Na początku wydawało mi się, że zeszliśmy na jakieś totalne dno: pijani ludzie, nie potrafiący słowa wybełkotać nie przeklinając, alkohol, ponury nastrój, ciągle padający deszcz. Beznadzieja. Raj i superszczęście
to telewizor znaleziony na śmietniku. Do tego zbrodnia - gangsterzy handlujący kradzionym alkoholem, krwawo wymuszający to, co uznają za swoje. I w tym wszystkim człowiek pasujący do tego obrazu, a zarazem
jakoś wyraźnie od niego odstający - to Edi. Oczywiście opowiadam wrażenia z filmu Piotra Trzaskalskiego Edi, na który to film Oleńka słusznie mnie wyciągnęła.
Tytułowy Edi (świetna rola Henryka Gołębiewskiego) to na pozór taki sam pijaczek, któremu życie się "porąbało", jak wszystkim innym pijaczkom. Jest alkoholikiem i musi winem lub wódką pokonać pragnienie
dotkliwsze niż jakikolwiek głód. Mieszka z kolegą Jureczkiem w opuszczonym budynku jakiejś zajezdni. Pierwsze zdziwienie przychodzi, gdy okazuje się, że w lodówce trzyma mnóstwo książek, które namiętnie
czyta... Książki są pozbierane na śmietniku, ale ich lektura jest czymś dającym sens życiu: wszystko mija, a do napisanych słów można powrócić... Później okazało się, że dla Ediego są sprawy ważniejsze
- natychmiast sprzedał wszystkie książki w antykwariacie tylko po to, by kupić w tajemnicy wymarzony samochodzik synkowi innego pijaczka, zamordowanego przez gangsterów. Zaskakują jego słowa do Jureczka:
gdy ten narzeka na swoje bezsensowne życie, Edi mówi, jakie to ważne, że nigdzie na świecie nie ma drugiego takiego Jureczka... I jakie to ważne "być"...
Już w tym, co napisałem, "czuć woń" Dobrej Nowiny. Dalej Ewangelię widać jeszcze wyraźniej. Oto Edi zostaje fałszywie oskarżony o gwałt i potwornie skrzywdzony przez braci rzekomo zgwałconej przez
niego kobiety. Rodzi się dziecko, a gangsterzy podrzucają je Ediemu, z ironią rzucają grosze "na mleko" i każą wynieść się z miasta. Edi nie wyjaśnia, nie protestuje, nie broni się - pokornie przyjmuje
dziecko, jedzie z nim do rodziny na wieś, stara się wychowywać, widać, że kocha malucha, że gotów jest uznać go za syna. Na wsi okazuje się, że niezasłużona krzywda nie pierwszy raz go spotyka - przebaczył
i usunął się z rodzinnego domu, by nie przeszkadzać bratu, który podstępnie pozbawił go wszystkiego. Gdy już wydaje się, że do Ediego zaczyna się uśmiechać szczęście, gdy zaczyna planować wspólne życie
z dzieckiem - gangsterzy dowiadują się, kto jest prawdziwym ojcem i postanawiają, że ich siostra wyjdzie za niego za mąż, że wezmą dziecko. Edi nie protestuje - oddaje dziecko rodzicom. Rozdzierająca
jest scena, gdy żegna się przybranym, tak drogo opłaconym synem...
Gdy oglądałem film, stały mi przed oczyma słowa św. Pawła: "Błogosławcie tych, którzy was prześladują! Błogosławcie, a nie złorzeczcie! (...) Nie gońcie za wielkością, lecz niech was pociąga to, co
pokorne. (...) Nikomu złem za złe nie odpłacajcie. (...) Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj!" (Rz 12,14n).
W ostatniej scenie Edi i Jureczek znowu pchają swój wózek ze złomem przez szare miasto. Jureczek bardzo się dziwi, dlaczego z pięknej wsi wrócili do takiego szarego życia. I gdy Edi spokojnie stwierdza,
że "każdy ma swoje życie" - zaczynamy to rozumieć. I jesteśmy przekonani, że to pokorne życie ma naprawdę wielki sens. Nad szarym miastem świeci słońce. Dobro jest czasem głęboko ukryte i pojawia się
w bardzo nieprzewidzianych miejscach. Nie sądziłem, że w Polsce robi się teraz takie wspaniałe filmy - naprawdę mamy z czym wchodzić do Europy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu