300 lat tradycji
W sercu Wrocławia, niedaleko Rynku, mieści się klasztor Sióstr Urszulanek Unii Rzymskiej, a przy nim - na pierwszy rzut oka jakby żywcem przeniesiona z XIX-wiecznych powieści - szkoła dla dziewcząt, której tradycje sięgają 1687 r. Wtedy właśnie urszulanki otworzyły we Wrocławiu swoją pierwszą pensję dla panien. Od 1811 r. siostry niemal nieprzerwanie pracują w barokowym budynku przy pl. Nankiera. Niewielka fasada niczym nie sugeruje, że kompleks rozciąga się od Ossolineum aż do Wydziału Filologicznego Uniwersytetu. Zabytkowy klasztor jest tak rozległy, że mieści się tu również kościół św. Jadwigi i Mauzoleum Piastów Śląskich. Z długich, sklepionych korytarzy prowadzą wyjścia na cztery wewnętrzne dziedzińce, w których można usiąść na ławce i odpocząć od zgiełku miasta. Zaraz jednak rozlegnie się dzwonek i zaciszny ogródek wypełni się gwarem rozmów i śmiechu: to uczennice w marynarskich kołnierzach wybiegają na przerwę.
Zakonna czy świecka?
Reklama
Od czasów przyklasztornej „pensji dla panien” wiele się jednak zmieniło. Obecnie, jak czytamy na stronie urszulanki.edu.pl, pracuje tu 31 nauczycieli, z których zaledwie 6 to siostry urszulanki. Trudno więc mówić o szkole „zakonnej”, choć duchowy i wychowawczy styl założycielki urszulanek, św. Anieli Merici, okazuje się niebywale inspirujący dla świeckich profesorów. Co ciekawe, ta włoska święta z XVI w. nie była siostrą zakonną! Drogę do świętości dla siebie i swoich duchowych córek widziała w świecie, w codziennej pracy z młodymi, w kształceniu ich i pomaganiu im w odkryciu prawdy o własnym człowieczeństwie. Poglądy św. Anieli o setki lat wyprzedziły ustalenia późniejszych psychologów i pedagogów. Pisała na przykład: „Więcej osiągniecie serdecznością i ujmującym podejściem niż surowością i ostrym upominaniem, które trzeba stosować tylko w razie konieczności, a nawet i wówczas zależnie od miejsca, czasu i osoby” (Rady 2, 3-6)
Pomóż w rozwoju naszego portalu
„Ej, a to prawda, że siostry was biją linijką?”
Czym jest w takim razie ów osławiony zakonny „rygor”, o który czasem pytają kandydatki do szkoły? S. Beata Blandyna Boch OSU wyjaśnia, że chodzi po prostu o podstawowe zasady dobrego wychowania. Ich przyswojenie nie jest oczywiście łatwe i wymaga pracy nad sobą. Z pomocą przychodzą tu rodzice, nauczyciele, wychowawczynie w internacie, a często też ta bardziej uważna koleżanka, która w odpowiednim momencie szturchnie w bok i przywoła do porządku niesforną uczennicę. Jak pisze pedagog, ks. Marek Dziewiecki, jednym z najbardziej katastrofalnych w skutkach mitów o wychowaniu jest twierdzenie, jakoby rozwój człowieka następował spontanicznie i że wychowawcy nie powinni w ten proces ingerować. Wiadomo jednak, że spontanicznie może nastąpić tylko upadek człowieka. W rzeczywistości młoda osoba, która ma osiągać wspaniałe cele, potrzebuje szlachetnego kierownictwa. Najpomyślniej będzie się rozwijała pod wpływem dojrzałych i świadomych dorosłych, którzy dostrzegą jej potencjał i pomogą odkryć w głębi serca nawet najbardziej szalone i wzniosłe pragnienia.
Dyskryminacja wczoraj i dziś
Reklama
Wrocławskie Urszulanki przez lata były szkołą, która tę misję realizowała pod szyldem liceum prywatnego. Jako jedynemu liceum urszulańskiemu w Polsce udało mu się zachować ciągłość pracy w latach 1946-89. Siostry do dziś wspominają coroczne oczekiwanie na decyzję władz co do możliwości rozpoczęcia pracy w kolejnym roku, o co trzeba się było za każdym razem specjalnie ubiegać. Dziś takich trudności już nie ma, choć wciąż zdarzają się sytuacje kuriozalne, jak np. pominięcie Urszulanek w systemie rekrutacji elektronicznej, mimo że Gimnazjum od początku jest szkołą publiczną i wolną od opłat za naukę, a Liceum stanie się takim od września 2013 r. To ważna informacja dla kandydatek, które muszą dostarczyć dokumenty do sekretariatu szkoły.
Tylko dla „panien z dobrych domów”?
Czy zmiana statusu szkoły z prywatnej na publiczną pociągnie za sobą zmianę wizerunku Urszulanek, które są przecież przez wrocławian postrzegane jako miejsce „elitarne”? Z pewnością zniknie bariera finansowa, która często ma wpływ na wybór szkoły, a szacowne mury przy pl. Nankiera staną się dostępne szerszym grupom kandydatek. Jest jednak oczywiste, że to nie status materialny decyduje o przynależności do elity. W naszym skomplikowanym świecie za elitę mogą się uważać przede wszystkim ci, którzy nie obawiają się samodzielnie myśleć, nie ulegają konformizmowi i codziennie na nowo chcą odkrywać, co to naprawdę znaczy być człowiekiem. Jak długo te kryteria pozostaną u Urszulanek priorytetem, szkoła nie przestanie być elitarna.
* * *
Autorka jest absolwentką LO Sióstr Urszulanek, nauczycielką j. łacińskiego w Zespole Szkół Urszulańskich oraz adiunktem na Wydziale Filologicznym UWr