W 2010 r. odwiedził naszą redakcję abp Louis Sako, ordynariusz diecezji Kirkuku w Iraku. Pragnę nawiązać do tej rozmowy. Dzisiaj bowiem jesteśmy świadkami straszliwej tragedii naszych współbraci w tym państwie. Dżihadyści mordują miejscowych chrześcijan, żądają od nich przejścia na islam. W razie odmowy zabijają ich, zmuszają do opuszczenia kraju lub więżą w koszmarnych warunkach. To, co się z nimi dzieje, jest rzeczą nieludzką. Nieraz mówimy o obozach koncentracyjnych utworzonych podczas II wojny światowej przez hitlerowców. Wydaje się, że islamiści urządzają porównywalne warunki irackim chrześcijanom w XXI wieku.
Przed rozpoczęciem wojny w Iraku było ich 1,4 mln, w tej chwili ich liczba jest zredukowana do ok. 150 tys. Rzesze musiały uciekać, zostawić swoje domy. Tak wielu z nich po drodze zginęło.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Abp Sako mówił, że przyjechał do Polski, ponieważ wie, że jesteśmy krajem w większości katolickim. Chciał przypomnieć nam o chrześcijanach w jego ojczyźnie. Oni już wtedy doświadczali tragedii. Dodawał, że podczas II wojny światowej wielu Polaków ginęło w Iraku są pochowani w miejscowości, obok której mieszka. Ale kiedy przyjechali tam z Amerykanami, stali się współodpowiedzialni za to, co się tam wydarzyło. Jego celem było zrobić wszystko, by być przykładem dla skłóconych muzułmanów. Ksiądz Arcybiskup uważał, że Kościół w Polsce jest silny i może swoim braciom dać wsparcie poprzez modlitwę, przez łączność duchową, co wynika przecież z moralnego obowiązku pomagania Kościołowi prześladowanemu. Uważa nasz Kościół za siostrzany, dlatego chciałby, żebyśmy czuli się związani z krzywdzonymi w tamtym rejonie. „Bardzo prosimy, żeby chrześcijanie połączyli się z nami, i to nie tylko z tymi, którzy pozostają w Iraku, którzy oddają swoje życie za wiarę, ale i z tymi, którzy muszą z konieczności opuścić kraj”.
Dziś sytuacja jest o wiele trudniejsza. Nasze spojrzenie na Irak ma być braterskie. Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że nasi bracia chrześcijanie giną za Chrystusa. To jest męczeństwo, i trzeba nam o tym wiedzieć.
Musimy wyzwolić chrześcijańską solidarność. Mamy możliwości dyplomatyczne. Trzeba także zwracać się do przedstawicieli islamu na świecie o krytykowanie „świętej wojny”. Stolica Apostolska domaga się również potępienia okrutnych zbrodni w Iraku, dokonanych przez dżihadystów. Ojciec Święty Franciszek w liście do ONZ apeluje o zatrzymanie tamtejszej przemocy, wzywa też muzułmańskich hierarchów, by napiętnowali tych wyznawców islamu, którzy czynią okrucieństwa przeciwko chrześcijanom w dzisiejszych czasach i podburzają do tego innych. Zauważmy, że tam, gdzie islam stanowi mniejszość, jest przyjazny, układny, występuje w imieniu demokracji i głosi ją, żąda, by muzułmanie byli traktowani na równi z wyznawcami innych religii. Mamy tego przykład również w Polsce. Sytuacja radykalnie się zmienia wraz z proporcjami...
Jako chrześcijanie nie chcemy ani wojny, ani prześladowań, ani okrucieństwa. Jesteśmy ludźmi Ewangelii, wyznawcami Chrystusa, który był wzorem łagodności, dobroci i miłości dla każdego człowieka. Obowiązuje nas jednak solidarność z pokrzywdzonymi: także w dyplomacji, w rozmowach między rządami, gdzie są obecni nasi włodarze z różnych opcji politycznych ludzie ochrzczeni. Trzeba solidarnie bronić braci chrześcijan, występować przeciwko temu, co jest złe, okrutne, co niszczy ludzkie szczęście i spokój.
Gdy z wielkim bólem mówię te słowa o braku chrześcijańskiej solidarności, to przede wszystkim proszę o wielką modlitwę o pokój na świecie i o to, byśmy w obronie prześladowanych interweniowali na swój sposób wszędzie tam, gdzie tylko można. Dziwi nas, że w XXI wieku cały świat patrzy na te okrucieństwa i w imię różnych interesów, przemysłu zbrojeniowego, zdobyczy finansowych, ekonomicznych zysków milczy. Prześladowanie jest zbrodnią jednego człowieka względem drugiego. Znane są słowa motta „Medalionów” Zofii Nałkowskiej: „Ludzie ludziom zgotowali ten los”. Oby dzisiaj nie poraziły nas swoją aktualnością.