Z niedowierzaniem patrzyliśmy, jak fotografuje pani Danusia. Przecież ona widzi świat nie tak jak my, jest inwalidką wzroku - mówi Barbara Brodaczewska, kierująca od 20 lat Klubem Twórców Niepełnosprawnych „ARKA” Towarzystwa Walki z Kalectwem w Szczecinie. - Obiektyw jej aparatu zawsze jest celnie skierowany na przedmiot fotografowania. Dzięki tak cierpliwemu i dokładnemu podejściu zdjęcia p. Gronowicz są wyraźne, na których jest odpowiednie światło i cienie.
Pewien pasjonat fotografii artystycznej dodaje, przyglądając się licznym kolorowym zdjęciom Danuty Gronowicz, wystawionym na wernisażu „Świat w obiektywie Danuty” w szczecińskiej siedzibie Towarzystwa Walki z Kalectwem: - Nasza mistrzyni fotografii z powodu swego inwalidztwa widzi wszystko punktowo. Fotografując, mam przed oczyma całą panoramę, ona tylko wąski fragment. Stąd jej podejście do fotografowania jest zupełnie inne. Zdjęcia p. Danuty są jakby wewnątrz człowieka. Przynosząc swoje zdjęcia, ujmujące szczeciński pejzaż i architekturę na zajęcia w Kole Fotograficznym, wzbogacała je jeszcze dodatkowo własnym podkładem muzycznym. W ten sposób własne fotografie ożywiła poprzez dźwięk. Za tak ukazany swój wielki dar fotografowania bardzo jej dziękujemy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Danuta Gronowicz jest rodowitą szczecinianką od 60 lat i doskonale sobie radzi z nabytym niedosłuchem oraz uszkodzonym wzrokiem (zwyrodnienie siatkówki z lunetowym polem widzenia). Dzięki wsparciu rodziców, którzy byli jej najlepszymi rehabilitantami, uczęszczała do szkół z pełnosprawnymi uczniami. Rodzice, chcąc pomóc córce, zwrócili się do Poradni Diagnozy i Rehabilitacji Dzieci i Młodzieży oraz Osób Dorosłych z Uszkodzonym Słuchem, prowadzonej od 50 lat przez doktora Andrzeja Stecewicza, który po zdiagnozowaniu laryngologicznym zalecił stosowną rewalidację w domu i w poradni. Dzięki takiej pomocy Danusia radziła sobie w szkole coraz lepiej i po ukończeniu Pomaturalnego Studium Ekonomicznego podjęła pracę jako pracownik umysłowy. Przepracowała 21 lat. Po przejściu na rentę inwalidzką szukała dla siebie zajęcia. Udzielała się na rzecz osób niepełnosprawnych i kształciła się na kursach masażu i komputerowym. Ale pracodawcy nie chcieli do pracy osoby z dysfunkcją wzroku.
- Mając tyle wolnego czasu, pragnęłam go czymś twórczym zapełnić - opowiada p. Danusia. - Przypadkowo wzięłam do ręki swój analogowy aparat fotograficzny i zaczęłam robić zdjęcia dla siebie i swej rodziny. Nie jest to łatwe, gdy ma się ograniczone pole widzenia. Fotografowałam coraz więcej drzew, kwiatów, uroki naszej szczecińskiej przyrody, zachody słońca nad morzem oraz rozmaite obiekty architektoniczne, choćby Pomnik Czynu Polaków czy Wały Chrobrego. Te moje ujęcia wymagają wielkiego skupienia, szukania wyróżniającej charakterystyki fotografowanego obiektu i niepowielania podobnych, istniejących już zdjęć. Postaci ludzkie fotografuję na tle przyrody. Zanim wykonam zdjęcie, muszę sobie „ustawić odpowiednio oko”, by obraz fotograficzny odpowiadał moim artystycznym pragnieniom.
Fotografie p. Danuty zaczęły budzić uznanie wśród bliskich i wszystkich, którym było dane je oglądać. To jeszcze bardziej zachęcało ją do coraz większego poświęcania się niełatwej sztuce fotografowania. Po wielu latach fotografowania zgłosiła swoje zdjęcia na konkurs zorganizowany przez Polski Związek Głuchych, który wyróżnił ją pierwszą nagrodą.
W 2011 r. wzięła udział w wernisażu wystawy „Nie widzę, nie słyszę... tworzę” - twórczość artystyczna członków z Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomym w Szczecinie.
Reklama
- Gdy powstało Koło Fotograficzne w TWK, zaczęłam przychodzić na cotygodniowe zajęcia, gdzie pod kierunkiem profesjonalistów fotografii poznawałam arkana tej wiedzy - opowiada. - W gościnnych i przestrzennych salach TWK są wspaniałe warunki do rozwijania sztuki fotografowania, zwłaszcza że już piąty rok fotografuję aparatem cyfrowym. Ta nasza grupa fotografujących liczy kilkanaście osób i zawsze jeden drugiemu coś podpowie, na coś zwróci uwagę, do czegoś zachęci, co nie jest możliwe w indywidualnym uprawianiu fotografii artystycznej.
Moja rozmówczyni, biorąc udział w wycieczkach po Europie, nie rozstawała się ze swoim aparatem fotograficznym, utrwalając w nim, niezwykłe widoki architektoniczne i przyrodnicze. Tego, co na swoich licznych fotograficznych obrazach „zanotowała”, nie da się opowiedzieć żadnymi słowami, po prostu trzeba w zadumie przyjrzeć się tym fotografiom.
- Praktyka czyni mistrza - podpowiada autorka fotograficznego wernisażu, zachowując skromność w społecznej ocenie swoich osiągnięć jako fotografa samouka.
Pani Gronowicz dziękuje wszystkim życzliwym osobom za wsparcie i pomoc. - Pan Bóg potrafi wynagradzać ufających Mu - dodaje - gdy ktoś traci jeden zmysł, to tę stratę wyrównuje dodatkowo, rozwijając mu inny zmysł. Mnie obdarzył tym szczególnym darem punktowego postrzegania otaczającej nas rzeczywistości, której nie mają prawidłowo widzący i słyszący.
Patrząc na jej życzliwą twarz, buduję się dobrocią i spokojem emanującym z jej oblicza. W tym innym świecie potrafiła znaleźć swoje posłannictwo artystycznie.