak nabrało bardziej bezpośredniego charakteru. Oprócz typowo ministranckich spotkań na zbiórkach, przygotowaniach liturgii, grach w piłkę, były także wspólne wyjazdy na Msze św. w kościołach filialnych, na odpusty w sąsiednich parafiach, ale także do jego rodzinnego domu czy też rodzin innych kapłanów. Dla mnie, jak i moich kolegów ministrantów był niezwykłym przewodnikiem, absolutnym autorytetem, którego serdeczność, otwartość, ludzkie ciepło i wyrozumiałość promieniowały na wszystkich i mobilizowały do naśladowania. Z tego czasu pozostała mi szczególna pamiątka, która towarzyszy mi do dziś. Przy okazji jakiegoś ministranckiego konkursu otrzymałem od naszego opiekuna szczególny krzyż o dwóch poprzecznych ramionach, z liczną symboliką męki Pańskiej.

Po dwuletniej, gorliwej posłudze w parafii Recz ks. Zdzisław został przeniesiony do parafii pw. Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny w Szczecinie-Stołczynie. Wyjątkowo nie było mi żal, że mój ulubiony ksiądz opuszcza moją parafię, ponieważ zbiegło się to w czasie także z moim wyjazdem do szkoły średniej w Szczecinie. Dla młodego człowieka z malutkiego miasteczka Szczecin jawił się niezwykle obco i wręcz straszliwie. Dlatego nadzieja, że będzie można tam spotkać bratnią duszę w postaci bliskiego kapłana napawała optymizmem. Nie zawiodłem się.

Reklama

Parafia na szczecińskim Stołczynie pod koniec lat siedemdziesiątych obejmowała swoim obszarem trudne, robotnicze dzielnice. Dwuletnia posługa wikariuszowska na tym terenie nie była łatwa. Dość systematycznie odwiedzałem ks. Zdzisława w jego mieszkaniu na stołczyńskiej plebanii. Nie tylko pozwalał mi na to, ale przede wszystkim zapraszał. Jego dom był swoistym azylem dla wylęknionego i zgłuszonego prowincjusza w wielkim mieście. Po dwóch latach sytuacja z mojego punktu widzenia jeszcze się poprawiła, ponieważ ks. Zdzisław trafił na parafię św. Stanisława Kostki w Szczecinie, gdzie został moim katechetą. Dla mnie było to spełnieniem marzeń, a moi koledzy z internatu, którzy także chodzili na religię, wiedząc, że się znamy, nie kryli swojego podziwu dla naszego nowego katechety. To był początek lat osiemdziesiątych. Chodzenie na religię z internatu było nie lada wyzwaniem. Także tematyka katechez była szczególna, ale ks. Zdzisław nie narzekał na naszą frekwencję. Gromadził wokół siebie liczne grono młodzieży, przyjaciół, wierzących i poszukujących. Jego mieszkanie często rozbrzmiewało gwarem i zgiełkiem.

Przygoda z zaprzyjaźnionym katechetą trwała, niestety, tylko rok. Po zakończeniu roku szkolnego 1979/80 ks. Zdzisław został przeniesiony. Stan wojenny zastał go na wikariacie w Kluczewie. Były tam warunki szczególne tak z uwagi na pobliską jednostkę wojsk Armii Czerwonej i sowieckie lotnisko, jak również z uwagi na iście spartańskie warunki, w jakich musiał mieszkać na poddaszu starej, nieistniejącej już dziś plebanii. Tam także go odwiedzałem, może już trochę rzadziej, ale przyjmowany z tą samą serdecznością, dobrą radą, cierpliwym wysłuchaniem i szczególnego rodzaju akceptacją. Wikariat w Kluczewie był ze wszech miar wymagający.

Reklama

To dwuletnie wikariuszowskie doświadczenie duszpasterskie miało jednak wkrótce zaowocować, gdy po rocznym epizodzie w parafii Najświętszego Zbawiciela w Szczecinie, w 1984 r. został proboszczem parafii w Kluczewie. Wiedział doskonale, jak liczne i jak wielkie są potrzeby tamtejszej wspólnoty. Przede wszystkim remontu wymagała plebania. Ostatecznie trochę ją podreperował, ale przede wszystkim podjął działania, aby wznieść nową, do czego ostatecznie doprowadził. Zainicjował wówczas wiele innych prac budowlanych i remontowych. Przy kościele parafialnym uporządkowano plac i zbudowano ścieżkę procesyjną, podobne prace porządkowe wykonano wówczas przy pozostałych kościołach filialnych. W Strzebielewie wybudowano salkę katechetyczną. Wkrótce odnowiono wszystkie należące do parafii kościoły filialne: pw. św. Józefa w Strzebielewie, Matki Boskiej Częstochowskiej w Strzyżnie i pw. Matki Bożej Różańcowej w Witkowie, który 25 grudnia 1987 r. stał się świątynią parafialną nowej parafii, a ks. Zdzisław został jej pierwszym, tymczasowym administratorem (do 15 lipca 1988 r.).

W tym czasie z racji mojego pobytu w seminarium paradyskim odwiedziny nie mogły być zbyt systematyczne, ale zdarzały się i były przyjmowane z taką samą serdecznością. Obserwowałem ogromny wysiłek, ale także liczne owoce działań budowlanych i duszpasterskich, które były szczególnie trudne z racji tego, że parafianie niezbyt chętnie garnęli się do religijnych praktyk. Niechętnie brali udział np. w rekolekcjach, wręcz sprzeciwiali się ich organizacji. Aby pomóc im w odnowie religijnej, Ksiądz Proboszcz podejmował liczne nowe inicjatywy duszpasterskie, np. wyświetlał filmy religijne. Ks. Zdzisław Garbicz swoją posługę w parafii pw. Świętego Krzyża w Kluczewie zakończył 30 sierpnia 1989 r.

Reklama

Wcześniej, 18 czerwca tego roku przyjąłem święcenia kapłańskie, z czego mój ulubiony Ksiądz był bardzo zadowolony. Nie ukrywał tego i miał do tego prawo jako ten, który miał w tym swój ludzki i kapłański udział przez swoje świadectwo życia, w którym pokazywał radość kapłaństwa i wyjątkowo optymistycznie pozytywny przekaz człowieczeństwa. Z okazji prymicyjnej Mszy św. w reckiej świątyni podarował mi ikonę św. Mikołaja, która towarzyszy mi w całym kapłańskim życiu. Nasze relacje zostały dodatkowo wzmocnione faktem, że starszy brat ks. Zdzisława, ks. Roman Garbicz (po nagłej śmierci w marcu 1989 r. ks. Czesława Lachowicza), został proboszczem mojej rodzinnej parafii i organizował uroczystość prymicyjną.

1 września 1989 r. ks. Zdzisław został mianowany proboszczem nowej parafii pw. Bożego Ciała w Szczecinie. Było to wyjątkowe wyzwanie, ale był to również akt ogromnego zaufania ze strony biskupa, który powierzał ks. Zdzisławowi niełatwe zadanie nie tylko wznoszenia budynków kościoła i plebanii, ale przede wszystkich budowania wspólnoty Kościoła lokalnego – parafii. Administracyjnie istniała ona od maja 1987 r. Funkcjonowała już tymczasowa kaplica w byłym magazynie, którą zorganizował pierwszy administrator ks. Andrzej Steckiewicz. Po objęciu parafii ks. Zdzisław od początku z ofiarnością i ogromną determinacją rozpoczął budowę świątyni. Na każdym etapie budowy pojawiały się nowe ogromne trudności. Pierwszym był mało stabilny grunt pod rozległą budowlę, którego sama wymiana trwała dwa lata i pochłonęła olbrzymie koszty. Dalej nie było wcale łatwiej. Prace konstrukcyjne zakończono w 1994 r. i rozpoczęto wznoszenie konstrukcji dachowej. Halową budowlę wzniesioną w konstrukcji żelbetowej założono na rzucie prostokąta. Prace wykończeniowe trwały jeszcze do 1999 r. Odwiedzając ks. Zdzisława, trudno było nie zauważyć, jak wielkim kosztem jego wysiłku i zdrowia wznoszona była ta świątynia, ale także, z jakim zapałem, radością i dumą o niej opowiadał.

Reklama

Wydaje mi się jednak, że jego kapłańskie serce pełne było radości i dumy z budowli, którą trudno było dostrzec wzrokiem, a którą udało mu się wznieść w skali i formie dla wielu nie tylko niedościgłej, ale nawet niezrozumiałej. Tą budowlą była parafia – prawdziwa wspólnota wspólnot, szczególna Rodzina bogata różnorodnością i wielobarwna w bogactwie Ducha, gdzie każdy mógł odnaleźć właściwe sobie miejsce i realizować sobie właściwe chrześcijańskie powołanie.

Do tej niedoskonałej próby nakreślenia postaci tego wyjątkowego kapłana, jakim był, przynajmniej dla mnie, ks. Zdzisław, należy dodać niezwykłą łatwość wchodzenia w relacje koleżeńskie i przyjacielskie z kapłanami, których gromadził wokół siebie już od pierwszych seminaryjnych dni, gdy współbracia klerycy odpowiadając na jego wyjątkową osobowość, wybrali go na „dziekana” alumnów. Jego otwarte kapłańskie serce i otwarty kapłański dom był wypełniony zawsze serdeczną życzliwością, zrozumiałym i cierpliwym słuchaniem, mądrą radą i taktownym dystansem i to wszystko sprawiało, że jego spotkania ze współbraćmi w kapłaństwie były bardzo liczne i niezwykle owocne. Tak to postrzegałem od pierwszych dni, gdy go poznałem, przez wszystkie lata mojego bardzo peryferyjnego towarzyszenia i przyglądania się, a raczej uczenia się takiego kapłańskiego życia.

Ostatnie pożegnanie

Po kilkuletnim szczególnym cierpieniu odszedł do Pana 15 marca w wieku zaledwie 67 lat życia, 43 lat kapłaństwa i po 28 latach posługi jako twórca, budowniczy i pierwszy proboszcz parafii pw. Bożego Ciała w Szczecinie. Uroczystości pogrzebowe rozpoczęły się w piątek 17 marca 2017 r. o godz. 18 Mszy św. pożegnalnej w kościele parafialnym przewodniczył bp Marian B. Kruszyłowicz. Po Mszy św. do godz. 21 trwało czuwanie modlitewne licznie zgromadzonych parafian przy trumnie z ciałem zmarłego Proboszcza. W sobotę 18 marca 2017 r. o godz. 11 sprawowana była Msza św. pogrzebowa, której w asyście biskupów Henryka Wejmana i Mariana B. Kruszyłowicza przewodniczył metropolita szczecińsko-kamieński abp Andrzej Dzięga. W wypełnionej po brzegi świątyni poczesne miejsce zajmowali koncelebrujący kapłani (173 osoby), którzy otoczyli trumnę z ciałem Współbrata ofiarą Mszy św. Wypełnione wieloma osobistymi wątkami kazanie wygłosił bp Henryk Wejman – młodszy współbrat z tej samej suliszewskiej parafii. Po Mszy św. nastąpiło złożenie ciała śp. ks. prał. Zdzisława Garbicza w grobowcu kapłańskim na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie.

„Finis coronat opus” (łac. koniec wieńczy dzieło) – głosili starożytni, ale dzieło kapłańskiego życia ks. Zdzisława Garbicza dopiero rozkwitnie, „wybije się, wywyższy i wyrośnie bardzo” (Iz 52,13). Ponieważ „ziarno wpadłszy w ziemię (...), jeśli obumrze – przynosi plon obfity” (J 12,24). Nie jestem powołany ani do oceny, ani do przewidywania, obserwując jednak, choćby tylko z daleka, wyjątkową postać, charyzmatyczną osobowość i niedościgłą kapłańską gorliwość ks. Zdzisława, wierzę, że ów „plon obfity” jego życia właśnie rozpoczyna swoją długą drogę żniwowania...

2017-03-30 09:37

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zostawił w nas swój ślad...

W związku ze śmiercią wyjątkowego człowieka - śp. dr. inż. Adama Banaszkiewicza, pracownika naukowego Politechniki Częstochowskiej, który przez wiele lat wiernie pozostawał w relacjach przyjaźni i współpracy z „Niedzielą”, redakcja otrzymuje z różnych środowisk wiele wspomnień o Zmarłym. Spośród nich wybraliśmy do druku w wydaniu ogólnopolskim „Niedzieli” refleksję ks. Kazimierza Zalewskiego, proboszcza parafii pw. Matki Bożej Zwycięskiej w Częstochowie, do której należał śp. Adam Banaszkiewicz, i gdzie odbyło się jego ostatnie pożegnanie. Ksiądz Proboszcz postrzegał swojego Parafianina jako świadka wiary, który miał pięknie wydeptaną drogę do ołtarza, a innych przekonywał swoją postawą do zwykłej ludzkiej uczciwości i dobra. Tekst Księdza Proboszcza drukujemy w całości.

Odszedł do wieczności Pan Adam Banaszkiewicz - dla nas zawsze był Panem Adamem. Patrzę na niego jako na świadka wiary. Myślę, że nieprzypadkowo ta śmierć przyszła w Roku Wiary. Dziś, kiedy tak trudno poznać, czy ktoś jest w ogóle wierzący, on dawał piękne, czytelne świadectwo tego, że jest Bóg, który nas słucha, który kocha i pomaga, który rozwiązuje ludzkie problemy. On był tym niejako przesiąknięty, tym żył. Mówił o Panu Bogu bez słów w warunkach politycznie różnych, także tych trudnych. Przy tym każdy, kto się z nim spotkał, zauważał u niego wewnętrzny pokój, harmonię, pogodę ducha, porządek. W tym, co robił i jak żył, widać było prawidłowe proporcje, zawsze z wizją na lepszy świat.
CZYTAJ DALEJ

Fundacja Świętego Józefa rozpoczyna cykl webinarów dla rodziców i opiekunów

Fundacja Świętego Józefa uruchamia nowy projekt edukacyjno-prewencyjny adresowany do rodziców i opiekunów dzieci. Obejmie on sześć bezpłatnych spotkań online z ekspertami, których celem będzie wzmocnienie kompetencji wychowawczych oraz tworzenie bezpiecznego środowiska dla najmłodszych - zarówno w rodzinie, jak i w przestrzeni kościelnej.

Webinary będą miały formę warsztatowo-szkoleniową. Każde spotkanie potrwa godzinę, od 19.30 do 20.30, i poprowadzą je psychologowie, psychoterapeuci oraz pedagodzy z wieloletnim doświadczeniem. Uczestnicy poznają praktyczne metody wspierania rozwoju psychicznego, emocjonalnego i duchowego dzieci i młodzieży. Projekt jest otwarty - można zapisać się zarówno na cały cykl, jak i na wybrane spotkania, bez konieczności wcześniejszego udziału w innych wydarzeniach. Rejestracja prowadzona jest na stronie https://fsj.org.pl/szkolenia/.
CZYTAJ DALEJ

Festiwal Mocy 2025 – trzy dni spotkań, muzyki i modlitwy

2025-09-22 13:54

[ TEMATY ]

Festiwal Mocy

Materiał prasowy

„Golec uOrkiestra” zagrali ponad pół godziny dłużej, ksiądz Bartczak rapował z setką uczestników na scenie, a w szczytowym momencie w wydarzeniu uczestniczyło około 2,5 tys. osób – jubileuszowy, piąty Festiwal Mocy zanotował frekwencyjny sukces i obfitował w miłe niespodzianki. Wydarzenie odbywało się w dniach 19-21 września w Miejscu Piastowym.

Tegoroczny Festiwal, odbywający się pod patronatem św. Jana Pawła II, ponownie stał się przestrzenią spotkania, modlitwy i dobrej zabawy. Do Miejsca Piastowego przyjechała młodzież z całej Polski, każdego dnia w różnych aktywnościach brało udział około 1,5 tysiąca uczestników, a w szczytowym momencie – podczas koncertu „Golec uOrkiestra” – Festiwal Mocy gościł około 2,5 tysiąca ludzi. Na scenie oprócz zespołu z Milówki wystąpili również: zespoły „niemaGotu”, „Teleo”, ksiądz-raper Jakub Bartczak oraz influencerzy: Marcin Kruszewski (znany w social mediach jako „Prawo Marcina”) i ksiądz Sebastian Picur.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję