Zakon utworzony przez Dominika Guzmana, zatwierdzony przez papieża Honoriusza III w 1216 r., stawiał sobie za główny cel głoszenie Ewangelii mieszkańcom rozwijających się w XIII wieku miast oraz ludom pogańskim. Cechami wyróżniającymi braci św. Dominika były ubóstwo i wysoka formacja intelektualna. „Dominikanie byli zawsze dobrzy szkolnicy, dobrzy spowiednicy i dobrzy kaznodzieje, który ostatni przymiot jest piętnem ich zakonu piszącego się: «Ordo Praedicatorum» (Zakon Kaznodziejski)” - przypominał ugruntowaną w ciągu stuleci opinię ks. Jędrzej Kitowicz („Opis obyczajów za panowania Augusta III”). Szczególnym charyzmatem zakonu było połączenie misji ewangelizacyjnej z modlitwą różańcową i szczególnym nabożeństwem dla Matki Bożej. „W każdym kościele dominikańskim - pisał wspomniany XVIII-wieczny dziejopis - różaniec ma siedlisko swoje równo z fundacją klasztoru (...)”.
Reklama
W Polsce pierwszy konwent dominikański założył w 1222 r. św. Jacek Odrowąż przy kościele Świętej Trójcy w Krakowie, ok. 1238 r. erygował klasztor w Chełmnie. Na ziemi chełmińskiej dominikanie pojawili się wraz zakonem krzyżackim, który wkraczając tu w 1230 r., powierzył misję ewangelizacyjną młodemu, dobrze przygotowanemu i żarliwemu zakonowi. Do tej pory pracę misyjną prowadzili na tym terenie cystersi z bp. Chrystianem. Gdy mocą bulli Innocentego IV w 1243 r. powstała diecezja chełmińska, pierwszym jej biskupem został dominikanin Heidenryk.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Biskup Heidenryk i „paulini”
W Poniedziałek Wielkanocny 2 kwietnia 1263 r. wielki mistrz Anno von Sangershausen wydał akt powołujący do życia konwent toruński. Uzupełnieniem był dokument Heidenryka z 27 czerwca 1263 r. Na 2 dni przed śmiercią żyjący w opinii świętości biskup uregulował organizację duchową konwentu. Kapituła prowincjalna wyznaczyła do objęcia placówki mnichów z polskich klasztorów, zaś bp Heidenryk przyciągnął braci ze swojej macierzystej wspólnoty z Lipska. Szczególne związki z konwentem lipskim potwierdzało nadanie toruńskiej świątyni wezwania św. Mikołaja, noszonej także przez tamtejszą farę. Także tutejsze przezwisko dominikanów „paulini” wywodzi się stąd, że patronem lipskiego klasztoru był św. Paweł. To określenie przetrwało w nazwach Bramy Paulińskiej zburzonej w latach 70. XIX wieku i ulicy Most Pauliński, której miano pochodzi od mostu nad korytem Strugi Toruńskiej płynącej pod murami klasztoru.
Duszpasterze i kaznodzieje
Reklama
„Wziętość tego zakonu największa jest między ludem pospolitym” - czytamy u ks. Kitowicza. Toruńscy dominikanie byli popularni także wśród szlachty, która w ich kościele chętnie umieszczała nagrobki i epitafia. Działalność braci polegała nie tylko na tradycyjnym głoszeniu kazań. Rzesze wiernych uczestniczyły w procesjach różańcowych, Bożego Ciała oraz w nabożeństwach pasyjnych tym atrakcyjniejszych, że bracia posiadali relikwię Krzyża Świętego i uważany za cudowny Czarny Krucyfiks. Ponadto współpracowali z bractwami religijnymi. Ks. Jakub Fankidejski wspomina m.in. istniejące przed reformacją stowarzyszenie św. Katarzyny, „do którego zapisywała się prawie cała ówczesna szlachta” czy bractwo św. Szczepana, „gdzie do chrześcijańskiej pobożności [zakonnicy] zaprawiali młodzież”. Własne bractwa mieli przy kościele tkacze, piekarze i sternicy (por. „Utracone kościoły i kaplice w dzisiejszej diecezji chełmińskiej”).
Obrońcy polskości i katolicyzmu
Bracia mieli pobratymstwo z franciszkanami, co przejawiało się we wspólnie obchodzonych uroczystościach na pamiątkę swoich zaprzyjaźnionych założycieli. Z czasem jednak drogi obu konwentów zaczęły się rozchodzić. Pierwszym źródłem konfliktu okazała się czystość wiary. Gdy w 1343 r. dominikanie wystąpili przeciw jednemu z braci głoszącemu błędne nauki o wcieleniu Chrystusa, zostali za to ukarani wygnaniem z miasta. Wypędzenie spotkało ich też w 1430 r. z powodu konfliktu z proboszczem fary świętojańskiej oraz w 1655 r., gdy Szwedzi podczas potopu zajęli miasto. Za każdym razem udawało się im powrócić do miasta i wznowić działalność duszpasterską. Gdy w XVI wieku większość mieszczan przeszła na luteranizm, w ręce protestantów przeszedł franciszkański kościół Mariacki, kościół św. Jakuba i częściowo św. Jana, na dominikanach spoczął ciężar duszpasterstwa katolickiego wśród Polaków. Nie wszyscy porzucili bowiem katolicyzm, tak jak franciszkanie. Konwent ocalał i stał się ostoją polskości. Z tego powodu „paulini” musieli znosić szykany i utrudnienia, np. w 1601 r. mieszczanie zakazali drukarzom wykonywania pracy dla katolików, a w latach 1617, 1624, 1713 blokowali procesje, przegradzając ulice łańcuchami. Bracia jednak wytrwale prowadzili akcję kontrreformacyjną, najpierw samotnie, a później ramię w ramię z jezuitami.
Kościół i klasztor
Reklama
Natychmiast po przybyciu bracia wznieśli drewniane oratorium i świątynię. Po jej zniszczeniu skutkiem najazdu Prusów przystąpili do budowy murowanych budynków klasztornych i świątyni, którą ukończyli przed 1284 r. W XIV wieku doszło do powiększenia kościoła, który po rozbudowie i remontach zyskał nieregularny kształt. Do świątyni usytuowanej naprzeciw dzisiejszego I LO z prezbiterium skierowanym ku wschodowi z biegiem czasu dobudowano szereg kaplic, tak jakby sam „obszerny kościół (...) nie zdołał objąć owej chwały Bożej, która w nim brzmiała”. Tak pisał ks. Fankidejski, ratując w 1880 r. dla potomności pamięć o dziewięciu kaplicach, wśród nich np.: św. Katarzyny, w której bracia modlili się przed zebraniami kapituły, służącej również „bractwu dawniejszej szlachty pruskiej”, Bystramów z relikwiami Krzyża Świętego, które w piątki „ku uczczeniu wiernych wystawiano”, Najświętszej Maryi Panny, najsławniejszej, z cudownym obrazem Maryi. Do północnej ściany kościoła przylegały budynki klasztoru. Wyposażenie świątyni tak monumentalnej jak niedaleki kościół Mariacki, było bogate. „Wszystkich ołtarzów naliczono podczas kasaty klasztoru osiemnaście”. Niektóre zabytki miały znaczne walory artystyczne. W kolejnych latach budynki dzieliły zmienne losy piernikowego grodu. W latach 1351, 1423 i 1764 ulegały wielkim pożarom, w 1598 r. i 1709 r. uderzeniu pioruna. W 1622 r. zawaliło się sklepienie i dach nawy południowej świątyni, wreszcie w latach 1658, 1703, 1809 i 1813 budynki były bombardowane podczas oblężeń miasta. Za każdym razem bracia i mieszczanie odnawiali je i oddawali do sprawowania kultu.
Kres posługi
Upadek Rzeczypospolitej przyniósł kres pięknej historii toruńskich dominikanów i ich świątyni, która w odróżnieniu od innych kościołów toruńskich nieprzerwanie trwała przy katolicyzmie. Smutną zapowiedź upadku świątyni stanowi relacja Juliana Ursyna Niemcewicza, który odwiedził ją jesienią 1812 r.: „Wszedłszy w dzień świąteczny do kościoła tego, zastałem w nim z jednej strony nabożeństwo solenne, Dominikana gorliwie każącego na ambonie; z drugiej, żołnierzy pakujących suchary, i zabijających beczki z trzaskiem niezmiernym. Kaznodzieja chciał krzykiem swoim zagłuszyć bednarzów, bednarze, niemniej ambitni, usiłowali młotkami kaznodzieję uciszyć; zwycięstwo przy ostatnich zostało, czasami bowiem tylko, w przerwach stuku od młotów, głos kaznodziejski słyszeć się dawał” („Podróże historyczne po ziemiach polskich między rokiem 1811 a 1828 odbyte”, pisownia oryginalna).
W 1819 r. władze skasowały toruński konwent. Rok później zburzono klasztor, a teren przeznaczono na piekarnię garnizonową. Kościół przekazano miastu. Zimą 1831 r., gdy za pobliską granicą trwało powstanie, władze kazały go opróżnić, by urządzić w nim magazyn wojskowy. W 1834 r. ze względu na „zły stan techniczny” wspaniałą gotycką świątynię rozebrano. Czego nie dokonały pioruny, bombardowania, pożary i potop, tego dokonali Prusacy. Pozostały nazwy ulic i odsłonięte w latach 90. fundamenty budowli, wyposażenie kościołów w Toruniu przede wszystkim św. Jakuba (m.in. Czarny Krucyfiks - Drzewo Życia) i bazyliki świętojańskiej, w Golubiu, Kowalewie, Złotorii. Zagładę gotyckiego zespołu architektonicznego trzeba uznać za niepowetowaną stratę dla miasta. Podobnie można ocenić wygnanie braci kaznodziejów w sferze duchowej.