Reklama

Na szczęście trzeba pracować

Z Pawłem Królikowskim – aktorem teatralnym i filmowym – o codziennym życiu, o rodzinie i o tym, dlaczego lubi Święta Wielkanocne, rozmawia Jolanta Marszałek

Niedziela Ogólnopolska 14/2015, str. 48-49

Fundacja „SOS dla Życia”

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

JOLANTA MARSZAŁEK: – Obraz Pana zupełnie odbiega od stereotypu aktora, celebryty. Jedna żona od 27 lat, gromadka dzieci... Zawsze chciał Pan mieć dużą rodzinę?

PAWEŁ KRÓLIKOWSKI: – Dużej rodziny nie planowałem. Ona powstała z... woli Bożej. Z żoną (Małgorzata Ostrowska-Królikowska – telewidzom znana z roli Grażynki Lubicz w serialu „Klan” – przyp. red.) zawsze chcieliśmy mieć dzieci. Teraz nawet nie umiałbym powiedzieć, jak to było, zanim na świecie pojawili się Antek, Jasio, Julcia, Marcelina, Ksawery. Narodziny każdego dziecka traktowaliśmy jako najlepszą rzecz, jaka nas spotkała. Świat jest niedoskonały, a dzieci jawiły się nam jako dar Pana Boga, w którym jest i miłość, i piękno, i mądrość.

– Nigdy Pan się nie obawiał, że nie podoła temu wyzwaniu?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Jak rodziły się dzieci, to zawsze spotykało nas coś dobrego. Moja żona Małgosia jest bardzo silną kobietą, nie boi się wyzwań. Zawsze uśmiechnięta i aktywna, ani na moment z powodu macierzyństwa nie zrezygnowała z pracy zawodowej. Tylko raz, gdy urodził się Antek, skorzystała z urlopu wychowawczego. I to Małgosia dała mi naukę, kiedy zastanawiałem się, jak sobie z tym wszystkim poradzę: „Ufaj Panu Bogu i wszystko będzie dobrze”.

– Duża rodzina to duża odpowiedzialność...

– Człowiek musi stawiać czoło wyzwaniom i podejmować obowiązki. Choć – nie lubię używać słowa „obowiązki”. To, kim jestem, i wszystko, co robię dla rodziny, wynika ze mnie, a nie z musu, że mam zarobić, zbudować, wychować. Z tego mojego „ja” wynika mój świat. Wszystko, co mi się udało w życiu zrobić, łącznie z moją osobą, jest do podzielenia. Nie można tego roztrwonić. Dostałem w życiu bardzo dużo, uważam się za osobę szczęśliwą. Ale na szczęście trzeba pracować każdego dnia. Niestety, efekty nie są zależne tylko od nas. Można bardzo chcieć, bardzo się starać i nic z tego może nie wyjść. Też mieliśmy szare momenty w naszym życiu, nawet ciemnoszare.

Reklama

– Czy w takich chwilach szuka Pan ratunku w modlitwie?

– Modlitwę uważam za coś osobistego, intymnego. Nie mam natury misjonarza. Wiem, że każdy katolik powołany jest do apostolstwa, ale ja nie będę nikogo ciągnął za rękę i pokazywał, w którą stronę ma iść. Dla mnie światło, które pochodzi od Pana Boga, jest tak wyraźne, że trudno go nie zauważyć. Jak ktoś tego nie widzi, to może został oślepiony. Może też zbyt wnikliwie się przygląda i dlatego tego nie dostrzega.
Życie jest kolorowe. Niektóre z tych kolorów mogą nam się podobać, inne nie, ale tylko w całości mają one sens. Człowiek nie może wybierać tylko tego, co lubi, bo to byłoby jak tory, których nikt nie łączy.

– Jaką ma Pan receptę na przezwyciężanie problemów?

– Recept na życie nie będę dawał, bo nie czuję się do tego uprawniony. Tym bardziej teraz, kiedy za naszą wschodnią granicą dzieją się rzeczy, jakie się dzieją. To jest poza zasięgiem decyzji zwyczajnego człowieka. Mam nadzieję, że czujność tych, którzy nami rządzą, nie jest uśpiona.

– Jak wygląda codzienne życie w Pańskiej rodzinie, czy dzielicie się obowiązkami?

– Bardzo dobrze byłoby, gdyby istniał świat męski i kobiecy. Z punktu widzenia mężczyzny byłoby to bardzo wygodne – po powrocie do domu łakomym okiem rozglądać się, gdzie obiad, mieć wszystko wyprane, wyprasowane. My dzielimy się obowiązkami w sposób naturalny – co kto może, to robi. Jeśli moja żona wychodzi o 6 rano do pracy i wraca o 21, to ja zajmuję się dziećmi, robię śniadanie, zakupy. Innym razem jest odwrotnie. Ale, oczywiście, są sprawy przypisane Małgosi i takie, które należą do moich obowiązków. Bliższe mi są np. kwestie wychowawcze dotyczące chłopców, a Małgosi – dziewczynek. O czym ja mogę gadać z dorastającymi pannami – szesnastolatką i trzynastolatką? Muszę się przyznać, że jestem tatusiem misiem, z którym mogą zrobić wszystko.

– Czyli nie jest Pan zwolennikiem surowego wychowywania dzieci, synów również?

– Nie, zdecydowanie nie mam jakichś wzorców, reguł wychowywania dzieci. Trzeba je po prostu kochać. Być uważnym, uczyć je dobrego, przestrzegać przed naiwnością. Przekazywać im jak najwięcej z własnego doświadczenia. I nigdy nie uczyć złych rzeczy, bo to się obraca przeciwko nauczycielom. Nieraz to obserwowałem. Jak ojciec jest np. złodziejem i uczy tego fachu swojego syna, to prędzej czy później syn potraktuje go jako tego, którego można złupić.

– Czy wpływa Pan na decyzje swoich dzieci dotyczące ich przyszłości zawodowej?
(Najstarszy syn Antoni jest aktorem, młodszy Jan pisze muzykę – przyp. red.).

– Żyją w rodzinie aktorskiej, trudno, żeby nie nasiąknęli tą atmosferą. W domu dużo się mówi na temat pracy, tego, co jest nam najbliższe. A praca jest jednocześnie naszą pasją, czymś, co chcieliśmy w życiu robić. Dzieci, jak widzą, że ktoś poświęca pracy tyle energii, że czerpie z tego radość, mimo że nie brakuje rozterek, że ta praca ma jakąś amplitudę, że nie jest nudna jak wkręcanie śrubek w zakładach Forda sto lat temu – to same dokonują wyborów.

– Pański syn Antoni brał udział w Wielkim Teście z Historii – teleturnieju emitowanym na żywo na antenie TVP1 – i wykazał się nie tylko refleksem, ale i dużą jak na młodego człowieka wiedzą. Czy to zamiłowanie wyniósł z domu?

– Wychowanie patriotyczne wynika z pewnych wartości, o których mówiliśmy wcześniej. Rodzina, dom, szacunek dla starszych, znajomość kraju, miasta, w którym się mieszka, swoich współbraci. Poczucie obowiązku wobec ojczyzny jest bardzo istotne, to człowieka buduje, począwszy od języka, w którym wypowiada pierwsze słowa, książeczek, które czyta. Dowiaduje się, że ten naród potrafi robić piękne rzeczy. To jest dziedzictwo, z którego może czerpać, ale też musi o nie dbać, żeby nie zostało zmarnowane. Najważniejsze rzeczy, które młody człowiek powinien wynosić z domu, to szacunek do najbliższych – mamy, taty, rodzeństwa, później do swoich rodaków. Jeśli słuchając przedszkolnego wierszyka: „Kto ty jesteś?”, czuje ścisk w gardle, to znaczy, że ma to dla niego jakąś wartość.

– To dlaczego tylu młodych wybiera emigrację?

– Ojczyzna też musi coś dziecku dawać, nie tylko dostojność, łopot flagi. Młody człowiek musi mieć przekonanie, że tu, w tym miejscu, będzie szczęśliwy. Będzie miał pracę, dom, będzie mógł założyć rodzinę i ją utrzymać. Nawet jak zrobi coś złego, będzie mógł liczyć na to, że ktoś poda mu rękę i z tej złej drogi go sprowadzi.

– Zaangażował się Pan wraz z żoną w promocję Ośrodka Pomocy dla Prześladowanych Chrześcijan, który powstaje na Podkarpaciu. To chyba najmniej znana sfera Pańskiej działalności...

– Byłem tam tylko raz, w ubiegłym roku, choć pod tą ideą podpisuję się obiema rękami. Dla mnie jest to niepojęte, że można być prześladowanym tylko za to, że się chodzi do kościoła. Tym bardziej że dotyka to ludzi w najbiedniejszych rejonach świata. Ich świątynie to często lepianki kryte strzechą, gdzie zamiast ozdobnego ołtarza jest tylko prosty krzyż. Inne religie w dzisiejszym świecie są dużo bardziej ekspansywne, agresywne. Nie tylko jako chrześcijanin, katolik, ale po prostu jako człowiek uważam, że każdy ma swoje miejsce. Jak siedzisz na ławce, a ktoś przychodzi i cię spycha, bo mu się nie podoba, że siedzisz, to jest to bardzo nie w porządku. Miejsce na ziemi jest dla każdego z nas, musimy tylko umieć żyć razem. Budować życie, żeby było znośne, ale nie kosztem innych.

– Zbliżają się Święta Wielkanocne. Jak wyglądają one u Królikowskich?

– Podobnie jak większość rodzin spędzamy je razem. Zasiadamy do wspólnego śniadania, składamy sobie życzenia. Wcześniej są, oczywiście, przygotowania. Córki i najmłodszy syn Ksawery na tyle już podrośli, że bardzo pięknie biorą w nich udział – malują, kraszą jajka, próbują różnych technik. Na stole pojawiają się też dania, które dziewczęta przygotowują albo razem z Małgosią, albo same. Jest to też taki miły czas, bo można świętować nie tylko w domu, ale przejść się po ogrodzie. Widać już budzące się życie.

– Lubi Pan Święta Wielkanocne...

– O wiele bardziej niż Boże Narodzenie. Dla mnie są to święta odrodzonej, zmartwychwstałej nadziei. Przykład Chrystusa Zmartwychwstałego jest dla nas, ludzi, największą pociechą i nadzieją. Niezależnie od tego, w jakich okolicznościach życia człowiek by się znalazł, może zmartwychwstać, może się podnieść z największego upadku... My, ludzie, przywiązujemy wagę do materii. Gdy mamy coś w ręku, łatwiej nam uwierzyć. Większość z nas to niewierni Tomasze. Ale ja nie widzę w tym nic złego, taka niepewność jest ludzka. Pan Bóg doskonale o tej przypadłości wie i myślę, że jest Mu ona nawet miła. Dlatego życzę Państwu na te Święta jak najwięcej nadziei.

* * *

Paweł Królikowski, twórca programów telewizyjnych, aktor filmowy i teatralny, największą popularność zdobył jako Kusy z serialu „Ranczo”, prywatnie – ojciec sześciorga dzieci

2015-03-31 12:51

Ocena: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Rozważania na niedzielę: Jak się uczyć miłości?

2024-05-02 20:31

[ TEMATY ]

rozważania

ks. Marek Studenski

Mat.prasowy

To jest wręcz szalone że współczucie i empatia mogą zmienić świat szybciej niż konflikty i przemoc. Każdego dnia doświadczamy sytuacji, które testują naszą wrażliwość - naszą miłość do siebie samego do bliźnich i oczywiście do Boga.

Czy możemy się tak przygotować by te testy zdać pomyślnie, by one nas nie rozbiły?

CZYTAJ DALEJ

Abp Wojda na Jasnej Górze: chrześcijańska tożsamość jest nam potrzebna

2024-05-03 13:28

[ TEMATY ]

Jasna Góra

abp Wacław Depo

abp Tadeusz Wojda SAC

Karol Porwich/Niedziela

O tym, że chrześcijańska tożsamość jest nam potrzebna mówił na Jasnej Górze abp Tadeusz Wojda. Przewodniczący Episkopatu Polski, który przewodniczył Sumie odpustowej ku czci Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski apelował, by stawać w obronie „suwerenności naszego sumienia, naszego myślenia oraz wolności w wyznawaniu wiary, w obronie wartości płynących z Ewangelii i naszej chrześcijańskiej tradycji”. Przypomniał, że „życie ludzkie ma niepowtarzalną wartość i że nikomu nie wolno go unicestwiać, nawet jeśli jest ono niedoskonałe”.

W kazaniu abp Wojda, przywołując obranie Matki Chrystusa za Królową narodu polskiego na przestrzeni naszej historii, od króla Jana Kazimierza do św. Jana Pawła II i nas współczesnych, podkreślił że nasze wielowiekowe złączenie z Maryją nie ogranicza się jedynie do wymiaru historycznego a jego wymowa jest znacznie głębsza i „mówi o więzi miedzy Królową i Jej poddanymi, miedzy Matką a Jej dziećmi”. Wskazał, że dla nas „doświadczających słabości, niemocy, kryzysów duchowych i ludzkich, Maryja jest prawdziwym wzorem wiary, mamy więc prawo i potrzebę przybywania do Niej”.

CZYTAJ DALEJ

Ks. Węgrzyniak: miłość owocna i radosna dzięki wzajemności

2024-05-04 17:05

Archiwum ks. Wojciecha Węgrzyniaka

Ks. Wojciech Węgrzyniak

Ks. Wojciech Węgrzyniak

Najważniejszym przykazaniem jest miłość, ale bez wzajemności miłość nigdy nie będzie ani owocna, ani radosna - mówi biblista ks. dr hab. Wojciech Węgrzyniak w komentarzu dla Vatican News - Radia Watykańskiego do Ewangelii Szóstej Niedzieli Wielkanocnej 5 maja.

Ks. Węgrzyniak wskazuje na „wzajemność" jako słowo klucz do zrozumienia Ewangelii Szóstej Niedzieli Wielkanocnej. Podkreśla, że wydaje się ono ważniejsze niż „miłość" dla właściwego zrozumienia fragmentu Ewangelii św. Jana z tej niedzieli. „W piekle ludzie również są kochani przez Pana Boga, ale jeżeli cierpią, to dlatego, że tej miłości nie odwzajemniają” - zaznacza biblista.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję