Od ferii upłynęło już sporo czasu, a ja z wielkim sentymentem wracam wspomnieniami do pięknych zimowych krajobrazów, puszystego śniegu, zaśnieżonych ulic... Chcąc powrócić, choć na krótką chwilę do tej
zimowej scenerii, postanowiliśmy (klerycy roku IV) zorganizować białe szaleństwo. Propozycji na miejsce kuligu było wiele. Po długich i burzliwych dyskusjach jeden z naszych kolegów - Andrzej zaprosił
nas do swojej rodzinnej parafii, do Przytuł. Dotarliśmy tam dwoma samochodami prowadzonymi przez jednych z najlepszych kierowców naszej diecezji, a więc prefekta ks. Kazimierza Wołpiuka i ks. prof. Mariana
Jamiałkowskiego. Po ciepłym i serdecznym przyjęciu przez proboszcza ks. Andrzeja Chilickiego uczestniczyliśmy w niedzielnej Eucharystii. Po jej zakończeniu wybraliśmy się na główną część naszej wyprawy,
a więc na kulig. Zabawa była znakomita. Kolumna z workami wypchanymi sianem oraz sankami przedzierała się przez nieprzebyte zaspy Przytuł i okolicznych miejscowości. Każdy z nas zaliczył wiele wywrotek.
Cali mokrzy, zmarznięci, lecz szczęśliwi wróciliśmy na gorący posiłek do Księdza Proboszcza opatrując na plebanii zbolałe nogi i licząc siniaki. Będąc w Przytułach, odwiedziliśmy też dom rodzinny Andrzeja,
gdzie zostaliśmy miło przyjęci przez jego rodzinę. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na krótką modlitwę na cmentarzu żydowskim w Jedwabnem.
Według mnie, wspólne wyjazdy są bardzo dobrym pomysłem na spędzenie wolnego czasu. Poprawia to atmosferę, wnosi radość i odprężenie po trudach życia seminaryjnego. Sam Chrystus powiedział przecież
do Apostołów: "pójdźcie wy sami i wypocznijcie nieco. Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu".
Pomóż w rozwoju naszego portalu