Właściwie fabułę można streścić w kilku zdaniach. Elf, krasnolud i człowiek oraz dwóch hobbitów próbują powstrzymać inwazję wojsk Saurona i Sarumana, a Frodo Baggins i Sam Gamgee wędrują do Mordoru, aby
zniszczyć pierścień, który - najogólniej mówiąc - jest emanacją zła, zniewala umysły i daje władzę nad światem. Zmagania drużyny z potęgą Saurona są wypełnione podchodami, pogoniami, potyczkami i panoramicznymi
scenami batalistycznymi, które zatykają dech w piersiach (druga część trylogii zawiera więcej niezwykłych oszałamiających efektów wizualnych niż pierwsza). I tyle. Prosta historia filmowa opowiedziana
za pomocą niezwykłych obrazów i urzekającej muzyki, która - zapewne wskutek filmowych skrótów wobec literackiego oryginału - niestety, zatraciła gdzieś swoistą tolkienowską wizję i zagubiła wykreowany
przez pisarza świat.
Tym niemniej nigdy nie nazwałabym tej imponującej produkcji chybioną, bowiem jak mało która we współczesnej kinematografii, broni odwiecznych wartości. Stoi twardo na straży dobra. Sam fakt, że wypełniona
po brzegi sala kinowa milczy, gdy trzeba i wstrzymuje oddech w solidarności z zatrzymanym oddechem zagrożonego czymś bohatera - jest dla mnie dowodem, że Peter Jackson i jego ekipa po mistrzowsku panują
nad emocjami i uczuciami. Miło wreszcie obejrzeć produkcję, w której tak naprawdę liczy się miłość, przyjaźń, solidarność, pełna wyrzeczeń walka o dobro, a nawet najmniejsza osoba zmienić może bieg dziejów.
I miło skonstatować, że nikogo to nie nudzi ani śmieszy, bo niestety zazwyczaj nie rozpieszczają nas reakcje kieleckich kinomanów. Arcydziełem animacji jest Gollum, istota która dzięki pierścieniowi poczuła,
jak nęci absolutna władza. Gollum nie jest w stanie zapomnieć tego uczucia - i choć nieistniejący w rzeczywistości stwór żyje na ekranie dzięki komputerowej technice, to w swej dwoistej, pokrętnej osobowości
dziwnie przypomina wielu z nas...
Co prawda, efekty specjalne, które mocno zdominowały film, pozostawiają niewiele czasu na myślenie - znacznie ułatwione zadanie w odbiorze mają ci, którzy przeczytali sagę, bo klimat powieści został
zachowany, ale pogubiły się gdzieś skomplikowane tolkienowskie analogie i powiązania historyczne.
Cała twórczość literacka Tolkiena wynika i bezpośrednio nawiązuje do jego badań naukowych. Profesor filologii staroangielskiej w Leeds i Oxfordzie stworzył zręby języka, którym później przemówiły
elfy, przekształcał motywy mitologii nordyckiej i celtyckiej, szkicował genealogię Śródziemia. Stworzył świat z własną historią, geografią, przyrodą, mitologią, kuchnią itp. Trylogia nasycona jest symboliką
chrześcijańską i stanowi swoistą apoteozę chrześcijaństwa. Tolkien zbudował mit, który dla przyszłych pokoleń miał być wzorcem i do którego należy się odwoływać. Podążając z Frodem i jego ekipą jesteśmy
świadkami rodzenia się mitu. A jego pragnienie jest szczególnie odczuwane teraz, na początku XXI wieku. Dlatego dobrze, że pojawił się film, który temu odwiecznemu pragnieniu próbuje nadać dobry kierunek.
Pomóż w rozwoju naszego portalu