Reklama

Niedziela Małopolska

Myśmy się wspierali

Na umówione spotkanie Ryszard Majdzik – jeden z najbardziej znanych, młodych opozycjonistów PRL-u, wielokrotnie aresztowany, internowany podczas stanu wojennego – przychodzi do redakcji z teczką zdjęć i oryginalnych dokumentów. Gdy dopytuję o wspomnienia z grudnia 1981 r., mieszkaniec Skawiny, jeden z pierwszych wytypowanych do internowania, wspomina:

Niedziela małopolska 50/2016, str. 5

[ TEMATY ]

świadectwo

stan wojenny

Archiwum R. Majdzika

Górne zdjęcie: z lewej Ryszard Majdzik w celi, 20. dzień głodówki; dolne – manifestacja 11 listopada 1984 r. po zamordowaniu ks. Jerzego Popiełuszki – R. Majdzik trzyma transparent

Górne zdjęcie: z lewej Ryszard Majdzik w celi, 20. dzień głodówki;
dolne – manifestacja 11 listopada 1984 r. po zamordowaniu
ks. Jerzego Popiełuszki – R. Majdzik trzyma transparent

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przed stanem wojennym w Małopolsce trwało pogotowie strajkowe. Myśmy się spodziewali, że coś będzie, że wprowadzą stan wyjątkowy. Wieczorem 12 grudnia w TV Kraków Leszek Kuzaj i Robert Kaczmarek odwołali bez wiedzy prezydium pogotowie strajkowe. Pojechałem do Elbudu, odwołałem strajk i wróciłem do Skawiny, gdzie mieszkałem z rodzicami oraz z bratem i siostrą. Położyłem się spać. Mój tata, Mieczysław słuchał Wolnej Europy. Nagle do naszego mieszkania na parterze wdarła się grupa milicjantów i ubeków. Wtedy tata otwarł okno i zaczął krzyczeć: „bandyci!”.

Chciałem uciekać

Podszedłem do balkonu, bo chciałem uciekać, ale okazało się, że cały blok jest otoczony. Wywiązała się szamotanina. Gdy mamusia próbowała nas bronić, jeden z milicjantów tak ją pchnął, że upadła i uderzyła głową w kaloryfer. Polała się krew. Wtedy mój brat, niezaangażowany w opozycyjną działalność, bardzo się zdenerwował. Zaczęliśmy nieproszonych gości bić i wyrzuciliśmy ich z mieszkania. Wrócili po kilku minutach w zwiększonym składzie. Zabrali nas tak, jak staliśmy – mnie w slipkach, a tatę w kalesonach. Skuli nas i wrzucili do suki, a myśmy śpiewali pieśni religijne i patriotyczne. To nam dodawało otuchy.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Przewieźli nas na Siemiradzkiego. Zamknęli w osobnych celach. Tam spotkałem Krzysia Dawidowicza, który jak mnie zobaczył zmarzniętego, gołego, to zdjął kalesony i ja je ubrałem na ręce i tak trochę górę okryłem. Następnego dnia ponownie skuli mnie z ojcem i zaprowadzili do samochodu. Nie powiedzieli, gdzie nas wiozą. Myśleliśmy, że na Sybir. W końcu się zatrzymali. Kazali wszystkim wysiąść, tylko Majdzików zostawili. Pojechaliśmy. Dostrzegłem w oddali krzyże. Doszedłem do wniosku, że nas wiozą na cmentarz. Gdy się zatrzymali, tata powiedział, abym uklęknął, bo się pomodlimy przed śmiercią. Przyznałem, że mam zamiar uciekać. Wyraził zgodę. Milicjant, który został z nami, gdy zobaczył, jak się modlimy i przygotowujemy na śmierć, zaczął płakać...

Zamknęli nas w celi

Potem zawieźli nas na posterunek milicji, gdzie nam chcieli pobrać odciski palców. W końcu trafiliśmy do więzienia w Wiśniczu. Umieścili nas z ojcem w jednej celi, gdzie już byli Robert Kaczmarek, Łukasz Świerz i Paweł Witkowski. I wtedy przywieźli Witolda Sieję. On był w krytycznym stanie. Wówczas mój tata od razu ogłosił głodówkę, domagając się, aby chorego zabrali do szpitala. To było jeszcze przed Bożym Narodzeniem. Głodującego tatę szybko przenieśli od izolatki. Pamiętam, że przyjechał do nas śp. kard. Franciszek Macharski. Przyszedł do taty i prosił, aby przestał głodować. Ale tata nie zrezygnował. Po wizycie kardynała, po jego interwencji, po Sieję przyjechało pogotowie. Wie pani, to był taki pierwszy sukces mojego ojca w więzieniu, to było zwycięstwo Solidarności. Myśmy się naprawdę szanowali i wspierali...

Reklama

W Wiśniczu byliśmy kilka tygodni. Potem zawieźli nas do więzienia w Załężu, koło Rzeszowa. Tam znów nas dali do różnych cel. Pierwsze, co zrobiłem, gdy mnie zamknęli, to zacząłem śpiewać: „Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród…”. Dołączyli inni. Na początku cele były zamknięte. Po upływie bodaj 3 miesięcy dopuszczono do nas Międzynarodowy Czerwony Krzyż i po ich interwencji zaczęto nam otwierać cele, pozwolili grać w piłkę. W niedzielę przyjeżdżali do nas księża z parafii w Farze, ale też z Krakowa – kard. Macharski, ks. Palmowski, śp. Kaziu Jancarz i ks. proboszcz Jan Ligęza ze Skawiny. Myśmy wtedy mogli się modlić, śpiewać na Mszy św. To było coś naprawdę fantastycznego.

Nie żałuję!

Potem uczestniczyłem w strajku głodowym. Dołączyłem do Janusza Szkutnika, który zaczął głodować, domagając się, żeby starszych mężczyzn i 17-letnich internowanych chłopaków wypuścili. W tym czasie wzięto do szpitala mojego ojca. Jak go zwolnili z więzienia, to jeszcze w tym samym roku, w sierpniu poszedł w pielgrzymce ze Skawiny do Częstochowy. Zrobił drewniany krzyż, który niósł na plecach. Szedł w intencji wszystkich internowanych, aby nas zwolnili z więzień.

Głodowałem przez 51dni, Janusz – przez 55. W końcu przewieźli nas do krakowskiego szpitala, przy ul. Śniadeckich, skąd uciekliśmy z pomocą Stasia Zamojskiego i grupy młodych ludzi. Przez jakiś czas się ukrywałem. W międzyczasie dowiedziałem się, że zostałem oficjalnie zwolniony... To było we wrześniu1982 r.

Pyta pani, czy było warto? Oczywiście! Nie żałuję tego. Legitymacji bym nie sprzedał. Robiłem to wszystko dla Polski, mojej Ojczyzny. Ta postawa wynika z rodzinnej historii. Tego nauczył mnie mój tato.

2016-12-07 13:52

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Czyste szaleństwo

Sześć historii. Wszystkie prawdziwe, choć część imion bohaterów zmieniona – ale to nawet lepiej, bo w sumie przydarzyć się mogły każdemu. Inna sprawa, że nie każdy by się odważył

Staszek miał w domu wszystko, bo rodzice mieli pieniądze. Miał za co się uczyć, miał za co balować, mógł żyć ze wszelkimi wygodami – ale wymyślił sobie, że zostanie jezuitą. I tu się okazało, że rodzice, choć katolicy i w ogóle pobożni, nie potrafią przyjąć do wiadomości, że syna wzywa sam Bóg. Nieważne, że przed laty zanieśli go do chrztu i tym samym oddali Panu. Teraz nie chcą już o tym pamiętać. Więc Staszek opracował plan i w pewnym momencie prysnął z domu. Zostawił wszystko, nawet nie oglądając się. Ludzie pukali się w czoło.
CZYTAJ DALEJ

Kto jest winny aborcji w 9. miesiącu ciąży w Oleśnicy?

2025-04-14 07:37

[ TEMATY ]

komentarz

aborcja

Fot: Pro Prawo do Życia

Zły stan psychiczny, natarczywy adwokat proaborcyjnej FEDERY oraz uległość lekarzy wystarczą by zabić dziecko w 9. miesiącu ciąży bez zmiany ustawy. Chłopca zabito śmiertelnym zastrzykiem w szpitalu w Oleśnicy. Jak do tego doszło skoro lekarze w Łodzi twierdzili, że jego aborcja jest sprzeczna z prawem?

Chłopiec miał już 37 tygodni życia, a więc w świetle nomenklatury medycznej nie był nawet wcześniakiem. W ginekologicznym szpitalu w Łodzi nie chciano go zabić, choć adwokat fundacji FEDERA żądał „indukcji asystolii płodu”, czyli zabicia dziecka zdolnego do życia poprzez wbicie igły do jego serca z podaniem chlorku potasu. - Zaproponowaliśmy natychmiastowe rozwiązanie przez cięcie cesarskie (ze względu na zły stan psychiczny Pani Anity) w znieczuleniu ogólnym z objęciem dziecka wysokospecjalistycznym leczeniem pediatrycznym. Oznacza to, że zaproponowaliśmy Pani Anicie niezwłoczne zakończenie ciąży, co nie jest jednoznaczne z uśmierceniem płodu zdolnego do życia – napisał w oświadczeniu prof. Piotr Sieroszewski, kierownik ginekologii szpitala w Łodzi i prezesa Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników.
CZYTAJ DALEJ

Abp Depo: Wielki Piątek to nie teatr

– W każdej Eucharystii Jezus oddaje swoje życie za nas. To nie jest teatr, to jest zaproszenie – powiedział abp Wacław Depo. W Wielki Piątek metropolita częstochowski przewodniczył Liturgii Męki Pańskiej w bazylice Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Zawierciu.

W homilii hierarcha przypomniał, że „Chrystus zbawił nas nie za cenę czegoś przemijającego – złota czy srebra, ale za cenę swojej Krwi, męki i śmierci, abyśmy mieli życie wbrew prawu śmierci”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję