W czwartek 24 czerwca 1976 r. prezes Rady Ministrów Piotr Jaroszewicz przedstawił w Sejmie „rządowe propozycje niektórych zmian w strukturze cen detalicznych oraz zasad rekompensaty społeczeństwu skutków tych zmian”, czyli projekt drastycznych podwyżek podstawowych artykułów żywnościowych. Zapowiedziane „konsultacje z przedstawicielami załóg zakładów pracy”, instytucji i gmin były z założenia czystą fikcją. Nazajutrz na terenie całego kraju doszło do wybuchu społecznego gniewu. Najbardziej dramatyczny obrót przybrały wydarzenia w Radomiu, Ursusie i Płocku, gdzie robotnicy wyszli na ulice, a starcia i walki z „siłami porządkowymi” trwały do późnych godzin nocnych. O antykomunistycznym wymiarze wystąpień świadczyło odwoływanie się do narodowej symboliki i podpalenie gmachu radomskiego Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Skala protestów zmusiła rządzących do odstąpienia od „operacji cenowej”, ale wieczorne radiowo-telewizyjne przemówienie premiera nie zamknęło sprawy. Na ludzi, którzy otwarcie demonstrowali swój sprzeciw, spadły okrutne represje.
„Wichrzyciele” i „warchoły”
Reklama
Z relacji radomian: Waldemar Michalski: „Kazali iść wolno (przez szpaler milicjantów przyp. J. B.), żeby każdy mógł uderzyć. Bili pięściami, pałkami, butami”. Ferdynand Ufniarz: „Straciłem przytomność. (…) Miałem złamany nos. (…) Potem znów straciłem przytomność. Obudziłem się bez zębów”. Z powodu przepełnienia miejscowego aresztu śledczego ok. 1100 osób przewieziono do więzienia w Białymstoku. W śledztwach chodziło wyłącznie o wymuszenie przyznania się do winy. Zdarzało się, że podejrzani chcąc uniknąć dalszych cierpień wybierali drogę fałszywych samooskarżeń. W pokazowych procesach przed Sądem Wojewódzkim w Radomiu zapadały wyroki do 10 lat więzienia. Obowiązywała zasada odpowiedzialności zbiorowej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
W całym kraju zwolniono dyscyplinarnie z pracy tysiące osób. Przyczyny? Robotnik Poznańskiej Fabryki Łożysk Tocznych „stanął przy maszynie i nie pracował, lecz dyskutował z innymi pracownikami na tematy wynagrodzeń”, a robotnica Pomorskiej Odlewni i Emalierni w Grudziądzu „jako mąż zaufania nie podejmując pracy na wydziale, dała tym samym zły przykład pozostałym pracownikom, tym bardziej iż (…) cieszyła się (...) dużym autorytetem”. W interesie władzy leżało sprowadzenie buntu do ekscesów o podłożu rabunkowym i chuligańskim. Partyjni propagandyści potępiali „akty wandalizmu i warcholstwa”. Publicysta Wojciech Giełżyński, ukrywając się pod pseudonimem Alfred Łoś, pisał na łamach „Polityki” o „kipiącej szumowinie”, „młodocianej żulii”, „agresywnych watahach wyrostków” i „bandach histeryków napadających na szpitale”. Wyrazem aprobaty dla „towarzysza Edwarda” (Gierka przyp. J. B.) i polityki PZPR miały być masowe wiece. Spędzani pod przymusem ludzie jakoby piętnowali tych, którzy „zakłócili demokratyczny dialog partii z narodem”(!).
„Wychodziliśmy z prostego założenia”
Reklama
Akcję pomocy obmyślił i zorganizował Antoni Macierewicz. W 1968 r. spędził kilka miesięcy w więzieniu za udział w marcowych strajkach studenckich. Należał do instruktorów 1. Warszawskiej Drużyny Harcerzy im. R. Traugutta przy VI LO im. T. Reytana, czyli kultywującej tradycje przedwojennego polskiego skautingu „Czarnej Jedynki” i inicjatorów Gromady „Włóczęgów” klubu dyskusyjnego dla absolwentów szkół średnich, założonego z myślą o przygotowaniu młodzieży do pracy na rzecz odzyskania niepodległości. „Wychodziliśmy z prostego założenia opisywał stosunek swojego środowiska do wydarzeń Czerwca’76 (że) robotnicy (…) wystąpili i to skutecznie w obronie poziomu życia wszystkich Polaków. (…) Teraz gdy byli za to prześladowani my mieliśmy obowiązek wystąpić w ich obronie (…) nie tylko i nie przede wszystkim przez protesty, petycje i prośby, ale poprzez ogólnonarodowe działanie podejmowane niezależnie od okupacyjnych władz”.
W dniach 16-17 i 20 lipca toczył się w Warszawie proces pięciu zatrudnionych w Fabryce Ciągników Ursus, którzy 25 czerwca 1976 r. doprowadzając do wykolejenia lokomotywy spowodowali wstrzymanie ruchu pociągów na międzynarodowej trasie Moskwa Berlin. Poza przedstawicielami grupy harcerskiej pojawili się na korytarzu sądu Jacek Kuroń i Adam Michnik z przyjaciółmi (dawni tzw. komandosi), młodzi członkowie Klubu Inteligencji Katolickiej i pojedynczy uczestnicy innych środowisk opozycyjnych. Najpewniej po zakończeniu drugiego dnia procesowego odbyło się u dziennikarki Marty Miklaszewskiej i mec. Jana Olszewskiego (premiera w latach 1991-92) spotkanie, na którym Macierewicz przedstawił projekt akcji podjętej przez „Czarną Jedynkę”.
Udało się zdobyć adresy represjonowanych z zakładów ursuskich, a wkrótce ofiar mieszkańców Radomia i kolejnych miast.
„Zapominali, że są wyklęci”
Reklama
Członek Gromady „Włóczęgów” Marcin Gugulski (rzecznik prasowy rządu Jana Olszewskiego), wspominał: „Mówiłem np.: «No tam ludzie w pracy mieli kłopoty, a pan jak, pan robi na Ursusie, czy nie?». Padała odpowiedź i to już dalej szło. A od pewnego momentu, jak człowiek mówił, że jest student z Warszawy, to zdarzało się słyszeć takie: «Aha! To od tych, co chodzą»”. Po przełamaniu pierwszych lodów emisariusze oferowali poradę prawną adwokatów wolontariuszy, doświadczonych obrońców politycznych: Jana Olszewskiego, Andrzeja Grabińskiego, Witolda Lisa-Olszewskiego, Władysława Siły-Nowickiego i Stanisława Szczuki oraz pieniądze na pokrycie kosztów procesu względnie postępowania przed kolegium ds. wykroczeń i grzywny albo po prostu na życie... Skatowanym przez milicję doprowadzenie do zaufanych lekarzy. Niekiedy pomoc polegała na opiece nad dziećmi, przerzuceniu węgla... „Podczas naszych wizyt ci ludzie zapominali, że są wyklęci, osamotnieni” opowiadał Wojciech Onyszkiewicz. Nie mniej istotne było zbieranie relacji o przebiegu wydarzeń i gromadzenie danych o łamaniu prawa przez organa władzy.
Ważną rolę odgrywał podharcmistrz Piotr Naimski, w przeszłości komendant „Czarnej Jedynki” i Gromady „Włóczęgów” (obecnie poseł PiS-u). Jego mieszkanie w Al. Jerozolimskich stało się punktem kontaktowym, gdzie odbierano instrukcje i pieniądze, meldowano się po powrocie w celu złożenia raportu... W ciągu kilku tygodni dołączyła młodzież z Klubu Inteligencji Katolickiej. Wykonywała zadania pod kierownictwem Henryka Wujca (dziś doradcy prezydenta).
„Przełamać tę niemożność”
Reklama
Akcja obejmowała kolejne miasta i nowe formy działalności, w tym wyjazdy w charakterze obserwatorów na procesy sądowe do Radomia. Jednocześnie członkami grupy pomocowej zainteresowała się Służba Bezpieczeństwa. Pod koniec sierpnia Macierewicz rozpoczął intensywne zabiegi wokół powołania Komitetu Obrony Robotników ofiar represji w związku z wydarzeniami 25 czerwca 1976 r. Koncepcja przewidywała utworzenie jawnej reprezentacji składającej się z osób o znanych nazwiskach i społecznym uznaniu, wobec których władza nie zdecydowałaby się zastosować ostrych środków nacisku. Autorytety ze świata nauki i kultury, zapoznane z projektem przez Jana Józefa Lipskiego, Piotra Naimskiego i Mirosława Chojeckiego (organizatora „grupy radomskiej”) na zebraniu u wybitnego ekonomisty prof. Edwarda Lipińskiego 12 września, nie odniosły się do tego z entuzjazmem. Skoro tak, Macierewicz, Naimski i Onyszkiewicz postanowili założyć KOR sami... „Uważaliśmy, że trzeba to przełamać, przełamać tę niemożność, stworzyć Instytucję-Komitet, a jeżeli potem nas zamkną, to zapewne zmobilizuje to następnych, którzy zajmą nasze w nim miejsce” wspominał Naimski. Widząc zdecydowanie harcerzy, starania poparł Lipski. Także Jacek Kuroń zgłosił w końcu swój akces.
Prawda i mity
Macierewicz przygotował „Apel do społeczeństwa i władz PRL”. W końcowej redakcji dokumentu wzięli udział Naimski, Onyszkiewicz, Lipski i Olszewski. „Społeczeństwo (…) nie ma innych metod obrony przed bezprawiem, jak solidarność i wzajemna pomoc. (…) Niżej podpisani zawiązują Komitet Obrony Robotników celem zainicjowania wszechstronnych form obrony i pomocy. (…) Komitet domaga się amnestii dla skazanych i aresztowanych i przywrócenia wszystkim represjonowanym pracy, solidaryzując się w tych żądaniach z uchwałą Konferencji Episkopatu z dnia 9 września”. Grono sygnatariuszy deklaracji składało się z czternastu osób, przedstawicieli różnych grup i zawodów oraz nurtów ideowo-politycznych: Jerzego Andrzejewskiego (ur. 1909), Stanisława Barańczaka (ur. 1946), Ludwika Cohna (ur. 1902), Jacka Kuronia (ur. 1934), Edwarda Lipińskiego (ur. 1888), Jana Józefa Lipskiego (ur. 1926), Antoniego Macierewicza (ur. 1948), Piotra Naimskiego (ur. 1951), Antoniego Pajdaka (ur. 1894), Józefa Rybickiego (ur. 1901), Anieli Steinsbergowej (ur. 1896), Adama Szczypiorskiego (ur. 1895), ks. Jana Ziei (ur. 1897), Wojciecha Ziembińskiego (ur. 1925). Datowany na 23 września „Apel do społeczeństwa...” został wysłany wraz z listem przewodnim Jerzego Andrzejewskiego do marszałka Sejmu Stanisława Gucwy.
Reklama
Przez lata narosło wiele mitów i „nieporozumień”. Wśród pomysłodawców i inicjatorów KOR-u często wymienia się osoby, które z jego założeniem nie miały nic wspólnego. Adam Michnik w sierpniu 1976 r. udał się na Zachód, skąd wrócił do Polski po dziewięciu miesiącach. Jacek Kuroń nie mógł uczestniczyć w pracach przygotowawczych i w pierwszym etapie działalności, ponieważ od 19 lipca przebywał na ćwiczeniach wojskowych w jednostce w Białymstoku. We wrześniu przyjechał do Warszawy na kilkudniową przepustkę.
„To był plan polityczny”
Do Komitetu Obrony Robotników przystępowały kolejne osoby: Halina Mikołajska, Mirosław Chojecki, Emil Morgiewicz, Wacław Zawadzki, Bogdan Borusewicz, Józef Śreniowski, Stefan Kaczorowski, Anka Kowalska, Wojciech Onyszkiewicz, Adam Michnik, ks. Zygmunt Kamiński, Jan Kielanowski. Po przekształceniu KOR-u w Komitet Samoobrony Społecznej „KOR” (29 września1977 r.) skład członkowski uzupełnili: Konrad Bieliński, Seweryn Blumsztajn, Andrzej Celiński, Leszek Kołakowski, Jan Lityński, Zbigniew Romaszewski, Maria Wosiek, Henryk Wujec, Jerzy Ficowski, Wiesław Kęcik, Jerzy Nowacki i Ewa Milewicz. Przewagę nad środowiskiem „Czarnej Jedynki” uzyskali dawni tzw. komandosi („lewica laicka”), którzy dysponowali większymi możliwościami politycznymi.
Antoni Macierewicz tłumaczył, że do pochylenia się nad losem krzywdzonych robotników skłaniały dwa powody. „Dominującą rolę (…) odegrał odruch moralny”, a poza tym „chodziło o działania w ramach całościowego myślenia o niepodległości Polski”. Wojciech Fałkowski uzupełniał: „To był plan polityczny opierający się na założeniach służby społecznej, znanych nam doskonale z lat harcerskich”.
Poprzez podjęcie akcji pomocy i powołanie KOR-u realizował się klasyczny ideał harcerskiej służby „całym życiem” Bogu, Ojczyźnie i bliźniemu...
Wypowiedzi pochodzą z książki Justyny Błażejowskiej pt. „Harcerską drogą do niepodległości. Nieznana historia KOR”, która ukaże się nakładem wydawnictwa „Arcana”.