W czasach PRL-u facet niesie telewizor.
Zepsuty? Do naprawy? pyta znajomy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Nie, niosę go do kościoła… Czas, żeby się wyspowiadał!
Pan Niejasny zaśmiał się. Widząc jednak poważną minę Niedzieli, przerwał opowiadanie dowcipów.
Co Pan taki naburmuszony, Panie Sąsiedzie? Nie śmieszy to Pana? wesoło zagadnął Niejasny.
Jakoś mnie te dowcipy o czasach komuszych nie śmieszą. Mam wrażenie, że dzisiaj wracamy do PRL-u.
No to posłuchaj, Pan, tego: Jaka jest różnica między III RP a PRL? No… Za PRL-u rząd był w Londynie, a naród w Polsce...
Zgadza się, teraz rząd mamy w Polsce, a dwa miliony młodych ludzi na emigracji zarobkowej na Zachodzie uzupełnił sarkastycznie Niedziela. Mój wnuczek dzwonił ostatnio i był załamany.
Czym? Pewnie zobaczył burdy w stolicy z okazji 11 Listopada i się przestraszył? z dziwną ciekawością zapytał Niejasny.
Nie. Po prostu dziwi się, jakimi codziennymi problemami żyją studenci. Jacyś tacy schizofreniczni, niepunktualni, nietraktujący poważnie studiów, robiący sobie żarty ze wszystkiego… odpowiedział Niedziela.
Oj, wrażliwy synek z Pana wnuczka. Młodość ma swoje prawa i nie można traktować wszystkiego serio! przytomnie skonstatował Niejasny.
Reklama
U mnie w domu można się było bawić tylko wtedy, kiedy się posprzątało i odrobiło lekcje. Najpierw były obowiązki, a potem dopiero „nieznośna lekkość bytu” z lekką ironią odpowiedział Pan Niedziela.
Niejasny szukał w zakamarkach mózgu owej lekkości bytu, ale nie znalazł, więc tylko udał, że zrozumiał, i dalej brnął w kawały. Posłuchaj, Pan, tego: Zomowiec łapie młodego człowieka i mocno trzymając, pyta: student?! Nie, chuligan... A, to bardzo pana przepraszam...
Pan Niedziela popatrzył wymownie na Niejasnego, zaczerpnął powietrza i zaczął mówić z cichą pretensją: Wie Pan, że jak się nie ma nic do powiedzenia, to się opowiada dowcipy...
Pan Niejasny patrzył na Niedzielę z głupią miną, nie wiedząc, co powiedzieć. Był mocno zaskoczony reakcją dobrotliwego sąsiada.
Reklama
Mam wrażenie, że w Polsce żartują teraz wszyscy proszę mi wybaczyć. Cała dyskusja o naszej ojczyźnie, o sprawach Polaków, o naszej historii, o naszej kulturze i sztuce staje się jednym wielkim żartem! kontynuował Niedziela, niezrażony kwaśną miną Niejasnego. Jakimś chichotem! Cała sytuacja polityczna jest ironią losu. Mamy towarzyszy z rządu… Och, jak oni się troszczą o nas i o nasze codzienne życie! Mamy pierwszego przywódcę, który jest nieomylny. Mamy też i warchołów, którzy nieprawomyślnie wychodzą na ulicę. Mamy ambasadorów obcych państw, którzy się wtrącają w naszą politykę. Analogii mniej lub bardziej prawdziwych można by było przytoczyć więcej. Nie jesteśmy aniołami, a Kościół nie jest Królestwem Niebieskim na ziemi, ale fundamenty przyszłego życia w Polsce oparte na nowych ideologiach znowu każą nam przeżywać jakiś kolejny PRL! Mam tego dość!
Pan Niejasny milczał, a po chwili rzucił mimochodem: Panie Niedziela, czy Pan wie, dlaczego jest tak źle, chociaż tak dobrze?
Niedziela zaskoczony spojrzał na Niejasnego.
Dlatego, że tacy jak Pan wciąż narzekają! powiedziawszy to, odwrócił się od sąsiada z lekkością szczęśliwego obywatela.