Reklama

Niedziela Częstochowska

Myśmy też tam byli, czyli redakcja na kanonizacji

Niedziela częstochowska 20/2014, str. 4-5

[ TEMATY ]

kanonizacja

Magdalena Niebudek

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jesteśmy jedną z tysięcy polskich grup, które w ostatnim tygodniu kwietnia jadą na kanonizację. Nie wyobrażamy sobie, żeby mogło być inaczej, skoro „Niedziela” towarzyszyła całemu pontyfikatowi św. Jana Pawła II, relacjonowała i komentowała ten pontyfikat, a redaktor naczelny ks. Ireneusz Skubiś był na Watykanie mile widzianym gościem. Z wiarygodnych źródeł słyszeliśmy także – co stanowiło powód do dumy – że Jan Paweł II chętnie czytał nasz tygodnik.

Obecność na kanonizacji stała się więc dla nas nakazem serca. Oczywiście nie mogli pojechać wszyscy, bo „Niedziela” musi co tydzień trafiać do kościołów i kiosków. Wybrała się więc do Włoch jedynie reprezentacja redakcji pod wodzą Księdza Redaktora.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Wyruszyliśmy świtem 23 kwietnia mając przed sobą do przejechania pierwszy etap, ok. 900 km. W programie pielgrzymki główne miejsce zajmowała oczywiście kanonizacja, ale chcieliśmy ponadto i przy okazji odwiedzić także kilka innych miejsc, ważnych na religijnej mapie – Manoppello, San Giovanni Rotondo i Loreto.

Reklama

Z każdym kilometrem zbliżaliśmy się do najważniejszego celu naszej pątniczej drogi – do Wiecznego Miasta. Minęliśmy majestatyczne Alpy, spędzając pierwszą noc w hotelu u stóp gór, już po włoskiej stronie. Z doniesień prasowych wiedzieliśmy, że Rzym szykuje się na prawdziwe oblężenie pielgrzymów, czyli trzeba liczyć się z komplikacjami i utrudnieniami w komunikacji. Jakby na potwierdzenie tego faktu podczas całej drogi spotykaliśmy rosnącą liczbę autokarów z polskimi rejestracjami i mnogość aut prywatnych zdążających na południe.

Nasz nocleg znajdował się za Rzymem, w sielsko-wiejskim krajobrazie, choć formalnie były to przedmieścia miasteczka z czasów rzymskich o nazwie Nepi. Tam podjęły nas gościną zakonnice ze Zgromadzienia Sióstr Consolaty. Od lat redakcja zaprzyjaźniona jest z jedyną w tym zgromadzeniu polską zakonnicą – bardzo sympatyczną s. Krystyną Jaciów. Dom leżący wśród ogrodów stanowił dla nas przez kilka kolejnych dni bezpieczną przystań i azyl. Wielka gościnność sióstr, z których każda pochodzi z innego kraju, a nawet innego kontynentu, ujmowała nas za serca, wzbudzając nieustającą wdzięczność za gościnność, opiekę i empatię.

Udaje się, dzięki zaradności naszego przewodnika ks. Mariusza Frukacza, dotrzeć już pierwszego dnia rzymskiej peregrynacji do grobu św. Jana Pawła II. Staliśmy w kolejce jakieś 80 minut, co należy uznać za okoliczność szczęśliwą, bowiem jakiś czas później czekało się już kilka godzin. Rzym coraz bardziej przypomina miasto szykujące się do oblężenia, więc uciekając od zatłoczonego otoczenia Watykanu, udajemy się do Bazyliki św. Pawła za Murami – przepięknej świątyni z bogatą historią i z zachwycającą architekturą.

Reklama

Siostry Consolaty nie tylko dały nam dach nad głową, nie tylko karmiły do syta, ale także stały się konsultantkami w kwestii sprawnego dotarcia do centrum Rzymu – co w sytuacji komunikacyjnego wariactwa panującego w dniach kanonizacji w Rzymie, było zadaniem niełatwym.

Udało nam się – wyłącznie dzięki osobie naszego szefa, ks. inf. Ireneusza – którego zasługi dla Kościoła są znane – uzyskać „glejt” z podpisem kard. Dziwisza, który zaliczył nas do elitarnego tego dnia grona reprezentantów archidiecezji krakowskiej. Kościół krakowski, z którym związany był św. Jan Paweł II, miał tego dnia szczególne względy.

Runęły nasze plany dotyczące sobotniego zwiedzania Wiecznego Miasta. Musieliśmy bowiem znaleźć się w okolicach Watykanu w środku nocy. Jeśli chcemy – a chcieliśmy – dostać się na Plac św. Piotra, trzeba zapomnieć o śnie w najbliższą noc i uzbroić się w cierpliwość. Jednak emocje i podekscytowanie nie pozwoliło nam na leniuchowanie. Ruszyliśmy z krótką wyprawą w okolicę Nepi – do urokliwego i malowniczego sanktuarium Matki Bożej na Skale – Castel sant`Elia. Oprowadzali nas po nim opiekuni miejsca – polscy Bracia Michalici. Jedynymi autokarami na niewielkim parkingu były te z napisem „Wadowice” na boku.

Reklama

Utrudnień komunikacyjnych ciąg dalszy – okazuje się, że władze rzymskie zamykają dworzec Sant`Pietro. Żeby dostać się w okolice Watykanu, musimy wyjechać z Nepi ostatnim pociągiem w sobotę i przetrwać noc na ulicach Rzymu. Oznacza to 18 godzin stania, siedzenia na bruku, porannego chłodu i oczekiwania... Czy ktoś się skarży, marudzi? Ależ skąd? Przeciwnie – jesteśmy podekscytowani i rwiemy się do drogi.

Noc w Rzymie, po niedawnej burzy, jest raczej ciepła. Na ulicach i placach kręcą się służby miejskie, policja i coraz większa liczba pątników. Nawet kawiarnie są dziś czynne dłużej i zapraszają na mocne włoskie espresso.

Nasza grupa, wraz z całą oficjalną reprezentacją archidiecezji krakowskiej, zostaje zabrana spod murów Muzeum Watykańskiego ok. 4 nad ranem. Proces przejścia do sektora na Placu zajmuje niemal trzy godziny. Służby watykańskie są bardzo skrupulatne, sprawdzane są detalicznie rzeczy wnoszone na Plac, co bardzo spowalnia tempo. „Niedzielna” ekipa ma miejsce z prawej strony, niedaleko fontanny.

Uroczystość kanonizacyjna wzbudza w nas moc uczuć – od wzruszenia, łez, po radość, zadumę i modlitewne skupienie. Słowa papieża Franciszka ogłaszające Jana Pawła II świętym zagłusza burza oklasków. Jesteśmy szczęśliwi i mimo zmęczenia wdzięczni za możliwość bycia tak blisko tego historycznego wydarzenia.

Reklama

Kolejnym etapem naszej pielgrzymki jest Manoppello. W tej zagubionej wśród bezdroży Abruzji miejskości wizerunek twarzy zmartwychwstałego Chrystusa „nienamalowany ludzką ręką” – ściąga coraz więcej pątników. Obraz uwieczniony na niewielkiej chuście z jedwabiu morskiego robi na nas piorunujące wrażenie. Każdy chce choć przez chwilę pomodlić się w ciszy. Po niewielkim przykościelnym muzeum oprowadza nas polska zakonnica, doskonale zorientowana w dziejach wizerunku i w badaniach, jakim go poddano. Po powrocie obiecujemy sobie pogłębienie tematu – lekturę bestsellera niemieckiego dziennikarza Paula Badde „Boskie Oblicze. Całun z Manoppello”.

O zmierzchu docieramy do San Giovanni Rotondo, miejsca związanego ze św. Ojcem Pio. Miejscowość leży tarasowo na lesistych wzgórzach. Na tle wysokich drzew niczym maszt ogromnego statku jaśnieje na ciemnym niebie krzyż i ogromny gmach szpitala nazywanego „Miejscem ulgi w cierpieniu” – dzieło życia świętego Kapucyna. Udaje nam się zdążyć na wieczorny Różaniec, odmawiany w kaplicy mieszczącej trumnę z ciałem św. Ojca Pio. Pielgrzymów jest bardzo dużo – głównie Polacy i Włosi, choć odnajdujemy w tłumie ciemne twarze, być może z Afryki.

Nowoczesny kościół w San Giovanni zaprojektowali najlepsi włoscy architekci – czytamy w przewodnikach, ale z jakim rozmachem – przekonujemy się dopiero następnego dnia. Poranek wita nas deszczem. Nie tak wyobrażaliśmy sobie włoską wiosnę.

Reklama

Msza św. w nowym kościele pw. św. Ojca Pio gromadzi niezwykłą grupę – spotykamy Polaków zza oceanu, dokładniej z Chicago. Na ich czele polonijny biskup – Andrzej Piotr Wypych. Zauważona zostaje także obecność redaktora naczelnego „Niedzieli” ks. Ireneusza Skubisia. Przy okazji warto wspomnieć, że nieustannie w trakcie naszej pielgrzymki spotykamy się z oznakami życzliwości ze strony czytelników. Gdy zakładamy nasze chusty z napisem „Niedziela”, podchodzą do Polacy z kraju, ale i np. z Norwegi, Niemiec, Włoch czy USA, by przywitać się i pogratulować gazety. Najwięcej takich spotkań odbywa nasz Szef, którego twarz czytelnicy rozpoznają błyskawicznie.

Wyruszamy od Ojca Pio w kierunku Loreto. Niewielu z nas miało okazję odwiedzić domek Maryi, przywieziony z Nazaretu. Miejsce bardzo kameralne, wyciszone – zapewne ze względu na małą tego dnia liczbę pątników. Możliwość dotknięcia starożytnych murów, w których mieszkała Święta Rodzina, działa na nas uskrzydlająco. Niektórzy stają w kolejce do domku trzykrotnie. Wzruszenie budzi Kaplica Polska – z dwoma freskami – bitwy pod Wiedniem i Cudu nad Wisłą. Mieszkańcy Loreto pamiętają polskich żołnierzy, którzy w czasie II wojny światowej, ratując od zniszczenia domek Maryi, gasili płonący dach bazyliki podczas niemieckich nalotów. O szacunku i pamięci świadczy zadbany cmentarz żołnierzy II Korpusu, którzy stracili życie w walkach toczonych wokół Loreto.

Czas biegnie nieubłaganie. Po noclegu w nadmorskiej miejscowości Senigallia wyruszamy w ostatni etap naszego pielgrzymowania. Wracamy do kraju z noclegiem w majestatycznych Alpach Julijskich, gdzie powietrze czyste jak kryształ i chłodne, jedynie 5 stopni C. Mijają nas narciarze, korzystający z ostatnich łach śniegu w wysokich partiach gór. A my już myślami w ojczyźnie...

Teraz pytani jesteśmy nieustannie: „jak było?”. Wrażenie duchowe czasem trudno ubrać w słowa. Każdy pielgrzym przeżył ten czas po swojemu. Otrzymał tyle, ile zdołał unieść – emocji, wrażeń, zmęczenia. Ile w nas zostanie z tych niezwykłych dni – pokaże czas. Jednego możemy być pewni – uczestniczyliśmy w wydarzeniu epokowym.

2014-05-14 15:40

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nowi kandydaci na ołtarze

[ TEMATY ]

kanonizacja

beatyfikacja

papież Franciszek

Papież Franciszek upoważnił Kongregację Spraw Kanonizacyjnych do promulgacji dekretów dotyczących kilkorga kandydatów na ołtarze. Zatwierdzony został między innymi cud za wstawiennictwem Sługi Bożej, Gaetany Tolomeo, nazywanej popularnie Nuccią. Była osobą świecką. Żyła w ubiegłym wielu. Urodziła się 10 kwietnia 1936 roku w Catanzaro we Włoszech. W tym mieście również 24 stycznia 1997 roku zakończyła ziemską drogę.

Nuccia przeżywała z wiarą misterium cierpienia. Od dziecka była dotknięta postępującym paraliżem. W Jezusie znajdowała siły, aby przekazywać wszystkim napotykanym osobom odwagę i nadzieję oraz obdarzać uśmiechem. Przez całe życie unieruchomiona, przemieniała cierpienie w modlitwę. Mówiła m.in Jezusowi: „Niech twoja potęga miłości, Panie, uczyni ze mnie piewczynię Twojej łaski, przemień mój lament w wieczną radość: w hymn dla życia, które zwycięża śmierć oraz orędzie nadziei dla wielu smutnych dusz (...). Dzięki, Panie, za dar życia...Dzięki, Jezu, za to, że przemieniłeś mój płacz w radość...Dzięki za wszystko, Ojcze dobry i miłosierny! Wychwalam Cię, błogosławię Ciebie i dziękuję ci za każdy gest otrzymanej miłości, ale przede wszystkim za każde doznane wyrzeczenie. Pragnę podziękować ci szczególnie za dar unieruchomienia, które stanowi dla mnie prawdziwą szkołę zawierzenia, pokory, cierpliwości i wdzięczności, i stało się dla przyjaciół moim Getsemani, ćwiczeniem w miłości i każdej innej cnocie”.
CZYTAJ DALEJ

Św. Joanna d´Arc

[ TEMATY ]

Joanna d'Arc

pl.wikipedia.org

Drodzy bracia i siostry, Chciałbym wam dzisiaj opowiedzieć o Joannie d´Arc, młodej świętej, żyjącej u schyłku Średniowiecza, która zmarła w wieku 19 lat w 1431 roku. Ta młoda francuska święta, cytowana wielokrotnie przez Katechizm Kościoła Katolickiego, jest szczególnie bliska św. Katarzynie ze Sieny, patronce Włoch i Europy, o której mówiłem w jednej z niedawnych katechez. Są to bowiem dwie młode kobiety pochodzące z ludu, świeckie i dziewice konsekrowane; dwie mistyczki zaangażowane nie w klasztorze, lecz pośród najbardziej dramatycznych wydarzeń Kościoła i świata swoich czasów. Są to być może najbardziej charakterystyczne postacie owych „kobiet mężnych”, które pod koniec średniowiecza niosły nieustraszenie wielkie światło Ewangelii w złożonych wydarzeniach dziejów. Moglibyśmy je porównać do świętych kobiet, które pozostały na Kalwarii, blisko ukrzyżowanego Jezusa i Maryi, Jego Matki, podczas gdy apostołowie uciekli, a sam Piotr trzykrotnie się Go zaparł. Kościół w owym czasie przeżywał głęboki, niemal 40-letni kryzys Wielkiej Schizmy Zachodniej. Kiedy w 1380 roku umierała Katarzyna ze Sieny, mamy papieża i jednego antypapieża. Natomiast kiedy w 1412 urodziła się Joanna, byli jeden papież i dwaj antypapieże. Obok tego rozdarcia w łonie Kościoła toczyły się też ciągłe bratobójcze wojny między chrześcijańskimi narodami Europy, z których najbardziej dramatyczną była niekończąca się Wojna Stulenia między Francją a Anglią. Joanna d´Arc nie umiała czytań ani pisać. Można jednak poznać głębiej jej duszę dzięki dwóm źródłom o niezwykłej wartości historycznej: protokołom z dwóch dotyczących jej Procesów. Pierwszy zbiór „Proces potępiający” (PCon) zawiera opis długich i licznych przesłuchań Joanny z ostatnich miesięcy jej życia ( luty-marzec 1431) i przytacza słowa świętej. Drugi - Proces Unieważnienia Potępienia, czyli "rehabilitacji" (PNul) zawiera zeznania około 120 naocznych świadków wszystkich okresów jej życia (por. Procès de Condamnation de Jeanne d´Arc, 3 vol. i Procès en Nullité de la Condamnation de Jeanne d´Arc, 5 vol., wyd. Klincksieck, Paris l960-1989). Joanna urodziła się w Domremy - małej wiosce na pograniczu Francji i Lotaryngii. Jej rodzice byli zamożnymi chłopami. Wszyscy znali ich jako wspaniałych chrześcijan. Otrzymała od nich dobre wychowanie religijne, z wyraźnym wpływem duchowości Imienia Jezus, nauczanej przez św. Bernardyna ze Sieny i szerzonej w Europie przez franciszkanów. Z Imieniem Jezus zawsze łączone jest Imię Maryi i w ten sposób na podłożu pobożności ludowej duchowość Joanny stała się głęboko chrystocentryczna i maryjna. Od dzieciństwa, w dramatycznym kontekście wojny okazuje ona wielką miłość i współczucie dla najuboższych, chorych i wszystkich cierpiących. Z jej własnych słów dowiadujemy się, że życie religijne Joanny dojrzewa jako doświadczenie mistyczne, począwszy od 13. roku życia (PCon, I, p. 47-48). Dzięki "głosowi" św. Michała Archanioła Joanna czuje się wezwana przez Boga, by wzmóc swe życie chrześcijańskie i aby zaangażować się osobiście w wyzwolenie swojego ludu. Jej natychmiastową odpowiedzią, jej „tak” jest ślub dziewictwa wraz z nowym zaangażowaniem w życie sakramentalne i modlitwę: codzienny udział we Mszy św., częsta spowiedź i Komunia św., długie chwile cichej modlitwy prze Krucyfiksem lub obrazem Matki Bożej. Współczucie i zaangażowanie młodej francuskiej wieśniaczki w obliczu cierpienia jej ludu stały się jeszcze intensywniejsze ze względu na jej mistyczny związek z Bogiem. Jednym z najbardziej oryginalnych aspektów świętości tej młodej dziewczyny jest właśnie owa więź między doświadczeniem mistycznym a misją polityczną. Po latach życia ukrytego i dojrzewania wewnętrznego nastąpiły krótkie, lecz intensywne dwulecie jej życia publicznego: rok działania i rok męki. Na początku roku 1429 Joanna rozpoczęła swoje dzieło wyzwolenia. Liczne świadectwa ukazują nam tę młodą, zaledwie 17-letnią kobietę jako osobę bardzo mocną i zdecydowaną, zdolną do przekonania ludzi niepewnych i zniechęconych. Przezwyciężywszy wszystkie przeszkody spotyka następcę tronu francuskiego, przyszłego króla Karola VII, który w Poitiers poddaje ją badaniom przeprowadzanym przez niektórych teologów Uniwersytetu. Ich ocena jest pozytywna: nie dostrzegają w niej nic złego, lecz jedynie dobrą chrześcijankę. 22 marca 1429 Joanna dyktuje ważny list do króla Anglii i jego ludzi, oblegających Orlean (tamże, s. 221-22). Proponuje w nim prawdziwy, sprawiedliwy pokój między dwoma narodami chrześcijańskimi, w świetle imion Jezusa i Maryi, ale jej propozycja zostaje odrzucona i Joanna musi angażować się w walkę o wyzwolenie miasta, co nastąpiło 8 maja. Innym kulminacyjnym momentem jej działań politycznych jest koronacja Karola VII w Reims 17 lipca 1429 r. Przez cały rok Joanna żyje między żołnierzami, pełniąc wśród nich prawdziwą misję ewangelizacyjną. Istnieje wiele ich świadectw o jej dobroci, męstwie i niezwykłej czystości. Wszyscy, łącznie z nią samą, mówią o niej „la pulzella” - czyli dziewica. Męka Joanny zaczęła się 23 maja 1430, gdy jako jeniec wpada w ręce swych wrogów. 23 grudnia zostaje przewieziona pod strażą do miasta Rouen. To tam odbywa się długi i dramatyczny Proces Potępienia, rozpoczęty w lutym 1431 r. a zakończony 30 maja skazaniem na stos. Był to proces wielki i uroczysty, któremu przewodniczyli dwaj sędziowie kościelni: biskup Pierre Cauchon i inkwizytor Jean le Maistre. W rzeczywistości kierowała nim całkowicie duża grupa teologów słynnego Uniwersytetu w Paryżu, którzy uczestniczyli w nim jako asesorzy. Podziel się cytatem
CZYTAJ DALEJ

Dziękowali za 10 lat kapłaństwa

2025-05-31 09:14

Magdalena Lewandowska

Pamiątkowe zdjęcie z rodzicami i bp. Jackiem Kicińskim.

Pamiątkowe zdjęcie z rodzicami i bp. Jackiem Kicińskim.

– Być znakiem Bożej Miłości – to jest zadanie kapłana – mówił do jubilatów o. bp Jacek Kiciński.

Czterech kapłanów archidiecezji wrocławskiej – ks. Łukasz Romańczuk, redaktor odpowiedzialny Niedzieli Wrocławskiej, ks. Piotr Rozpędowski, ks. Tomasz Latawiec i ks. Wojciech Buźniak – świętowali w katedrze wrocławskiej jubileusz 10-lecia kapłaństwa. Uroczystej Eucharystii przewodniczył o. bp Jacek Kiciński, który bezpośrednio przed święceniami przygotowywał jubilatów do kapłaństwa przez rekolekcje. W asystę i oprawę Mszy św. włączyła się także młodzież z Diecezjalnego Duszpasterstwa Młodzieży, której duszpasterzem jest ks. Piotr Rozpędowski.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję