Znamy takich ludzi: niezwykle obdarowanych, utalentowanych, wrażliwych i pięknych. Posiadają to wszystko, co jest potrzebne, aby tu, na ziemi, być ludźmi szczęśliwymi: zdrowie, dobrą pracę, piękny dom, udaną rodzinę, majątek, który pozwala im wyruszać w dalekie podróże i spełniać marzenia, sławę. Żyją w ciągłym słońcu, omijają ich deszcze i wiatry losu. Ich życie upływa w spokoju i w dostatku. I nagle wszystko się zmienia. Jak grom spada na nich cierpienie i śmiertelna choroba. Rozpoczynają walkę. Przez wiele tygodni zmagań z chorobą stają się innymi ludźmi. Oddają to, czym nigdy nie chcieli się podzielić. Rezygnują z tego, co zawsze było im niezbędne. Proszą o spotkanie z tymi, na których nigdy nie chcieli nawet spojrzeć. Znajdują czas dla tych, których nawet nie dostrzegali. Modlą się. Jedni mówią: Jak trwoga, to do Boga. Inni drwią z nagłej, wymuszonej sytuacją przemiany. Jeszcze inni bez umiaru korzystają z ich nagłej hojności.
Wobec Pana Boga zawsze będziemy dłużnikami. Nasze rachunki z Panem Bogiem nigdy się nie zgadzają, nigdy nie są czyste, wyrównane. Niewłaściwie administrujemy darami, które otrzymaliśmy od Stwórcy, uważamy je za własność, wykorzystujemy dla własnych, niejasnych i nieuczciwych celów, nie liczymy się z innymi. „ZYSKUJCIE SOBIE PRZYJACIÓŁ NIEGODZIWĄ MAMONĄ, ABY GDY WSZYSTKO SIĘ SKOŃCZY, PRZYJĘTO WAS DO WIECZNYCH PRZYBYTKÓW” (Łk 16, 9). Paradoks zawarty w Ewangelii nie pozostawia wątpliwości: Bóg zawsze będzie zadowolony, gdy - jak nieuczciwy zarządca - będziemy Jego majątek przelewać na innych, gdy znajdziemy czas - nawet w ostatniej chwili przed śmiercią - by rozdawać przebaczenie, miłosierdzie, współczucie i miłość.
Pomóż w rozwoju naszego portalu