Reklama

Kobiety po przejściach

Niedziela sosnowiecka 10/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z powodu ojca...

21-letnią Monikę z Dąbrowy Górniczej Gołonoga poznaję w Schronisku dla Ofiar Przemocy w Rodzinie w Dąbrowie Górniczej Okradzionowie. Trafiła tutaj miesiąc temu z powodu ojca. Tutaj czuje się bezpieczna, spokojna i wolna. Właśnie robi sweter na drutach, bo trzeba przecież czymś wypełnić swój czas. O tym, co przeżyła, opowiada bez żenady - prosto i zwyczajnie, bez owijania w bawełnę. Całe jej dzieciństwo i młodość to jedno wielkie pasmo udręk i awantur. "Pamiętam wszystko od 4. roku życia - nieustanne, gigantyczne awantury... Ojciec pił, a potem bił mnie i matkę" - opowiada. Monika ma rodzeństwo - trzech braci i siostrę. Chłopcy porzucili rodzinny dom, zaś 19-letnia siostra dzielnie to wszystko znosi. "Nad młodszą ojciec prawie nigdy się nie znęcał. Pewnie dlatego tam jeszcze jest, choć tak naprawdę więcej przebywa u swojego chłopaka niż w domu" - informuje dziewczyna. "Choroba alkoholowa doprowadziła do degradacji jego psychiki. Ojciec wciąż jest na silnych tabletkach psychotropowych, które popija winem. Ma 45 lat i właściwie nigdy nie trzeźwieje. Matka początkowo stroniła od alkoholu, ale ojciec ją zmuszał i gdy nie chciała z nim się napić, dostawała parę kopniaków i też się uzależniła (...) Gdy miałam sześć lat, ojciec mnie zgwałcił. Później włóczyłam się po różnych placówkach wychowawczych" - opowiada. Najpierw przebywała w Pogotowiu Opiekuńczym w Brynowie, a potem w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym w Radzionkowie. Ma za sobą cztery próby samobójcze. Mimo koszmaru udało się jej ukończyć zawodówkę. Gdy osiągnęła pełnoletniość, otrzymała mieszkanie w Dąbrowie Górniczej przy ul. Łącznej, jednak spłonęło. Chciała poukładać sobie jakoś życie. Dwa miesiące temu wzięła ślub cywilny ze starszym od siebie o dwa lata chłopakiem. "Dlaczego nie jesteście teraz razem?" - pytam Monikę. "Bo on siedzi w kryminale za włamania i kradzieże. Mąż ma dwoje dzieci z inną dziewczyną, musieli z czegoś żyć, stąd te rabunki" - wyjaśnia. "Gdy wróci z więzienia, wszystko się ułoży, na pewno, wynajmiemy mieszkanie u koleżanki i wreszcie będzie spokój" - snuje plany. Największym pragnieniem Moniki jest teraz mieć męża przy sobie i znaleźć jakąś pracę.

Reklama

Pod pręgierzem męża

Pokój z Moniką dzieli siedem lat od niej starsza Iza ze swoją 4-letnią córeczką Klaudią. Dziewczyna nie jest tak wylewna, jak jej współmieszkanka. Ma duże, czarne, piękne, lecz smutne oczy. O swoim nieudanym małżeństwie opowiada spokojnie, bez większych emocji, bo najgorsze już chyba za nią. Określa się jako "kobieta po przejściach", które zafundował jej mąż. Osiem lat temu zawarli sakramentalny związek małżeński. Pierwsze lata mieszkali u babci męża. Sielanka trwała zaledwie rok, później zaczęły się sprzeczki, kłótnie, zaczepne dialogi, upokarzanie. "Przeciwko mnie stanął nie tylko mąż, ale i cała jego rodzina, a w pewnym sensie i moja, bo rodzice nigdy nie wierzyli w jego winę" - wyznaje Iza. Utarczki słowne szybko zaczęły przeradzać się w awantury, a nawet bijatyki. Mąż był pod ogromnym wpływem kolegów i rodziny. Pracował, a ja nie, więc zawsze czuł się panem i władcą, a mnie traktował jak śmiecia, który nawet grosza do domu nie przyniesie. Twierdził, że mam siedzieć cicho i pilnie go słuchać, bo mnie żywi" - wyznaje Iza. Gdy urodziło się dziecko, ku niezadowoleniu męża i całej jego rodziny, cudem udało się im wyprowadzić do wykupionego wcześniej mieszkania M-4. Mieli samochód, garaż, komputer i gustownie urządzone mieszkanie. Właściwie nic nie wskazywało na domowe piekło, nic oprócz siniaków na ciele Izy. "Imprezy, knajpy, pijaństwo, koledzy - to wszystko stało się nagminne. Podczas takich męskich rozrywek kpił i naśmiewał się z Izy do woli. Po każdej imprezie musiała być wielka awantura, a wtedy nie obyło się bez bicia, rzucania meblami, gróźb, że zabije ją. Dziewczyna zażądała rozwodu, ale mąż potargał wszystkie dokumenty. Ostatnie lata to jedna wielka wędrówka z maleńkim dzieckiem od własnego domu do domu rodziców, którzy twierdzili, że ma dobrego męża i jej miejsce jest przy nim. "Wracałam dziesiątki, jeśli nie setki razy. Nikt nie wierzył, że przeżywam w domu tragedię, że nie tylko sobie, ale i małej Klaudii rujnuję życie" - mówi Iza. Mąż Izy śmiał się z jej pomysłów - rozwodu i wycieczek do mamy. "I tak wróci, bo kto ją i dziecko będzie utrzymywał" - myślał sobie. "Jak bardzo się mylił... Postanowiłam przerwać tę udrękę. W grudniu ub.r. przyszłam do Schroniska w Okradzionowie". Niedługo będzie musiała jednak opuścić bezpieczną przystań. Ma zamiar wynająć gdzieś pokój, bo za 200 zł, które otrzymuje z MOPS-u na dwa miesiące, nie stać ją na nic innego. Nie wróci do domu, choćby miała mieszkać na ulicy. Chce być sama, pragnie, by już nikt nigdy nie znęcał się nad nią i dzieckiem. Iza ukończyła Liceum Ekonomiczne i wciąż ma nadzieję na znalezienie pracy.

Ofiara brata

Dramat 55-letniej Katarzyny rozpoczął się 20 lat temu. Aż tyle wytrzymała z agresywnym, nieco młodszym bratem, który zrujnował wszystko. "Pił bez umiaru, bił, maltretował, a nawet dźgnął mnie nożem" - opowiada kobieta. Pani Katarzyna całe swoje życie poświęciła córce, dziś 22-letniej Dominice, którą wychowywała samotnie. "Wielką podporą była dla mnie moja mama, ufałam tylko jej. Gdy od nas odeszła, rozpoczął się rodzinny koszmar, który trwał aż tyle lat". Mieszkała z bratem i córką pod jednym dachem - w ciągłym strachu o życie i bez środków na nie. Z powodu poważnej choroby nigdzie nie pracowała, nie ma więc żadnych szans na emeryturę. W tych dniach kończy się czas pobytu w schronisku. Nadzieją jest opieka nad niepełnosprawnym człowiekiem w zamian za mieszkanie. Największym pragnieniem p. Katarzyny jest teraz spokój i znalezienie cichego kąta dla siebie i córki. "Mam nadzieje, że ona więcej będzie miała szczęścia niż ja i że przeszłość tak bardzo nie zaważy na przyszłości Dominiki" - wyznaje.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święty ostatniej godziny

Niedziela przemyska 15/2013, str. 8

[ TEMATY ]

święty

pl.wikipedia.org

Nawiedzając pewnego dnia przemyski kościół Ojców Franciszkanów byłem świadkiem niecodziennej sytuacji: przy jednym z bocznych ołtarzy, wśród rozłożonych książek, klęczy młoda dziewczyna. Spogląda w górę ołtarza, jednocześnie pilnie coś notując w swoim kajeciku. Pomyślałem, że to pewnie studentka jednej z artystycznych uczelni odbywa swoją praktykę w tutejszym kościele. Wszak franciszkański kościół, dzisiaj mocno już wiekowy i „nadgryziony” zębem czasu, to doskonałe miejsce dla kontemplowania piękna sztuki sakralnej; wymarzone miejsce dla przyszłych artystów, ale także i miłośników sztuki sakralnej. Kiedy podszedłem bliżej ołtarza zobaczyłem, że dziewczyna wpatruje się w jeden obraz górnej kondygnacji ołtarzowej, na którym przedstawiono rzymskiego żołnierza trzymającego w górze krucyfiks. Dziewczyna jednak, choć później dowiedziałem się, że istotnie była studentką (choć nie artystycznej uczelni) wbrew moim przypuszczeniom nie malowała tego obrazu, ona modliła się do świętego, który widniał na nim. Jednocześnie w przerwach modlitewnej kontemplacji zawzięcie wertowała kolejne stronice opasłego podręcznika. Zdziwiony nieco sytuacją spojrzałem w górę: to św. Ekspedyt - poinformowała mnie moja rozmówczyni; niewielki obraz przedstawia świętego, raczej rzadko spotykanego świętego, a dam głowę, że wśród większości młodych (i chyba nie tylko) ludzi zupełnie nieznanego... Popularność zdobywa w ostatnich stu latach wśród włoskich studentów, ale - jak widać - i w Polsce. Znany jest szczególnie w Ameryce Łacińskiej a i ponoć aktorzy wzywają jego pomocy, kiedy odczuwają tremę...

CZYTAJ DALEJ

Oświadczenie ws. beatyfikacji Heleny Kmieć

2024-04-18 13:53

[ TEMATY ]

Helena Kmieć

Fundacja im. Heleny Kmieć

Helena Kmieć

Helena Kmieć

W związku z wieloma pytaniami i wątpliwościami dotyczącymi drogi postępowania w procesie beatyfikacyjnym Heleny Kmieć, wydałem oświadczenie, które rozwiewa te kwestie - mówi postulator procesu beatyfikacyjnego Helelny Kmieć, ks. Paweł Wróbel SDS.

CZYTAJ DALEJ

Na motocyklach do sanktuarium w Rokitnie

2024-04-19 19:00

[ TEMATY ]

Świebodzin

motocykliści

Zielona Góra

Rokitno

Pielgrzymka motocyklistów

Karolina Krasowska

Pielgrzymka Motocyklistów ze Świebodzina do Rokitna

Pielgrzymka Motocyklistów ze Świebodzina do Rokitna

Do udziału w XII Diecezjalnej Pielgrzymce Motocyklistów do Rokitna są zaproszeni nie tylko poruszający się na motocyklach, ale także wszyscy kierowcy, rowerzyści.

W tym roku już po raz dwunasty kapłański Klub Motocyklowy God’s Guards organizuje pielgrzymkę motocyklistów do sanktuarium w Rokitnie, która rozpoczyna się tradycyjnie pod figurą Chrystusa Króla w Świebodzinie. Pielgrzymka odbędzie się w niedzielę 28 kwietnia. W imieniu organizatorów ks. Jarosław Zagozda podaje plan.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję